Błąd
  • JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 72
A+ A A-

Alan Parsons Live Project (Sala Kongresowa, 16 marca, 2010)

Marzenia czasem się spełniają. Takim moim małym muzycznym marzeniem zawsze było zobaczyć Alana Parsonsa na żywo. To muzyk, którego zawsze podziwiałem, słuchając tak obłędnych albumów jak „Tales of Mystery and Imagination”, „I Robot” czy mój najukochańszy „The Turn of a Friendly Card”. Gdy tylko ruszyła sprzedaż biletów na koncert, który miał się odbyć 16 marca w Sali Kongresowej, wiedziałem, że nie może mnie tam zabraknąć. Miejsce chyba idealne dla takiej muzyki. Wydaje mi się, że Sala Kongresowa po prostu „lubi” symfonicznego i progresywnego rocka. Dzień mógłby być pewnie lepszy, ale prawdziwa pasja czasem wymaga poświęceń. Skład zespołu The Alan Parsons Live Project (bo właśnie pod tą nazwą grupa występuje od 2003 roku) oprócz w/w Alana Parsonsa uzupełniają: Godfrey Townsend (gitara), Steve Murphy (perkusja), Manny Focarazzo (klawisze), John Montagna (gitara basowa) oraz P.J. Olsson (wokal).

Zaczęło się niemal punktualnie, kilka minut po 19.00. Ale zanim jeszcze się zaczęło, można było posłuchać fragmentów „The Dark Side of the Moon” w nieco reggae’owych aranżacjach. Oczywiście nie był to przypadek, gdyż Alan Parsons miał swój niebagatelny udział w powstaniu tego progresywnego dzieła. „Ciemna strona księżyca” towarzyszyła nam jeszcze podczas kilkunastominutowej przerwy, którą zarządził zespól w połowie koncertu. Jeśli chodzi o repertuar, to mogliśmy usłyszeć perfekcyjnie wykonane „I Robot” – zagrany na otwarcie, „I Wouldn’t Want to Be Like You”, w którym zaśpiewał gitarzysta, „Don’t Let It Show” – zapowiedziany przez Parsonsa jako utwór, który pewnie każdy doskonale zna oraz „Breakdown” (wszystkie z albumu „I Robot”). Nie zabrakło też oczywiście parsonsowych szlagierów, bo na takie miano chyba zasługują „Don’t Answer Me”, „Time”, „Eye in the Sky”, „Games People Play” czy „Old and Wise” (2 ostatnie zagrane na bis). Wszystkie doczekały się ogromnego aplauzu publiczności, która tego wieczora bardzo żywiołowo reagowała na progresywne dźwięki. Czymś wspaniałym było usłyszeć całą suitę „The Turn of a Friendly Card” z albumu o tym samym tytule, która spotkała się z owacjami na stojąco. Częste zmiany tempa, doskonale współpracujący muzycy i perfekcyjne wykonanie każdego numeru dały razem piorunujący efekt. Z pierwszej płyty zespołu zabrzmiały tego wieczora „The Raven” i „(The System of) Dr. Tarr and Professor Fether”. Setlistę wypełniły również „Damned If I Do” – zagrany tuż po przerwie, „Days Are Numbers (The Traveller)”, „Standing on Higher Ground”, „Lucifer”, „We Play the Game” (z solowej płyty Parsonsa „A Valid Path”) oraz „All Our Yesterdays” – jeszcze nie wydany utwór, który nie zrobił jednak większego wrażenia.

Koncert pozostawił po sobie niezwykłe wrażenia muzyczne. Perfekcja wykonania, umiejętność stworzenia niepowtarzalnego nastroju, melancholia przeplatająca się z dynamiką, doskonały dobór efektów świetlnych to elementy, których tego wieczora na pewno nie zabrakło. Widać było, ze Alan był w bardzo dobrym humorze. Dużo żartował, chętnie ustępował pola pozostałym muzykom, którzy również mogli się swobodnie wykazać. Wokalista kilka razy bardzo pozytywnie zaskakiwał swoimi możliwościami wokalnymi, szczególnie jego falsetowe popisy (jak choćby ten w „Time”) robiły wrażenie. To samo dotyczy gitarzysty, którego partie solowe były naprawdę na najwyższym poziomie. Publiczność nagrodziła występ zespołu owacjami na stojąco, bo nikomu nie przyszło nawet do głowy, żeby pod koniec koncertu siedzieć sztywno na swoim miejscu. Jeszcze tuż przed zejściem muzyków ze sceny, pojawiła się dziewczyna z bukietem kwiatów, który wręczyła Alanowi. Chyba mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, ze zrobiła to w imieniu całej publiczności. Lider grupy i wtórujący mu zespół to z pewnością ludzie, którzy umieją porwać publiczność bez silenia się na wymuszone, żywiołowe reakcje, bo nikt tego od nich nie oczekuje. Dwie godziny efektywnego grania, niezapomniane emocje i nadzieja, że kiedyś doczekamy się upragnionej powtórki.

Jakub Szwajkiewicz, Olsztyn


zobacz też: Alan Parsons Project

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.