A+ A A-

Jesterowy odtwarzacz AD 2016


Rok 2016 zostanie przez wszystkich fanów muzyki (i nie tylko) zapamiętany szczególnie. Przede wszystkim na zawsze będzie w naszej świadomości postrzegany jako rok pożegnań z wieloma znakomitymi artystami. Nie sposób nie wymienić tu takich osobistości jak: David Bowie, Black, Glen Frey, Keith Emerson, Prince, Greg Lake, George Michael... ludzie których muzyka była zawsze ze mną, odkąd pamiętam... O ile odejście tych wszystkich artystów mogło być w jakiś sposób prędzej czy później spodziewane, bo przecież nikt wieczny nie jest, o tyle śmierć Piotra Grudzińskiego, współzałożyciela i gitarzysty Riverside była odejściem bardzo bolesnym. Wszak warszawski zespół to od lat motor napędowy polskiej sceny rocka progresywnego, a Piotr oprócz tego że był świetnym i niezwykle charakterystycznym gitarzystą, to zwyczajnie był po prostu fajnym facetem i to w dodatku w sile wieku... Ot ironia losu! Czasem Władca i Stwórca jest bardzo niesprawiedliwy.

Rok 2016 to na szczęście także płyty. I to płyty w kilku przypadkach bardzo dobre, a nawet przełomowe. Do tych ostatnich należą z pewnością albumy związane z osobami muzyków którzy nas opuścili. Poniżej króciutka lista albumów jakie zrobiły na mnie największe wrażenie w minionym, 2016 roku.


1. DAVID BOWIE - "Blackstar"

01

Płyta cudowna, ale i strasznie zimna i smutna. Nic dziwnego! David Bowie żegna się na niej z nami. Artysta doskonale wiedział, że jego odejście to kwestia najbliższej przyszłości. Do spółki ze znakomitym producentem, Tonym Visconti - można trochę to tak nazwać, wyreżyserował swe odejście. Oliwy do ognia w całej tej niezwykłej sytuacji dodał fakt, że David Bowie zmarł w dwa dni po premierze "BlackStar". Trudno o bardziej wymowny a także i tragiczny finał swej niezwykłej kariery, jaką kreował nieprzerwanie od 50 lat. Kreował także cały świat muzyczny, bowiem był jednym z tych muzyków którzy pociągali za stylistyczne i twórcze sznurki. Muzyka na płycie jest niezwykła. Smutna, pełna strachu i łez. A jednak... pojawia się ukochany przez Bowiego saksofon, po który sięgał on zawsze wtedy kiedy... czuł się dobrze. Pogodzony ze swym odejściem wykorzystał go w swej muzyce raz jeszcze. Płyta ma ogromny rozmach. Nie sposób ją opisać w kilku zdaniach. Nic dziwnego skoro krytycy zawiesili ją pomiędzy art-rockiem, awangardą i jazzem eksperymentalnym... Jedynym słowem jakie ciśnie się na usta to słowo "Geniusz". Bo takim właśnie artystą był David Bowie...


2. SIGNAL TO NOISE RATIO - "Work In Progres"

02

Wielu krytyków muzycznych mówi że rock progresywny upadł... Że to, co się dzieje na współczesnej scenie to popłuczyna po prawdziwym rozmachu tego nurtu w przeszłości. Nowa płyta Signal To Noise Ratio to prawdziwe zaprzeczenie tej tezy i mały kuksaniec w stronę osób, które postawiły krzyżyk na tej ambitnej muzyce. Wspaniała podróż w stronę klasyki gatunku przez duże K. Jazz-rockowy i psychodeliczny ukłon w stronę King Crimson i Pink Floyd. Elektroniczny sentyment za protoplastami El-rocka. I jeszcze te niezwykłe wprowadzenie do krainy Ludzi-Muchomorów oraz pełna poezji Marka Grechuty wycieczka za widnokres... Dziś tworzy się bardzo mało tak klasycznie brzmiącej muzyki. Kto nie dotarł, ten po prostu powinien bo to jest prawdziwa perełka wydawnicza ostatnich czasów.


3. MARILLION - "F.E.A.R."

03

Chrzanić wszystko i biec do przodu... Bardzo mądre tytułowe przesłanie. Zwłaszcza w tym dziwnym, nieco chyba już zamęczonym samym sobą świecie. Panowie z Marillion są coraz starsi. Mogliby od dawna zjadać własny ogon, ale póki co są w takiej formie, że odcinanie kuponów nie jest dla nich. Owszem - album "F.E.A.R." od strony muzycznej specjalnie nie zaskakuje. To kolejna piękna płyta utrzymana w konwencji muzycznej znanej od lat (począwszy od albumu "Brave") i rozwijana przez ponad 20 lat na kolejnych albumach zespołu z Aylesbury. Martwi mnie tylko, że wciąż zacietrzewieni zwolennicy uznający wyłącznie erę Marillion z Fishem, wciąż tkwią w swym zaślepieniu i (o zgrozo!) wydają opinie na temat kolejnych płyt tego zespołu nie przyswajając sobie ani jednej nutki. Mają czego żałować! Marillion z Hoggym to muzyka pełna refleksji. Czasem wesoła, czasem smutna. Czasem prosta, a czasem mocno rozbudowana. Czasem mroczna, ale za chwilę wychodzi słońce... To przepiękny materiał który może wlać w serca słuchaczy mnóstwo rozmaitych refleksji. Zwłaszcza tę najważniejszą! Chrzanić wszystko i biec do przodu...


4. RIVERSIDE - "Eye Of The Soundscape"

04

Żaden zespół nigdy nie chciałby znaleźć się w sytuacji, w jakiej znalazł się w 2016 roku zespół Riverside. Z dnia na dzień świat się zawalił, ale trzej panowie podjęli męską decyzję: gramy dalej... Nie od dziś wiadomo, że podczas prób zespołu Riverside działy się przeróżne rzeczy. Piotr Grudziński i Michał Łapaj bardzo lubili improwizować, snując dłuuuuugie ambientowo - gitarowe odjazdy. Nikt z nas chyba dziś nie zaprzeczy że musiało to być od dawna marzeniem warszawskich muzyków, by nagrać wreszcie coś innego, bardziej zaskakującego, totalnie wywalającego dotychczasowy ich dorobek do góry nogami. Zresztą dziś nie zaprzeczają temu oni sami! Mało tego! Ironia losu spowodowała, że to marzenie stało się niejako obowiązkiem kolegów Gru, którzy postanowili ten nowy i inny materiał zadedykować swemu zmarłemu koledze. Tym bardziej, że przecież gitara Piotra wciąż żyła (i żyje!) w tej muzyce za sprawą licznych nagrań w studiu. Ten materiał porusza bardziej niż wszystkie dotychczasowe płyty, razem wzięte. Nie jest to płyta dla odbiorców, którzy spodziewają się po Riverside stricte rockowych brzmień. To muzyka która gra z głębi serca każdego z nich, także i z głębi duszy Piotra Grudzińskiego który na zawsze zostanie nie do końca spełnionym symbolem tego zespołu...


5. VOTUM - ":ktonik:"

05

Do Votum przyległa od wielu lat łatka "grają jak Riverside". Owszem, stylistyka tego zespołu oscylowała muzycznie w podobnych rejonach muzycznych, choć trzeba od razu zauważyć, że wiele polskich zespołów z kręgów progrocka oscyluje bliżej lub dalej wokół podobnych klimatów i schematów. Tym razem zespół z Warszawy postanowił totalnie wywalić tę tezę do góry nogami. Dość długo milczeli. Nieco przebudowali skład i nagle w ubiegłym roku ogłosili światu ze tym razem będzie... światowo. Zespół podjął współpracę z kilkoma osobistościami, które miały zdecydowanie dobry wpływ na muzykę Votum. Płytę zmiksował słynny David Castillo a masteringiem zajął się Tony Lindgren. Muzyka została przeciągnięta przez stół mikserski w uznanym Fascination Street Studios. Oczywiście, sami fachowcy od gałek i suwaków płyty nie nagrają. I tu wielkie brawa dla odświeżonego składu Votum. Tym razem muzyka brzmi naprawdę światowo, oscylując wokół fascynacji twórczością takich zespołów jak: Opeth, Katatonia czy Anathema. Świetny materiał, którego słucha się z prawdziwym zachwytem i z dumą że to NASI!


6. ANVISION - "New World"

06

Tarnowski zespół nie zasypia gruszki w popiół. Grupa od kilku lat działa prężnie i intensywnie, zataczając coraz szersze kręgi ze swą muzyką. Najnowszy album "New World" zabiera nas jednak w... zaświaty, czyli dokładnie tam gdzie niestety bardzo po drodze było kilku wspomnianym artystom w ubiegłym roku. Nie wszystko jednak na tej płycie jest mroczne, smutne czy też pełne tematów dzięki którym będziemy zastanawiać się nad swoją życiową drogą. Obok takich bardziej nostalgicznych klimatów przecież zapolujemy między innymi na czarownice. Płyta bardzo zmyślnie zaaranżowana przynosi kilka przebojowych kompozycji, ale obok nich są także utwory bardziej subtelne oraz dłuższe, bardziej rozbudowane utwory oscylujące wokół rocka i metalu ubrane w progrockowe elementy. Bardzo dobra płyta, która może zespołowi z Tarnowa przynieść w najbliższym czasie dużo rozgłosu choćby za sprawą trasy ze słynną Tarją Turunen!


7. SHAMAN ELEPHANT - "Crystals"

07

Uwielbiam skandynawską scenę rocka progresywnego. Uwielbiam też wytwórnię Karisma Records za to, że prze do przodu na przekór jakimkolwiek schematom na współczesnym rynku muzycznym! Moi Drodzy! Ja nawet nie pamiętam czy to wydawnictwo wydało kiedykolwiek jakiegoś totalnego gniota! Nic z tych rzeczy! Na miernotę i dłużyznę nie ma tam miejsca. Za to wydaje się takie płyty jak choćby album kolejnej, kompletnie nie znanej mi dotąd formacji Shaman Elephant! To przedstawiciel nurtu nazwanego dziś jako retro prog ale należy tu wskazywać także szufladkę proto prog, której korzenie miały miejsce w czasach gdy na scenach rządzili The Beatles, King Crimson, The Nice czy Procol Harum. Muzyka Shaman Elephant zdecydowanie schyla się ku klasycznej przeszłości. Nie jest to zresztą novum w ofercie wydawnictwa Karisma Records, bowiem mieliśmy już dzięki tej wytwórni przyjemność zapoznać się z kilkoma podobnymi projektami. To dawka muzyki brzmiącej bardzo pozytywnie, choć także i z dozą zwariowanego szaleństwa. Niezwykła muzyka!


Szczegółowo postanowiłem opisać powyższą szczęśliwą siódemkę, choć na uwagę zasługuje jeszcze kilka tytułów.
W Polsce dobre wrażenie zrobił na mnie album wciąż jeszcze młodej formacji WALFAD. Płyta "Momentum" to wielki krok naprzód zespołu z Wodzisławia, i to pod każdym względem. Jeśli tylko zespół nieco bardziej uporządkuje swe działania to będziemy mieć z niego jeszcze nie jedną pociechę.
Tradycyjnie swą bardzo wysoką pozycję na naszym rynku muzycznym potwierdzili muzycy Tides From Nebula, nagrywając album "Safeheaven". Co prawda wydawnictwem tym specjalnie mnie nie zaskoczyli, ale mimo to z pewnością jest to kolejna udana pozycja w ich dyskografii.
Panowie Meller Gołyżniak i Duda postanowili wprowadzić zupełnie nowy standard na muzyczną scenę dobrego, ambitnego, rockowego grania w naszym kraju. Postanowili polecieć na tzw. spontanie i wymieszać swoje muzyczne fascynacje na albumie "Breaking Habits". Płyta zarejestrowana na tzw. "setkę" brzmi świetnie i posiada mnóstwo pozytywnej energii.
Udany album po raz kolejny nagrał Georgius czyli Jerzy Antczak, kojarzony z formacją Albion. Płyta "String Theory" nie jest z pewnością szczytem ideału od strony produkcyjnej i brzmieniowej, ale Jerzy udowadnia że zmysł kompozytorski wciąż posiada, i to w dodatku ten z najwyższej półki.
Udany album wydali muzycy bydgoskiego FractalMind. Płyta "Stainless" przynosi dużo dobrej, świeżo brzmiącej i dość mocnej muzyki, zawierającej między innymi elementy progrockowe. Bardzo dobrze też zespół prezentuje się na koncertach, czemu dowiódł choćby przy okazji Festiwalu Rocka Progresywnego im. Tomasza Beksińskiego w Toruniu.
Podobnie jest z formacją Love De Vice która nagrała niemal przebojowo brzmiący album "Pills". Warszawiacy jednak nie zapomnieli w wielu momentach także i o art-rockowym duchu jaki zawsze był z nimi kojarzony.
Z płyt zagranicznych wyróżnić chcę zespół Kansas, który wciąż prezentuje równy wysoki poziom ("The Prelude Implict") a także Złodziei Ananasów, czyli The Pineapple Thief którzy uraczyli nas muzyką po prostu w swoim równym i dobrym stylu na albumie "Your Wilderness".

Krzysiek "Jester" Baran

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.