A+ A A-

"Miasto błękitnych nut..." A. Krupy, czyli wspomnienia starego bluesmana

Historia to nie tylko daty i fakty przypisane do nich, ważkie przyczyny brzemienne w podniosłe skutki. Historia to nie tylko zbiór wydarzeń rozpostartych na osi czasu. To przede wszystkim - uwikłani w zwykłą codzienną bieganinę - ludzie, tak samo pełni wad, jak różnych talentów. To tysiące mozolnie wydreptywanych ścieżek, czasem przecinających się w sposób możliwy do ogarnięcia tak zwanym zdrowym rozsądkiem, czasem zaś krzyżujących się w najbardziej niespodziewany i fantazyjny sposób. Miasto błękitnych nut... Antoniego Krupy jest właśnie taką historią jazzu, Krakowa...i nie tylko.


{mosimage} Najprostszym, najkrótszym i najtrafniejszym zarazem określeniem opisującym Miasto błękitnych nut... czyli historię krakowskiego jazzu i nie tylko... - bo tak brzmi pełny tytuł publikacji – będzie: tekst źródłowy. Pierwsza książka Antoniego Krupy - muzyka, kompozytora i dziennikarza radiowego – opowiada o tym, kiedy narodził się jazz w Krakowie, jak się rozwijał i czym, na przestrzeni ostatniego półwiecza była ta muzyka dla wszystkich, którzy dali się uwieść swingowi. Co ciekawe, sformułowanie ‘książka opowiada’ będzie w tym przypadku wyjątkowo trafne, bowiem karty Miasta błękitnych nut... pełnią rolę medium, za pomocą którego docierają do nas wspomnienia osób bezpośrednio zaangażowanych w całą tę jazzową historię. Do moich ulubionych należy opis wizyty Jarka Śmietany w domu Milesa Daivsa (jakże szkoda, że nie udokumentowanej w autobiografii Ja, Miles!). Niemniej pasjonujące są np. opowieści o ‘rytuale inicjacyjnym’ do legendarnego klubu Helikon i atmosferze panującej wewnątrz, czy ujawnienie wielkiej mistyfikacji stojącej za powstaniem zespołu Laboratorium. Mnóstwo, mnóstwo tajemnic skrywa, a raczej odkrywa Miasto błękitnych nut...

Książka Krupy jest poniekąd odświeżeniem formuły, zaproponowanej w wiekowej już pracy J. Radlińskiego Obywatel Jazz. Są nawet postacie, które swoją opowieścią wzbogaciły obie te publikacje. Trudno zresztą żeby było inaczej. Miasto błękitnych nut... korzeniami sięga jeszcze do wydanej w 1975 roku publikacji Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego – Jazz w Krakowie. Na szczęście niniejsza książka jest czymś więcej: obok materiałów zgromadzonych podczas lat radiowej pracy obecny jest w niej także głos samego autora. Każdy z rozdziałów rozpoczyna narracja Krupy, po której dopiero następuje fragment wywiadu. Antoni Krupa opowiada nam o sobie, swojej muzycznej pasji, o przygodach i grzechach młodości, kulisach pracy w radiu... Dowiemy się z książki ile radości może dać młodemu człowiekowi uczęszczanie do szkoły męskiej (zwłaszcza, gdy się już ją opuści), ile dla Krupy była warta kolekcja oryginalnych winyli Johna Mayalla, jak skutecznie sabotować nagrania zespołu, czy też co zrobić, gdy do audycji radiowej zadzwoni napalona słuchaczka, podając adres i prosząc o ‘wsparcie’.

Nie wolno zapomnieć o mieście. Kraków staje się na kartach Miasta błękitnych nut... nie tylko stolicą powojennego jazzu, ostoją dla wielu muzyków, czy punktem początkowym w ich karierze. Miasto rozwija się z każdą przeczytaną stroną. Jego topografia zaczyna się w sercu miasta – na Rynku Głównym, który następnie obrasta siecią uliczek dochodzących do Plant - pierwszej, zdawałoby się nieprzekraczalnej granicy krakowskiego świata. Ale z biegiem lat, kolejni bohaterowie książki Krupy prowadzą nas do kolejnych kamienic, kolejnych uliczek, klubów i szybko przekraczamy drugi krąg – Aleje. Na pierwszych Zaduszkach gościmy przy ulicy Królowej Jadwigi, po drodze jedziemy odwiedzić kogoś pod Płaszowem, a w latach ’80 trafiamy nawet na jedne z nowych, żelbetonowych osiedli, usytuowanych przy rogatkach miasta. Te wszystkie miejskie szczegóły, ta (zamierzona, czy przypadkowa?) jazzowa historia metropolii sprawia, że Kraków wyrasta na cichego bohatera książki.

Miasto błękitnych nut... Antoniego Krupy jest też ładną książką. Nie jakąś tam broszurką, ale w zasadzie publikacją albumową. Solidna twarda okładka (ze wspaniałą grafiką jakby imitującą zdjęcie okładki starej płyty winylowej), szata graficzna, wysokiej jakości papier i - przede wszystkim – cała masa niepublikowanych zdjęć z ‘odręcznymi’ autorskimi adnotacjami (z moimi ulubionymi fotografiami muzyków, którzy już na zawsze pozostaną bezimienni oraz fotokopią oficjalnego pisma PFJ do Kierownika Studium Wojskowego z prośbą o „zezwolenie na pozostawienie długich włosów Ob. Antoniemu Krupie”) nadają właściwą oprawę temu, o czym się opowiada. I nie jest to błahostką! Tak jak ogromnie cennym jest wydobycie z archiwalnych taśm radia licznych wywiadów i przywrócenie ich w formie pisemnej do życia, tak istotne jest, że dzieje się to w sposób uroczysty, doniosły, a nie undergroundowy, czy katakumbowy - żeby użyć słowa bardziej związanego z tematem.

Przy tym wszystkim nie jest to, niestety, publikacja pozbawiona błędów. Wynikają one zapewne z pośpiechu i - choć jest ich stosunkowo niedużo - chwilami są naprawdę zadziwiające. Można (na przykład) odnieść wrażenie, że osoba odpowiedzialna za korektę nie miała bladego pojęcia o jazzie (jak inaczej wytłumaczyć błędy w tytułach płyt Milesa Davisa, czy Zbigniewa Seiferta?). Żałuję, że kilka kart w książce pozostało pustych - bez zdjęcia. Troszkę szkoda, że niektóre informacje (a nawet cytaty) dublują się. Wreszcie - o ile jestem pod wrażeniem opanowania przez autora materiału i zgrabnego zamknięcia opowiadanej historii na XX wieku – pozostaje kwestia tzw. wielkich nieobecnych. Taką postacią jest dla mnie Mieczysław Kosz, który uczył się w Krakowie (zresztą u profesor Witeszczakowej, której swą muzyczna karierę zawdzięcza Andrzej Kurylewicz – o czym jest mowa w książce) i miał tu swoje pierwsze występy (łącznie z graniem w Helikonie).

Miasto błękitnych nut... czyli historia krakowskiego jazzu i nie tylko... Antoniego Krupy jest hołdem dla tych wszystkich, którzy dołożyli swoją cegiełkę do tworzenia sceny jazzowej i beatowej w powojennej Polsce. Jestem przekonany, że jej wartość z upływem lat będzie tylko rosnąć. Mam też jedno marzenie, dotyczące tej książki... Gdyby miało się ukazać wydanie drugie, byłoby fantastycznie, gdyby zostało ono wzbogacone dodatkowo o płytę audio, prezentującą wyszperane i mało znane nagrania ilustrujące historię krakowskiego jazzu. Nie wątpię, że archiwa Radia Kraków skrywają niejedną perełkę... Tymczasem zachęcam wszystkich do zapoznania się z książką Krupy. Jest to lektura nie tylko pouczająca, ale też - a może przede wszystkim -  przyjemna. Autorowi można tylko pozazdrościć, że trafił w sam środek tak fantastycznych wydarzeń, że był uczestnikiem i świadkiem historii. Jak to Antoni Krupa śpiewa w jednej piosence:
Jestem starym zdezelowanym bluesmanem
szalone życie Bóg mi dał...

autor: Jacek Chudzik

Fragment książki oraz notę od wydawcy można przeczytać tu

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.