Założycielami byli: wokalista John Anderson (ur.1944) i basista Chris Squire (ur.1948), obaj obarczeni już bogatą przeszłością sceniczną. Do nich dołączyli gitarzysta Peter Banks, klawiszowiec Tony Kaye oraz perkusista Bill Bruford – wszyscy też grający wcześniej w różnych zespołach.
Od samego początku zamysłem jego założycieli było tworzenie muzyki innej niż ta z list przebojów, mając za atut nie małe już doświadczenie, umiejętność panowania nad brzmieniem, wyczucie melodyjności oraz charakterystyczny głos Andersona. Ich debiut koncertowy nastąpił w sierpniu1968r., a w listopadzie zagrali na pożegnalnym koncercie grupy Cream. Pierwszą płytę pt. „Yes” wydają w połowie 1969r. Niektórzy mogą ją uważać za zbiór zwykłych piosenek, ale ten zbiór daje już odczuć co przyniesie przyszłość. Jak na debiut wyczuwa się już dużą melodyjność, precyzję wykonania tak własnych utworów oraz ciekawe pomysły w adaptacji obcych - banalna piosenka The Beatles „Every Little Think” dzięki pełnemu rozmachu występie i dalszej obróbce zyskuje wiele, a ballada „I See You” The Byrds- nabiera lekko jazzującego smaczku.
Druga płyta z 1970r. „Time And A Word” z użyciem orkiestry symfonicznej jest krokiem naprzód w rozwoju grupy, czuć atmosferę poszukiwań nowych dróg, szkoda tylko, że orkiestra jest zbyt mało wykorzystywana (świetnie użyta w zakończeniu „Time And A Word” czy w otwierającym płytę numerze „Opportunity Necessery, No Experience Needed” z westernowym motywem z „7 wspaniałych”). Moim numer 1 na płycie jest utwór „Then”- gdzie współpraca z orkiestrą przebiegła najlepiej.
Peterowi Banksowi nie spodobały się poszukiwania nowych dróg i w marcu 1970r. opuszcza grupę, na jego miejsce przychodzi Steve Howe - świetnie wyszkolony gitarzysta, który wniesie wiele dobrego dla zespołu. I już w nowym składzie ukazuje się w 1971r. album „The Yes Album” - płyta w porównaniu z poprzednią bardzo uporządkowana, mocna w brzmieniu. Squive powiedział o niej: „wreszcie uwolniliśmy się z pęt rock’n’rolla, a więc tej muzyki która dla mnie zaczęła i skończyła się na Presley’u”. Już w pierwszym utworze „Yours Is No Disgrace”, Hove pokazuje nieprzeciętne umiejętności gry na różnych gitarach, a poparte świetnym basem Squirea tworzą efektywną całość.
Po krótkim gitarowym „The Clap”, następuje utwór „Starship Trooper” - kompozycja ta jest zapowiedzią tego, czego możemy spodziewać się od grupy w przyszłości- rozbudowaną formą ze zmiennymi klimatami: świetny zaśpiew Andersona, doskonała współpraca wszystkich muzyków i ta końcowa solówka Howe'a - miodzio! Z resztą tej gitarowej „słodkości” nie brakuje też w następnym utworze „I’ve Been All Good People”. Krótki numer „A Venture” ozdobiony jest iście jazzowym fortepianem. Płytę zamyka utwór - „Perpetual Change”, znów rozbudowana forma pełna rozmachu i gitarowych smaczków. Album w połowie 1971r. dochodzi do pierwszego miejsca na brytyjskiej liście przebojów. W tym samym czasie grupa po raz pierwszy koncertuje za oceanem u boku Jethro Tull.
W sierpniu odchodzi T.Kaye, zastępuje go Rick Wakman - ceniony klawiszowiec sesyjny. I tak oto skrystalizował się najmocniejszy skład Yes, który w ciągu kilku najbliższych lat stworzy prawdziwe muzyczne perły. Pierwszą z nich jest wydany w 1972r. album - „Fragile”- płytę otwiera „Round about”- utwór o zróżnicowanej harmonii melodycznej, ciekawej aranżacji w bardzo nowoczesnym jak na tamte czasy wydaniu- świetna kompozycja. Na płycie mamy jeszcze inne rozbudowane utwory - „South Side Of The Sky”- ze świetnym fortepianem Weakmena, czy zamykający album „Heard Of The Sunrise” z ostrym rockowym wejściem przeradzającym się w bluesowy rytm grany na basie, z organami i gitarą w tle, po którym znów słyszymy ostrzejsze dźwięki, tę z pozoru muzyczną nerwowość uspokaja swym delikatnym głosem Anderson- w środkowej części utworu. Później znów wiele się dzieje - z resztą jak na całej płycie. Pomiędzy te dłuższe utwory rozrzucone są krótkie miniatury muzyczne, dające nam pokaz umiejętności poszczególnych muzyków. Jest to pierwsza naprawdę dopracowana płyta zespołu i pierwsza, na którą okładkę zaprojektował Roger Dean - twórca loga zespołu i następnych „baśniowych” koncepcji na kopertach płyt. W tym samym roku 1972 ukazuje się płyta „Close To The Edge” - jedno z największych osiągnięć grupy (może największe?). Rozpoczyna je tytułowy utwór dźwiękami budzącej się przyrody, które przeradzają się głównie dzięki gitarze o zabarwieniu jazzowym Howea i karkołomnymi pasażami muzycznymi, z których jak gdyby dla zaczerpnięcia oddechu wyrywa nas krzyk Andersona, po tym wstępie jest spokojniej, ale ciągle dzieje się wiele ciekawego np. pompatyczne organy kościelne w części środkowej, czy później doskonałe klawisze spięte czuwającym nad wszystkim basem Squaiera. Całość znów zamykają dźwięki przyrody- wielki utwór!
Kompozycja druga „And You, And Me” pokazuje olbrzymie możliwości R.Wakmena (Anderson powiedział kiedyś dla „Melody Maker”- „…potrzebowaliśmy jakiejś orkiestry, którą bralibyśmy ze sobą i Rick był tą orkiestrą…”), tutaj słychać, że to prawdziwy człowiek orkiestra. Ostatni utwór na płycie, luźno oparty na pomysłach z „Ognistego ptaka” Strawińskiego - to popis umiejętności gitarowych S.Howe'a.
Po nagraniu tej płyty odchodzi (do King Crimson) B.Bruford, zastępuje go Alan White. W 1973r. „Yes” odbywa światowe tourne - Japonia, Australia, USA, ukazuje się też 3 płytowy album koncertowy „Yessongs” (nagrania z tras 1972r.). Pod koniec roku nagrywają płytę „Tales From Topographic Ocean” (w sprzedaży ukazuje się na początku 1974r.). Są to właściwie dwie płyty zawierające tylko cztery utwory zainspirowane religią, głównie hinduistyczną. Część pierwsza mówi o naukach płynących od Boga, druga i trzecia o doświadczeniach ludzkości zbieranych przez tysiąclecia, ostatnia o walce dobra ze złem. Nie wiem czy do końca muzyka ilustruje przekaz tekstowy, ale jest spokojna i podniosła w dwóch pierwszych częściach, mniej spokojna w trzeciej- gdzie w środkowej części czuć jazzowy niepokój, który po chwili zostaje złagodzony dźwiękami gitary akustycznej dającymi uczucie spokoju. Część ostatnia jest bardziej żywa, ale walka dobra ze złem musi mieć swoje odniesienia dźwiękowe- daje je perkusista Whita i bas Squaiera. Mimo niezbyt pochlebnych recenzji dla mnie jest to jedna z najlepszych płyt grupy. W 1974r. odchodzi od zespołu R.Wakmen, próbuje namówić Vangelisa na dołączenie do Yes, ale w końcu nowym klawiszowcem zostaje szwajcar Patrick Moraz, i z jego już udziałem pod koniec roku ukazuje się album „Relayer”. Na płycie znajdują się tylko trzy utwory, najdłuższy „The Gates Of Delirium” z bardzo nowoczesną częścią pierwszą, o ciekawych harmoniach oraz o przepięknej końcówce pełnej liryki i spokoju (takie „smaczki” usłyszymy później we współpracy z Vangelisem). Kompozycja druga - „Sound Chaser” - jest mieszaniną jazzu i muzyki nowoczesnej , całość lekko męcząca. Natomiast ostatni utwór „To Be Over” jest bardzo nastrojowy z ciekawą partią gitary w środku. Wbrew obawom Moraz sprawdził się jako klawiszowiec.
Ponad dwuletnia przerwa w wydawaniu płyt pod szyldem Yes była spowodowana wzmożoną działalnością solową poszczególnych członków grupy. W między czasie wyszedł film „Yessong” (zapis koncertu z Rainbow Theater z 1972r.). W 1976r. zespół rusza w jedną ze swoich największych tras koncertowych. W połowie 1977r. ukazuje się wreszcie kolejny album - „Going For The One”. Okładki już nie projektował R.Dean, koniec też z metafizycznymi przemyśleniami w tekstach, płynącymi z wnętrza siebie- ta płyta to krótkie rockowe utwory nie pozbawione jednak nastrojowych momentów. Na płycie tej zagrał znów R.Wakman, który powrócił do grupy. Mimo, że Yes przyzwyczaił nas do dłuższych form to album ten tchnie świeżością i różnorodnością pomysłów. Wszystkie utwory zasługują na uwagę (no, może ze wskazaniem na „Awaken” ). W 1978r. ukazuje się płyta „Tormato”, która potwierdza odświeżenie formuły- utwory jeszcze krótsze, ale dalej interesujące w swojej formie, dużo nowych brzmień i pomysłów, ale słychać też sporo zapożyczeń od innych (może pod wpływem wydawców?), by przypodobać się nabywcom. Czyżby to był początek końca? To pytanie potwierdza następna płyta „Drama” wydana w 1980r. Brak na niej Andersona i Wakmana, którzy odeszli rok wcześniej, zastąpili ich Trewor Horn i Geoff Downes. Spadek zainteresowania art rockiem spowodował działania zespołu pod tzw. „publiczkę” efekt słaby, tytuł płyty jest prawie proroczy.
Grupa milknie na 3 lata. Downes i Howe biorą udział w powstaniu nowej super grupy Asia, Anderson z Vangelisem wydają w tym okresie trzy dobre płyty. Squire wraz z dawnym kolegą z Yes T.Keyem oraz A.Whitem i Trevorem Robinem (git.) próbują stworzyć nową grupę Cinema, w końcu dołącza do nich Anderson i wracają do nazwy Yes. W 1983r. wydają album „90125”- najlepiej sprzedawany album w historii grupy, ale dla fanów art rocka jest to „dyskotekowa” porażka o której nie warto pisać. Mogę jedynie nadmienić, że tytuł z tej płyty pt. „Cinema” otrzymał w 1985r. nagrodę Grammy za najlepszy instrumentalny utwór rockowy. Zespół koncertuje, artyści udzielają w solowych projektach i innych zespołach . W 1987r. ukazuje się album „Big Generator” - płyta znów słaba , tylko we fragmentach czuć duch dawnego Yes. Po kilkunastomięsięcznym tourne zespołu, grupę opuszcza Anderson. W 1989r. wychodzi płyta „Anderson, Bruford, Wakmen i Howe”, płyta klimatem i różnorodnością muzyki zbliżona do „Tormato”- ale to nie jest oficjalna płyta Yes, gdyż są teraz jak gdyby dwa zespoły. Poświęcenie i działania i wielu osób doprowadza do połączenia tych dwóch grup i w 1991r. wychodzi album „Union”, ale ciągle nie jest to ten dawny Yes i mimo, że zyskuje wielu nowych zwolenników , do mnie ich muzyka nie trafia. I taka sytuacja trwa praktycznie do dziś, co kilka lat wychodzi nowy materiał sygnowany nazwą Yes, a między nimi , koncerty, albumy wspomnieniowe, boxy starszych nagrań, nagrania filmowe itp. Po „Union” w 1994r. ukazuje się płyta „Talk” (skład: Anderson, Squaire, Kaye, White i Rabin) - lepsza od poprzedniej płyty, zwłaszcza dzięki pięknej suicie „Endless Dream”. Na następnej płycie z 1997r. „Open Your Eyes”, Rabina zastąpił Billy Sherwood i owszem można otworzyć oczy, ale uszy należałoby zamknąć, bo płyta jest wyjątkowo słaba. Sytuacja poprawia się na albumie „Ladder” z 1999r.- do grupy dołącza Igor Khoroshev, świetny klawiszowiec, co od razu daje się odczuć (zwłaszcza w utworze „New Language” ), szkoda, że nie został stałym członkiem grupy.
Nowy wiek rozpoczął się dla fanów (myślę o tych starych) zespołu wspaniale, bo wydana w 2001r. płyta „Keystudio” (za klawiszami znów R.Wakman) zachwyca rozbudowanymi i pięknymi utworami – polecam „Mint Drive”. W tym samym 2001r. wychodzi następny krążek zespołu „Magnification”. Utwory są tu nieco krótsze, a klawisze Wakmana zastąpiła orkiestra symfoniczna, użyta nie tak oszczędnie jak 30 lat wcześniej. Tutaj orkiestra wypełnia tło i lekko prowadzi linie melodyjne. Polecam- może skrajne w brzmieniu- „Dreamtime”- utwór pełen dynamizmu , oraz „In The Presence Of”- romantyczny i podniosły zarazem. W 2002r. Kolejna zmiana personalna-powraca do grupy R.Wakman. Rozpoczyna się zakrojona na olbrzymią skalę trasa koncertowa z okazji 35-lecia powstania zespołu ( w 2004r. grają w Sali Kongresowej w Warszawie). W okresie 2005-07 zespół milknie.
Na początku 2008r. Yes zapowiada plany trasy koncertowej po Stanach i Kanadzie, za klawiszami ojca ma zastąpić syn-Oliver Wakmen . Plany pozostają tylko planami z powodu złego stanu zdrowia Andersona. Jesienią zespół rusza w trasę z nowym wokalistą B. Dawidem (na stałe śpiewającym w grupie Close To The Edge specjalizującej się w graniu coverów Yes ). W 2009r.ukazuje się dwupłytowy album ”Symphonic Live” z udziałem orkiestry pod dyrekcją Wilhelma Keitela i z Tomem Brislinem za klawiszami. Świetnie brzmią stare przeboje a i Anderson w niezłej formie.
I to tyle, z nadzieją czekam na „nowe dziecko” studyjne zespołu, oby było chociażby takie jak dwójka poprzednich. Yes zawsze był zespołem aktywnym koncertowo. Poszczególni członkowie grupy byli też bardzo aktywni na polu działalności solowej i w innych projektach. Wiele zespołów inspirowało się bogatymi dokonaniami Yes. Najlepszym tego przykładem jest chociażby amerykański zespół Magellan.
Od samego początku zamysłem jego założycieli było tworzenie muzyki innej niż ta z list przebojów, mając za atut nie małe już doświadczenie, umiejętność panowania nad brzmieniem, wyczucie melodyjności oraz charakterystyczny głos Andersona. Ich debiut koncertowy nastąpił w sierpniu1968r., a w listopadzie zagrali na pożegnalnym koncercie grupy Cream. Pierwszą płytę pt. „Yes” wydają w połowie 1969r. Niektórzy mogą ją uważać za zbiór zwykłych piosenek, ale ten zbiór daje już odczuć co przyniesie przyszłość. Jak na debiut wyczuwa się już dużą melodyjność, precyzję wykonania tak własnych utworów oraz ciekawe pomysły w adaptacji obcych - banalna piosenka The Beatles „Every Little Think” dzięki pełnemu rozmachu występie i dalszej obróbce zyskuje wiele, a ballada „I See You” The Byrds- nabiera lekko jazzującego smaczku.
Druga płyta z 1970r. „Time And A Word” z użyciem orkiestry symfonicznej jest krokiem naprzód w rozwoju grupy, czuć atmosferę poszukiwań nowych dróg, szkoda tylko, że orkiestra jest zbyt mało wykorzystywana (świetnie użyta w zakończeniu „Time And A Word” czy w otwierającym płytę numerze „Opportunity Necessery, No Experience Needed” z westernowym motywem z „7 wspaniałych”). Moim numer 1 na płycie jest utwór „Then”- gdzie współpraca z orkiestrą przebiegła najlepiej.
Peterowi Banksowi nie spodobały się poszukiwania nowych dróg i w marcu 1970r. opuszcza grupę, na jego miejsce przychodzi Steve Howe - świetnie wyszkolony gitarzysta, który wniesie wiele dobrego dla zespołu. I już w nowym składzie ukazuje się w 1971r. album „The Yes Album” - płyta w porównaniu z poprzednią bardzo uporządkowana, mocna w brzmieniu. Squive powiedział o niej: „wreszcie uwolniliśmy się z pęt rock’n’rolla, a więc tej muzyki która dla mnie zaczęła i skończyła się na Presley’u”. Już w pierwszym utworze „Yours Is No Disgrace”, Hove pokazuje nieprzeciętne umiejętności gry na różnych gitarach, a poparte świetnym basem Squirea tworzą efektywną całość.
Po krótkim gitarowym „The Clap”, następuje utwór „Starship Trooper” - kompozycja ta jest zapowiedzią tego, czego możemy spodziewać się od grupy w przyszłości- rozbudowaną formą ze zmiennymi klimatami: świetny zaśpiew Andersona, doskonała współpraca wszystkich muzyków i ta końcowa solówka Howe'a - miodzio! Z resztą tej gitarowej „słodkości” nie brakuje też w następnym utworze „I’ve Been All Good People”. Krótki numer „A Venture” ozdobiony jest iście jazzowym fortepianem. Płytę zamyka utwór - „Perpetual Change”, znów rozbudowana forma pełna rozmachu i gitarowych smaczków. Album w połowie 1971r. dochodzi do pierwszego miejsca na brytyjskiej liście przebojów. W tym samym czasie grupa po raz pierwszy koncertuje za oceanem u boku Jethro Tull.
W sierpniu odchodzi T.Kaye, zastępuje go Rick Wakman - ceniony klawiszowiec sesyjny. I tak oto skrystalizował się najmocniejszy skład Yes, który w ciągu kilku najbliższych lat stworzy prawdziwe muzyczne perły. Pierwszą z nich jest wydany w 1972r. album - „Fragile”- płytę otwiera „Round about”- utwór o zróżnicowanej harmonii melodycznej, ciekawej aranżacji w bardzo nowoczesnym jak na tamte czasy wydaniu- świetna kompozycja. Na płycie mamy jeszcze inne rozbudowane utwory - „South Side Of The Sky”- ze świetnym fortepianem Weakmena, czy zamykający album „Heard Of The Sunrise” z ostrym rockowym wejściem przeradzającym się w bluesowy rytm grany na basie, z organami i gitarą w tle, po którym znów słyszymy ostrzejsze dźwięki, tę z pozoru muzyczną nerwowość uspokaja swym delikatnym głosem Anderson- w środkowej części utworu. Później znów wiele się dzieje - z resztą jak na całej płycie. Pomiędzy te dłuższe utwory rozrzucone są krótkie miniatury muzyczne, dające nam pokaz umiejętności poszczególnych muzyków. Jest to pierwsza naprawdę dopracowana płyta zespołu i pierwsza, na którą okładkę zaprojektował Roger Dean - twórca loga zespołu i następnych „baśniowych” koncepcji na kopertach płyt. W tym samym roku 1972 ukazuje się płyta „Close To The Edge” - jedno z największych osiągnięć grupy (może największe?). Rozpoczyna je tytułowy utwór dźwiękami budzącej się przyrody, które przeradzają się głównie dzięki gitarze o zabarwieniu jazzowym Howea i karkołomnymi pasażami muzycznymi, z których jak gdyby dla zaczerpnięcia oddechu wyrywa nas krzyk Andersona, po tym wstępie jest spokojniej, ale ciągle dzieje się wiele ciekawego np. pompatyczne organy kościelne w części środkowej, czy później doskonałe klawisze spięte czuwającym nad wszystkim basem Squaiera. Całość znów zamykają dźwięki przyrody- wielki utwór!
Kompozycja druga „And You, And Me” pokazuje olbrzymie możliwości R.Wakmena (Anderson powiedział kiedyś dla „Melody Maker”- „…potrzebowaliśmy jakiejś orkiestry, którą bralibyśmy ze sobą i Rick był tą orkiestrą…”), tutaj słychać, że to prawdziwy człowiek orkiestra. Ostatni utwór na płycie, luźno oparty na pomysłach z „Ognistego ptaka” Strawińskiego - to popis umiejętności gitarowych S.Howe'a.
Po nagraniu tej płyty odchodzi (do King Crimson) B.Bruford, zastępuje go Alan White. W 1973r. „Yes” odbywa światowe tourne - Japonia, Australia, USA, ukazuje się też 3 płytowy album koncertowy „Yessongs” (nagrania z tras 1972r.). Pod koniec roku nagrywają płytę „Tales From Topographic Ocean” (w sprzedaży ukazuje się na początku 1974r.). Są to właściwie dwie płyty zawierające tylko cztery utwory zainspirowane religią, głównie hinduistyczną. Część pierwsza mówi o naukach płynących od Boga, druga i trzecia o doświadczeniach ludzkości zbieranych przez tysiąclecia, ostatnia o walce dobra ze złem. Nie wiem czy do końca muzyka ilustruje przekaz tekstowy, ale jest spokojna i podniosła w dwóch pierwszych częściach, mniej spokojna w trzeciej- gdzie w środkowej części czuć jazzowy niepokój, który po chwili zostaje złagodzony dźwiękami gitary akustycznej dającymi uczucie spokoju. Część ostatnia jest bardziej żywa, ale walka dobra ze złem musi mieć swoje odniesienia dźwiękowe- daje je perkusista Whita i bas Squaiera. Mimo niezbyt pochlebnych recenzji dla mnie jest to jedna z najlepszych płyt grupy. W 1974r. odchodzi od zespołu R.Wakmen, próbuje namówić Vangelisa na dołączenie do Yes, ale w końcu nowym klawiszowcem zostaje szwajcar Patrick Moraz, i z jego już udziałem pod koniec roku ukazuje się album „Relayer”. Na płycie znajdują się tylko trzy utwory, najdłuższy „The Gates Of Delirium” z bardzo nowoczesną częścią pierwszą, o ciekawych harmoniach oraz o przepięknej końcówce pełnej liryki i spokoju (takie „smaczki” usłyszymy później we współpracy z Vangelisem). Kompozycja druga - „Sound Chaser” - jest mieszaniną jazzu i muzyki nowoczesnej , całość lekko męcząca. Natomiast ostatni utwór „To Be Over” jest bardzo nastrojowy z ciekawą partią gitary w środku. Wbrew obawom Moraz sprawdził się jako klawiszowiec.
Ponad dwuletnia przerwa w wydawaniu płyt pod szyldem Yes była spowodowana wzmożoną działalnością solową poszczególnych członków grupy. W między czasie wyszedł film „Yessong” (zapis koncertu z Rainbow Theater z 1972r.). W 1976r. zespół rusza w jedną ze swoich największych tras koncertowych. W połowie 1977r. ukazuje się wreszcie kolejny album - „Going For The One”. Okładki już nie projektował R.Dean, koniec też z metafizycznymi przemyśleniami w tekstach, płynącymi z wnętrza siebie- ta płyta to krótkie rockowe utwory nie pozbawione jednak nastrojowych momentów. Na płycie tej zagrał znów R.Wakman, który powrócił do grupy. Mimo, że Yes przyzwyczaił nas do dłuższych form to album ten tchnie świeżością i różnorodnością pomysłów. Wszystkie utwory zasługują na uwagę (no, może ze wskazaniem na „Awaken” ). W 1978r. ukazuje się płyta „Tormato”, która potwierdza odświeżenie formuły- utwory jeszcze krótsze, ale dalej interesujące w swojej formie, dużo nowych brzmień i pomysłów, ale słychać też sporo zapożyczeń od innych (może pod wpływem wydawców?), by przypodobać się nabywcom. Czyżby to był początek końca? To pytanie potwierdza następna płyta „Drama” wydana w 1980r. Brak na niej Andersona i Wakmana, którzy odeszli rok wcześniej, zastąpili ich Trewor Horn i Geoff Downes. Spadek zainteresowania art rockiem spowodował działania zespołu pod tzw. „publiczkę” efekt słaby, tytuł płyty jest prawie proroczy.
Grupa milknie na 3 lata. Downes i Howe biorą udział w powstaniu nowej super grupy Asia, Anderson z Vangelisem wydają w tym okresie trzy dobre płyty. Squire wraz z dawnym kolegą z Yes T.Keyem oraz A.Whitem i Trevorem Robinem (git.) próbują stworzyć nową grupę Cinema, w końcu dołącza do nich Anderson i wracają do nazwy Yes. W 1983r. wydają album „90125”- najlepiej sprzedawany album w historii grupy, ale dla fanów art rocka jest to „dyskotekowa” porażka o której nie warto pisać. Mogę jedynie nadmienić, że tytuł z tej płyty pt. „Cinema” otrzymał w 1985r. nagrodę Grammy za najlepszy instrumentalny utwór rockowy. Zespół koncertuje, artyści udzielają w solowych projektach i innych zespołach . W 1987r. ukazuje się album „Big Generator” - płyta znów słaba , tylko we fragmentach czuć duch dawnego Yes. Po kilkunastomięsięcznym tourne zespołu, grupę opuszcza Anderson. W 1989r. wychodzi płyta „Anderson, Bruford, Wakmen i Howe”, płyta klimatem i różnorodnością muzyki zbliżona do „Tormato”- ale to nie jest oficjalna płyta Yes, gdyż są teraz jak gdyby dwa zespoły. Poświęcenie i działania i wielu osób doprowadza do połączenia tych dwóch grup i w 1991r. wychodzi album „Union”, ale ciągle nie jest to ten dawny Yes i mimo, że zyskuje wielu nowych zwolenników , do mnie ich muzyka nie trafia. I taka sytuacja trwa praktycznie do dziś, co kilka lat wychodzi nowy materiał sygnowany nazwą Yes, a między nimi , koncerty, albumy wspomnieniowe, boxy starszych nagrań, nagrania filmowe itp. Po „Union” w 1994r. ukazuje się płyta „Talk” (skład: Anderson, Squaire, Kaye, White i Rabin) - lepsza od poprzedniej płyty, zwłaszcza dzięki pięknej suicie „Endless Dream”. Na następnej płycie z 1997r. „Open Your Eyes”, Rabina zastąpił Billy Sherwood i owszem można otworzyć oczy, ale uszy należałoby zamknąć, bo płyta jest wyjątkowo słaba. Sytuacja poprawia się na albumie „Ladder” z 1999r.- do grupy dołącza Igor Khoroshev, świetny klawiszowiec, co od razu daje się odczuć (zwłaszcza w utworze „New Language” ), szkoda, że nie został stałym członkiem grupy.
Nowy wiek rozpoczął się dla fanów (myślę o tych starych) zespołu wspaniale, bo wydana w 2001r. płyta „Keystudio” (za klawiszami znów R.Wakman) zachwyca rozbudowanymi i pięknymi utworami – polecam „Mint Drive”. W tym samym 2001r. wychodzi następny krążek zespołu „Magnification”. Utwory są tu nieco krótsze, a klawisze Wakmana zastąpiła orkiestra symfoniczna, użyta nie tak oszczędnie jak 30 lat wcześniej. Tutaj orkiestra wypełnia tło i lekko prowadzi linie melodyjne. Polecam- może skrajne w brzmieniu- „Dreamtime”- utwór pełen dynamizmu , oraz „In The Presence Of”- romantyczny i podniosły zarazem. W 2002r. Kolejna zmiana personalna-powraca do grupy R.Wakman. Rozpoczyna się zakrojona na olbrzymią skalę trasa koncertowa z okazji 35-lecia powstania zespołu ( w 2004r. grają w Sali Kongresowej w Warszawie). W okresie 2005-07 zespół milknie.
Na początku 2008r. Yes zapowiada plany trasy koncertowej po Stanach i Kanadzie, za klawiszami ojca ma zastąpić syn-Oliver Wakmen . Plany pozostają tylko planami z powodu złego stanu zdrowia Andersona. Jesienią zespół rusza w trasę z nowym wokalistą B. Dawidem (na stałe śpiewającym w grupie Close To The Edge specjalizującej się w graniu coverów Yes ). W 2009r.ukazuje się dwupłytowy album ”Symphonic Live” z udziałem orkiestry pod dyrekcją Wilhelma Keitela i z Tomem Brislinem za klawiszami. Świetnie brzmią stare przeboje a i Anderson w niezłej formie.
I to tyle, z nadzieją czekam na „nowe dziecko” studyjne zespołu, oby było chociażby takie jak dwójka poprzednich. Yes zawsze był zespołem aktywnym koncertowo. Poszczególni członkowie grupy byli też bardzo aktywni na polu działalności solowej i w innych projektach. Wiele zespołów inspirowało się bogatymi dokonaniami Yes. Najlepszym tego przykładem jest chociażby amerykański zespół Magellan.