Błąd
  • JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 72
A+ A A-

Amerykańska ruletka Russian Circles + Deafheaven, Hydrozagadka 10.04.12

O tym że Russian Circles gra 10 kwietnia w warszawskiej Hydrozagadce dowiedziałem się właściwie przez przypadek dopiero w dniu koncertu - ich występ nie był szczególnie, żeby nie powiedzieć że w ogóle, anonsowany. Może to świadczyć o niedużej popularności zespołu w naszym kraju. Taka muzyka generalnie jest niszowa i pozostaje jedynie do tego przywyknąć. Mało jest zespołów post rockowych, które przebiły się do świadomości szerszej publiczności, większość pozostaje w opozycji do współczesnych trendów, dlatego też z premedytacją pozostają na muzycznym marginesie. Może właśnie dzięki temu są wyjątkowe i niezależne. Wyjątkowe było również miejsce, w którym koncert się odbył. Hydrozagadka nie jest dużym klubem, ale za to posiada ciekawy wystrój. Mimo iż usytuowana jest na parterze, przypomina piwnicę ze ścianami z gołych cegieł i również nieotynkowanym sufitem odsłaniającym instalacje. Trzeba przyznać że mają elegancki bar, ale meble utrzymane są w stylu wygrzebaliśmy to na strychach, śmietnikach, względnie na pchlim targu. Może się to podobać lub nie, ale tworzy klimat. Myślę ze ten ostatni był jak najbardziej odpowiedni. Niszowa muzyka w modnie niemodnym klubie.

Koncert otwierali rodacy Russian Circles Amerykanie z Deafheaven. Powiem otwarcie ich występ tylko cudem nie przyprawił mnie o utratę słuchu a po jego zakończeniu poczułem się jak w niebie. Ja lubię ciężką muzykę i jestem jak najbardziej odporny na ekstremę, ale propozycja zespołu supportującego główną gwiazdę mówiąc kolokwialnie nie weszła mi. Zaserwowana przez nich mieszanka black metalu i post rocka moim skromnym zdaniem poległa w starciu ze słabym nagłośnieniem i zamulonym brzmieniem, które cechowały koncert grupy. Ich muzyka może być ciekawa (szczerze mówiąc nie słyszałem wcześniej tego zespołu), ale by móc to stwierdzić musiałbym usłyszeć studyjne nagrania Deafheaven. Tak czy inaczej, ich ostatni występ w Hydrozagadce osobiście uznaje za nieudany, jak już wcześniej wspomniałem, głównie z przyczyn technicznych. Może to zaskakiwać tym bardziej, że brzmienie Russian Circles było bez zarzutu ciężkie, soczyste i selektywne. Nie wiem czy jest to kwestia zespołu i jego umiejętności, sprzętu czy może składu panowie z Chicago grają we trzech, instrumentów było mało, więc każdy było słychać. Teoria oczywiście celowo trochę naciągana, ale przyznać trzeba, że formuła power trio sprawdza się również w instrumentalnym post rocku. Tu każdy muzyk ma swoją rolę do odegrania, każdy jest równie ważny, co przełożyło się na dźwięki generowane przez zespół tego wieczoru. Tym lepiej, że w muzyce Russian Circles istotną funkcję pełni bas, na koncertach wielu grup niemal nie słyszalny, tu wręcz wyeksponowany. Występ rozpoczął się tak samo jak debiutancka płyta Amerykanów Enter od utworu Carpe. Po swoją pierwszą płytę zespół sięgnął później jeszcze raz, na zakończenie koncertu, grając owacyjnie przyjęte Death rides a horse. Oczywiście pomiędzy tymi kawałkami też dużo się działo. W końcu chicagowskie trio przyjechało do nas by promować swoją ostatnią studyjną płytę, wydany w zeszłym roku Empros. Z tego krążka usłyszeliśmy trzy utwory: 309, Batu i Mládek. Mało? Moim zdaniem tak. Czy było to spowodowane generalnie krótkim czasem koncertu (ledwo ponad godzinę)? Prawdopodobnie tak, zresztą perkusista grupy, Dave Turncrantz, tłumaczył ten fakt problemami zdrowotnymi jednego z muzyków. Pozostaje wierzyć na słowo. Być może właśnie niedostatek czasu przełożył się na bardzo intensywny, ekspresyjny występ i skromną konferansjerkę te kilka słów perkusisty pod koniec koncertu to wszystko co usłyszeliśmy. Może dlatego że wszystkie swoje siły panowie włożyli w występ. Widać że muzyka Russian Circles sprawia przyjemność przede wszystkim samym członkom grupy. Mimo że nie miotali się po scenie, byli bardziej skupieni i tak pot lał się z nich strumieniami a energię drzemiącą w tych dźwiękach niemal czuć było w powietrzu. Ewentualnej niedyspozycji któregokolwiek z muzyków w ogóle nie było widać. Poza wcześniej wymienionymi utworami Russian Circles zagrali również tytułową Genevę ze swojej poprzedniej płyty oraz Harper Lewis i Youngblood ze Station. Na koniec parę słów o frekwencji. Tego wieczoru w Hydrozagadce była ona, delikatnie mówiąc, skromna. Przyszło raptem kilkadziesiąt osób, za to zdecydowana większość była żywo zainteresowana koncertem. Ci, którzy przybyli wiedzieli po co tu są, zresztą po niektórych koszulkach można było wnioskować, że przyszli nieprzypadkowi słuchacze. Podsumowując, było skromnie, kameralnie, ale profesjonalnie i z zaangażowaniem. Szkoda tylko że tak krótko. Mam nadzieję że Russian Circles nadrobią to jak najszybciej i nie będzie trzeba zbyt długo czekać na kolejny koncert grupy w naszym kraju.
Gabriel Koleński
© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.