A+ A A-

Sex, drugs & Janis Joplin


„Kochała się z mężczyznami i kobietami z równą pewnością siebie i często w tym samym czasie. Nie było żadnego skandalicznego aspektu życia, którego by nie odkryła. Trzeba jej to przyznać. [...] Ona po prostu próbowała cholernie dobrze się bawić, tak ostro, jak tylko mogła. Nie wiem, jak wytrzymała więcej niż tydzień.” Kto? Tylko ona. Perła.

 

perla-obsesje-i-namietnosci-janis-joplinW rozrzuconych po całym kraju składach taniej książki zalegają hołdy makulatury. Wśród książek, które są o krok od przerobienia na papier toaletowy, zdarzają się też całkiem przyzwoite pozycje, a z rzadka trafić można na prawdziwe perły. Czy jedną z nich jest książka Ellisa Amburna Perła. Obsesje i namiętności Janis Joplin (Warszawa, 1995)? Przy pierwszym kontakcie z nią miałem co do tego masę wątpliwości. Po jakimś czasie postanowiłem dać jej jednak drugą szansę...

To co może irytować, zwłaszcza na pierwszych kartach Perły, to sposób narracji, przypominający dziennikarskie śledztwo. Ellis Amburn (autor m.in. biografii Elizabeth Taylor, Warrena Beatty i Roy’a Orbisona) rozpoczyna swoją opowieść od udania się do Port Arthur, miasta z którego pochodziła Janis Joplin, i szukania w tej małej prowincjonalnej mieścinie śladów jednej z legend rocka. Owe ślady Amburn pojmuje jednak dość specyficznie, bowiem nie tyle chodzi mu o rodzinę i znajomych, pamiętających młodą i zbuntowaną Joplin, co o miejsca i zdarzenia, które pomogą mu ułożyć rys psychologiczny wielkiej piosenkarki. I niestety tani psychologizm, którego najjaskrawszym przejawem będzie chęć znalezienia klucza, symbolu, poprzez który autor wyjaśni wszystko to, czym była Joplin, będzie jednym z największych mankamentów tej biografii.

A pozostałe? Obsesje i namiętności Janis Joplin to specyficzna książka. Fakty i daty schodzą tu na plan dalszy. Liczą się anegdoty i opowieści, których do końca nie można zweryfikować. Ważna jest pikanteria i dramatyzm. Seks, narkotyki i gdzieś na szarym końcu – muzyka. Taka jest ta książka i taka jawi nam się Joplin widziana oczami Amburna. Konsekwencją takiej opowieści jest to, że po jakimś czasie wszystkie imprezy, wszystkie orgie i hektolitry alkoholu zlewają się i czytanie na kolejnej stronie o następnej przygodzie miłosnej Janis, lub o tym jak bardzo się spiła... robi się po prostu nużące. I przez jakiś czas uważałem tę książkę za zwyczajnie nudną, ale potem do mnie dotarło, że może biografia Amburna jest właśnie prawdziwa i przez to paradoksalnie... dobra?

Może Janis Joplin właśnie taką była – pospolitą, tępą lalą, której sens życia stanowił przypadkowy seks ze wszystkim, co nie zdążyło przed nią uciec i pochłanianie alkoholu oraz narkotyków w ilościach hurtowych? A muzyka... Ta wyszła zupełnie przez przypadek. Amburn wielokrotnie próbuje wybielać swoją bohaterkę, dodając jej cech, których nie miała. Twierdzi, że rzekomo była pracowita. No tak, ale kto taki nie jest po amfetaminie? Twierdzi, że była oczytana, że namiętnie dyskutowała o filozofii Nietzschego. Ale który szesnastoletni hipis tego nie robił?  Wreszcie wszelkie wypaczenia charakteru Joplin próbuje zrzucić na jej rodziców i zaściankowe miasteczko, w którym się wychowywała. Być może rzeczywiście było jej trudniej, niż milionom nastolatków, którzy w okresie dojrzewania wspaniale dogadują się ze swoimi starymi...  

Allis Amburn bardzo starał się wystawić Janis Joplin pomnik. Nie do końca mu to wyszło. Joplin, jaką odmalował, to „sukowata gwiazdka”, „emocjonalna i duchowa bankrutka”, która „uwikłała się [...] w schemat wyrzucania ludzi z życia zamiast uczyć się, jak z nimi żyć”. Zamiast patetycznego dramatu mamy tragifarsę, bo farsą jest to, że z takich ludzi robi się idoli, zaś tragedią jest zmarnowany przez nich talent. Joplin otrzymała ogromny dar – wspaniały głos. Nigdy go nie ćwiczyła. Nigdy wystarczająco nie szanowała. To cud, że powstało te, dosłownie, kilka nagrań rejestrujących niepowtarzalną i zjawiskową Janis.

Pod koniec swej pracy Amburn stosunkowo dużo miejsca poświęca czczym eksperymentom myślowym, zastanawiając się kim Joplin mogła być. Opisuje jej plany zmienienia swojego życia, scenicznego image’u, a także repertuaru. Nie sposób jednak na te różne pragnienia Perły patrzeć inaczej, jak przez palce, jak na zwykłą gadaninę – coś o czym na trzeźwo szybko się zapomina. Śledząc koleje losu kobiety posiadającej jeden z najwspanialszych głosów w historii muzyki rozrywkowej można dojść do wniosku, że Janis i tak miała dużo szczęścia, że jakimś cudem trafiała na ludzi umiejących (przynajmniej przez jakiś czas) z nią wytrzymać, chcących (a przynajmniej próbujących) z nią współpracować – na przykład członków zespołu Big Brother and The Holding Company, czy Krisa Kristoffersona.

Książka Amburna jest łatwo dostępna. Zachęcam by się przekonać samemu, by sprawdzić, by poznać tą wersję wydarzeń. Dla mnie lektura Perły stała się ciekawą okazją do odtworzenia historii Janis Joplin z niedomówień, przypadkowych wtrąceń i pozornie nieistotnych faktów. Sam nie wiem, w którym momencie zauważyłem, że to, co dla autora biografii było jedynie tłem, dla mnie stało się pierwszym planem. Mam również wrażenie, że sam Ellis Amburn pisząc Perłę musiał dostrzec, jak z opowieści o buncie i błyskotliwej karierze, jego książka – z każdą kolejną stroną – stawała się smutną historią upadku. Snując opowieść o wspaniałych dziełach sztuki, nie był on w stanie – mimo najszczerszych chęci – obronić przed czytelnikami tę, która je stworzyła.

Muzyka pozostaje, ale bańki mydlane zwane „legendami” z czasem pękają...

Jacek Chudzik

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.