Za swój cel uznaje Pan odnajdywanie ukrytego i uniwersalnego Piękna. Czy ono w ogóle istnieje? Czy ocena wrażeń estetycznych nie jest zawsze choć trochę subiektywna?
Za piękno uniwersalne uważam cechy estetyczne wywołujące określone poruszenia wewnętrzne. –drgnienia na dnie duszy dające poczucie szczęścia, pokoju wewnętrznego harmonii, uporządkowania, zaspokojenie tęsknoty. Wierzę, że nie są to poruszenia subiektywne, że podobnie może odczuwać wielu ludzi i podobne cechy te poruszenia wywołują. Te cechy znajduję w przestrzeni krajobrazu , w refleksach światła, w ludzkim ciele, w harmonii Bacha, nastroju malarstwa Vermeera, Friedricha, Tadeusza Dominika, w wizjach Leśmiana, Tetmajera, Rymkiewicza. Te cechy są obecne , ale nie krzyczą, są ukryte, czekają na odnalezienie.
Mam wrażenie, że z upływem lat coraz bardziej kieruje się Pan w rejony medytacyjne. Najmniej hermetyczne, bezpośrednie płyty: Lo-Fi Stories i Sequel wydał Pan na początku fonograficznej drogi.
Muzyka ma szerokie możliwości jeśli chodzi o wywoływanie stanów wewnętrznych. Ekscytuje, doprowadza do euforii, poprawia humor, daje poczucie siły, wywołuje gniew, smutek itd. Stan medytacji czy kontemplacji uważam jednak za najciekawszy potencjał muzyki i z twego wynika taka tendencja . Jednak „hermetycznośc” oznacza dla mnie coś ściśle wyspecjalizowanego – sztukę dla niewielkiego grona ekspertów czy koneserów. Tak chyba nie jest – moje ostatnie płyty są bardziej popularne, niż debiuty.
Sam do dziś przechowuję kilka winyli Pronitu z bajkowymi słuchowiskami. Służyły mi, może spodobają się potomkom? Skąd pomysł na ich samplowanie jako podstawę brzmienia Lo-Fi Stories?
Stare polskie słuchowiska dla dzieci ,interpretacje aktorów, oprawa muzyczna oraz „ręcznie” generowane efekty mają niesamowicie inspirującą poetykę. Chciałem ten potencjał uwiecznić, „nagłośnić” poprzez aranże które były budowane wokół wybranej ,oryginalnej, trzeszczącej bajkowej frazy, były jej podporządkowane i jej poetyka determinowała cały utwór.
Na swoich ostatnich albumach wykorzystuje Pan tradycyjne instrumenty. Jak wygląda proces kompozycyjny takich elektroakustycznych utworów?
Moja dotychczasowa metoda to z grubsza rzecz biorąc następujący proces: szkic muzyczny bazujący na samplach z płyt i innych źródeł, następnie dobór „żywych” instrumentów i improwizacja muzyków, selekcja i edycja tych nagrań, po czym ponowna sesja nagraniowa i ponowna edycja, miks i mastering. W trakcie tego procesu najczęściej eliminuję zbędne elementy nagromadzone w czasie nagrań.
Pentral i Treny swoimi konceptami ocierają się o sferę duchową. Współpraca z ze Stefanem Wesołowskim przy projekcie Kompleta tym bardziej. Jak ważna jest duchowość w Pana życiu?
Duchowość jest ważna – jestem katolikiem i chodzę do kościoła, staram się regularnie modlić. Czy jednak przekłada się to na moją twórczość? Nie potrafię tego ocenić, zmierzyć. Z wyjątkiem Komplety, którą skomponował Stefan, chyba nie ma bezpośredniego związku. Gotyk czy poezja elegijna , czyli bezpośrednie inspiracje wspomnianych albumów fascynowały mnie zawsze; zainteresowania religijne przyszły później.
Treny to dzieło zdecydowanie elegijne. Czy w tytule chodziło Panu o zasygnalizowanie konkretnej inspiracji utworem Kochanowskiego czy raczej o najbardziej dla Polaka czytelny symbol żałoby w ogóle?
Nie zawsze działam ściśle koncepcyjnie, często inspiracji jest wiele i są one podświadome, zaczynam je sobie uzmysławiać w trakcie pracy. Treny nie są inspirowane konkretnym utworem poetyckim, są raczej reakcja na ogólna atmosferę poezji i sztuki żałobnej, np. barokowych epitafiów. Stan transowej melancholii to poza tym moja codzienność, stąd „smutna” muzyka wychodzi mi niejako bezwiednie.
Pentral zawiera dźwiękowe impresje z gotyckiej katedry. Zastanawiam się czy natchnęły Pana wizyty w jakimś konkretnym kościele czy ogólnie ówczesna sakralna architektura?
Trzy gotyckie kościoły w Gdansku: katedra w Oliwie, bazylika mariacka oraz kościół Św. Mikołaja, były bezpośrednim źródłem materiału dźwiękowego – w tych świątyniach znajdowałem potrzebne odgłosy – próbki organów, dzwonki, szmery,- które potem posłużyły jako punkt wyjścia do budowania aranży . Gotyk jako sztuka – architektura, detal, przestrzeń akustyczna, światło, witraże – to fascynacja ogólna, konkretne budowle – bezpośredni warsztat pracy.
Niedawno laurkę wystawił Glimmer w prasie muzycznej Tomasz Budzyński z Armii, lapidarnie podsumowując muzykę z tej płyty: cisza też gra. Zgadza się Pan z tym stwierdzeniem?
Moim zdaniem to bardzo trafne określenie, bo trafia w moje intencje. Glimmer jest , czy miał być, dialogiem z ciszą. Dźwięki, często jej ustępują , znikają. Nawet w środku utworu, w momentach kulminacji. Niestety w recenzjach podobnych spostrzeżeń było niewiele. Potwierdza to natomiast intuicję artystyczną i wrażliwość Tomka, którego twórczość od dawna mnie fascynuje . To niesamowita satysfakcja i przyjemność że interesują go moje płyty.
Czy sukces filmu Sala Samobójców, do którego stworzył Pan muzykę, przełożył się na większe zainteresowanie pana twórczością w kraju?
Dostałem kilka maili od widzów w wieku gimnazjalnym (śmiech). Sala mogła zwrócić uwagę reżyserów filmowych na ilustracyjny potencjał mojej twórczości. Dostaję trochę więcej propozycji dotyczących komponowania soundtracków.
Czy reżyserzy dają Panu wolną rękę, czy mówią jakiego nastroju w konkretnej scenie by oczekiwali?
Bywa bardzo różnie. Michał Siegoczyński (reżyser teatralny, twórca m.in. 2084 czy Showtime) kontrolował każda sekundę , dawał bardzo precyzyjne wskazówki dotyczące instrumentacji, długości, stylu itp. Jan Komasa (reżyser Sali) dużo mówił o nastroju i tempie, ale nie pokazywał samego filmu. Soundtrack powstawał przed zdjęciami ponieważ Janek oczekiwał, że muzyka zainspiruje go do kręcenia przyszłych scen, co na szczeście się udało. Przy Sali pracowałem w zasadzie „w ciemno”. Inni z kolei przysyłali gotowy, zmontowany film do udźwiękowienia, bez słowa komentarza.
Jako fan Hugo Race’a nie mogę nie zapytać o Pana z nim współpracę. Czy przedpremierowe obcowanie z czymś tak niecodziennym jak Between Hemispheres przy masteringu płyty było dla Pana frajdą?
Tak, to była przyjemność. Jednak wspomniana płyta jest instrumentalna, ja natomiast najbardziej cenię barwę wokalu Hugona. Niewykluczone zresztą, że Hugo zaśpiewa na którejś z moich przyszłych produkcji, wstępne rozmowy już za nami.
Rozmawiał: Paweł Tryba