W tym roku przypada 40. rocznica wydania wspominanego albumu. Flecista postanowił to uczcić wydaniem sequela "Thick As A Brick 2" (TAAB2) oraz monstrualną 18-miesięczną trasą w trakcie której, na większości koncertów, wykonuje kompletny materiał z obu "Cegieł". Polska publiczność będzie miała okazję to zobaczyć i usłyszeć osobiście w zabrzańskim Domu Muzyki i Tańca, już 24 sierpnia.
Ciekawe, czy będzie aż tak porywająco jak w berlińskim Tempodromie. Około trzytysięczna publiczność miała okazję obejrzeć niecodzienny spektakl. Tak, właśnie spektakl. Zespół Iana, w osobie niemieckiego gitarzysty Floriana Opahle, basisty Davida Goodiera, pianisty/akordeonisty Johna O'Hary i perkusisty Scotta Hammonda, został wzbogacony o dodatkowego wokalistę a także aktora i mima, Ryana O'Donnella. To w dużej mierze dzięki niemu, jego szaleństwom, przebierankom i maniakalnej gestykulacji, koncert zyskał wyraźnie teatralny wymiar.
Nad sceną wyświetlane były projekcje wideo, dobrze pasujące do aktualnie wykonywanej muzyki. Mogę tylko krótko wspomnieć, że "TAAB" przerwane zostało rozmową telefoniczną z Anną Phoebe (później "połączyła się" za pośrednictwem Skype'a i zaczęła grać na skrzypcach), potem mogliśmy "zobaczyć" badanie prostaty. Gagów i żartów było więcej, już sam początek przedstawienia miał taki charakter, jednak nie chcę tego wszystkiego dokładnie opisywać, by nie psuć wrażeń tym, którzy wybierają się na sierpniowy koncert w Zabrzu.
Jakość dźwięku była bardzo dobra, ale samo nagłośnienie zbyt ciche. Nie tylko to przeszkadzało mi w odbiorze występu. Byłem zmęczony po całonocnej 10-godzinnej podróży autokarem. Poza tym niepotrzebnie katowałem bootlegi i YouTuby z tej trasy. Wiedziałem czego dokładnie się spodziewać. Pomniejszyło to pozytywne doznania. Ach ta moja iście dziecięca niecierpliwość...
"Thick As A Brick" rzeczywiście został zagrany w całości, bardzo wiernie w stosunku do oryginału. Brzmienie klawiszy, gitar i fletu, wsparte solidną sekcją rytmiczną, było niemal takie jak na płycie z 1972 roku. Wyjątkiem był znacznie słabszy wokal Andersona i dodatkowy głos Ryana O'Donnella. Śpiewali na zmianę. Niesamowite, że zespół był w stanie nauczyć się tak dużej porcji zakręconej progresywnej muzyki. Obyło się bez błędów (no, może pomijając kilka delikatnych fałszów na flecie), czy pomyłek w śpiewanych tekstach.
W drugiej połowie koncertu, po około 20-minutowej przerwie, usłyszeliśmy wydaną niedawno "Thick As A Brick 2" (TAAB2) w całości. Nowy album Iana Andersona/Jethro Tull na żywo zyskał dodatkową energię i żywiołowość. Na początku jednego z moich jego ulubionych fragmentów, "Kismet In Suburbia", Ian miał wyraźny problem z zagraniem kilku riffów na gitarze akustycznej. Młody Florian Opahle wykazał się niezłym refleksem i w ostatniej chwili zagrał te partie na swoim elektrycznym Gibsonie Les Paul.
Ceglana formuła koncertu spowodowała brak bisów. (Mimo, że publiczność bardzo się ich domagała). Obyło się bez "Aqualung" i "Locomotive Breath". I dobrze, bo wykonanie tych evergreenów, byłoby "od czapy"... Popsułoby Ceglany efekt.
Ogólnie forma zespołu była bardzo dobra, wszystko podane w wyśmienitej i przezabawnej formie. Każdy fan Iana/Tull powinien to zobaczyć na własne oczy i usłyszeć na własne uszy. Więcej takich okazji może już nie być.
Do zobaczenia latem w Zabrzu.
zobacz też: Ian Anderson
Ciekawe, czy będzie aż tak porywająco jak w berlińskim Tempodromie. Około trzytysięczna publiczność miała okazję obejrzeć niecodzienny spektakl. Tak, właśnie spektakl. Zespół Iana, w osobie niemieckiego gitarzysty Floriana Opahle, basisty Davida Goodiera, pianisty/akordeonisty Johna O'Hary i perkusisty Scotta Hammonda, został wzbogacony o dodatkowego wokalistę a także aktora i mima, Ryana O'Donnella. To w dużej mierze dzięki niemu, jego szaleństwom, przebierankom i maniakalnej gestykulacji, koncert zyskał wyraźnie teatralny wymiar.
Nad sceną wyświetlane były projekcje wideo, dobrze pasujące do aktualnie wykonywanej muzyki. Mogę tylko krótko wspomnieć, że "TAAB" przerwane zostało rozmową telefoniczną z Anną Phoebe (później "połączyła się" za pośrednictwem Skype'a i zaczęła grać na skrzypcach), potem mogliśmy "zobaczyć" badanie prostaty. Gagów i żartów było więcej, już sam początek przedstawienia miał taki charakter, jednak nie chcę tego wszystkiego dokładnie opisywać, by nie psuć wrażeń tym, którzy wybierają się na sierpniowy koncert w Zabrzu.
Jakość dźwięku była bardzo dobra, ale samo nagłośnienie zbyt ciche. Nie tylko to przeszkadzało mi w odbiorze występu. Byłem zmęczony po całonocnej 10-godzinnej podróży autokarem. Poza tym niepotrzebnie katowałem bootlegi i YouTuby z tej trasy. Wiedziałem czego dokładnie się spodziewać. Pomniejszyło to pozytywne doznania. Ach ta moja iście dziecięca niecierpliwość...
"Thick As A Brick" rzeczywiście został zagrany w całości, bardzo wiernie w stosunku do oryginału. Brzmienie klawiszy, gitar i fletu, wsparte solidną sekcją rytmiczną, było niemal takie jak na płycie z 1972 roku. Wyjątkiem był znacznie słabszy wokal Andersona i dodatkowy głos Ryana O'Donnella. Śpiewali na zmianę. Niesamowite, że zespół był w stanie nauczyć się tak dużej porcji zakręconej progresywnej muzyki. Obyło się bez błędów (no, może pomijając kilka delikatnych fałszów na flecie), czy pomyłek w śpiewanych tekstach.
W drugiej połowie koncertu, po około 20-minutowej przerwie, usłyszeliśmy wydaną niedawno "Thick As A Brick 2" (TAAB2) w całości. Nowy album Iana Andersona/Jethro Tull na żywo zyskał dodatkową energię i żywiołowość. Na początku jednego z moich jego ulubionych fragmentów, "Kismet In Suburbia", Ian miał wyraźny problem z zagraniem kilku riffów na gitarze akustycznej. Młody Florian Opahle wykazał się niezłym refleksem i w ostatniej chwili zagrał te partie na swoim elektrycznym Gibsonie Les Paul.
Ceglana formuła koncertu spowodowała brak bisów. (Mimo, że publiczność bardzo się ich domagała). Obyło się bez "Aqualung" i "Locomotive Breath". I dobrze, bo wykonanie tych evergreenów, byłoby "od czapy"... Popsułoby Ceglany efekt.
Ogólnie forma zespołu była bardzo dobra, wszystko podane w wyśmienitej i przezabawnej formie. Każdy fan Iana/Tull powinien to zobaczyć na własne oczy i usłyszeć na własne uszy. Więcej takich okazji może już nie być.
Do zobaczenia latem w Zabrzu.
tekst: Łukasz Wąś, Warszawa
zdjęcia: Paweł Kubica
zdjęcia: Paweł Kubica
zobacz też: Ian Anderson