ProgRock.org.pl

Switch to desktop

Slowly... From The South

Oceń ten artykuł
(3 głosów)
(2009, album kompilacyjny)
CD 1:

1. Morpheus (edit) 8.38
2. Original man 3.40
3. Slowly towards the North 15.05
4. Come and fly 4.55
5. Sun 5.27
6. Grensvegter 6.24
7. Stone man 9.47
8. Boys and girls together 6.35
9. Get it out of your system 2.29
10. Ocean of peace 4.22
11. Tao Ch'ang Wu Wei 4.38

CD 2:

1. Telephone girl 4.25
2. Awakening 14.00
3. About the dove and his King 3.34
4. Hottentotsgot 4.02
5. In the sun 8.12
6. Urban warrior 5.43
7. Saint Judas 5.10
8. And the planets danced 3.49
9. Theme from a dream 3.18
10. Tribal fence
11. Grandfather Time 6.37
12. Sometimes 9.49
13. Magic Man 4.45
Duncan McKay's Chimera
Abstract Truth
Hawk
Canamii
Impi
The Kalahari Surfers
McCully Workshop
The Square Set
The Tidal Wave
The Invaders
Steve Linnegar's Snakeshed
Assagai
The Third Eye
Freedom's Children
Wildebeest
Otis Waygood
éVoid
Ramsay MacKay
Rabbitt
Falling Mirror
Jack Hammer
Off the Edge
David's Confession
Neill Solomon

1 komentarz

  • Rafał Ziemba

    Najlepsze kompilacje, to moim zdaniem takie, które oprócz znanych przebojów, czy też najlepszych kompozycji, przynoszą pewną dawkę nieznanej wcześniej muzyki. Taką antologią jest na przykład 'Hijos Del Agobio Y Del Dolor', która przybliża historię andaluzyjskiego rocka. Nie ona będzie jednak bohaterką tej recenzji. Tym razem mam zaszczyt przedstawić wam kompilację 'Slowly... From The South' - piękne kompendium prog rockowej muzyki z RPA.

    Jeśli ktoś nie spotkał się nigdy z zespołami z tego kraju - najwyższy czas to zmienić i to najlepiej przy pomocy tej składanki. Fresh Music udało się zgromadzić na dwóch srebrnych krążkach praktycznie esencję rocka z południowej Afryki. Oczywiście, zawsze można było wydać to na trzech płytach i zmieścić tam jeszcze więcej... ale wystarczy zaopatrzyć się w obie części składanki 'Astral Daze' i tym sposobem załatamy wszystkie dziury jakie mamy w 'Slowly... From The South'.

    Jeśli przyjąć schemat 'zespół-album' to mamy tutaj 'znane-znane', 'znane-nieznane' oraz 'nieznane-nieznane'.

    Cd 1:

    Na pierwszym krążku mamy niezwykle ciekawy zestaw kapel i kompozycji.
    Całość otwiera mocno skrócona, ale w dalszym ciągu ciekawa wersja 'Morpheus' w wykonaniu Duncana McKay. Potem słuchamy dobrze już znanych Abstract Truth. Ich reprezentantem na tym krążku jest 'Original Man' z ich drugiego albumu 'Silver Trees'.
    Cykl perełek otwiera ta najprawdziwsza z prawdziwych. Mój ukochany Hawk. Ich 'Slowly Towards The North' który znalazł się na tej kompilacji, to suita z albumu 'Live And Well', o istnieniu którego nie miałem nawet pojęcia! I choć nie jest to kompozycja na miarę 'African Day', to i tak pięknie się broni. Zaostrza to tylko mój apetyt na zdobycie całego albumu, o którym to słonie trąbią, że ma się ukazać na cd jeszcze w tym roku.
    Następnym utworem jest 'Come And Fly', który pochodzi z jedynego albumu grupy Canamii. Szerzej o tym zespole można poczytać w innym miejscu na stronie - myślę, że każdy zainteresowany bez problemu je odnajdzie:)
    Po symfonicznym Canamii zaserwowano nam kolejne dwa rarytasy.
    Pierwszy z nich to psychodeliczny Impi. Była to hybryda powstała na bazie zespołu The Bats. Pod jej szyldem wyszedł tylko jeden album w 1971 roku. Na tej kompilacji możemy usłyszeć pochodzący z niego 'Sun', oparty na mocnym, etnicznym rytmie, pulsującym basie, oraz instrumentach dętych.
    Drugim z klejnocików jest The Kalahari Surfers z numerem 'Grensvegter', zarejestrowanym w 1985 roku. Zespól ten był bardzo nielubiany przez rządzących RPA. Z uwagi na ich teksty głoszące otwartą wrogość apartheidowi, każdy ich album był na cenzurowanym. Władzom musiało nie być jednak łatwo przebijać się przez ich płyty, gdyż muzyka jaką prezentowali to jakby mieszanka Gentle Giant i Gong.
    Po tej dawce atonalnych melodii, kompilacja pozwala nam się zrelaksować przy 'Stone Man' z repertuaru McCully Workshop. Ta świetna kompozycja pochodzi z ich drugiego album zatytułowanego 'Genesis', który przyniósł zmianę ich muzyki z psychodelii na prawdziwy art rock.
    A jeśli ktoś ma ochotę na afrykański odpowiednik Colosseum, to na płycie czeka na niego The Square Set. Świetny jazzrockowy utwór 'Boys And Girls Together' mógłby się spokojnie znaleźć na 'Daughter In Time' ich mentora z Wlk Brytanii.
    Nie mogło by się także obyć bez The Tidal Wave. Zespól ten zawsze pozostawał w kręgu psychodelii, jednak im bliżej było końca ich kariery, tym była ona mocniejsza. Tak więc 'Get It Out Of Your System' z 1970 roku prezentuje już bardziej rockowe oblicze ich muzyki.
    Podobnie sprawa ma się z The Invaders, którzy w 1970 zarejestrowali swój album 'There's A Light, There's A Way'. Ewoluowali oni od muzyki tanecznej i popu do psychodelicznego rocka. Znajdujący się na tej kompilacji 'Ocean Of Peace' to właśnie klasyczny przykład takiego grania. Niestety, cały album nie został do tej pory wznowiony na cd. Wielka szkoda, ale wierzę, że to tylko kwestia czasu.
    Pierwszą płytę tej niesamowitej składanki zamyka Steve Linnegar's Snakeshed. Nie prezentują oni muzyki w żaden sposób oryginalnej, ale za to bardzo przyjemną. Ich pochodzący z 1982 roku numer 'Tao Ch'and Wu Wei' to jakby trochę ostrzejszy Camel. Nie zachwyca, ale pozostawia po sobie przyjemne wrażenie.

    Cd 2:

    Drugi krążek rozpoczynamy od mieszanki rockowo-jazzowo-funkowej. Przedstawia nam ją zespól Assagai w coverze Jade Warrior - 'Telephone Girl'. Assagai wydał dwa albumu w Wielkiej Brytanii, jako zespół niejako 'wyklęty' z RPA. Prezentowany tu cover pochodzi z 1971 roku.
    Kolejną ciekawostką jest The Third Eye - jeden z najwcześniejszych rockowych zespołów z RPA. Udało im się wydać trzy albumy, które podobnie jak ostatni album Hawk, mają być oficjalnie wznowione w tym roku za sprawą Fresh Music. Na 'Slowly... From The South' znajdujemy ich epicki, czternastominutowy numer 'Awakening' z albumu Searching z 1969 roku. Rockowa psychodelia na najwyższym poziomie.
    Wreszcie dochodzimy do Freedom's Children - chyba najbardziej znanego progresu z Południowej Afryki. Tym razem jednak wybór utworu jest mniej oczywisty, gdyż nie słuchamy niczego z genialnego albumu 'Astra', lecz troszkę słabszego, wydanego rok później 'Galactic Vibes'. Tak czy siak 'About The Dove And His King' to bardzo dobry kawał muzyki, godny polecenia każdemu.
    Żeby nie ułatwić sprawy, to kolejny zespól grał podobno 'progressive jungle rock'. Cokolwiek by to nie miało znaczyć, to Wildebeest i ich pochodząca z 1981 roku kompozycja 'Hottentotsgot', brzmi jak połączenie etno, folku i space rocka. Bardzo chętnie usłyszałbym pełen album. Mam nadzieję, że będzie mi to kiedyś dane.
    Dla uspokojenia nerwów po udziwnionych dźwiękach Wildebeest pod następnym numerem mamy 'In The Sun' z płyty 'Simply' zespołu Otis Waygood, którą zresztą na łamach naszego serwisu niedawno opisywałem. Dla leniwych, którym nie chce się jednak tej recenzji szukać, wspomnę, że Otis Waygood gra bardzo swoistą mieszankę heavy rocka, psychodelii i bluesa.
    Dziesięć lat później jednak niewielu o Otis Waygood pamiętało - największe sukcesy w RPA święciła wtedy grupa eVoid, która próbowała połączyć rock z popem i elektroniką. Po przesłuchaniu 'Urban Warrior' z ich debiutanckiego albumu wydanego w 1982 roku, muszę przyznać, że wychodziło im to faktycznie interesująco.
    W tym samym roku ukazał się także album 'The Suburbs Of Ur' którego autorem był Ramsay Mackay, którego to określa się jako być może najważniejszego muzyka w historii RPA. Utwór 'Saint Judas' pokazuje, że Ramsay nie zamierza powielać schematu muzyki Freedom's Children z okresu 'Astra'. Zamiast space rockowych, pełnych pogłosu brzmień i wszechobecnego szumu gitary mamy tutaj kobiece chórki, rozwrzeszczany wokal Ramsaya i bardzo gospelowy klimat. Bardzo ciekawy numer.
    A teraz zagadka. Ile osób z Republiki Południowej Afryki potrzeba do skomponowania 'Owner Of A Lonely Heart'? Odpowiedź brzmi: jednej. Trevora Rabina. Mało kto wie, że był on wcześniej liderem zespołu Rabbitt, który choć najbardziej znany jest z rocka o łagodniejszym obliczu, to jednak zaczynał od art rocka. Właśnie w takiej stylistyce utrzymany jest bardzo trudny do usłyszenia gdziekolwiek indziej numer pod tytułem 'And The Planets Danced', który znalazł się na stronie b singla z 1972 roku.
    Kompilacja ta nie miałaby pewnie prawa istnieć bez Falling Mirror. Świetny, bardzo niedoceniany zespół, ma tu swego reprezentanta w postaci pięknego, folkowego 'Theme From A Dream', który ukazał się w 1981 roku, na ich trzecim i niestety ostatnim albumie, zatytułowanym 'Fantasy Kid'.
    Po tej dawce rarytasów nadszedł czas, na zajęcie się młodszą generacja muzyków. Zestaw ten otwiera Jackhammer z ich własną wersją klasycznego 'Tribal Fence' z album 'Astra' o którym już zdarzyło mi się w tym tekście wspomnieć. Dobrze odegrany cover, ale w zasadzie to tyle. Zdecydowanie wolę oryginał.
    'Grandfather Time' zespołu Off The Edge, to najświeższa kompozycja na tej kompilacji. 'Najnowsza' nie znaczy jednak 'najlepsza'. Ot, zwykła balladka, progiem nazywana w zasadzie chyba tylko z grzeczności. Choć może przypadnie ona do gustu fanom neo-proga z uwagi na melodykę i krystalicznie czyste brzmienie.
    Dużo lepiej prezentuje się 'Sometimes' z repertuaru David's Confession. Mocno gitarowe granie, w którym można odnaleźć echa wielu sławnych magików tego instrumentu. A także prog metalu spod znaku Savatge oraz klasycznego NWOBHM. Naprawdę porządny numer. Mnóstwo zmian tematów, nastrojów oraz tempa - miedzy innymi to czyni muzykę progresywną.
    Album zamyka Neill Solomon z utworem 'Magic Man'. Oryginalnie ujrzał on światło dzienne w 1980 roku. Jest to świetna, folk rockowa kompozycja, bardzo dobrze zaaranżowana i zagrana. Miło, że folk kończy ta kompilację. W końcu to prawdziwa muzyka ludzi, a w twórczości muzyków z RPA przecież głównie o człowieka chodziło...


    Rzadko zdarza mi się słuchać tak długich albumów bez ani chwili znużenia. Fresh Music zawarł na tej kompilacji praktycznie wszystko co najlepsze w południowoafrykańskim rocku progresywnym. Brawa, brawa i jeszcze raz brawa. Nie jestem wielkim fanem składanek, ale tą z czystym sumieniem polecam każdemu - z uwagi na świetną muzykę, walor edukacyjny, oraz ilość zgromadzonych rarytasów. Ocena w tym przypadku może być tylko jedna i to w pełni zasłużona.

    5/5

    Rafał Ziemba sobota, 10, kwiecień 2010 13:56 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.

Top Desktop version