Metanoia

Oceń ten artykuł
(86 głosów)
(1998, album kompilacyjny)
1. Mesmer I (8:33) 
2. Mesmer II (6:03) 
3. Mesmer III / Coma Divine (13:18) 
4. Door to the River (4:25) 
5. Metanoia I / Intermediate Jesus (14:32) 
6. Insignificance (4:55) 
7. Metanoia II (11:03) 
8. Milan (2:25) 

Czas całkowity: 56:54
- Steven Wilson / guitar, vocals
- Richard Barbieri / keyboards, electronics
- Colin Edwin / bass
- Chris Maitland / drums, backing vocals

1 komentarz

  • Michał Jurek

    'Metanoia' to dwie improwizacje, które Porcupine Tree zarejestrowali podczas sesji w trakcie nagrywania płyty 'Signify'. Pierwotnie album ukazał się w 1998 roku jedynie jako winyl o limitowanym nakładzie i okrojonej track-liście, później jednak pan Wilson zdecydował się wydać te nagrania także na płycie CD, ujawniając przy tym cały zapis obu improwizacji (bo nagrania 'Insignificance' i 'Door To The River' były wcześniej dostępne jedynie na kasecie 'Insignificance'). Dzięki kompletnemu wydawnictwu można w pełni ocenić pomysłowość i fantazję muzyków, a także prześledzić, w jaki sposób splatają oni i wysnuwają przeróżne melodyczne wątki, dzięki czemu podczas luźnych jam-sessions rodzą się utwory, które później znajdujemy na regularnych albumach.

    Kupowanie płyt z improwizacjami to zawsze ryzyko. Można się nadziać na przysłowiowe 'ścinki i zrzynki', które ktoś upublicznia jeno celem uzupełnienia niedoborów w portfelu. Może też taki album stanowić efekt nadymania się i prężenia muzycznych muskułów, gdy jakiś zespół chce się pokazać jako forpoczta progresywnej awangardy. No i wreszcie problem zasadniczy: improwizacje czy nie, trzeba mieć jakiś pomysł i jakąś treść do przekazania, inaczej słuchacz padnie pod zalewem kakofonii dźwięków i brzdęków.

    Na szczęście na 'Metanoii' pomysłów nie zabrakło. Płyta zaczyna się trzema naprawdę transowymi odsłonami 'Mesmer', przechodzącymi płynnie w nieco ambientową 'Coma Divine' i domkniętymi przez 'Door to the River'. Jest motorycznie, sekcja rytmiczna pracuje bardzo dobrze, pan Barbieri wypełnia drugi plan niepokojącymi, snującymi się partiami klawiszowymi, a pan Wilson odjeżdża na gitarze tu i tam jak za najlepszych lat. A czasem, jak na przykład w 'Mesmer II', jego riffy brzmią, jakby wyszły spod frippowej ręki. Zresztą w ogóle druga część 'Mesmer' jest chyba najjaśniejszym punktem pierwszej improwizacji. Najsłabszym jest natomiast zamykająca całość, nudnawa 'Door to the River' (choć ta rzeczka rzeczywiście gdzieś w tle płynie :-)), nie dziwię się, że nie wydano jej na winylu.

    Druga improwizacja, złożona z utworów 'Metanoia/Intermediate Jesus', 'Insignificance' i 'Metanoia II', jest bardziej nastrojowa. 'Metanoia' przyciąga słuchacza stopniowo budowanym napięciem oraz niepokojącymi odgłosami, z których dopiero po chwili wyłaniają się motywy 'Intermediate Jesus'. I już wiadomo, czemu było to jedno z najbardziej rozimprowizowanych nagrań na płycie 'Signify'... 'Insignificane' początkowo przynosi nieco ukojenia, ale tylko nieco, bo bas strasznie buja :-), a pan Stefan znowu odjeżdża. Podobnie rozwija się 'Metanoia II'. Pulsujący bas tworzy podstawę dla ekspresyjnych partii perkusyjnych i szaleńczych pasaży instrumentów klawiszowych. Gdzieś w tle delikatnie wtrąca się też pan Wilson, stopniowo coraz bardziej zaostrzając riffy, a rozwibrowane gitarowe solo na zakończenie tego utworu godnie zamyka całą improwizację. Całą płytę wieńczy 'Milan', nagrany, jak sama nazwa wskazuje, w Mediolanie. I jest to, w moim mniemaniu, zbędny dodatek, będący ni mniej, ni więcej, tylko zapisem testowania jakiegoś mikrofonu czy magnetofonu, podczas którego zespół robi sobie jaja opisując pierwsze wrażenia z Mediolanu: miasta mody i dobrego jedzenia. Aż się przypomina Grabażowa fraza o Pile: mieście 'seksu i biznesu'. Poziom uroku porównywalny.

    Podsumowując: nie jest może 'Metanoia' tak wspaniałą propozycją, jak 'Voyage 34', choć tak jak 'Podróż' niesie ze sobą pewien pierwiastek kosmicznego szaleństwa. Nie jest też, jak gdzieś przeczytałem, 'zbiorem najbardziej eksperymentalnych nagrań w dotychczasowej karierze zespołu'. Bez przesady. Ponadto, w improwizacjach zawartych na 'Metanoii' zdarzają się pewne przestoje (np. w rzeczonym 'Door to the River'), których śladu nie było na 'Voyage 34', a i wplatanie fragmentów rozmów na początku 'Mesmer III' można było sobie podarować. Mimo to całość się broni, stanowiąc niezłe uzupełnienie wspomnianej już 'Podróży'.

    'Metanoia' nie jest może pozycją, którą ktoś, kto PT dotąd nie znał, powinien od razu wrzucać do odtwarzacza, ale na półce fana Jeżozwierzy znaleźć się powinna. A jak ktoś lubi Stevena Wilsona psychodelicznego, może po tę płytę sięgnąć bez wahania.

    4/5

    I jeszcze jedna uwaga, dotycząca remastera z 2007 roku: ja rozumiem, że to digipack, ale gdzie jest wkładka, pytam się? zwłaszcza, że dołączono takową do płyty CD z 2005 roku? Nieładnie, drogi 'wydafco', tak oszczędzać na fanach.

    Michał Jurek piątek, 28, styczeń 2011 19:12 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.