A+ A A-

Witam, co u Ciebie słychać? – Tomek Kudelski

 

kudelski miniwywiadOd wydania ostatniej płyty Love De Vice minęło kilka lat. Jak z perspektywy czasu oceniasz ten album?

Rozumiem, że pytasz o „Numaterial”.  Cały czas oceniam ten album bardzo wysoko.  Generalnie jestem bardzo emocjonalnie związany z naszą muzyką również z naszym debiutem „Dreamland”.  Muzyka Love De Vice zwyczajnie mi się podoba. Żona nazywa to muzycznym onanizmem. Takiej muzyki lubię słuchać i mam do niej taki trochę ojcowsko sentymentalny stosunek zwłaszcza, że poświęciłem sporo czasu w studio przy nadaniu płycie ostatecznego kształtu.  Jest to ciągle z mojego punktu widzenia po prostu hobby, które w pewnym momencie bardzo się rozrosło.  Taki stan ma swoje wady i zalety. Wadą jest  brak czasu i trudność pogodzenia, funkcjonowania zespołu z obowiązkami rodzinnymi i zawodowymi, ale zaletą tej sytuacji,  przynajmniej w moim odczuciu, jest absolutna swoboda tego co robimy.  Jakiś czas temu wśród znajomych na facebook’u  przetoczyła się dyskusja, którą zapoczątkował nasz przyjaciel Pan Jarek Burzyński. Jeśli dobrze go zrozumiałem to oskarżył on zespoły zaliczane do nurtu tzw. rocka progresywne o swoisty egoizm i zamykanie się we własnej małej niszy.  Ja natomiast uważam, że muzyk powinien być na swój sposób egoistyczny. Muzyka powinna najpierw znaleźć akceptację twórcy, a dopiero potem można mieć nadzieję, że spodoba się ona również słuchaczom.  Szeroko rozumiana popularność nie jest celem samym w sobie i nie powinna ona determinować decyzji artystycznych.  Generalnie jak słyszę o potrzebie dostosowania długości utworu dla potrzeb radia to mam mdłości, bo długość utworu powinna być pochodną jego charakteru i aranżacji.  Nie wiem zresztą  jak miałbym ekstrapolować oczekiwania fanów, próbować wstrzelić się w gusta masowego odbiorcy, próbować podążać za duchem czasu, czy w inny sposób dostosowywać się do oczekiwań rynku czy, panujących mód.  To są trudne dylematy bo nawet u nas wewnątrz zespołu zdania na te tematy są podzielone.

Ale wracając do głównego pytania to na pewno z dwóch utworów z płyty „Numaterial”  jestem szczególnie dumny. Nie będę chyba oryginalny jeżeli powiem, że mam na myśli  „With You Now” oraz „Letter in A’ Minor”.  Ten ostatni utwór zawiera kwintesencję wszystkiego co w muzyce Love De Vice wydaje mi się najlepsze.  Nie zmieniłbym w tym utworze nawet jednego dźwięku.

 Co obecnie dzieje się z Love De Vice ?

Po „Numaterial” nagraliśmy DVD  „Silesian Nights”, na którym zaprezentowaliśmy głównie premierowy materiał.  Z perspektywy czasu nie jestem pewny czy to był dobry  pomysł, bo skomplikowało to sytuację wyboru materiału na nowa płytę studyjną. 

Później przeżyliśmy okres burzy i naporu. Trapiły nas różne problemy organizacyjno - techniczne i osobiste,  które nie wpływały pozytywnie na aktywność zespołu.  Choć  w tym czasie powstało bardzo dużo różnego materiału, zarysów utworów, taka swoista klęska urodzaju z którą długo nie byliśmy sobie w stanie poradzić i zamknąć w całość najbardziej wartościowych rzeczy.  Dyskusje o tym w jakim kierunku zespół powinien się rozwijać, czy utwory są za długie, czy za krótkie, za mało czy za bardzo komercyjne, lub współczesne. Co zrobić  w kontekście płyty studyjnej z utworami zaprezentowanymi na DVD.  Wszystko to spowodowało,  że świat zewnętrzny mógł odnieść wrażenie, że  Love De Vice zapadło się pod ziemię.  Z naszej perspektywy wyglądało to trochę inaczej, ale cóż tak czasami bywa.

lovedeviceOpowiedz nam o swoich muzycznych planach na przyszłość.

Moje plany są dosyć ściśle związane z aktywnością Love De Vice.  Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że w tym roku zamkniemy w końcu nowy materiał i pewnie chcielibyśmy pokazać się na żywo.  Nasz wokalista Paweł Granecki pracuje też intensywnie nad swoim własnym projektem.  Znowu intensywnie pracujemy i to powinno w niedługiej przyszłości przynieść wymierne efekty.

Śledzisz współczesny rynek muzyczny? Poznałeś może jakiegoś ciekawego i wartego uwagi wykonawcę? –

W zespole jestem uważany za rockowego dinozaura, który zamknięty jest na estetykę inną niż „deep purple family music”. Może nie do końca jest to prawdą,  ale niewątpliwie korzenie mojej muzycznej edukacji sięgają tej estetyki.  Mam też wrażenie, że z wiekiem coraz bardziej łagodnieję i rockowo metalowa estetyka z wokalizami na wysokich rejestrach, którą kiedyś dobrze tolerowałem, zaczyna mnie irytować. Moją ulubioną płytą zeszłego roku było „Push the Sky Away”,  Nicka Cave’a, którego trudno uznać za odkrycie.  Ale jak moja choroba dalej pójdzie w tym kierunku to za chwilę zostanie mi tylko pośmiertnie Johnny Cash albo Leonard Cohen. 

Dociera do mnie chociażby przez facebook większość nowości z kręgu rocka tzw. progresywnego, ale nigdy nie byłem jakoś bardzo zagorzałym fanem tego gatunku.  Inna sprawa, że nie wiem kiedy miałbym tych wszystkich płyt dokładnie wysłuchać. Koledzy z zespołu gorąco zachęcają mnie do słuchania współczesnych twórców,  co czasami robię,  ale ostatnio nie przypominam sobie albumu czy artysty, który by jakoś szczególnie wpłynął na mój muzyczny światopogląd.

Dziękuję za rozmowę i życzę spełnienia wszystkich planów.

 

 

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.