- Od wydania ostatniej płyty Perihellium - The War Machines minęło kilka lat. Jak z perspektywy czasu oceniasz ten album?
Prawie 5 lat! Płyta The War Machines ujrzała światło dzienne pod koniec 2010 r. Był taki okres w ciągu tych 5 lat, kiedy nie mogłem ani grać ani słuchać swojej muzyki. Co więcej, prawie przez rok nie dotykałem instrumentu. Ot, taki życiowy blackout. Dziś uczę się tej płyty na nowo i odkrywam to, co kiedyś w niej ukryłem. Dziwne a zarazem fascynujące uczucie. Nie oczekuj ode mnie obiektywizmu i zdystansowania do własnego dzieła :) Ja tego nie potrafię. Ta muzyka wypłynęła ze mnie i jest częścią mnie – to dla mnie najważniejsze. Cieszy mnie to, że jest do tej pory tak wspaniale odbierana przez słuchaczy. Do nagrywania TWM przygotowywaliśmy się bardzo solidnie i szczegółowo. Powiem tak, że gdybym miał ponownie ją nagrywać, zrobiłbym to tak samo.
- Co obecnie dzieje się z Perihellium?
Perihellium zatacza obecnie trzecie okrążenie na spirali swojej historii.
- Pierwsze – sięga okresu ponad 10 lat wstecz, nazwałbym je okresem testowym. Szukanie własnego stylu, tego, czego się właściwie chce, metoda prób i błędów tak w budowaniu utworów jak i doboru muzyków oraz użeranie się z demokracją w zespole. Słowem – totalna amatorka. Niewiele realnie wynikło z tego okresu oprócz tego, że bardzo dużo mnie on nauczył jeśli chodzi o relacje międzyludzkie.
- Drugie okrążenie to bardziej ukierunkowane działania - wyklarowanie solidnego składu, nagranie dwóch płyt, koncerty, małe i większe sukcesy. Wydawało się, że droga prowadzi wprost do świetlanej przyszłości, otwierały się przed nami zamknięte dotąd drzwi i nagle... coś się zacięło, czegoś zabrakło...
Każdy z powyższych etapów zakończył się niepowodzeniem, roszadami personalnymi i koniecznością budowania przeze mnie wszystkiego niemal od podstaw. Każdy jednak uczył mnie czegoś nowego, stymulował rozwój i opracowanie sprawdzalnych metod współpracy – słowem kierunek po spirali w górę, kolejny etap ewolucji. Poza tym stałem się niemal kuloodporny na różne sytuacje i okoliczności, co też poczytuję sobie za pozytyw.
Działalność zespołowa (przy wielu zaletach) ma tę wadę, że opiera się na ludziach, ich wadach i zaletach, życiowych zawirowaniach itd. Inaczej mówiąc – jeśli chcesz mieć zespół, licz się z tym, że pracujesz z ludźmi, którzy mają rodziny, psa, kredyt we frankach, borykają się z pracą lub jej brakiem, mają inne priorytety, inny pomysł na życie lub po prostu sami stoją na swojej drodze.
Żaden z chłopaków z poprzedniego składu nie upoważnił mnie do wypowiadania się w jego imieniu, dlatego poprzestanę na tym, że nie była możliwa dalsza współpraca, skład się rozwiązał a ja, chcąc utrzymać Perihellium przy życiu, stanąłem przed koniecznością poszukiwania nowych ludzi. Wydawało się to ekstremalnie trudne, jednak, wbrew obawom, dość szybko udało się to zrobić.
Dziś Perihellium prezentuje, z wyjątkiem mojej osoby, całkiem nowy team.
Tu początek ma trzecie okrążenie.
- Trzeci etap historii, który trwa obecnie, jest jak do tej pory, najbardziej intensywny, zaplanowany, zorientowany na cele, dojrzały i wizjonerski, który pretenduje do miana PRO a przynajmniej takie mamy ambicje.
Etyka pracy w nowym składzie jest zupełnie inna niż kiedykolwiek do tej pory. W ciągu kilku miesięcy zgraliśmy cały materiał z The War Machines tak żeby móc wreszcie szerzej zaprezentować go ludziom na koncertach. Obecnie wyszliśmy z cienia, gramy mniejsze sztuki żeby sprawdzić siebie nawzajem w warunkach bojowych, przetestować różne rozwiązania, zgrać się jako zespół w występach na żywo a przy okazji udowodnić malkontentom, że się da, że o marzenia trzeba i warto walczyć.
- Opowiedz nam o swoich muzycznych planach na przyszłość.
Plany Perihellium opierają się na strategii, celach oraz wizji.
Ustalamy CO chcemy osiągnąć/zrobić i DLACZEGO to jest istotne, następnie szukamy maksymalnie dużo sposobów do tego JAK to osiągnąć, ustalamy deadline’y czyli do KIEDY trzeba to zrobić, weryfikujemy rezultaty, poprawiamy co trzeba i koło wygranej się zamyka.
Funkcjonowanie zespołu wykracza daleko poza komponowanie i granie utworów.
To musi być sprawnie działająca machina ogarniająca kompleksowo i równolegle wszystkie niezbędne obszary a przy okazji wyciągająca wszystko co najlepsze z poszczególnych jej trybów. Ktoś kiedyś powiedział, że sukces to suma wszystkich małych rzeczy robionych solidnie. Warte przemyślenia.
Aktualnie komponuję nowy materiał, mam ambicję pobić TWM pod każdym względem. Powodów do optymizmu jest wiele. Najważniejszym z nich są pomysły moje i reszty zespołu, których nie brakuje a które dowodzą istnienia niemal nieograniczonych pokładów kreatywności drzemiących w KAŻDYM człowieku. Planujemy nagrania na przyszły rok.
Myślę, że nowa płyta będzie definicją stylu Perihellium, będzie nowatorska i mocno eksperymentalna. Mamy w rękach sporo narzędzi by to zrobić. Tyle mogę zdradzić na razie :)
Oprócz nagrań chcemy grać możliwie dużo koncertów, dzielić się muzyką z Wami-słuchaczami oraz czerpać od Was pozytywną energię. Koniec końców robimy to wszystko dla Was.
Szukamy również ostatniego elementu puzzli zespołowych czyli solidnego klawiszowca, który ogarnie te wszystkie pochrzanione partie :)
- Śledzisz współczesny rynek muzyczny? Poznałeś może jakiegoś ciekawego i wartego uwagi wykonawcę?
Niestety nie mam teraz zbyt dużo czasu na śledzenie nowości, wstyd się przyznać. Bardzo kibicuję za to rodzimej scenie progresywnej i cieszą mnie sukcesy takich zespołów jak m.in: ANIMATIONS, VOTUM, DISPERSE, BRAIN CONNECT, ANVISION, OSADA VIDA. Czekam też z niecierpliwością na reaktywację DIVISION BY ZERO.
- Dziękuję za rozmowę i życzę spełnienia wszystkich planów.
Dzięki! Pozdrawiam wszystkich czytelników i słuchaczy. Do zobaczenia gdzieś na scenie! :)