Ta biografia daje nam możliwość przebycia razem z Pearl Jamem drogę od szkolnych zespołów poszczególnych jego członków, aż po dzień dzisiejszy. Robi to w tym samym stopniu za sprawą tekstu, jak i obrazu. Tak, jak cytaty z rozmów Eddie Veddera z publicznością na koncertach pozwalają nam przenieść się do dawno minionych czasów, tak samo fotografie pozwalają nam łatwiej wczuć się w ten klimat. Patrząc na te wszystkie, chronologicznie poukładane zdjęcia, możemy niemal dotknąć zmian, przez które przeszedł zespół.
Kolejna sprawa, która zrobiła na mnie wrażenie, to sam sposób mówienia o zespole. Twenty jest jakby pisana z wewnątrz Pearl Jam. Może nie dosłownie, ale mentalnie tak. Na czym to polega? Podaję przykład. Zespół znany jest ze swojego zaangażowania politycznego i społecznego. Pearl Jam nigdy nie był neutralny światopoglądowo. Jego biografia także taka nie jest. Wydawało by się, że to źle, ale okazuje się, że nie! Autorzy przedstawili muzyków w tak ludzki sposób, że wszelkie ich poglądy – z którymi sam bardzo często się nie zgadzam – nie brzmią jak zawodzenie mentorów, ale jak dylematy normalnych ludzi. Kiedy czytałem o perypetiach grupy związanych z krytykowaniem przez nią prezydentury Busha widziałem prawdziwych ludzi, czułem ich rzeczywiste zaangażowanie – bardziej widziałem ich i ich emocje, niż poglądy z którymi można się zgadzać bądź spierać.
Piękne i bardzo sugestywne są opisy muzyków, którzy nie cieszą się ze swojej ogromnej popularności, którzy chcieliby spowolnić własny sukces, którym zależy na graniu tego, co im się podoba, a nie na kolejnych platynowych płytach. Ucieczka Pearl Jamu przed sławą opisana została – znowu – w sposób bardzo ludzki, zwyczajny.
Twenty to jakby próba przełamania bariery między artystą stojącym na wysokiej scenie za kordonem ochrony, a jego publicznością po drugiej stronie. Wydaje mi się, że jest to próba w dużej mierze udana. I to jest chyba największy komplement, jakim można jakąkolwiek biografię uraczyć.
Wiele zespołów zasługuje na oficjalną biografię taką, jak ta. Pearl Jam miał na tyle szczęścia, że mu ja poświęcono. Ja miałem na tyle szczęścia, że ją przeczytałem. Gorąco polecam. Dla fanów Pearl Jam lektura nie mniej obowiązkowa niż Ten!