More

Oceń ten artykuł
(175 głosów)
(1969, album studyjny)

01. Cirrus Minor - 5:18
02. Nile Song - 3:26
03. Crying Song - 3:33
04. Up the Khyber - 2:12
05. Green Is the Colour - 2:58
06. Cymbaline - 4:50
07. Party Sequence - 1:07
08. Main Theme - 5:28
09. Ibiza Bar - 3:19
10. More Blues - 2:12
11. Quicksilver - 7:13
12. Spanish Piece - 1:05
13. Dramatic Theme - 2:15

Czas całkowity - 44:56

- David Gilmour - gitara, wokal
- Richard Wright - instrumenty klawiszowe, wokal
- Roger Waters - gitara basowa, wokal
- Nick Mason - perkusja

Media

2 komentarzy

  • Edwin Sieredziński

    Ponoć Kubrick początkowo planował zatrudnić Pink Floyd do stworzenia muzyki do "Odysei kosmicznej 2001". Ostatecznie się jednak rozmyślił. Krąży jednak masa filmików z podłożonym "Echoes" pod ostatnie 23 minuty filmu. Czym mogła być spowodowana decyzja Kubricka? Jakkolwiek Pink Floyd uważam za jeden z najlepszych zespołów w historii, tak uważam, że soundtracki do filmów tworzyli słabe. Obscured by Clouds jest męczący, mdły i w pewnym momencie usypiający. Do Zabriskie Point utwory niedorobione. Być może Kubrick zobaczył, co Floydzi stworzyli do filmu "More" - takiemu perfekcjoniście mogło się nie spodobać Album ten dzieli fanów Panów Architektów. Jedni uważają, że jest żenująco słaby. Inni widzą jego dobre strony. Należę akurat do tych drugich. Ścieżka dźwiękowa do "More" to majstersztyk w porównaniu z Obscured by Clouds, chyba największym niewypałem w wydaniu Pink Floyd w historii tego zespołu. Tak samo lepsze to od Zabriskie Point.

    I utwory też ciekawe. Od balladek jak "Green is the Color" czy "Cirrus Minor" po bardzo eksperymentalne wyczyny jak "Quicksilver". Ten drugi to jeden z najbardziej radykalnych utworów Pink Floyd, kombinacja atonalnego space rocka z muzyką konkretną, bardzo mroczna. Kojarzyć się może z niektórymi próbami krautrocka. Można też poznać Pink Floyd w innym wydaniu. Wielu sądzi, że nigdy nie nagrali żadnego ostrzejszego utworu. Na More są dwa takie "Nile Song" i "Ibiza Bar", porządna dawka hard rocka. A jeszcze "Spanish Piece" - kombinacja flamenco i psychodelii, szkoda tylko, że takie krótkie, bo bardzo intrygujące. "Up the Khyber" - utwór w swojej kompozycji nieco jazzujący, jeszcze na koniec to przewijanie taśmy. Również bardzo dobry. No i "Cymbaline"... ten numer był w stałym repertuarze koncertowym Pink Floyd do 1972 roku. Album ogólnie nie wypada źle, są momenty zaczepienia. Nie jest też wypełniony po brzegi muzycznymi potworkami jak późniejsze Atom Heart Mother czy Meddle, ani tu nie ma śpiewającego psa, ani jajecznicy. Takich ewidentnych bubli na tej płycie nie ma.

    Co mogę na zakończenie powiedzieć? Nie jest to tak fenomenalny album jak dwa poprzednie, ale z czystym sumieniem pięć z minusem mogę dać.

    Edwin Sieredziński wtorek, 07, kwiecień 2015 17:35 Link do komentarza
  • Rafał Ziemba

    Jak na Floydów to bez rewelacji. Co prawda to tylko soundtrack do i tak kiepskiego (strasznie!!) filmu. W zasadzie proga to tu jak na lekarstwo, ale jest kilka bardzo dobrych utworów. Na pewno świetny rocker "The Nile Song", przepiękny "Cymbaline", i bardzo fajne balladki "Green Is The Colour" i "Cirrus Minor". Poza tym jeszcze "Spanish Piece" jest dość intrygujący, i w zasadzie to tyle. Reszta to takie typowe motywu pod obraz, ani lepsze ani gorsze. 3/5J

    Rafał Ziemba niedziela, 26, sierpień 2007 02:26 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.