Co oznacza Wasza nazwa? Kojarzy mi się z progresem, ale litera C na końcu nie daje mi spokoju.
Smaga: Słuszne skojarzenie. Nasza nazwa to skrót od Progressive Machine C. Wyobraziliśmy sobie halę, fabryczną, w której stoją wielkie machiny. Ta oznaczona literką C służy do wyrobu muzyki progresywnej (śmiech). Ten pomysł to stare dzieje, jeszcze z początków działalności.
Działalności, dodajmy, dość burzliwej. Od momentu powstania w 2002 roku zdążyliście się kilkakrotnie rozpaść.
Kuman: Jak widać rozpady nie były skuteczne (śmiech)
Smaga: I nigdy do końca.
Kuman: ... W innym wypadku teraz byśmy nie rozmawiali. To były raczej komplikacje, ale dzięki nim mogliśmy na wszystko popatrzeć z dystansem i za każdym razem dochodziliśmy do wniosku, że jeszcze sporo fajnego stuffu możemy razem zrobić. To nas trzyma razem.
Te komplikacje nie ominęły także Waszego debiutu. "Bar-Do Travel" nagraliście jeszcze w 2008 roku. Ukazuje się dopiero pod koniec 2009go. Skąd tak duży poślizg?
Smaga: Sporo czasu zajęły nam same nagrania.
Kuman: A potem to wszystko, co spotyka każdą debiutującą kapelę. Rozsyłanie materiału do potencjalnych wydawców i czkanie na odzew. Mieliśmy kilka propozycji, ale dopiero Michał z Mystic Production zaproponował nam satysfakcjonujące warunki. Chwilę trwały także formalności związane z podpisaniem kontraktu i ostatecznie data premiery została ustalona na szóstego października....
Czy tytuł odnosi się do teologii buddyjskiej, w której Bardo jest stanem przejściowym między śmiercią a kolejną reinkarnacją?
Smaga: W tej sprawie więcej mógłby powiedzieć nasz wokalista Bob, autor tytułu. Oczywiście wyszło to tak jak mówisz z buddyzmu, ale już słowo "travel" dodaliśmy sami, to daje pole do interpretacji i słuchaczowi i nam samym, bo w sumie każdy z nas inaczej rozumie pojęcie "Bar-Do Travel".
Skąd pomysł na kower "Army Of Me" Bjork?
Kuman: Zawsze podobał mi się ten kawałek, brzmiał inaczej od reszty piosenek Bjork. Bardzo ciężki, mroczny, trochę acidowy. Chcieliśmy się z nim zmierzyć i chyba możemy być ze swojej wersji zadowoleni.
Kapele metalowe, które podobnie jak Wy stawiają na technikę wykonawczą, np. Meshuggah czy Cynic, mogą na Zachodzie liczyć na stabilną pozycję. Wy ze swoją propozycją musieliście się przebijać kilka lat. Czy to przez specyfikę polskiego rynku?
Kuman: Zespoły, które wymieniłeś, bardzo długo budowały swoją pozycję. Meshuggah funkcjonuje na zawodowych zasadach może od czwartego krążka. Poczekajmy do naszej czwartej płyty i zobaczmy, gdzie wtedy będziemy (śmiech). A tak poważne to nie mamy jakiegoś wielkiego ciśnienia, żeby dojść na szczyty list przebojów(śmiech). Trzeba zdac sobie sprawę z tego w jakim gatunku muzycznym egzystujemy i jak dużo ciężkiej pracy jeszcze przed nami. W tej chwili jest fajnie, nagraliśmy dobrą płytę,w perspektywie pojawia się coraz więcej koncertów także wszystko zaczyna iśc do przodu
Odnajdywano u Was pierwiastki stylu Meshuggah czy Tool. Wyobrażacie sobie sytuację gdy za kilkanaście lat rzeszę młodych kapel będzie się porównywać do Proghma-C?
Smaga: Byłoby bardzo miło i sympatycznie (śmiech). Mamy sporo pomysłów na własną muzykę. Te pomysły rozwijają się i dają coś za każdym razem bardziej charakterystycznego właśnie dla nas.
A jak określilibyście swój styl na obecną chwilę?
Kuman: Na pewno gramy muzykę w jakimś sensie progresywną, ale inną niż to, co się przez ten termin powszechnie rozumie. Na pewno nie brzmimy jak Riverside czy Dream Theater.
Smaga: Ja nie jestem zwolennikiem etykietek. Jeśli sobie ustalimy, że gramy to, to i to - automatycznie zamykamy się w jakichś ramach. Cała frajda polega na tym, żeby się rozwijać, ale tak, by nie zostać wtłoczonym do jakiejś szufladki.
Technika jest istotna, ale udowodniliście przed chwilą, że nie wstydzicie się rockandrollowej zabawy...
Kuman: Co to za koncert bez kontaktu z ludźmi? Możemy wyjść, zagrać jakieś totalnie popieprzone patenty w kosmicznym metrum, ale żeby była prawidłowa interakcja publiczność musi wiedzieć, że my też się dobrze czujemy grając.
Skąd pomysł na wspólny finał zagrany razem z Tides From Nebula?
Smaga: Różne pomysły przychodzą nam do głowy, czasem także niebezpieczne (śmiech). Tuż przed koncertem, na gorąco, doszliśmy do wniosku, że fajnie byłoby zagrać razem jam na koniec, a potem na bis zaprezentować jeszcze jeden kawałek, który wyszedł nam.. jak disco z akordeonem. To tak a'propos zamykania się w ramach (śmiech).
Kuman: Trochę się baliśmy reakcji słuchaczy na ten ostatni numer. Ale odbiór był dobry.
Z kim jeszcze chcielibyście wyruszyć w trasę?
Kuman: Mimo ryzyka utraty zdrowia na pewno z Blindead, ten plan najprawdopodobniej wkrótce zrealizujemy.
Smaga: Ja dorzuciłbym Newbreed. Jest szansa na trasę z większą liczbą nietypowo grających kapel. Choćby po tym koncercie widać, że ludzie chcą takiej muzyki słuchać. Już na miejscu dowiedzieliśmy się, że w Bohemie na co dzień gra się jazz. Tymczasem frekwencja i przyjęcie były bardzo dobre.
Ostatnio karierę robi pojęcie postmetalu. Jak myślicie - czy coś takiego w ogóle istnieje?
Smaga: Skoro taki termin funkcjonuje, to znaczy że określa coś, co istnieje. Ale nie uważam nas za typowych przedstawicieli postmetalu. Coś z niego mamy, ale też sporo u nas bardziej ekstremalnych brzmień.
Jaki macie odbiór ze strony metalowych ortodoksów zapatrzonych w lata 80te?
Kuman: Różnie z tym bywa. Zdarzało się, że metalowi ortodoksi pukali się w czoło, kiedy graliśmy,niektórzy z nich popijali piwko przy barze a jeszcze niektórzy podchodzili po koncercie i mówili że im się podobało. Ale morderczych zapędów raczej nie mieli(śmiech). Poza tym nie kierujemy naszej muzyki dla jakiejś konkretnej grupy odbiorców
Smaga: Żeby ich usatysfakcjonować - następną płytę oprzemy na samych blastach (śmiech).
Z tego co wiem Mystic Production ma wobec Was duże plany. Będziecie pierwszą grupą dystrybuowaną przez nich na całą Europę.
Kuman: Takie są plany.
Planujecie w związku z tym zagraniczne koncerty?
Smaga: Do końca roku skupimy się na tworzeniu materiału na nowy album, ale od stycznia czas na intensywna promocję, także za granicą.
Dziękuję za rozmowę
Paweł Tryba
zobacz też: Proghma-C
Smaga: Słuszne skojarzenie. Nasza nazwa to skrót od Progressive Machine C. Wyobraziliśmy sobie halę, fabryczną, w której stoją wielkie machiny. Ta oznaczona literką C służy do wyrobu muzyki progresywnej (śmiech). Ten pomysł to stare dzieje, jeszcze z początków działalności.
Działalności, dodajmy, dość burzliwej. Od momentu powstania w 2002 roku zdążyliście się kilkakrotnie rozpaść.
Kuman: Jak widać rozpady nie były skuteczne (śmiech)
Smaga: I nigdy do końca.
Kuman: ... W innym wypadku teraz byśmy nie rozmawiali. To były raczej komplikacje, ale dzięki nim mogliśmy na wszystko popatrzeć z dystansem i za każdym razem dochodziliśmy do wniosku, że jeszcze sporo fajnego stuffu możemy razem zrobić. To nas trzyma razem.
Te komplikacje nie ominęły także Waszego debiutu. "Bar-Do Travel" nagraliście jeszcze w 2008 roku. Ukazuje się dopiero pod koniec 2009go. Skąd tak duży poślizg?
Smaga: Sporo czasu zajęły nam same nagrania.
Kuman: A potem to wszystko, co spotyka każdą debiutującą kapelę. Rozsyłanie materiału do potencjalnych wydawców i czkanie na odzew. Mieliśmy kilka propozycji, ale dopiero Michał z Mystic Production zaproponował nam satysfakcjonujące warunki. Chwilę trwały także formalności związane z podpisaniem kontraktu i ostatecznie data premiery została ustalona na szóstego października....
Czy tytuł odnosi się do teologii buddyjskiej, w której Bardo jest stanem przejściowym między śmiercią a kolejną reinkarnacją?
Smaga: W tej sprawie więcej mógłby powiedzieć nasz wokalista Bob, autor tytułu. Oczywiście wyszło to tak jak mówisz z buddyzmu, ale już słowo "travel" dodaliśmy sami, to daje pole do interpretacji i słuchaczowi i nam samym, bo w sumie każdy z nas inaczej rozumie pojęcie "Bar-Do Travel".
Skąd pomysł na kower "Army Of Me" Bjork?
Kuman: Zawsze podobał mi się ten kawałek, brzmiał inaczej od reszty piosenek Bjork. Bardzo ciężki, mroczny, trochę acidowy. Chcieliśmy się z nim zmierzyć i chyba możemy być ze swojej wersji zadowoleni.
Kapele metalowe, które podobnie jak Wy stawiają na technikę wykonawczą, np. Meshuggah czy Cynic, mogą na Zachodzie liczyć na stabilną pozycję. Wy ze swoją propozycją musieliście się przebijać kilka lat. Czy to przez specyfikę polskiego rynku?
Kuman: Zespoły, które wymieniłeś, bardzo długo budowały swoją pozycję. Meshuggah funkcjonuje na zawodowych zasadach może od czwartego krążka. Poczekajmy do naszej czwartej płyty i zobaczmy, gdzie wtedy będziemy (śmiech). A tak poważne to nie mamy jakiegoś wielkiego ciśnienia, żeby dojść na szczyty list przebojów(śmiech). Trzeba zdac sobie sprawę z tego w jakim gatunku muzycznym egzystujemy i jak dużo ciężkiej pracy jeszcze przed nami. W tej chwili jest fajnie, nagraliśmy dobrą płytę,w perspektywie pojawia się coraz więcej koncertów także wszystko zaczyna iśc do przodu
Odnajdywano u Was pierwiastki stylu Meshuggah czy Tool. Wyobrażacie sobie sytuację gdy za kilkanaście lat rzeszę młodych kapel będzie się porównywać do Proghma-C?
Smaga: Byłoby bardzo miło i sympatycznie (śmiech). Mamy sporo pomysłów na własną muzykę. Te pomysły rozwijają się i dają coś za każdym razem bardziej charakterystycznego właśnie dla nas.
A jak określilibyście swój styl na obecną chwilę?
Kuman: Na pewno gramy muzykę w jakimś sensie progresywną, ale inną niż to, co się przez ten termin powszechnie rozumie. Na pewno nie brzmimy jak Riverside czy Dream Theater.
Smaga: Ja nie jestem zwolennikiem etykietek. Jeśli sobie ustalimy, że gramy to, to i to - automatycznie zamykamy się w jakichś ramach. Cała frajda polega na tym, żeby się rozwijać, ale tak, by nie zostać wtłoczonym do jakiejś szufladki.
Technika jest istotna, ale udowodniliście przed chwilą, że nie wstydzicie się rockandrollowej zabawy...
Kuman: Co to za koncert bez kontaktu z ludźmi? Możemy wyjść, zagrać jakieś totalnie popieprzone patenty w kosmicznym metrum, ale żeby była prawidłowa interakcja publiczność musi wiedzieć, że my też się dobrze czujemy grając.
Skąd pomysł na wspólny finał zagrany razem z Tides From Nebula?
Smaga: Różne pomysły przychodzą nam do głowy, czasem także niebezpieczne (śmiech). Tuż przed koncertem, na gorąco, doszliśmy do wniosku, że fajnie byłoby zagrać razem jam na koniec, a potem na bis zaprezentować jeszcze jeden kawałek, który wyszedł nam.. jak disco z akordeonem. To tak a'propos zamykania się w ramach (śmiech).
Kuman: Trochę się baliśmy reakcji słuchaczy na ten ostatni numer. Ale odbiór był dobry.
Z kim jeszcze chcielibyście wyruszyć w trasę?
Kuman: Mimo ryzyka utraty zdrowia na pewno z Blindead, ten plan najprawdopodobniej wkrótce zrealizujemy.
Smaga: Ja dorzuciłbym Newbreed. Jest szansa na trasę z większą liczbą nietypowo grających kapel. Choćby po tym koncercie widać, że ludzie chcą takiej muzyki słuchać. Już na miejscu dowiedzieliśmy się, że w Bohemie na co dzień gra się jazz. Tymczasem frekwencja i przyjęcie były bardzo dobre.
Ostatnio karierę robi pojęcie postmetalu. Jak myślicie - czy coś takiego w ogóle istnieje?
Smaga: Skoro taki termin funkcjonuje, to znaczy że określa coś, co istnieje. Ale nie uważam nas za typowych przedstawicieli postmetalu. Coś z niego mamy, ale też sporo u nas bardziej ekstremalnych brzmień.
Jaki macie odbiór ze strony metalowych ortodoksów zapatrzonych w lata 80te?
Kuman: Różnie z tym bywa. Zdarzało się, że metalowi ortodoksi pukali się w czoło, kiedy graliśmy,niektórzy z nich popijali piwko przy barze a jeszcze niektórzy podchodzili po koncercie i mówili że im się podobało. Ale morderczych zapędów raczej nie mieli(śmiech). Poza tym nie kierujemy naszej muzyki dla jakiejś konkretnej grupy odbiorców
Smaga: Żeby ich usatysfakcjonować - następną płytę oprzemy na samych blastach (śmiech).
Z tego co wiem Mystic Production ma wobec Was duże plany. Będziecie pierwszą grupą dystrybuowaną przez nich na całą Europę.
Kuman: Takie są plany.
Planujecie w związku z tym zagraniczne koncerty?
Smaga: Do końca roku skupimy się na tworzeniu materiału na nowy album, ale od stycznia czas na intensywna promocję, także za granicą.
Dziękuję za rozmowę
Paweł Tryba
zobacz też: Proghma-C