01. Etude Of The Lost Asylum - 1:42
02. Just Fly Away! - 3:52
03. Autumn Girl - 3:04
04. Dreamcatcher - 3:38
05. Run For Glory - 4:10
06. The Awakening - 4:44
07. Falling Star - 3:25
08. Visions - 3:56
09. Mark Of The Time - 1:59
Czas całkowity - 30:33
- Mariusz Lemański - gitara, wokal (2,6) , instrumanty klawiszowe (2,8)
- Peter Leszczyński - perkusja, instrumenty klawiszowe (2), gitara basowa (4,8,9),wokal (2,8)
- Mirosław Harenda - wokal (4)
- Bartek Wojciechowski - wokal (6)
- Piotr Wójcicki - gitara (6)
- Tomasz Andrzejewski - gitara (5)
- Daniel Mazur - instrumenty klawiszowe (1,5,9)
- Piotr Leszczyński - instrumenty klawiszowe (2,4)
- Mateusz Szałkiewicz - instrumenty klawiszowe (6,7)
- Kasper Łbik - gitara basowa (1,2)
- Kamil Robaczewski - gitara basowa (5-7)
- Marcin Grzella - dodatkowy wokal (6)
Focus powraca do Polski z trasą Hocus Pocus Tour 2024!
niedziela, 17 grudzień 2023 19:05 Dział: NewsFocus to holenderski zespół rockowy założony w Amsterdamie w 1969 roku. Znaczną popularność zyskał w latach 70. XX wieku dzięki swojej unikalnej muzyce, w której dominowała fuzja rocka progresywnego, jazzu i muzyki klasycznej. Najbardziej znaną piosenką zespołu Focus jest utwór zatytułowany "Hocus Pocus", który stał się przebojem i wylansował zespół na międzynarodowej scenie muzycznej. Utwór ten jest jednym z najczęściej ,,coverowanych” utworów w historii rock’n’rolla i do dziś pozostaje jednym z najbardziej rozpoznawalnych utworów w historii rocka progresywnego. W 2010 roku „Hocus Pocus” wykorzystano do reklamy Mistrzostw Świata w piłce nożnej, a utwory grupy są wykorzystywane w grach komputerowych czy ścieżkach dźwiękowych współczesnych filmów np. "RoboCop" (2014), „Baby Driver” (2017) czy „The Babysitter: Killer Queen” (2020).
Formacja nagrywa i nagrywała głównie muzykę instrumentalną, charakteryzującą się bogatymi brzmieniami opartymi na dźwiękach instrumentów klawiszowych, fletu i gitar. W muzyce zespołu daje się zauważyć wpływy muzyki klasycznej i jazzu. Prowadzona jest od początku istnienia grupy przez członka i zarazem założyciela sir Thijsa van Leera. Za trzy najważniejsze płyty w dyskografii Focus uznaje się „Moving Waves” (1971 r.), „Focus 3” (1972 r.) i „Hamburger Concerto” (1974 r.). Sir Thijs van Lear jest pierwszym holenderskim muzykiem rockowym, który uzyskał tytuł szlachecki.
Focus, mimo że powstał w 1968 roku, do dziś zachowuje sceniczny wigor, a wyobraźnia muzyczna członków zespołu nie zna granic. Dowodem na to jest fakt, że zespół nagrywa właśnie swój nowy album. Po zakończeniu prac w studiu zespół ruszy w kolejną trasę koncertową.
Przypomnijmy, że w marcu 2023 roku Focus zagrał trzy fenomenalne koncerty w Polsce. Podczas występów w Warszawie, Poznaniu i Bydgoszczy fani zespołu żywiołowo reagowali na znakomitą formę zespołu w ponad dwugodzinnym muzycznym spektaklu. W kwietniu 2024 roku zespół w tym samym składzie przyjedzie do Polski. Focus tym razem odwiedzi: Łódź, Wrocław, Katowice, Rzeszów i Lublin. Artyści nie mogą doczekać się koncertów i spotkań z polskimi fanami. Mówią wprost, że podczas ,,Hocus Pocus Tour 2024” dadzą z siebie wszystko.
Focus - skład:
sir Thijs van Leer – organy Hammonda, flet, wokal,
Pierre van der Linden - perkusja,
Menno Gootjes - gitara,
Udo Pannekeet – gitara basowa.
Foto Rens Plaschek
Art Muza zaprasza
Focus
,,Hocus Pocus Tour 2024”
09.04.2024 Łódź Scena Monopolis godz. 19.00
10.04.2024 Wrocław Sala koncertowa Radia Wrocław godz. 19.00
12.04.2024 Katowice Kinoteatr Rialto godz. 19.00
13.04.2024 Rzeszów Sala koncertowa WDK godz. 19.00
14.04.2024 Lublin Sala koncertowa Radia Lublin godz. 19.00
Bilety (miejsca siedzące nienumerowane):
179 zł przedsprzedaż, 199 zł w dniu koncertu.
Sprzedaż biletów:
Ticketmaster, Eventim, eBilet, Rock Serwis, Rialto.
Dnia 01.12.2023 roku w Miejskim Centrum Kultury w Bydgoszczy odbyło się pewne wydarzenie, które to spokojnie może mieć miano wieczoru kulturalnego. Oczywiście sam event nie nazwałbym wieczorem kultury wyższej, cokolwiek to znaczy. Bardziej pasuje tu opis określający wieczór pewnej wykształconej hermetycznej kultury rockowej, która to dotyczy jednego podgatunku/rodzaju muzyki rockowej, zwanego Rockiem progresywnym. Oczywiście nazwa samej imprezy doskonale zdradza nam jakiej muzyki można było doświadczyć.
Podczas tej, już ósmej edycji progresywnego wieczoru, rozrywki dostarczały nam cztery zespoły. Podział narodowościowy był pół na pół, dwie rodzime kapele oraz dwie prosto ze Szwecji, co też oczywiście mówi nam druga cześć nazwy całego koncertu. Występowały kolejno: Lovecraft – pierwszy reprezentant z naszego kraju i oczywiście także z samej Bydgoszczy. Art of Illusion – drugi uczestnik wieczoru i pochodzący z Polski zespół oraz tak samo jak swój poprzednik, też prosto z Bydgoszczy. PreHistoric Animals – Szwedzi i trzeci prezentujący się zespół. The Flower Kings – czwarci w kolejności, również Szwecja, a także headliner całego koncertu.
Nie będę kryć, że podczas rozmów ze swoimi przyjaciółmi jak i innymi gośćmi całego koncertu, przed samymi występami oraz w przerwach między nimi, spora część osób przyznała, że przyszła ze względu na The Flower Kings, więc można spekulować, że ta kapela była niejako magnesem przyciągającym widownię. Ja sam osobiście znałem tylko Art of Illusion i The Flower Kings właśnie, więc że się tak wyrażę reszta była dla mnie czymś w rodzaju niespodzianki. Czy było to dobre? Trzeba bardziej opisać pod względem muzycznym jak przedstawiał się każdy z zespołów.
Nie ma co się bawić w szarady, najlepiej będzie iść po kolei, tak samo jak wedle kolejności każdego z zespołów podczas koncertu. Na pierwszy ogień idą chłopaki z Lovecraft. Spore i miłe zaskoczenie! Według mnie najlepszy występ. Pełni świeżości, choć nie tym co grają (styl i gatunek konkretniej), bardziej chodzi tutaj o to, co zespół daje ze sceny. Kiedy siadłem w fotelu i czekałem na występ i usłyszałem ten wokal… Zgadza się, wokal, a zaraz potem instrumenty. Połączenie The Doors ze Stonerem! Ciężkie motorowe brzmienie. Lovecraft wszedł na scenę, mocno tupnął i dalej ciągnęło się już tylko echo i wibracje. Poza tym, to bardzo wesołe chłopaki i jednocześnie bardzo otwarci na muzyczne poszukiwania, co stwierdziłem po rozmowach z członkami zespołu. Naprawdę cieszę się, że miałem okazję ich usłyszeć na żywo i zarazem poznać sam zespół.
Kolejni są Art of Illusion. Tutaj niestety nie było kolorowo. Choć uważam członków zespołu za zdolnych instrumentalistów, to według mojej opinii są zbyt techniczni. Jestem w stanie zrozumieć cyzelowanie swoich umiejętności, jednak nie zawsze wychodzi to na dobre. Czasem efekt jest zbyt sterylny, kliniczny. Na dodatek niektóre z elementów występu nie trzymały się kupy. Pierwszym mankamentem była gitara, za bardzo na przodzie. Zagłuszało to resztę instrumentów. Drugim był brak klawiszy, a w zasadzie ich brak słyszalności. Siedząc w fotelu na widowni i patrząc na występ nie mogłem zrozumieć tego, po co one są skoro wychwycenie jakichkolwiek dźwięków z nich idących było praktycznie znikome. Trzecim i ostatnim, ale równie ważkim, to wokal. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć jakie odczucia miał sam wokalista. Wyglądało to tak jakby był czymś poruszony, zestresowany. Być może przez to jego śpiew był bez wyrazu. W każdym razie ten brak wyrazu był bardzo mocno widoczny. Rozmawiając z przyjaciółmi, jedni bronili kapelę, a inni twierdzili, że skoro grają na własnym podwórku, to powinni wykazać się większym zaangażowaniem. W moim odczuciu, po występie miałem pewien niesmak.
Czas na szwedzkie zwierzęta, prehistoryczne zwierzęta dokładniej. Animalsi tak samo jak Lovecraft bardzo pozytywnie mnie zaskoczyli. Ze wszystkich wykonawców mieli bodajże największy kontakt z publicznością, a przynajmniej według mnie. Myślę, że to zasługa frontmana . Cały czas było coś mówione między utworami, były wesołe okrzyki i tym podobne. Wśród całego zespołu widoczna była bliżej nieopisana aura, wiał od nich klimat takiej specyficznej energii, charakterystycznej dla amerykańskich kapel z lat 80-tych grających AOR lub melodycznego Hard rocka. Mimo iż muzyczne niekoniecznie jest to moja bajka, to i tak byłem zadowolony. Widać u nich głód grania, chęć koncertowania i posiadania kontaktu z publicznością. Są otwarci i chętni na rozmowy z fanami. Co myślę, że jest dużym plusem. Potrafią sobie zjednywać publikę.
Ostatni są kwiaciarze, The Flower Kings. Grupa z solidną renomą. To właśnie dla nich przyjechało sporo ludzi, co zostało już wspomniane. Lubię ich, ale też muszę przyznać, że znając ich jedną płytę, znasz wszystkie inne. No nie idzie się nie odpędzić od takiej myśli. Mimo tego nie mogę powiedzieć żeby dali kiepski występ, bo zagrali bardzo przykładnie. Co jak co, ale profesjonalizm wykonawczy to oni mają. Niestety było jedno „ale” podczas ich wstępu, a mianowicie, gitara była zbyt przesterowana. Co prawda nie było takiego zagłuszenia, jak w przypadku Art of Illusion, ale jednak dawało to o sobie znać. Bardzo miłym akcentem było solo na klawiszach, co na koniec dało takie poczucie muzycznego orzeźwienia i odpoczynku oraz odskoczni, bo też muszę się przyznać, że byłem już trochę zmęczony i znużony i patrząc na co poniektórych z widowni, to także nie tylko ja. Myślę, że to efekt tego iż spora cześć kawałków była do siebie podobna, co mogło dać zbytnie poczucie monotonii. Nie da się jednak zaprzeczyć, że The Flower Kings dostali też największe owacje, bo co jak co, ale nie bez powodu to oni byli headlinerami całego wieczoru. Poza tym cieszą się oni sporą sympatią w naszym kraju (a przynajmniej tak mi się wydaje).
Podsumowując całość, trzeba jeszcze opowiedzieć trochę o kwestiach organizacyjnych. Tutaj śmiało można dać piątkę z plusem. Impreza zorganizowana na wysokim poziomie. Organizator, którego miałem okazję poznać (jednak na zupełnie innymi evencie), bardzo mocno chciał żeby wszystko się udało. I widać było jego zdenerwowanie i stres kiedy były problemy z tym, że perkusista The Flower Kings mógł nie dotrzeć na czas. Miał problem z lotem przesiadkowym gdyż z początku odwołano mu lot. Szczęśliwe wszystko się udało i koncert gwiazdy wieczoru mógł się odbyć. Jedynym minusem i to niemałym myślę, była kwestia nagłośnienia. Było to słyszalnie przy występie Art of Illusion i The Flower Kings. Za dużo przesteru. Oceniając i biorąc wszystkie za i przeciw, gdyby określić to w skali punktowej, to wedle mojej oceny śmiało daje solidną 7 na 10 punków, ba nawet 7,5. To moja ocena, a co do reszty… Spora część moich przyjaciół i znajomych twierdziła, że poprzednia edycja była lepsza, ale mnie wtedy tam nie było, więc moje zdanie jest jakie jest, a jakie mają jeszcze inni? To już trzeba zapytać ich
Marcin Humbla
Zdjęcia - Jan"Yano"Włodarski
01. Awakening (From The Sea) - 5:10
02. Mooneater Pt.I - 4:25
03. Another Damn Idiot - 6:17
04. Horrors In the Attic - 3:55
05. Grasshopper - 6:19
06. The Deep Dark Slumber - 5:36
07. Bar Cannabis - 6:23
Czas całkowity - 38:05
- Krzysztof Gawroński - wokal
- Adrian Ciepłuch - gitara
- Damian Urbański - gitara
- Przemysław Juras - gitara basowa
- Ben O'Mara - perkusja
XX-lecie Progresji | Tides From Nebula | BOKKA | Leash Eye | 08.12.2023
poniedziałek, 11 grudzień 2023 17:51 Dział: Relacje z koncertówOstatni piątkowy wieczór w Progresji był absolutnie wyjątkowy. To nie był po prostu kolejny koncert Tides From Nebula w towarzystwie Bokki i innych artystów. To były okrągłe, dwudzieste urodziny jednego z najważniejszych warszawskich klubów.
Imprezę otworzył występ pochodzącej z Zurychu Blanche Biau. Artystka realizuje się w mocno zabarwionej gotykiem muzyce elektronicznej, którą można określić jako tzw. "bedroom indie". Ma to swój odrealniony, intymny klimat, choć na dłuższą metę kawałki trochę zlewały się ze sobą. Najbardziej podobały mi się utwory, w których Blanche sięgała po gitarę elektryczną.
Kolejny występ był już bardziej z mojej bajki. Leash Eye działa od ponad 25 lat, tworzą go doświadczeni muzycy, zdążył więc wypracować sobie uznaną markę. Taki pełnokrwisty, energetyczny i ciężki hard rock to ja rozumiem! Idealna muzyka na imprezę, zwłaszcza w takim wykonaniu. Szczerze mówiąc, nie pamiętam już, czy kiedykolwiek wcześniej widziałem zespół na żywo, ale chyba nie, bo raczej zapamiętałbym takie show! Świetne, rasowe brzmienie i klimat amerykańskiego Południa w stolicy naszego kraju.
Następny punkt urodzinowego programu Progresji, czyli Bokka staje się na polskiej scenie coraz większym zjawiskiem. Zastanawiam się, czy niedługo takie kluby jak Progresja nie będą dla nich już za małe. Nie ukrywam, że poprzednie studyjne płyty zespołu są dobre, ale nie wywołały we mnie nie wiadomo jak dużych emocji, za to na żywo jest to po prostu majstersztyk. Dopracowany, niezwykle profesjonalny występ, z doskonałym brzmieniem i oszałamiającą grą świateł. Do tego wizualizacje w tle i utwory z najnowszej płyty, "Bokka Hits 10", pierwszej w ich dyskografii, która mnie autentycznie powaliła. "Radar" został zresztą wykonany wspólnie z tajemniczym Kazu.
Od strony technicznej, finałowy występ Tides From Nebula mógłbym opisać identycznie jak Bokkę, bo tu również wszystko się zgadzało i robiło ogromne wrażenie, ale nie w tym rzecz. Uderzę w bardziej osobisty ton. Jeśli dobrze pamiętam i liczę, TFN widziałem już po raz ósmy, od 2011 roku. Wydawałoby się, że po tylu latach, tyle razy i w dodatku bez premierowego materiału, występ Tidesów nie zrobi na mnie już takiego wrażenia i nie wywoła emocji. Nic z tych rzeczy. Było tak samo jak zawsze, a może nawet lepiej, biorąc pod uwagę idealne warunki i chyba najlepsze światła, jakie widziałem na ich koncertach. Trochę brakuje nowej płyty, owszem, ale mam nadzieję, że może ten stan zmieni się w przyszłym roku.
Urodzinowy koncert w Progresji zakończyła ciekawostka, będąca swego rodzaju afterparty. Ponownie gotyckie klimaty, tym razem w wykonaniu bodajże niemieckiego duetu Neunundneunzig. Ich dark wave'owe pląsy mogą nawet wywołać uśmiech na twarzy, choć efekt psuje trochę wszechobecny autotune na wokalu.
To był fantastyczny wieczór w Progresji, bardzo ważnym dla mnie klubie, do którego chodzę od wielu lat (zacząłem jeszcze w poprzedniej lokalizacji, pierwszej nie dane mi było poznać). Nie zabrakło rozbrajającego przemówienia szefa klubu, Marka "Prezesa" Laskowskiego, tortu, toastu, krótkiego filmu opowiadającego historię Progresji oraz nagranych życzeń od muzyków i organizatorów koncertów, współpracujących z klubem na co dzień. Nie pozostaje nic innego, jak życzyć kolejnych dwudziestu lat działalności i wyczekiwać następnych znakomitych koncertów.
Gabriel Koleński
01. Panopticom - 5:17
02. The Court - 4:21
03. Playing For Time - 6:19
04. i/o - 3:53
05. Four Kinds Of Horses - 6:48
06. Road To Joy - 5:22
07. So Much - 4:52
08. Olive Tree - 6:02
09. Love Can Heal - 6:03
10. This Is Home - 5:05
11. And Still - 7:45
12. Live And Let Live - 6:47
Czas całkowity - 1:08:34
- Peter Gabriel - wokal, instrumenty klawiszowe, programowanie
- David Rhodes - gitara, gitara akustyczna, dodatkowy wokal
- Tony Levin - gitara basowa
- Manu Katché - perkusja
01. Illusion Of Security - 3:53
02. Tough Times - 4:44
03. Walk Through This Hell - 4:56
04. I See My Girl In The Trees - 6:17
Czas całkowity - 19:52
- Rafał Szewczyk - wszystkie instrumenty
A.A. Williams | Kalandra + Lys Morke | Warszawa | Hydrozagadka | 30.11.2023
niedziela, 03 grudzień 2023 20:12 Dział: Relacje z koncertówRok powoli dobiega końca, trzeba zaliczać ostatnie koncerty, zanim rozpoczną się wszelkiej maści, mniej i bardziej potrzebne podsumowania. Niektóre koncerty wychodzą dość spontanicznie i nieoczekiwanie. Do takich zaliczam ostatni, czwartkowy wieczór w Hydrozagadce.
Kiedyś mniej, obecnie jeden ze zdecydowanie najbardziej ulubionych przeze mnie klubów w Warszawie, gościł ciekawą mieszankę artystów z różnych części Europy. Wieczór otworzyła pochodząca z Hiszpanii, Lys Morke. Artystka, wspierana na scenie tylko przez jednego muzyka i dodatkowy sprzęt, odnajduje się w różnych odcieniach muzyki elektronicznej. Jej występ w Hydrozagadce był co najmniej zaskakujący. Spodziewałem się spokojniejszych brzmień i nie zabrakło ich, ale momentami zalewało nas ze sceny gęste, ciemne techno, co robiło wrażenie i wywoływało wibracje. Świetny początek.
To co wydarzyło się następnie, wprawiło mnie w niemałe osłupienie. Norweska Kalandra wyrasta na coraz większe zjawisko i po ich koncercie zaczynam rozumieć dlaczego. Ten zespół wytwarza wokół siebie niezwykły, magiczny klimat, który otula i przenosi do innego, na pewno lepszego świata. Nie jestem szczególnym fanem folku (z różnymi wyjątkami oczywiście), ale jego odmiana w wykonaniu Kalandry ma ogromny urok i czar. Wyposażenia zespołu nie stanowi 50 pradawnych instrumentów, których i tak nie słychać (jedynym urozmaiceniem było granie smyczkiem na gitarze i róg), ale od początku do końca unosi się nad słuchaczem aura skandynawskich lasów i przestrzeń, która pozwala oddychać.
Myślę, że po takim występie Kalandry, A.A. Williams mogła mieć delikatny problem, by wyjść na scenę i przejąć publiczność, co rzeczywiście nie było łatwe. Mimo to, angielska artystka wzięła scenę szturmem i dała naprawdę solidny koncert. Głęboki głos wokalistki i ciężkie brzmienie świetnie się ze sobą komponowały, ale kluczowym elementem były kontrasty muzyczne, gwałtowne przejścia między delikatniejszymi partiami a naprawdę ciężkimi riffami, podpartymi taką też perkusją. Bardzo dobrze wybrzmiały utwory z wciąż promowanej, zeszłorocznej płyty "As The Moon Rests". Zdecydowanie wolę A.A. Williams w wydaniu elektrycznym niż akustycznym (dwa lata temu jako support Leprous w Progresji), który ma swój urok, ale nie pozwala artystce należycie rozwinąć skrzydeł.
Jeśli okaże się, że była to moja ostatnia wizyta w Hydrozagadce w tym roku, to było to naprawdę dobre zakończenie sezonu koncertowego.
Gabriel Koleński
01. Democide - 14:20
02. Technocracy - 5:31
03. Stigmata - 9:17
04. Memento Mori - 5:17
05. Agenda 21 - 6:24
06. Patient Zero - 10:08
Czas całkowity - 50:57
- Erik Rosvold - wokal
- Jasun Tipton - gitara, instrumenty klawiszowe
- Andreas Blomqvist - gitara basowa
- Roel van Helden - perkusja