Założony na przełomie 2008 i 2009 roku, warszawski zespół Relayer, wyszedł na scenę kilka minut po godzinie 20, czyli ze standardową koncertową obsuwą. Już na samym początku dowiedzieliśmy się, iż będzie to koncert wyjątkowy ze względu na miejsce, w którym się on odbywa: klub jazzowy gości band grający rock progresywny o symfonicznym zabarwieniu.
Od pierwszych dźwięków słychać było inspirację takimi zespołami jak Yes, Exodus czy Deep Purple. Choć wydawać by się mogło, że liderem jest urocza wokalistka Paulina Wiedeńska to jednak perkusista, Mateusz Wawelski, raz po raz nadawał początek kolejnym utworom. Symfoniczne rejony, jakimi raczył nas zespół a w szczególności dzięki klawiszowcowi Marcinowi Machnickiemu, prowadziły nas w odległe rejony ludzkiej duszy. To dzięki niemu oraz fajnymi, połamanymi solówkami gitarzysty Artura Kurana było nad wyraz ciekawie. W utworze „Bezsen” można było wychwycić skojarzenia z Deep Purple, szczególnie w pojedynkach gdzie najpierw riff zagrał Marcin Machnicki, by po sekundzie to samo zagrał Artur Kuran a na końcu tę samą frazę basista Michał Szmergiel. Utwór „Streszczenie Wszech” napisany przez Machnickiego przywołał ducha polskiego zespołu Exodus. Klimat przez niego wywołany spowodował powrót do wczesnych lat 80.
Po niespełna godzinie nastąpił czas na utwory przygotowane specjalnie na ten koncert. Dwa standardy jazzowo-bluesowe. Kilka dźwięków i było wiadomo. To „Summertime”. Początek, to wykonanie na gitarę i wokal i ta część najbardziej mi się podobała. Jako, że wokalistka przez cały koncert musiała się swoim głosem przebijać przez rockowe dźwięki, tak w tym utworze zebrani usłyszeli przepiękną wersję „Czasu lata". Zaraz po tym kolejny klasyk „Sunny” z repertuaru Bobby’ego Hebba. Równie brawurowo wykonany jak poprzedni utwór. Zakończyli ten niespełna półtoragodzinny występ utworem „Na końcu świata” po raz kolejny dając znak, że najlepsze lata w historii rocka są dla nich inspiracją. Początek - prawie jak „Flight Of The Rat” Deep Purple, ale to tylko chwilowe skojarzenie...
Dziękuję, za te kilka chwil muzyki, która na żywo inaczej brzmi, niż gdy ogląda się miernej jakości filmiki. Czekam z niecierpliwością na płytę gdyż repertuar koncertu mnie zaciekawił. To był bardzo miły wieczór w Tygmoncie...
Od pierwszych dźwięków słychać było inspirację takimi zespołami jak Yes, Exodus czy Deep Purple. Choć wydawać by się mogło, że liderem jest urocza wokalistka Paulina Wiedeńska to jednak perkusista, Mateusz Wawelski, raz po raz nadawał początek kolejnym utworom. Symfoniczne rejony, jakimi raczył nas zespół a w szczególności dzięki klawiszowcowi Marcinowi Machnickiemu, prowadziły nas w odległe rejony ludzkiej duszy. To dzięki niemu oraz fajnymi, połamanymi solówkami gitarzysty Artura Kurana było nad wyraz ciekawie. W utworze „Bezsen” można było wychwycić skojarzenia z Deep Purple, szczególnie w pojedynkach gdzie najpierw riff zagrał Marcin Machnicki, by po sekundzie to samo zagrał Artur Kuran a na końcu tę samą frazę basista Michał Szmergiel. Utwór „Streszczenie Wszech” napisany przez Machnickiego przywołał ducha polskiego zespołu Exodus. Klimat przez niego wywołany spowodował powrót do wczesnych lat 80.
Po niespełna godzinie nastąpił czas na utwory przygotowane specjalnie na ten koncert. Dwa standardy jazzowo-bluesowe. Kilka dźwięków i było wiadomo. To „Summertime”. Początek, to wykonanie na gitarę i wokal i ta część najbardziej mi się podobała. Jako, że wokalistka przez cały koncert musiała się swoim głosem przebijać przez rockowe dźwięki, tak w tym utworze zebrani usłyszeli przepiękną wersję „Czasu lata". Zaraz po tym kolejny klasyk „Sunny” z repertuaru Bobby’ego Hebba. Równie brawurowo wykonany jak poprzedni utwór. Zakończyli ten niespełna półtoragodzinny występ utworem „Na końcu świata” po raz kolejny dając znak, że najlepsze lata w historii rocka są dla nich inspiracją. Początek - prawie jak „Flight Of The Rat” Deep Purple, ale to tylko chwilowe skojarzenie...
Dziękuję, za te kilka chwil muzyki, która na żywo inaczej brzmi, niż gdy ogląda się miernej jakości filmiki. Czekam z niecierpliwością na płytę gdyż repertuar koncertu mnie zaciekawił. To był bardzo miły wieczór w Tygmoncie...
Robert Świderski
{gallery}koncerty/Relayer{/gallery}