ANANKE - to w mitologii greckiej matka Mojr i Adrastei, personifikacja przeznaczenia i konieczności.
Gdy w 1996 roku kupiłem płytę pewnego nieznanego mi wtedy polskiego zespołu, nie miałem pojęcia, że oto właśnie rozpoczyna się jedna z moich największych muzycznych przygód.
Autorem tekstów, kompozytorem kilku utworów, a przede wszystkim wokalistą na tym krążku był Adam Łassa.
Płyta, o której wspominam wywołała spore poruszenie wśród fanów progresywnych dźwięków w naszym kraju. Pewna część słuchaczy miała jednak duże zastrzeżenia do osoby wokalisty.
Album bardzo podobał się od strony kompozytorskiej i wykonawczej, nie wszystkim jednak odpowiadał specyficzny sposób interpretacji i barwa głosu Adama. Zdecydowana jednak większość słuchaczy pokochała ten zespół i ten krążek właśnie za zawartą na nim stronę wokalną. Adam wraz z grupą nagrał jeszcze kilka płyt, które na trwałe weszły do kanonu progresywnego rocka, a jego osoba dla wielu ludzi stała się postacią wręcz kultową. Mój stosunek do twórczości Adama jest bezkrytyczny. Trzynaście lat temu pokochałem ten Głos i od tamtego czasu jestem wielkim fanem jego osoby. Mam wszystkie płyty, na których śpiewa i często lubię do nich wracać. Właśnie wracać, ponieważ od dłuższego już czasu wokalista nie nagrał żadnego nowego utworu. Nie dane mi było też uczestniczyć w żadnym koncercie, na którym występował Adam. Do czasu.
Wspomniana wcześniej Ananke miała jakiś tajemniczy plan w stosunku do mojej osoby. Mnie, rodowitego łodzianina postanowiła przesunąć bardziej na północ, a moja Tabula Rasa miała od tej pory pokrywać się znakami kreślonymi w Inowrocławiu. W tym mieście znalazłem też swoją Ginewrę, a ponieważ Spiritus flat, ubi vult, to jakimś dziwnym zrządzeniem losu zacząłem tu też pisać. O muzyce.
Gdy pewnego razu redaktor Adam Droździk z radia PiK napomknął mi, że w listopadzie przewidziany jest koncert w studio koncertowym zespołu Ananke, to początkowo ta informacja nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Gdy jednak Adam dodał od niechcenia- “Wiesz, to taki nowy projekt muzyczny Adama Łassy i Krzysztofa Pacholskiego, mają zagrać całkiem premierowy materiał”, to nogi mi się ugięły.
Niespodziewanie rysowała się przede mną możliwość osobistego spotkania z postacią dla mnie legendarną.
I oto nadszedł ten dzień. Piątek 13 listopada, ale trudno w tym przypadku mówić o pechu, mnie spotkały w tym dniu same miłe rzeczy.
Tym razem sala koncertowego studia radia PiK wypełniła się po brzegi, chociaż wydaje mi się , że był o jeden rząd krzeseł więcej niż zwykle. Na scenie też spory tłok. Zespół Ananke tworzą:
Adam Łassa - śpiew, Krzysztof Pacholski - klawisze, Karol Scholz - gitara, Bartek Styś - bas i Wiktor Wyka - perkusja. Gościnny udział w tym wydarzeniu wzięli: Justyna Sprawka - śpiew i Bartek Waniecki - gitara akustyczna. Taki zestaw muzyków gwarantował , że wszystkie zaplanowane do prezentacji utwory zabrzmią w całej swojej okazałości.
Koncerty w radio PiK mają oprócz walorów czysto artystycznych jeszcze tą zaletę, że zaczynają się o zaplanowanej godzinie.
Punktualnie o 19:05 po krótkiej zapowiedzi Adama, Ananke zaczęli swój występ. Bardzo byłem ciekaw, co będzie nam dane usłyszeć, ponieważ muzycy mieli wykonać utwory całkowicie premierowe.
Pierwszy piosenka pt: “Akasha” dała mi odpowiedź i spokojnie oczekiwałem na następne kompozycje.
To było to, na co czekałem. Wróciła magia i skrawki wspomnień z dawnych lat. Adam znów czarował mnie swoim głosem. Użyłem wcześniej słowa “piosenka” i tak właściwie najkrócej można scharakteryzować repertuar Ananke. Usłyszeliśmy całe mnóstwo przepięknych, ambitnych, nostalgicznych, nastrojowych, rockowych i progresywnych, cholernie dobrych piosenek. Wydaję mi się, że pomysł na repertuar Ananke w skrócie można określić tak: sprowadzić do najprostszej formy wszystkie charakterystyczne dla dotychczasowej twórczości Adama elementy, zrezygnować z długich rozbudowanych kompozycji oraz z pełnych eksperymentów miniatur i nagrać piosenkowy album. W mojej opinii ta formuła sprawdza się znakomicie. Nie bez przyczyny wspomniałem tu o albumie, ponieważ zespół bardzo poważnie myśli o wydaniu debiutanckiego krążka w 2010 roku.
Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do bydgoskiego studia.
Dało się zdecydowanie zauważyć, kto gra pierwsze skrzypce w Ananke. To Adam i Krzysztof. Trzej pozostali członkowie zespołu trzymali się trochę w cieniu. Adam to zdecydowany frontmen. To on zapowiadał utwory i nie ograniczał się tylko do podawania tytułów, ale starał się też przybliżyć słuchaczom treść poszczególnych utworów. Krzysztof i jego klawisze na pewno miały najwięcej do powiedzenia, jeśli chodzi o brzmienie grupy. Krzysztof miał więcej partii solowych, niż Karol na swojej gitarze. Z utworu na utwór widać było też, że coraz bardziej się rozkręca i czerpie coraz większą przyjemność z grania na żywo. Trudno jedna nie docenić roli pozostałych muzyków Ananke. Sekcja rytmiczna w osobach Wiktora i Bartka grała z polotem i niezbędnym feelingiem, przyjemnie bujając słuchaczami. Karol natomiast zaprezentował się jako bardzo dobry gitarzysta z dużym potencjałem.
Po występie widać było same zadowolone twarze. Jeszcze długo po zakończeniu spora część słuchaczy została w studio by zamienić kilka słów z muzykami oraz zrobić obowiązkowe w takich sytuacjach zdjęcia. Adam i Krzysztof byli wręcz oblegani, ale widać było że są zadowoleni z koncertu i z przyjęcia go przez publiczność.
Mnie też udało się zamienić kilka słów z Adamem. Była wspólna fotografia i osobista dedykacja na płycie, o której wspominałem na początku. Mam nadzieję, że niedługo będę miał możliwość przesłuchać materiał płyty Ananke, a także spotkać się z nimi na następnych koncertach. W imieniu Adama zapraszam też wszystkich zainteresowanych do odwiedzenia stron zespołu i zapoznania się twórczością grupy.
Po udanym wieczorze pora była się jednak zbierać do domu.
Po drodze bezwiednie “śpiewałem” sobie pod nosem
Autorem tekstów, kompozytorem kilku utworów, a przede wszystkim wokalistą na tym krążku był Adam Łassa.
Płyta, o której wspominam wywołała spore poruszenie wśród fanów progresywnych dźwięków w naszym kraju. Pewna część słuchaczy miała jednak duże zastrzeżenia do osoby wokalisty.
Album bardzo podobał się od strony kompozytorskiej i wykonawczej, nie wszystkim jednak odpowiadał specyficzny sposób interpretacji i barwa głosu Adama. Zdecydowana jednak większość słuchaczy pokochała ten zespół i ten krążek właśnie za zawartą na nim stronę wokalną. Adam wraz z grupą nagrał jeszcze kilka płyt, które na trwałe weszły do kanonu progresywnego rocka, a jego osoba dla wielu ludzi stała się postacią wręcz kultową. Mój stosunek do twórczości Adama jest bezkrytyczny. Trzynaście lat temu pokochałem ten Głos i od tamtego czasu jestem wielkim fanem jego osoby. Mam wszystkie płyty, na których śpiewa i często lubię do nich wracać. Właśnie wracać, ponieważ od dłuższego już czasu wokalista nie nagrał żadnego nowego utworu. Nie dane mi było też uczestniczyć w żadnym koncercie, na którym występował Adam. Do czasu.
Wspomniana wcześniej Ananke miała jakiś tajemniczy plan w stosunku do mojej osoby. Mnie, rodowitego łodzianina postanowiła przesunąć bardziej na północ, a moja Tabula Rasa miała od tej pory pokrywać się znakami kreślonymi w Inowrocławiu. W tym mieście znalazłem też swoją Ginewrę, a ponieważ Spiritus flat, ubi vult, to jakimś dziwnym zrządzeniem losu zacząłem tu też pisać. O muzyce.
Gdy pewnego razu redaktor Adam Droździk z radia PiK napomknął mi, że w listopadzie przewidziany jest koncert w studio koncertowym zespołu Ananke, to początkowo ta informacja nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Gdy jednak Adam dodał od niechcenia- “Wiesz, to taki nowy projekt muzyczny Adama Łassy i Krzysztofa Pacholskiego, mają zagrać całkiem premierowy materiał”, to nogi mi się ugięły.
Niespodziewanie rysowała się przede mną możliwość osobistego spotkania z postacią dla mnie legendarną.
I oto nadszedł ten dzień. Piątek 13 listopada, ale trudno w tym przypadku mówić o pechu, mnie spotkały w tym dniu same miłe rzeczy.
Tym razem sala koncertowego studia radia PiK wypełniła się po brzegi, chociaż wydaje mi się , że był o jeden rząd krzeseł więcej niż zwykle. Na scenie też spory tłok. Zespół Ananke tworzą:
Adam Łassa - śpiew, Krzysztof Pacholski - klawisze, Karol Scholz - gitara, Bartek Styś - bas i Wiktor Wyka - perkusja. Gościnny udział w tym wydarzeniu wzięli: Justyna Sprawka - śpiew i Bartek Waniecki - gitara akustyczna. Taki zestaw muzyków gwarantował , że wszystkie zaplanowane do prezentacji utwory zabrzmią w całej swojej okazałości.
Koncerty w radio PiK mają oprócz walorów czysto artystycznych jeszcze tą zaletę, że zaczynają się o zaplanowanej godzinie.
Punktualnie o 19:05 po krótkiej zapowiedzi Adama, Ananke zaczęli swój występ. Bardzo byłem ciekaw, co będzie nam dane usłyszeć, ponieważ muzycy mieli wykonać utwory całkowicie premierowe.
Pierwszy piosenka pt: “Akasha” dała mi odpowiedź i spokojnie oczekiwałem na następne kompozycje.
To było to, na co czekałem. Wróciła magia i skrawki wspomnień z dawnych lat. Adam znów czarował mnie swoim głosem. Użyłem wcześniej słowa “piosenka” i tak właściwie najkrócej można scharakteryzować repertuar Ananke. Usłyszeliśmy całe mnóstwo przepięknych, ambitnych, nostalgicznych, nastrojowych, rockowych i progresywnych, cholernie dobrych piosenek. Wydaję mi się, że pomysł na repertuar Ananke w skrócie można określić tak: sprowadzić do najprostszej formy wszystkie charakterystyczne dla dotychczasowej twórczości Adama elementy, zrezygnować z długich rozbudowanych kompozycji oraz z pełnych eksperymentów miniatur i nagrać piosenkowy album. W mojej opinii ta formuła sprawdza się znakomicie. Nie bez przyczyny wspomniałem tu o albumie, ponieważ zespół bardzo poważnie myśli o wydaniu debiutanckiego krążka w 2010 roku.
Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do bydgoskiego studia.
Dało się zdecydowanie zauważyć, kto gra pierwsze skrzypce w Ananke. To Adam i Krzysztof. Trzej pozostali członkowie zespołu trzymali się trochę w cieniu. Adam to zdecydowany frontmen. To on zapowiadał utwory i nie ograniczał się tylko do podawania tytułów, ale starał się też przybliżyć słuchaczom treść poszczególnych utworów. Krzysztof i jego klawisze na pewno miały najwięcej do powiedzenia, jeśli chodzi o brzmienie grupy. Krzysztof miał więcej partii solowych, niż Karol na swojej gitarze. Z utworu na utwór widać było też, że coraz bardziej się rozkręca i czerpie coraz większą przyjemność z grania na żywo. Trudno jedna nie docenić roli pozostałych muzyków Ananke. Sekcja rytmiczna w osobach Wiktora i Bartka grała z polotem i niezbędnym feelingiem, przyjemnie bujając słuchaczami. Karol natomiast zaprezentował się jako bardzo dobry gitarzysta z dużym potencjałem.
Po występie widać było same zadowolone twarze. Jeszcze długo po zakończeniu spora część słuchaczy została w studio by zamienić kilka słów z muzykami oraz zrobić obowiązkowe w takich sytuacjach zdjęcia. Adam i Krzysztof byli wręcz oblegani, ale widać było że są zadowoleni z koncertu i z przyjęcia go przez publiczność.
Mnie też udało się zamienić kilka słów z Adamem. Była wspólna fotografia i osobista dedykacja na płycie, o której wspominałem na początku. Mam nadzieję, że niedługo będę miał możliwość przesłuchać materiał płyty Ananke, a także spotkać się z nimi na następnych koncertach. W imieniu Adama zapraszam też wszystkich zainteresowanych do odwiedzenia stron zespołu i zapoznania się twórczością grupy.
Po udanym wieczorze pora była się jednak zbierać do domu.
Po drodze bezwiednie “śpiewałem” sobie pod nosem
Zapach który znam
Czekolady smak
Wraca do mnie zawsze kiedy tam
Gdzieś na nieba tle…..
Czekolady smak
Wraca do mnie zawsze kiedy tam
Gdzieś na nieba tle…..
Jan”Yano”Włodarski