Na początku października dane mi był zawitać w gościnne progi Polskiego Radia PiK w Bydgoszczy po raz drugi tej jesieni. Pierwsza z tych wizyt miała miejsce przy okazji akustycznego występu grupy Believe. Tamten koncert choć nie pozbawiony sporej dawki ekspresji i energii, to z racji formuły unplugged siłom rzeczy nie atakował słuchacza kanonadą dźwięków. Tym razem zapowiadało się, że zawitamy w całkiem inne rejony muzycznej przestrzeni.
Przestrzeń jest określeniem jak najbardziej na miejscu w kontekście twórczości grupy Tides From Nebula. Wspomniana grupa pochodzi z Warszawy i gra muzykę klasyfikowaną jako instrumentalny post rock. Nie będę próbował zdefiniować post rocka. Dla mnie osobiście pod tym określeniem kryje się typowe rockowe instrumentarium: dwie gitary, bas i perkusja, ale dźwięki które się z nich wydobywają trudno porównać do np.: AC/DC czy TSA. Aż trudno uwierzyć, że za pomocą tego prostego zestawu instrumentów można wyczarować tak różnorodną paletę muzycznych barw. Do tej pory mój kontakt z muzyką Tides From Nebula można określić jako bardzo symboliczny.
Koncert w radio PiK to było moje pierwsze spotkanie z twórczością warszawian w większej dawce. Ku mojemu zaskoczeniu w studio koncertowy zjawiła się spora grupa słuchaczy, a z ich reakcji wnioskowałem, że ich znajomość muzycznych dokonań zespołu jest zdecydowanie większa od mojej. Napisałem o zaskoczeniu, ponieważ myślałem, że ten niełatwy przecież w odbiorze rodzaj muzyki zainteresuje bardzo wąskie grono odbiorców. Myliłem się jednak - bydgoszczanie dopisali.
“Aura” to jak na razie jedyna płyta w dyskografii Tides From Nebula i właśnie muzyki z tego krążka słuchaliśmy tego wieczoru. Mieliśmy też możliwość usłyszeć jedną kompozycję, którą zespół skomponował z myślą o nowej płycie.
Kompozycje, które usłyszeliśmy, to połączenie dźwięków spod znaku space -rocka i psychodelii z ostrym wręcz metalowymi zagrywkami.
Trudno jest wyróżnić jakiś utwór, ponieważ układają się one w pewną całość. Nawet muzycy nie zapowiadali tytułów poszczególnych kompozycji. Mieliśmy do czynienia z czymś na kształt ścieżki dźwiękowej do jakiegoś filmu. Filmu pełnego melancholii i zadumy, ale zawierającego też zaskakujące i pełne napięcia zwroty akcji, mrocznego i tajemniczego.
To film z rodzaju takich, gdzie nie mamy pojęcia w którą stronę potoczy się akcja. Alejandro Gonzalez Inarritu na pewno doskonale by taki obraz wyreżyserował.
Zgromadzonej publiczność bardzo podobał się ten seans, czemu dawała wyraz gorącymi oklaskami. Zachowanie samych muzyków na scenie też zasługuję na kilka słów. Jak to powiedział w pewnej chwili prezenter Radia PiK - Adam Droździk - „Szkoda, że Państwo tego nie widzieli”. I miał sporo racji. Dotyczy to zwłaszcza obu gitarzystów i w trochę mniejszym stopniu basisty. Wszyscy oni podczas grania wprowadzają się w pewien rodzaj transu. W czasie wykonywania tych bardziej ekspresyjnych części utworów ma się wrażenie, że nagromadzona w nich energia szuka ujścia, miotając wręcz ciałami muzyków. Nie ma to jednak nic wspólnego z nadmierną egzaltacją. Wręcz przeciwnie, wszystko wygląda naturalnie i bez znamion pozerstwa. Po godzinie grania wyglądali jak po przebiegnięciu dość długiego dystansu..
Muszę przyznać, że muzyka Tides From Nebula zaintrygowała mnie bardzo i na pewno powrócę to ich twórczości jeszcze nie raz, zaopatrzywszy się przedtem w ich płytę ”Aura”.
Słowa uznania należą się też ludziom z Polskiego Radia PiK, że w tych skomercjalizowanych czasach nie boją się promować na swoich audycjach muzyki niebanalnej, w różnych jej odsłonach. A pomysł z transmisją koncertów ze studia na antenie radia uważam za rzecz zasługującą na najwyższa pochwałę.
Za kilkanaście dni zawitam ponownie do bydgoskiej rozgłośni, ale o szczegółach napiszę w następnej relacji.
“Aura” to jak na razie jedyna płyta w dyskografii Tides From Nebula i właśnie muzyki z tego krążka słuchaliśmy tego wieczoru. Mieliśmy też możliwość usłyszeć jedną kompozycję, którą zespół skomponował z myślą o nowej płycie.
Kompozycje, które usłyszeliśmy, to połączenie dźwięków spod znaku space -rocka i psychodelii z ostrym wręcz metalowymi zagrywkami.
Trudno jest wyróżnić jakiś utwór, ponieważ układają się one w pewną całość. Nawet muzycy nie zapowiadali tytułów poszczególnych kompozycji. Mieliśmy do czynienia z czymś na kształt ścieżki dźwiękowej do jakiegoś filmu. Filmu pełnego melancholii i zadumy, ale zawierającego też zaskakujące i pełne napięcia zwroty akcji, mrocznego i tajemniczego.
To film z rodzaju takich, gdzie nie mamy pojęcia w którą stronę potoczy się akcja. Alejandro Gonzalez Inarritu na pewno doskonale by taki obraz wyreżyserował.
Zgromadzonej publiczność bardzo podobał się ten seans, czemu dawała wyraz gorącymi oklaskami. Zachowanie samych muzyków na scenie też zasługuję na kilka słów. Jak to powiedział w pewnej chwili prezenter Radia PiK - Adam Droździk - „Szkoda, że Państwo tego nie widzieli”. I miał sporo racji. Dotyczy to zwłaszcza obu gitarzystów i w trochę mniejszym stopniu basisty. Wszyscy oni podczas grania wprowadzają się w pewien rodzaj transu. W czasie wykonywania tych bardziej ekspresyjnych części utworów ma się wrażenie, że nagromadzona w nich energia szuka ujścia, miotając wręcz ciałami muzyków. Nie ma to jednak nic wspólnego z nadmierną egzaltacją. Wręcz przeciwnie, wszystko wygląda naturalnie i bez znamion pozerstwa. Po godzinie grania wyglądali jak po przebiegnięciu dość długiego dystansu..
Muszę przyznać, że muzyka Tides From Nebula zaintrygowała mnie bardzo i na pewno powrócę to ich twórczości jeszcze nie raz, zaopatrzywszy się przedtem w ich płytę ”Aura”.
Słowa uznania należą się też ludziom z Polskiego Radia PiK, że w tych skomercjalizowanych czasach nie boją się promować na swoich audycjach muzyki niebanalnej, w różnych jej odsłonach. A pomysł z transmisją koncertów ze studia na antenie radia uważam za rzecz zasługującą na najwyższa pochwałę.
Za kilkanaście dni zawitam ponownie do bydgoskiej rozgłośni, ale o szczegółach napiszę w następnej relacji.
Jan”Yano”Włodarski