A+ A A-

KrakRock - czyli potyczki młodych w Kwadracie (20 XI 2010 r.)

{mosimage}Ogłosić konkurs dla zespołów rockowych, spośród kilku tuzinów nadesłanych zgłoszeń wybrać pięć, zorganizować koncert i doprowadzić do bezpośredniej konfrontacji na scenie, a na końcu wybrać tylko jedną grupę i dać jej możliwość nagrania płyty. Brzmi nieźle, prawda? Taka idea przyświecała organizatorom pierwszej edycji bitwy zespołów o nazwie KrakRock. Jak wyszło?



Cała impreza miała miejsce w klubie Kwadrat, mieszczącym się w bezpośrednim sąsiedztwie akademików Politechniki Krakowskiej. Niestety złota polska młodzież specjalnie nie zainteresowała się imprezą, która miała miejsce tuż pod jej nosem i po raz kolejny można przy tej okazji biadolić nad upadkiem kultury przeżywania muzyki na żywo, niechęcią szukania, wysilania się. Nie znęcając się jednak nad "pokoleniem mp3", wróćmy do Kwadratu.

{mosimage}KrakRock zaczął się z niedużym poślizgiem, absolutnie standardowym, gdy idzie o tego typu przeglądy. Pierwsi na scenie pojawili się Lorein. Zaprezentowali sprawny, słodki, ale niezbyt porywający pop rock. Ich piosenki były z jednej strony lekkie i łatwoprzyswajalne, ale brakowało im odrobiny przebojowości, tak by mogły przebić się i zaistnieć na falach jakiejś komercyjnej rozgłośni radiowej. Delikatny rock, przywołujący wspomnienia Myslovitz czy innego Gutiereza, był jednak tylko swoistą przystawką, bowiem na KrakRocku miało być już tylko ostrzej...

{mosimage}Jako druga na scenie zamontowała się ekipa Okinekopeszte. Co zagrali? Dużo dziwnych rzeczy... Ich kompozycje posklejane były z różnych, często kontrastujących ze sobą, elementów. I choć, nie były to utwory w pełni przemyślane, czy dobrze zagrane, to z pewnością nie pozwoliły zgromadzonym w Kwadracie słuchaczom przejść obok nich obojętnie. W pamięć musiały zapaść przynajmniej dwa kawałki, oba - ...anatomiczne. Pierwszy (stylistyczna kopia grupy Hey) szedł mniej więcej tak: Dupa, dupa. Dobrze mieć dupę. Dupa, dupa, dupa. Drugi, prostszy: sutki, sutki, sutki, sutki, sutki, sutki, yea!. Można i tak, w końcu młodość ma swoje prawa, a głodnemu - jak mawia przysłowie - chleb na myśli.

{mosimage}Trzeci występowali The Redskiss i powiem (może przesadzając, ale tylko odrobinę), że podczas ich występu po raz pierwszy mogliśmy usłyszeć gitarowe riffy. Panowie z The Redskiss zaprezentowali publiczności solidną dawkę hard rocka z bluesowymi inklinacjami. Był to niewątpliwie najbardziej klasyczny występ tego wieczoru, mogący podobać się słuchaczom gustującym przede wszystkim w muzyce lat 70. Widać było, że The Redskiss wiedzą co robią, po co to robią i wiedzą jak to robić. Jeśli czegoś zabrakło, to może lepszego wyeksponowania partii solowych poszczególnych muzyków. Nie zmienia to jednak faktu, że był to - przynajmniej w moim odczuciu - jeden z dwóch najlepszych występów na KrakRocku.

{mosimage}A drugi? Był po krótkiej przerwie technicznej, gdy na scenie zainstalował się zespół Mindfield. Był to też najcięższy koncert na całym festiwalu. Kawał niezłego jakkolwiek-by-go-nie-nazwać-core'a. Ich kompozycje były dopracowane, wręcz dopieszczone, a nawet nie pozbawione waloru przebojowości (o ile o takim można w ogóle w tym wypadku mówić). Z niejakim zdziwieniem - wobec własnych wyborów - przyznać muszę, że Mindfield byli moimi faworytami tego wieczoru, choćby dlatego, że ich muzyka, w porównaniu z konkurencją, okazała się być najbardziej wyrazista i przekonująca.  

{mosimage}KrakRock zamykał zespół Tourette. Po odważnej deklaracji, odczytanej w ramach prezentacji zespołu, mówiącej o restytucji starego, ostrego i bezkompromisowego rocka, panowie z Tourette przystąpili do działań. I rzeczywiście był mocny rock, był muzyczny brud. Było hard i było grunge, było też trochę w duchu punk. Lecz mimo niezwykłej żywiołowości, mimo biegania z mikrofonem pod sceną, mimo grania gitarą na barierkach i mimo prowokowania obsceną Tourettowi nie udało się porwać publiki. Kwadrat tego dnia ewidentnie nie miał - wykorzystując slogan zespołu - Touretta.

A gdy już zakończyły się występy całej finałowej piątki na KrakRocku przyszło nam poczekać jeszcze kilka chwil na decyzję jury. Sędziowie, którymi byli Artur Chachlowski, Mariusz Wiatrak, Czesław Mozil, po burzliwych obradach (jak to zwykle w takich przypadkach bywa) wskazało zwycięzcę - Okinekopeszte. Czemu właśnie oni? Z pewnością byli najbardziej wyróżniającym się zespołem, stylistycznym patchworkiem, który mógł, w konfrontacji z zespołami grającymi kompozycje bardziej ułożone, bądź też przewidywalne, zaintrygować. Niestety, żadna grupa z występujących na pierwszym KrakRocku nie zachwyciła. Nie mieliśmy do czynienia z klęską obfitości wspaniałych muzycznych pomysłów, tylko raczej z przeglądem dobrze znanych chwytów. Gdy o tym myślę, to aż ciekaw jestem tych blisko 40 zespołów, które nadesłały swoje zgłoszenia...

Kwadrat jest bardzo dobrym miejscem na tego typu przeglądy jak KrakRock. Organizatorów (firmę Go2Events) raz jeszcze wypada pogłaskać za idee rockowej bitwy zespołów i podjęcie ryzyka jej realizacji. Sam festiwal przebiegał bardzo sprawnie (i co warte odnotowania był - rejestrowany), przerwy między zespołami nie były za długie, w sam raz, by chwilę ochłonąć i skorzystać z uroków baru. Można mieć nadzieję, że KrakRock okaże się imprezą cykliczną, a każda jej kolejna odsłona będzie tylko lepsza. Pierwsze koty za płoty.

Jacek Chudzik

{mosimage}
© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.