Opowiem Wam o kolejnej niesłuchalnej, jazgotliwej płycie. Trudno, uparłem się, że będę co jakiś czas o takich rzeczach pisał, musicie do tego przywyknąć. Tym razem wziąłem na warsztat Szwedzką grupę Kultivator i ich jedyny album Barndomens Stigar. I wydaje mi się, że tym wyborem zminimalizowałem cierpienia fanów zwyczajnego proga, którzy po tę płytę odważą się sięgnąć.
Kultivator to była jedna z tych kapel, która powstała zdecydowanie zbyt późno żeby się przebić. 1981 rok to naprawdę nie był dobry moment dla zespołów progresywnych na zostanie gwiazdą rocka. Pytanie tylko, czy z taką muzyką jaką znajdziemy na Barndomens Stigar wybicie się kiedykolwiek byłoby możliwe. Bo to, że jak na standardy zeuhlowe jest to płyta raczej przystępna, absolutnie nie oznacza, że jest miło, przyjemnie i melodyjnie. Słuchaczowi nieco obytemu z rockową awangardą to wydawnictwo nie sprawi żadnych trudności, ale jeżeli ktoś poprzeczkę trudnej muzyki zawiesił sobie na wysokości Gentle Giant, Gong i Aphrodite's Child to słuchając Barndomens Stigar może się poczuć nieco zagubiony.
Stylistycznie mamy tutaj mieszankę zeuhlu, szwedzkiego progresu, skandynawskiego folku i canterburiańskiego brzmienia. Czyli, gdybym miał rozłożyć to na czynniki pierwsze - sekcja rytmiczna jest transowa, po uszach uderza nas typowy dla zeuhlu mocny bas o brudnym brzmieniu, pojawiają się tematy klawiszowe mocno nawiązujące do Centrbury, w warstwie wokalnej słychać inspirację Magmą, ale nie brak także lekkich, onirycznych wokaliz. Aranżacje lekko ciążą ku jazz-rockowi, czasem nasuwając skojarzenia z francuską sceną zeuhlową, a kiedy indziej z Hatfield and the North czy National Health. Całość ma ten ciężki, zawiesisty klimat, który do dzisiaj w szwedzkim progresie jest czymś raczej powszechnym.
Grupie Kultivator pewnie dałoby się zarzucić wtórność, bo w końcu Panowie pomieszali style od dawna już istniejące, nie stworzyli muzyki Bóg wie jak oryginalnej. Tylko że wobec powalająco wysokiej jakości Barndomens Stigar ośmieszyłbym się tylko podobnymi zarzutami. Bo to proszę Państwa jest jedna z najwybitniejszych płyt lat 80. Gdybyście mi kazali wymienić trzydzieści najważniejszych dla mnie albumów progresywnych, to ten z całą pewnością znalazłby się pośród nich. Tutaj jest osiem kompozycji, które są wybornie skomponowane, zapełnione znakomitymi melodiami i tematami, błyskotliwie zaaranżowane i mają absolutnie cudowne brzmienie. Naprawdę niewiele zespołów może się poszczycić nagraniem takiej płyty.
Polecam ten album każdemu, kto miałby ochotę posłuchać czegoś innego, niż kolejne podróbki Genesis, Marillion i Yes. Rozumiem, że termin awangarda wielu osobom wydaje się przytłaczający, ale akurat Barndomens Stigar zespołu Kultivator to propozycja w miarę przystępna, a przy tym wyśmienita. Proszę nie brać dosłownie moich żartów z początku tej recenzji. Tego naprawdę da się słuchać nie będąc fanem avant-proga. Wystarczy chcieć wychylić się poza główny nurt. Przyjemnie jest czasem przejść się bocznymi uliczkami...