Zaczęli gospodarze. Jak zwykle za konferansjerkę odpowiadała pani Elżbieta, Andymian skupiony był tylko na obsłudze klawiatur. Repertuar był już dość dobrze ograny, pochodził z wystawianego wspólnie z Pracownią Tańca Współczesnego „Pryzmat” widowiska Zaklęty Ptak, tym razem jednak z braku miejsca w stosunkowo niewielkiej Sali Kromera za wszystkie efekty pozamuzyczne musiał wystarczyć telebim z wizualizacjami, w dużej mierze opartymi na fotosach z występu „Pryzmatu”. Pani Mierzyńska jak zwykle oprócz wokalu okraszała całość niewymuszoną choreografią i grą na rainsticku. Nie wiem ile koncertów Andymiana już widziałem, ale zawsze jest to nader przyjemne doznanie. Ciepła, pastelowa muzyka z pozytywnym przesłaniem tekstowym – taką formułę wypracowało małżeństwo Mierzyńskich i kultywuje ją ze świetnym skutkiem.
Niewiadomą pozostawał koncert Remigiusza Knapika. Było… inaczej. Zdecydowanie inaczej! Młody artysta wyszedł ubrany od stóp do głów w czerń i wypalił z grubej rury. W jego utworach chodzi przede wszystkim o ciężar i energię. Pamiętacie najbardziej żywiołowe fragmenty płyty Marka Blińskiego Fire? To podnieście ich moc do sześcianu i będziecie mieli brzmienie Knapika. Muzykowi nie można odmówić żyłki melodycznej, ale zdecydowanie podporządkowuje ją celowi nadrzędnemu – czadowi. To jeden z nielicznych polskich keyboardzistów, którzy faktycznie grają elektronicznego ROCKA, a nie senne pejzaże. A i show odstawia przedni, przynajmniej na miarę swojego sprzętowego zaplecza. A to nie przestając grać okręca się wokół własnej osi, a to przestaje grać, a muzyka dalej płynie (wszystkich śladów naraz zagrać się przecież „z ręki” nie da), a to kontrastuje delikatne pasaże wściekłym waleniem w klawisze sekundę potem. Świetny set! Czekam na płytę, na której – liczę – Knapik pokaże się również z bardziej lirycznej stronny. Wtedy uznam go nie tylko za młodego zdolnego, ale za artystę już kompletnego. A cały występ elektroników w zamkowym wnętrzu muszę uznać za świetne zwieńczenie Nocy Muzeów. Ani senior Mierzyński ani junior Knapik jeszcze się nie kwalifikują na eksponaty, ale niezmordowanie pracują na swoje miejsce w historii rodzimej el-muzyki.
Relacjonował: Paweł Tryba