Nie mogę niestety zacząć tej relacji inaczej, niż od ponarzekania na stan polskich dróg. Z rozkopanego Krakowa niemal nie da się wyjechać na autostradę w kierunku Śląska. Całe szczęście, udało mi się dotrzeć do Katowic i wejść do Spodka jakieś dziesięć minut po godzinie ósmej. I, niestety, SBB już grało. To nic - pomyślałem sobie - pewnie i tak pociągną jeszcze z pół godziny.
{mosimage}Tu niestety spotkało mnie ogromne zaskoczenie. Zespół po odegraniu jeszcze dwóch numerów (wśród których na całe szczęście znalazł się mój ukochany „Odlot”) pożegnał się i opuścił scenę. Zapaliły się światła a ja w lekkim szoku zacząłem dopytywać się ludzi ile tak naprawdę SBB grało. Na moim zegarku była 20:25... Niestety, miałem jakiegoś pecha co do wywiadu środowiskowego i nie uzyskałem żadnych konkretnych informacji, poza tym, że grupa weszła na scenę jeszcze przed godziną dwudziestą. „Panie – z pięć numerów zagrali i poszli” - takie mniej więcej sformułowania dopadały mnie z każdej strony.
Na gwiazdę wieczoru przyszło nam trochę poczekać, ale co to znaczy pół godziny w obliczu zobaczenia Deep Purple :) Równo o 21:00 muzycy zespołu zaczęli się pojawiać na scenie. Uśmiechnięci, wyluzowani i widać, że w wysokiej formie.
{mosimage}Zaczęli od „Hard Lovin' Man” i bardzo szybko przeszli przez kilka następnych numerów, wśród których znalazło się miejsce dla „Maybe I'm a Leo” oraz „Strange Kind Of Woman”. Świetne, pełne energii wykonania, na które publiczność, bardzo licznie zgromadzona w hali, reagowała bardzo żywiołowo.
„Fantastic! Superb! Magnifque!” - tak podsumował naszą reakcję Ian Gillan. Jako że Purple to zespół, który wciąż aktywnie działa studyjnie i co jakiś czas raczy nas nowymi albumami, to nie mógł pominąć tego faktu podczas koncertów. Ze sceny poleciały więc „Rapture Of The Deep” i „Things I Never Said” z ostatniego krążka, „Silver Tongue” i „Conact Lost” z albumu „Bananas”, „Almost Human” z płyty „Abandon”, a także „The Well Dressed Guitar”.
{mosimage}Poza tymi kilkoma kompozycjami grupa skupiła się na swoim starszym i, co tu dużo ukrywać, bardziej wyczekiwanym przez fanów materiale oraz na solowych popisach poszczególnych muzyków. W tych ostatnich zdecydowanie prym wiedli Steve Morse i Don Airey. Szczególnie występ klawiszowca solo został nagrodzony gromkimi owacjami. No ale jeśli wplata się w niego fragmenty „Mazurka Dąbrowskiego”, czy twórczości Chopina to nic dziwnego. Swoją drogą, był to bardzo miły prezent dla Polskich fanów zespołu.
{mosimage}Purple postawili raczej na mocny i szybki repertuar. Poza piękną balladą „When A Blind Man Cries” nie było w zasadzie ani chwili na odpoczynek. Publika oczekiwała prawdziwego hard rocka i to właśnie dostała. „Fireball”, „Lazy”, „Space Truckin'”, „Perfect Starngers” - Gillan zdzierał gardło, Paice walił w perkusję jak opętany. Spodek już niemal odleciał, a przecież na koniec setu podstawowego czekał nas jeszcze najbardziej legendarny riff na świecie, czyli „Smoke On The Water”. Oczywiście, chóralnie odśpiewany wraz z całą publiką.
{mosimage}Po tym numerze Deep Purple opuścili na chwilkę scenę, by zaraz powrócić z „Hush”. Teraz już ludzie roztańczyli i rozśpiewali się do reszty, a ja porównywałem w myślach to wykonanie z tym, które Nick Simper zaprezentował na Festiwalu Legend Rocka. I choć oba były genialne, to chyba jednak punkt muszę przyznać Nickowi. No a już na samo zakończenie Deep Purple uraczyli nas pięknym wykonaniem „Black Night”, z dużym udziałem fanów, którzy wyśpiewywali linie melodyczne numeru. Coś takiego przeżyłem do tej pory tylko podczas koncertu Iron Maiden gdy wykonywali „Fear Of The Dark”.
{mosimage}Jak mogło by wyglądać krótkie podsumowanie tego koncertu? Tak w trzech słowach to: „Fantastic! Superb! Magnifique!”. Bardzo dobre nagłośnienie, rewelacyjne światła a przede wszystkim cudowna muzyka. Zabrakło mi jednak kilku utworów na które strasznie liczyłem. Przede wszystkim „Child In Time”, „Highway Star” oraz „Speed King”. Myślę, że większość osób się ze mną zgodzi kiedy napiszę, że koncert mógłby być dłuższy o jakieś dwadzieścia minut. Deep Purple znaleźliby wtedy czas i na te, sztandarowe przecież numery.
{mosimage}Koncert na piątkę. Brawa należą się zarówno zespołom jak i Metal Mind Productions. Czekam na następny występ Purpli w Polsce i liczę na to, że tym razem mój głód utworów zostanie w pełni zaspokojony.
Rafał Ziemba
{mosimage}Tu niestety spotkało mnie ogromne zaskoczenie. Zespół po odegraniu jeszcze dwóch numerów (wśród których na całe szczęście znalazł się mój ukochany „Odlot”) pożegnał się i opuścił scenę. Zapaliły się światła a ja w lekkim szoku zacząłem dopytywać się ludzi ile tak naprawdę SBB grało. Na moim zegarku była 20:25... Niestety, miałem jakiegoś pecha co do wywiadu środowiskowego i nie uzyskałem żadnych konkretnych informacji, poza tym, że grupa weszła na scenę jeszcze przed godziną dwudziestą. „Panie – z pięć numerów zagrali i poszli” - takie mniej więcej sformułowania dopadały mnie z każdej strony.
Na gwiazdę wieczoru przyszło nam trochę poczekać, ale co to znaczy pół godziny w obliczu zobaczenia Deep Purple :) Równo o 21:00 muzycy zespołu zaczęli się pojawiać na scenie. Uśmiechnięci, wyluzowani i widać, że w wysokiej formie.
{mosimage}Zaczęli od „Hard Lovin' Man” i bardzo szybko przeszli przez kilka następnych numerów, wśród których znalazło się miejsce dla „Maybe I'm a Leo” oraz „Strange Kind Of Woman”. Świetne, pełne energii wykonania, na które publiczność, bardzo licznie zgromadzona w hali, reagowała bardzo żywiołowo.
„Fantastic! Superb! Magnifque!” - tak podsumował naszą reakcję Ian Gillan. Jako że Purple to zespół, który wciąż aktywnie działa studyjnie i co jakiś czas raczy nas nowymi albumami, to nie mógł pominąć tego faktu podczas koncertów. Ze sceny poleciały więc „Rapture Of The Deep” i „Things I Never Said” z ostatniego krążka, „Silver Tongue” i „Conact Lost” z albumu „Bananas”, „Almost Human” z płyty „Abandon”, a także „The Well Dressed Guitar”.
{mosimage}Poza tymi kilkoma kompozycjami grupa skupiła się na swoim starszym i, co tu dużo ukrywać, bardziej wyczekiwanym przez fanów materiale oraz na solowych popisach poszczególnych muzyków. W tych ostatnich zdecydowanie prym wiedli Steve Morse i Don Airey. Szczególnie występ klawiszowca solo został nagrodzony gromkimi owacjami. No ale jeśli wplata się w niego fragmenty „Mazurka Dąbrowskiego”, czy twórczości Chopina to nic dziwnego. Swoją drogą, był to bardzo miły prezent dla Polskich fanów zespołu.
{mosimage}Purple postawili raczej na mocny i szybki repertuar. Poza piękną balladą „When A Blind Man Cries” nie było w zasadzie ani chwili na odpoczynek. Publika oczekiwała prawdziwego hard rocka i to właśnie dostała. „Fireball”, „Lazy”, „Space Truckin'”, „Perfect Starngers” - Gillan zdzierał gardło, Paice walił w perkusję jak opętany. Spodek już niemal odleciał, a przecież na koniec setu podstawowego czekał nas jeszcze najbardziej legendarny riff na świecie, czyli „Smoke On The Water”. Oczywiście, chóralnie odśpiewany wraz z całą publiką.
{mosimage}Po tym numerze Deep Purple opuścili na chwilkę scenę, by zaraz powrócić z „Hush”. Teraz już ludzie roztańczyli i rozśpiewali się do reszty, a ja porównywałem w myślach to wykonanie z tym, które Nick Simper zaprezentował na Festiwalu Legend Rocka. I choć oba były genialne, to chyba jednak punkt muszę przyznać Nickowi. No a już na samo zakończenie Deep Purple uraczyli nas pięknym wykonaniem „Black Night”, z dużym udziałem fanów, którzy wyśpiewywali linie melodyczne numeru. Coś takiego przeżyłem do tej pory tylko podczas koncertu Iron Maiden gdy wykonywali „Fear Of The Dark”.
{mosimage}Jak mogło by wyglądać krótkie podsumowanie tego koncertu? Tak w trzech słowach to: „Fantastic! Superb! Magnifique!”. Bardzo dobre nagłośnienie, rewelacyjne światła a przede wszystkim cudowna muzyka. Zabrakło mi jednak kilku utworów na które strasznie liczyłem. Przede wszystkim „Child In Time”, „Highway Star” oraz „Speed King”. Myślę, że większość osób się ze mną zgodzi kiedy napiszę, że koncert mógłby być dłuższy o jakieś dwadzieścia minut. Deep Purple znaleźliby wtedy czas i na te, sztandarowe przecież numery.
{mosimage}Koncert na piątkę. Brawa należą się zarówno zespołom jak i Metal Mind Productions. Czekam na następny występ Purpli w Polsce i liczę na to, że tym razem mój głód utworów zostanie w pełni zaspokojony.
Rafał Ziemba