A+ A A-

Koncert dla przyjaciół - Quidam + Acute Mind 23.04.2010, Kraków

Żałoba narodowa, która spowodowała ogromne zamieszanie w całym życiu kulturalnym Polski, zaowocowała zmianami w trasie Progressive Spring Tour. Podczas koncertu w krakowski, piątkowy wieczór, oba zespoły odczuły to dość boleśnie.
Tak coś czułem, że przeniesienie koncertu Quidam i Acute Mind z Lizard Kinga do Domu Kultruy "Tęcza" nie jest najlepszym posunięciem. Nie było to komfortowe rozwiązanie ani dla zespołów, ani dla ich fanów, gdyż ośrodek ani nie jest położony w dogodnym miejscu, ani nie posiada odpowiedniego dla wymogów koncertowych nagłośnienia i świateł.
Sala koncertowa świeciła pustkami. Fani neoprogresywnej muzyki stawili się w liczbie około trzydziestu osób. Dla kapel musiał być to spory cios. Bo o ile Acute Mind dopiero zaczyna swoją przygodę z ogólnokrajowymi scenami, to Quidam jest znane, lubiane i jest jednym z najdłużej istniejących zespołów w Polsce, jeśli chodzi o ten gatunek muzyki. Co więc poszło nie tak? Odpowiedź jest zawarta w drugim akapicie...
Tak czy inaczej, nawet dla tej garstki fanów, koncert odbyć się musiał. Bez zbytniego opóźnienia więc, klika minut po godzinie 19, na scenę wyszedł lubelski Acute Mind.
Przyznam szczerze - nie ja miałem być tego dnia w "Tęczy". Quidam widziałem już dwa razy, a Acute Mind... powiedzmy, że nie byłem nimi zachwycony. Zresztą, po raz pierwszy, widziałem ich właśnie w roli supportu dla Quidam i moim zdaniem wypadli wtedy blado... Tak to jednak czasami jest, że jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Postarałem się więc z całych sił zaprzyjaźnić z muzyką Acute Mind. I poszło mi to lepiej, niż się tego spodziewałem.
Acute Mind zaprezentował nam dziewięć utworów. Zespół odegrał więc całą swoją debiutancką płytę, plus utwór pod tytułem "Beyond And Belief". Przede wszystkim zaskoczyło mnie brzmienie grupy. Profesjonalne i dużo lepsze niż to, które zapamiętałem sprzed dwóch lat. Kolejnym miłym zaskoczeniem jest postać wokalisty, bo choć mógłby jeszcze popracować nad samą konferansjerką, to śpiewanie wychodzi mu bardzo dobrze, a poza tym dużo rusza się na scenie, stara się być prawdziwym frontmanem i myślę, że szybko osiągnie ten cel. Sama muzyka to nie do końca moje klimaty. Gitarzyści zbyt często grają mocne, metalowe riffy, co w progu mi akurat przeszkadza, zabrakło mi też trochę większej ilości ciekawych melodii oraz rozbudowanych, instrumentalnych pasaży. Mimo tego, nie nudziłem się podczas tego występu. Co więcej, dwie kompozycje wpadły mi w ucho. Pierwsza z nich, to "Misery" - ładna rockowa balladka, która znalazła się już na pierwszym singlu zespołu, a druga to "Prophecy", zapowiedziana przez Marka Majewskiego, wokalistę zespołu, jako "numer, który niektórym kojarzy się z Marillion". Mnie co prawda nic tam Marillion nie przypominało, ale utwór i tak wpadł mi w ucho. Publiczność jak widziałem także była zadowolona. Cieszy, że Acute Mind podszedł do swego koncertu profesjonalnie i poważnie. Tak to zresztą powinno wyglądać - niezależnie do tego czy na sali jest pięć, czy też pięćset osób.
W oczekiwaniu na Quidam uciąłem sobie pogawędkę z Markiem, wspominanym wyżej wokalistą Acute Mind. Muszę przyznać, że to bardzo sympatyczny człowiek i to w gruncie rzeczy on mnie tak pozytywnie nastawił do twórczości swojego zespołu :) Już po chwili rozmowy o koncercie, muzyce i wydawnictwach Electrum, z sali zaczęły dobiegać nas oklaski, więc udałem się do środka, aby przekonać się na własnej skórze jak się trzyma Quidam AD 2010.
Zaczęło się bardzo sympatycznie. Ze sceny poleciały miłe słowa: "jesteście naszymi prawdziwymi przyjaciółmi, a przyjaciele powinni być blisko". W odzewie na nie, niemal wszyscy usiedli sobie w pierwszych dwóch rzędach, lub stanęli z boku sceny.
Quidam to teraz aż siedem osób. Skład przedstawia się naprawdę imponująco i ma wielki potencjał. Zespól znalazł miejsce i na skrzypce, i na flet, które ubarwiają standardowe rockowe instrumentarium. Smuci mnie jednak trochę fakt, że numery zespołu pomyślane są raczej w sposób piosenkowy. To znaczy, mało jest w nich naprawdę długich i efektownych instrumentalnych partii, a całość sprawia wrażenie lekko "prześpiewanej". Publika jednak na całe szczęście nie trafiła się z przypadku i każdy utwór nagradzany był naprawdę gromkimi brawami.
Setlista tego wieczoru przedstawiał się interesująco. Poza głównym trzonem, czyli numerami z "Alone Together", znalazło się miejsce na dwie nowe kompozycje. Szczególnie druga z nich zabrzmiała intrygująco - była dość długa, więc znalazło się w niej miejsce na dużo dźwięków. Nie obyło się oczywiście bez obowiązkowych cytatów z "Red" King Crimson, oraz "Riders On The Storm" The Doors. Co do tego drugiego jednak mam małe zastrzeżenie Miałem wrażenie jakby wokalista znał tekst bardziej "ze słuchu", niż żeby go poznał tak naprawdę. W kilku momentach nie zgadzały mi się słowa...
Poza tym, w połowie występu Quidam zgubiłem gdzieś atmosferę koncertu. Zacząłem czuć się niemal jak na próbie. Wszystko to jednak wina pustek na sali, bo zespół się starał. Wokalista zachęcał publiczność trzy razy, żeby podeszła pod samą scenę... Niestety bezskutecznie. Ciężko mi powiedzieć, dlaczego tak się stało, bo zespół schodził ze sceny żegnany burzą oklasków, a gdy wrócił wszyscy słuchali go na stojąco, czyli można śmiało powiedzieć, że publika była zachwycona występem. Mnie najbardziej do gustu z całego koncertu przypadły partie skrzypaczki i flecisty.
Mam nadzieję, że Krakowski koncert nie podłamie morale obu zespołów. Bo przecież oba występy wypadły dobrze, a to, że publika zawiodła i że miejsce w którym przyszło im grać nie było najlepsze, to przecież nie ich wina. W innych miastach na pewno będzie lepiej!

Rafał Ziemba

 

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.