Jako pierwsi na scenie zaprezentowali się muzycy z zespołu Brain Connect. Kwartet z Zawiercia zaprezentował swój autorski materiał. Sprawna, ale głośna sekcja rytmiczna, charakterystyczne (momentami za głośne) klawisze porządkujące całość w rygorze dźwięków, przyciągająca uwagę gitara i jej „przeważające w udziale” muzyczne popisy. Brakowało mi zdecydowanie ruchu na scenie choć całość nieźle brzmiała. Po prawie godzinnym występie BC ogłoszono kilkunastominutową przerwę.
[Kolejni na scenie pojawić mieli się muzycy z Joseph Magazine, lecz koncert został odwołany. ]
Uczucie, że po krótkiej przerwie zobaczę długo wyczekiwany koncert nie dawał mi spokoju. 15 minut trwało wtedy jak 2 godziny. Nareszcie ujrzałem ekipę w komplecie! Muzycy rozpoczęli koncert utworem „When the Word is caving In”, pochodzącym z płyty „In a Perfect World”. Po pierwszych dźwiękach już wiedziałem, że to będzie świetny koncert. Ba! Już chwilę później stałem pod sceną z równie entuzjastycznie nastawionym kompanem. Wokalne intro Nilsa Erikssona i przejście do ciężkiego, niesamowicie rytmicznego pasażu najbardziej udanej kompozycji ostatniego albumu. Nie ukrywam, że przed koncertem ułożyłem sobie set-listę marzeń. [Bingo! Trafiłem.] Po świetnym początku muzycy zagrali szlagier „Where earth meets the sky” z płyty „Wheel of Life”. Miałem okazję wysłuchać kolejnego upragnionego kawałka na żywo. Nagłośnienie zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie, co się rzadko spotyka. Stojąc zarówno z dala od sceny, oraz tuż przed nią słyszałem wszystko bez problemów, dzięki czemu mogłem podziwiać niesamowitą formę wokalną Gorana Edmana. Jako trzecie na koncercie wybrzmiało „Turn it up”. Przyznam szczerze, że jest to najmniej lubiany kawałek na płycie „In a Perfect World. Niekoniecznie miałem rację, bo wersja koncertowa zmieniła znacznie moją opinię. Przyjemna, przystępna melodia udzielała się wszystkim wokół mnie, bujających się w rytm pulsu sekcji rytmicznej. Ciężko opisać to uczucie, kiedy ludzie współdzielą swój entuzjazm. Co tam!!! Trzeba było tam być, by zrozumieć mój "rozpał"!!!
„Do u Tango?”- popis warsztatowy umiejętności muzyków. Pomimo załamań, opóźnień i synkop wszyscy świetnie odnaleźli się na przysłowiowe „raz”. I tu brawa!!!! Dla bębniarza Morgana Agrena. Wreszcie po długiej przerwie na scenę powrócił Goran Edman, który zniknął na jakiś czas. Utwór „1969”- otwierający ich ostatni krążek. Niesamowity utwór!!! Zawierający masę przeróżnych motywów, skrupulatnie rozkręcany. Zrobił na mnie wielkie wrażenie. Ostatni utwór? Po reakcji publiczności, jak i zespołu wiadomo było, że to nie koniec pomimo niby ostatniego utworu. Krister Jonsson humorystycznie podkreślił, że trzeba zawsze tak powiedzieć i odhaczyć w papierach ;) Żarty żartami, ale chwilę później zrobiło się naprawdę poważnie, gdy Jonas Reingold zadedykował suitę „Eternally 1&2” swoim rodzicom. Piękna kompozycja, zamykająca album „Who’s the Boss In the Factory”. Czekałem na ten utwór. Cała kompozycja zrobiła na mnie potężne wrażenie, a końcowe solo Kristera Jonssona przybiło moją szczękę do podłogi. Po efektownym końcu muzycy zeszli ze sceny. Na bis nie trzeba było długo czekać. Wrocławska publika entuzjastycznie przyjęła zespół i na deser usłyszeliśmy 2 dodatkowe utwory. „Send a Messager from a heart” - prawie 20 minutowa kompozycja z płyty „Who’s the Boss In the faktory”, zawierająca wszystkie możliwe składowe wyjątkowej muzyki szwedzkiego zespołu. Na zakończenie mogliśmy usłyszeć utwór ”Undertow” zespołu Genesis. Specyficzne i stylowe wykonanie podkreśliło jakość i wyjątkowość muzyków Karmakanic. Ponadto okazało się, że oprócz grania na wysokim poziomie… są też wielkimi jajcarzami. Bisy były tak naprawdę trzy. Lalle Larsson i Morgan Agren zagrali „The Simpsons Theme” w … alternatywnej wersji.
A po koncercie… Otwarci artyści, po zejściu ze sceny bardzo chętnie rozmawiali i robili zdjęcia z fanami. Jestem szczęśliwym posiadaczem zdjęć ze swoimi idolami. Koncert zapadnie mi w pamięć na bardzo, bardzo długo.
Małe podsumowanie.„In a Perfect World” jako całość pozostawiała dużo do życzenia. Po usłyszeniu „Turn it Up” na żywo oraz pozostałych „1969” i „World is Caving In” zupełnie zmienił się mój stosunek do tej płyty. A co do zespołu? Znacznie zyskał w moim rankingu.Jeśli znów będzie okazja zobaczyć ich w Naszym kraju, na pewno nie odstąpię.
Być może dla wielu obecnych tam słuchaczy moja napisana w afekcie relacja może wydawać się przejaskrawiona. Może…? Tymczasem muszę powoli kończyć, zbliżam się już do przystanku Gdańsk Wrzeszcz. Trzeba odespać możliwie najlepsze rozpoczęcie majówki jakie mogłem sobie wyobrazić.
Dobranoc ;)
Mikołaj ‘Albercik” Grażul
zobacz też: Karmakanic, Brain Connect