Do “Estrady” zawitali bez supportu i chociaż początkowo miałem im to za złe, gdy zobaczyłem klub w środku zrozumiałem, że to nawet lepiej. Salka koncertowa “Estrady” nie prezentuję się okazale. Niewysokie pomieszczenie położone poniżej głównej sali, ze sceną usytuowaną naprzeciwko schodów. Część publiczności skwapliwie wykorzystała ten fakt mając trochę lepsze możliwości obejrzenia koncertu, pozostali musieli tłoczyć się na niewielkiej przestrzeni pomiędzy sceną i ścianą. Określenie “tłoczyć się” użyłem trochę na wyrost. Wprawdzie czasy kiedy na koncertach Riverside bywało 50 osób to zamierzchła przeszłość, ale trudno w przypadku Bydgoszczy mówić, że na występie były tłumy. Zacytuję jeszcze raz Mariusza, który powiedział, że publiczność bydgoska uważana jest za powściągliwą w okazywaniu emocji i coś z prawdy w tym musi być. Może wpływ na reakcję fanów miały warunki lokalowe, ale rzeczywiście publika zachowywała się spokojnie. Nie znaczy to jednak, że koncert się nie podobał, wręcz przeciwnie - na twarzach widowni często gościł uśmiech zadowolenia, a po każdym utworze zespół nagradzany był rzęsistymi brawami. Obyło się jednak bez nadmiernej egzaltacji, przepychanek i tańca “pogo” pod sceną, co na pewno dla uczestnika koncertu w moim wieku jest sytuacją wręcz komfortową. Jeśli już mówimy o wieku, to koncerty Riverside są okazją do obcowania z muzyką w takim samym stopniu dla nastolatków, jak i dla panów z kilkoma krzyżykami na karku. Spora jest też liczba pań lubująca się w riversidowych dźwiękach. Podejrzewam, że niebagatelną rolę w tym przypadku spełnia również urok osobisty członków zespołu.
Światła były natomiast bardzo profesjonalne i można było podziwiać zespół w całej ferii barw.
To tyle, jeśli chodzi o otoczkę koncertu. Sam koncert na pewno dostarczył zgromadzonej publiczności sporo pozytywnych wrażeń. Po raz ostatni przytoczę wypowiedź Mariusza, który podzielił się swoimi refleksjami zapowiadając utwór “In Two Minds”. Jak sam stwierdził, wykonanie tego utworu było niespodzianką tylko podczas pierwszego występu na trasie. Na pozostałych - wszyscy zainteresowanie doskonale wiedzieli, co wiąże się z zamianą basu na akustyczną gitarę. Internet i muzyczne fora zdradziły już dawno każdą nowość w koncertowej set-liście.
Koncerty Riverside na tegorocznej trasie składają się z dwóch części. Pierwsza to swoisty “greatest hits” z riversaidowej trylogii. Zabrzmiały dobrze znane kawałki “02 Panic Room”, „Second Life Syndrome”, „The Same River” wspomniany wcześniej „In Two Minds”
Część druga to wykonana w całości nowa płyta „Anno Domini High Definition”
Trzeba przyznać, że rzadko który zespół zdecydowałby się na zagranie na żywo całego nowego krążka. Muzycy Riverside podjęli to ryzyko i efekty były wyśmienite. Jeśli ktoś nie był w pełni przekonany do nowej produkcji warszawian, to po usłyszeniu „ADHD” na żywo na pewno przełamał swoje opory. Utwory zabrzmiały naprawdę mocno i autentycznie. To świetna płyta i tego dnia w bydgoskiej „Estradzie” nie trzeba było chyba nikogo do tego przekonywać.
Dla mnie osobiście zagranie całej nowej płyty ma znaczenie symboliczne. Riverside pokazuje, że są zespołem ze ścisłej światowej czołówki progresywnego grania. To jasny przekaz. Jesteśmy gotowi na nowe wyzwania. Jesteśmy gotowi zawojować świat. Jesteśmy pewni obranej drogi. Teraz to my będziemy dyktować warunki. Teraz to my będziemy zapełniać europejskie i światowe sale kompletami publiczności. Może trochę się zagalopowałem w interpretacji intencji zespołu, ale jak najbardziej życzę im tego wszystkiego.
A w Bydgoszczy zespół został wywołany przez publiczność jeszcze na dwa bisy. Tak jak i na innych koncertach na trasie usłyszeliśmy jeszcze „Stuck Between” z epki „Voises In My Head,” wykonywany po raz pierwszy na żywo oraz dwie części „Reality Dream”.
Drugi bis to „Rapie Eye Movement‘, który pięknie zabrzmiał na koniec tego bardzo udanego występu.