A+ A A-

"Ta płyta powstaje po to, żeby mącić w dobrym znaczeniu tego słowa".Wywiad z liderem Hipgnosis, SeQ.

ImageSą takie zespoły, których istnienie owiane jest tajemniczą aurą. Muzycy ukrywają się pod tajemniczymi pseudonimami, z jednej strony nie chcąc ujawniać się do końca, zachować prywatę, by na pierwszy plan wystawić muzykę, którą tworzą, a z drugiej, rozbudzając w ten sposób naszą ciekawość. Z muzyką  takich wykonawców unoszą się nierzadko opary, przepełnione wyrafinowanym zapachem muzycznych wpływów z dalekiej przeszłości. Z czasów gdy wiele nurtów dopiero odkrywało karty historii, nakreślając kierunek tym, którzy w przyszłości zechcą skorzystać z porad klasyki przez duże K. Z całą pewnością do takich zespołów zaliczyłbym krakowską grupę Hipgnosis. Grupę o której, szczerze mówiąc także niewiele dotąd wiedziałem. Sytuację odmienił IV Festiwal Rocka Progresywnego w Gniewkowie, na którym poznałem lidera zespołu, SeQ, który zgodził się na wywiad dla naszego serwisu by uchylić rąbka tajemnicy jaką skrywa zespół. SeQ okazał się być wyjątkowym rozmówcą. Niewielu artystów bowiem tak serio podchodzi do wywiadów. Zapraszam  zatem do lektury.

Dość długo Hipgnosis było zawieszone w próżni. Co się działo z zespołem przez ostatnie dwa lata?


ImageSeQ: Nie byliśmy w stanie zawieszenia, zresztą Hipgnosis raczej nie zna takiego pojęcia. Dla nas jest to pewna część życia, której się ... nie zawiesza. Dlatego też nie przypuszczam aby kiedykolwiek ten zespół przestał istnieć. To forma aktywności, przestrzeń do artystycznego wyżywania się i sposób na zbudowanie w sobie poczucia, że nie marnujesz w życiu czasu, pomimo konieczności codziennego wykonywania szeregu mniej lub bardziej prozaicznych czynności, niezbędnych do utrzymania siebie i bliskich. Nawet jeśli przez jakiś czas nie spotykamy się, to nadal „istniejemy” i wszyscy chodzimy zadowoleni z faktu, że budujemy wspólnie ten projekt.

Nowy album za pasem. Jak zaawansowane są prace nad nim? Kiedy możemy się go spodziewać?

Przygotowaliśmy pełny materiał na nową płytę, można było usłyszeć tę muzykę podczas letnich koncertów, graliśmy wtedy nowy album w całości, tak jak będzie rejestrowany. Wizja została praktycznie zamknięta, pozostała technika. Podkłady elektroniczne są już gotowe, w listopadzie rejestruję bębny, a potem od razu nagrywamy resztę. Myślę, że szybko pójdzie, bo materiał mamy ograny. Płyta powinna wyjść na wiosnę, wtedy też szykujemy promocyjne koncerty, jest szansa również na występy za granicą.

To będzie bardzo poważne dzieło, w dodatku poparte ciekawym konceptem. Przybliżcie nam nieco nadchodzący materiał od strony czysto artystycznej.

ImageO tym można mówić bardzo długo i nie wyczerpie się tematu . Tym bardziej, że w wielu poruszanych sprawach wcale tak do końca się nie zgadzamy! Więcej - kiedy zaproponowałem półtora roku temu swoją wizję tej płyty, napotkałem pewien opór.

I dobrze! Nie musi wcale być tak, że sześcioro ludzi dokładnie jest tego samego zdania, wręcz odwrotnie. Przekonałem ich, żeby każdy w taki czy inny sposób – tekstem czy też dżwiękiem - wypowiedział się wedle własnego uznania. Chcielibyśmy pokazać – Polakom chyba szczególnie, że te bzdury, które teraz się dzieją wokół polityki i religii to wielka klęska umiejętności koegzystowania społeczeństwa – że mając różne świato- i religio-poglądy można nie tylko się porozumiewać, ale i tworzyć coś wspólnego. Mam nadzieję, że ludzie to zrozumieją.

Jestem ateistą i chcę o tym mówić, ale nie mam zamiaru niczego nikomu narzucać. Jestem też wegetarianinem, ale nie mam nikomu za złe, że je mięso, choć żal mi zwierząt, które z tego powodu umierają. Wolę, aby ktoś z własnej woli doszedł do podobnych wniosków – lub nawet do odmiennych, ale niech jego życie jest odzwierciedleniem własnych przemyśleń, a nie łatwej adaptacji gotowych schematów.
 
Jesteśmy otoczeni przeróżnymi formami indoktrynacji – od religijnej począwszy, a na reklamach skończywszy. Nie chcę, aby ludzie zgadzali się ze mną czy też kimkolwiek innym tylko dlatego, że potrafię coś przekonywująco powiedzieć. Najważniejsze, aby ludzie MYŚLELI samodzielnie. Niech robią błędy, niech się potykają, ale niech MYŚLĄ! Dlatego na przykład uczenie religii w szkole jest błędem - ale religioznawstwa już nie.
Jeszcze jedno – używasz w pytaniu słów „bardzo poważne dzieło” – a co, jeśli na wyrost? Chciałbym, aby Hipgnosis stworzyło coś ważnego, ale nie mówmy ludziom, że coś jest „dziełem”, jeśli jeszcze tego prawie nie ma! Pozwólmy im samym poznawać i oceniać.
Irytuje mnie jak słyszę, że jakaś płyta jest „kultowa” – w ogóle nie przepadam za tym słowem - choć dopiero co powstała i nie wiadomo, czy za kilka lat nie zostanie po prostu zapomniana. Poza tym takie opinie to najlepszy sposób na obniżanie rangi pewnych słów. Ja osobiście „kultowych” płyt znam może kilkadziesiąt ...

Jak to jest planować wydanie koncept albumu, który w przeważającej części będzie instrumentalny?

Wiele będzie zawierać się w książeczce, mamy zamiar połączyć muzykę ze słowem, ale niekoniecznie w sensie tekstów piosenek. Tym razem KUL raczej może być jakby kolejnym muzykiem, a jej głos kolejnym instrumentem.

Co Was tak pociąga w wizji Dawkinsa?

ImageOdwaga mówienia w sposób naukowy o rzeczach, których podważanie wielu ludziom nie mieści się w głowach. Religia – każda – jest zaborcza i nie toleruje odmienności. Chrześcijaństwo szczególnie zbudowane jest na fałszywych podstawach i garściami czerpie ze starszych wierzeń, aż dziw, że ludzie tego nie widzą. Nawet niektóre święta – Boże Narodzenie czy też Wielkanoc to święta obchodzone na wiele, wiele lat przed Chrystusem.
Uważam – upraszczając – że w pewnym momencie, bazując zarówno na być może prawdziwych zdarzeniach, jak i czerpiąc elementy z obcych wierzeń i kultur, stworzono podwaliny zupełnie „nowej” wiary ( chrześcijaństwo ma przecież cały szereg odniesień do egipskich bogów i świąt ).
Póżniej, kiedy bezpośrednia pamięć wydarzeń przygasła, zdecydowano co pasuje, a co nie do budowanej legendy. Czas zrobił swoje i organizacyjna sprawność również. Genialne, bo sprawdza się do dziś.
Tylko że złe. Nawet w Polsce ludzie zaczynają pomału widzieć, że to Korporacja, a nie Duch.
Oczywiście zawsze można powiedzieć, że nawet instytucja Kościoła może nie być wolną  od ludzkiej ułomności, lecz to nie przekreśla istnienia Boga. Może jednak w XXI wieku należałoby potraktować jego istnienie jako teorię naukową?
W takim przypadku mamy prawo poddać zagadnienie weryfikacji,  jak każdą inną tezę czekającą na udowodnienie. I w tym kontekście rzecz się w żaden sposób nie broni, czego Dawkins klarownie dowodzi.

Co w związku z tym, czy mam satysfakcję, że tylu ludzi się myli, a mój (również)  światopogląd zwycięża? To nie jest takie proste...

Jeśli przyjąć za Darwinem i jego teorią ewolucji, że powstaliśmy jako póki co końcowy efekt procesu zmian form życia na Ziemi i że nie było żadnego Kreatora ( Stworzyciela ) to czy religie są pozbawione całkowicie racji? Czy jeśli natomiast jesteśmy faktycznie stworzeni ( czyli przeczymy teorii ewolucji ) to ma w tym udział element boski?

ImageNic z tego. Trzeba sobie zdać sprawę z ograniczeń naszego horyzontu rozumienia świata. Możemy dostrzegać istnienie pewnych zjawisk, jak np. czarnych dziur i nigdy nie zrozumieć czym naprawdę są, tak jak mrówka widzi samochód, ale nie ma szans pojąć, co to takiego faktycznie jest.
A gdyby nawet zrozumiała, to może we mnie ( lub w samym samochodzie! ) widzieć element boski, choć żadnym bogiem oczywiście nie jestem. Lub inaczej: jestem – tyle, że dla niej, z jej perspektywy postrzegania.

Rzecz jasna nie czuję się na siłach dotrzymać kroku w tych rozważaniach tęższym umysłom. U Dawkinsa podoba mi się to, że potrafi jeden z rozdziałów zatytułować „Dlaczego prawie na pewno nie ma Boga”. To przejaw prawdziwej pokory i świadomość swoich ograniczeń. Ludzie wierzący z definicji tak nie myślą. „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” – jakie to wygodne, dla wszystkich: kapłanów, bo niczego niewygodnego wyjaśniać nie muszą, i dla wiernych, bo mają wszystko prosto i klarownie wytłumaczone – ależ świetnie, żadnych dylematów!  
Religie nie są tolerancyjne, bo być nie mogą, więc pociągają za sobą chęć  NARZUCANIA innym swoich poglądów, a co gorsza – karzą odmiennie myślących.
Ile krwi popłynęło przez setki lat z tego powodu, ile krzywd wyrządzono i wyrządza się nadal, nikomu mówić nie trzeba.
A to już znaczy, że mamy do czynienia z czymś negatywnym – więc w takim razie należy się temu przeciwstawiać ...

Ta płyta powstaje po to, żeby mącić w dobrym znaczeniu tego słowa. Wygodnie jest zapewne przyjmować świat takim, jakim podają ci go na tacy, ale czy nie jest naszym zadaniem poszukiwać?

Czy nadal aktualne są plany wydania Relusion w dwóch częściach? Materiał zagrany w Gniewkowie był na tyle skondensowany, że zmieściłby się na jednym krążku?

Tak, choć raczej będzie to po prostu dwupłytowe wydawnictwo. Te 50 minut, które graliśmy na koncertach to z pewnością pierwszy, podstawowy krążek. Na drugim prawdopodobnie znajdzie się jeden, bardzo długi utwór, nazywam go na dzień dzisiejszy „LHC”. I na razie nie chciałbym więcej o tym mówić.

Hipgnosis koncertuje rzadko. Zdecydowanie zbyt rzadko. Czy to się teraz zmieni? Czy planowana jest jakaś intensywniejsza trasa koncertowa, promująca nowy, nadchodzący album „Relusion”?

ImageTo niełatwy temat. Oczywiście, że koncertów mogłoby być więcej, jesteśmy do ich grania dobrze przygotowani. Ale borykamy się z trudnościami, których doświadczają wszystkie „samodzielne” zespoły. Odmówiliśmy wydania „Sky Is The Limit” pewnej bardzo dużej firmie,  aby pozostać w pełni niezależnym - i nie żałujemy.
Ale to pociąga za sobą pewne konsekwencje, jak czegoś nie zrobimy sami to poza grupką pasjonatów nikt nam nie pomoże. Rynek koncertowy dla takich jak my wykonawców jest teraz w Polsce bardzo płytki, zresztą nawet na pierwszoligowe – w sensie komercyjnym - zespoły nie zawsze przychodzą tłumy.
Kluby nierzadko traktują muzyków po macoszemu, a ja nie zagram za darmo koncertu, na który sprzedawane są bilety, bo nie może być tak, że kasę dostają bramkarz, barman i babcia klozetowa, a muzycy już nie.
To wszystko powoduje, że gramy rzadko i tylko na bardzo wybieranych według własnych kryteriów imprezach. Wiem, że nie ma niczego gorszego niż granie dla przypadkowej i nie zainteresowanej widowni. Póki co na szczęście Hipgnosis nie zagrało takiego koncertu.

Wasze koncerty są wizualnie bardzo statyczne. Czy nie boicie się, że na scenie czasem mało się dzieje?

Taka jest formuła. Kocham zespoły typu AC/DC czy Iron Maiden, ale to nie znaczy, że muszę tak samo. Wyobrażasz sobie Dead  Can Dance skaczący po scenie? Choć jest też częścią prawdy, że czasem przeklinam to przykucie do bębnów, bo dałbym popalić ...

Jak doszło do występu Hipgnosis, zespołu bardzo niszowego na festiwalu w Loreley w 2008 roku?

Powiem niezbyt odkrywczo - posłuchali i spodobało im się, a przeważyła pink-floydowa „Siekiera”, ot i wszystko. Dla mnie to była wielka frajda, być na jednej scenie z Klausem Schulze i Tangerine Dream, którymi jestem od lat zafascynowany. Myślę, że w naszej nowej muzyce słychać tamten wieczór.

Swoje płyty podpisujecie charakterystycznymi pseudonimami. Co się pod nimi kryje? Może mają jakieś wyjątkowe znaczenia?

Każdy wybrał, co uważał, to jedna z niewielu spraw, do których się nie mieszałem. Choć naszemu nowemu gitarzyście rzekłem: „Od dziś będą cię zwać Prince Olo, idż i graj na chwałę zespołu”...

Nagrywanie płyt własnym sumptem to sprawa dość kosztowna, a także odważna. Ma swoje plusy i minusy. Jak Wy to postrzegacie?

ImageDla kieszeni to zabójstwo, poza tym do pasji doprowadza mnie darmowe ściąganie muzyki z internetu, czego zresztą ja osobiście nie robię. Albo kupuję płytę ( chętnie w wersji winylowej, szczególnie jeśli chodzi o starą muzykę ! ), albo jej nie mam.

Zarobić właściwie nie można, ale nie o to chodzi. W początkach zespołu każdemu mówiłem, że to jest tak jak jeżdżenie na nartach czy też inne podobne zajęcia – musisz kupić sprzęt i zapłacić za wyciąg. Nie zwraca się, ale sprawia przyjemność.

Korzyść? Niezależność, bez której nie ma mowy o funkcjonowaniu Hipgnosis. Dla mnie alternatywa nie istnieje, a reszta zespołu myśli tak samo, jestem tego pewien. Jak nie starasz się utrzymywać z muzyki to wiele decyzji łatwiej jest podjąć. Nie mam nic naprzeciwko, aby ten zespół zarabiał, ale tylko na swoich własnych  warunkach.

Czym na co dzień zajmują się muzycy Hipgnosis? Jakie mają fascynacje muzyczne? Może jakieś ciekawe hobby?

ImageZarabiamy na życie, każdy inaczej. Muzycznie spotykamy się w jakimś punkcie, który pozwala nam razem tworzyć. Staramy się sensownie przeżywać swoje dni. Lubimy się i lubimy swoje towarzystwo. Czasem razem pijemy alkohol, ale nie musimy tego robić. Przejmujemy się nawzajem swoimi problemami i staramy się sobie pomagać, niekoniecznie w nachalny sposób. Jeśli ktoś z nas dzwoni do drugiego to tamten  nie udaje, że nie może odebrać. Czy to mało?



Dziękujemy SeQ za wyczerpujący wywiad. Ja osobiście bardzo czekam na nową płytę Hipgnosis. Fragmenty zagrane w Gniewkowie podsyciły mój głód. Z tego co się orientuję, nie tylko mój...


Krzysiek "Jester" Baran

Ps. Dziękuję za pomoc Pawłowi "Trybikowi" Trybie.

zobacz też: Hipgnosis

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.