P
latforma Bandcamp to muzyczny sklep internetowy w którym możemy zakupić płyty lub pojedyncze utwory w formie cyfrowej. Wszystkie otwory można odsłuchać za darmo. Bandcamp jest uznawany za najlepszą platformę dla promocji dla Artystów niezależnych. Serwis pobiera 15% od kwoty zapłaconej za możliwosć pobrania plików. Przyjrzystość zasad i stosunkowo niewielkie opłaty to gwarancja dla fanów, że rzeczywiście wspierają swojego ulubionego Artystę. Serwis umożliwia również sprzedaż nośników fizycznych.
W ramach promocji rodzimej sceny muzycznej, będziemy ProgRocku zamieszczać materiały, w których przybliżymy strony zespołów które mają swój profil na Bandcamp, życząc jednocześnie udanych zakupów.
Dziś przedstawiamy zespół Retrospective.
(kliknij w obraz by przejść do Bandcamp)
28 maja 2021 roku ukaże się drugi album MoodMan. Krążek będzie zatytułowany „Przejście” i w warstwie tekstowej jest poezją. Ukaże się w polskiej wersji językowej. Zespół nie wyklucza, że jeszcze w tym roku pojawi się anglojęzyczna wersja płyty. Na albumie znajdzie się osiem kompozycji:
1. Światło
2. Zaklęcie
3. Wosk, głód i ochra
4. Martwa natura
5. Ojcowie
6. Woda
7. Tamte Dni
8. Epilog
„Przejście” to opowieść o zmianie, która choć uniwersalna, to każdemu przydarza się indywidualnie. Dorastamy, kochamy, mierzymy się ze stratą... każde z tych zdarzeń jest swoistym obrzędem przejścia, zapisem przemiany, w wyniku której stajemy się inni, w innym miejscu naszej życiowej drogi...
Teksty składające się na płytę powstawały na przestrzeni ponad dwudziestu lat. Przez większość tego czasu mieszkały sobie spokojnie w przysłowiowej szufladzie, aż dziwnym zrządzeniem losu wydostały się na światło - otrzepano je z kurzu, przetarto mokrą szmatką i zagrano im parę pięknych melodii...
Solowy projekt MoodMan Witolda Rolnika powołany do życia w 2019 roku debiutował albumem Man of the New Age. MoodMan rozrósł się od tamtego czasu o nowych członków. Na nowym albumie pojawią się Paweł Korbacz (keyboards, piano, backing vocal), Jan Mazurek (instrumenty smyczkowe i klawiszowe, perkusja), Mariusz Mazurek (programowanie , miks i mastering). Autorem sześciu z ośmiu tekstów na płycie jest Maciej Dziamski, pozostałe napisał Witold Rolnik.
W najbliższy piątek 5 lutego o godzinie 20:00 w audycji internetowego radia Pro-Radio Moonlight – na granicy muzyki i snu (128) będzie można usłyszeć najdłuższe nagranie z zapowiadanej płyty.
01. Legend #1 - 1:27
02. The Sadness Of The Raven - 9:30
03. City Lights And Desert Dark - 10:21
04. Colorbox - 8:15
05. Approaching The Chaos - 9:12
06. Ride The Tempest - 11:32
07. Absolution Trial - 9:50
08. Legend #2 - 3:48
Czas całkowity - 63:55
- Gabriele Marconcini - wokal
- Samuele Santanna - gitary
- Fabrizio Trinci - instrumnety klawiszowe
- Marco Geri - gitara basowa
- Francesco Carnesecchi - perkusja
CD 1
01. Grace Of God - 8:19
02. Man With A Stick - 6:27
03. Walking On Eggshells - 7:18
04. This Party's Over - 4:22
05. Rose of Damascus - 15:45
CD 2
01. Garden Of Remembrance - 6:07
02. C Song (The Trondheim Waltz) - 4:41
03. Little Man What Now? - 10:54
04. Waverley Steps (End Of the Line) - 13:45
05. Weltschmerz - 6:51
Czas całkowity - 1:24:30
- Fish - wokal
oraz:
- Doris Brendel - dodatkowy wokal
- Steve Vantsis - gitara basowa, gitara, instrumenty klawiszowe, programowanie
- Robin Boult - gitara
- John Mitchell - gitara
- Craig Blundell - perkusja
- Dave Stewart - perkusja
- David Jackson - saksofon
- Liam Homes - instrumenty klawiszowe
- Foss Paterson - instrumenty klawiszowe
- Mikey Owers - instrumenty dęte
- Scottish Chamber Orchestra
CD 01
01. Different - 3:16
02. Kinds Of Solitude At Night (Peralta) - 6:00
03. Depicting Colours Of Emotions - 10:18
04. They Are There To Remind Us (Queen Of Moulin Rogue II) - 7:49
05. Of Illusions - 8:04
06. We Lost - 8:26
07. One Day We Find - 6:46
08. We Are Alone Together - 8:20
P.S.
09. But Strong Together - 4:25
Czas całkowity - 1:03:24
CD 02
Alone Together Live
01. Different - 3:49
02. Kinds Of Solitude At Night - 6:20
03. One Day We Find (zawiera: Red) - 8:33
04. Depicting Colours Of Emotions - 10:24
05. We Lost (zawiera: Walkin' Around The Stormy Bay) - 11:14
06. They Are There To Remind Us (zawiera: Riders On The Storm) - 11:21
07. Of Illusions - 12:24
08. We Are Alone Together - 9:21
09. ... But Strong Together - 4:45
Czas całkowity - 1:18:11
Nowo powstałe wydawnictwo ProgMetalRock Promotion rozpoczęło swą działalność z dużym przytupem, wydając niezwykle ciekawą, dwupłytową kompilację tematyczną. Jak sugeruje nazwa, składanka skupia się wokół szeroko pojętego rocka i metalu progresywnego i zawiera starannie wyselekcjonowane utwory 22 wykonawców z całego świata, z czego połowa to formacje polskie, a połowa – zagraniczne. Skład jest naprawdę imponujący!
Dwupłytowe wydawnictwo będzie miało swoją premierę dnia 21.01.2021 r. i można je nabyć bezpośrednio w sklepie wydawnictwa ProgMetalRock Promotion, które już teraz zapowiada kolejne pozycje wydane pod swoim szyldem.
Pozycja obowiązkowa dla fanów progresywnego grania!
Roczny remanent AD 2020 u Gabriela
sobota, 09 styczeń 2021 13:23 Dział: Felietony, eseje, referaty,...Nadeszła pora, by stworzyć muzyczne podsumowanie roku. Jeśli chodzi o koncerty rockowe, to mam łatwo, bo byłem na jednym – Progressive Evening w Bydgoszczy. Poza tym, miałem przyjemność kilka razy odwiedzić warszawski Spatif, gdzie w środy królował jazz. I tyle. Dobre w tym wszystkim jest to, że wychodząc z domu rzadko, głównie na spacery (co też nie było złe), miałem więcej czasu na słuchanie muzyki, w tym ubiegłorocznych nowości. Wybrałem piętnaście pozycji z różnych gatunków, więc jest dość przekrojowo. Standardowo, kolejność jest przypadkowa, choć pogrupowałem płyty gatunkami. Zapraszam do lektury lub chociaż pooglądania okładek.
Haken – „Virus” – mistrzostwo świata i okolic, jeśli chodzi o nowoczesny metal progresywny. „Virus” (co za znamienny tytuł…) brzmi świeżo, oryginalnie i bardzo dynamicznie. To destylat najlepszych cech Haken, zarówno od strony technicznej, jak i kompozycyjnej. Jestem przekonany, że ten materiał będzie doskonale brzmiał na koncertach, których już nie mogę się doczekać!
-------
Alcantara – „Solitaire” – co za debiut! Włosi, którzy brzmią jak Szwedzi, a wydaje ich irlandzka wytwórnia. Niezłe multi-kulti, a tak poważnie, to panowie stworzyli wspaniałą płytę! Klimatyczny, emocjonalny rock progresywny, ocierający się zarówno o Airbag, Beardfish, jak i Gazpacho. Płyta kojarzona głównie w środowiskach progresywnych, ale polecam wszystkim, ponieważ to bardzo przyjemna i niezbyt skomplikowana muzyka, która może dotrzeć do niejednego serca. A właśnie w jego stronę skierowana jest twórczość Alcantary.
-----
The Tangent – „Auto Reconnaissance” – niby wiadomo mniej więcej co The Tangent nagra na każdej kolejnej płycie, a jednak ten album szczególnie przypadł mi do gustu. Piękny, rozbudowany rock progresywny, wyjątkowo często zahaczający o klimaty muzyki fusion. Bogate, eklektyczne brzmienie i ciekawe kompozycje, niepozbawione dających się zapamiętać melodii i refrenów, to strzał w dziesiątkę. Idealna propozycja dla fanów klasycznego rocka progresywnego.
-----
The Samurai of Prog – „Beyond the Wardrobe” – zespół o wyjątkowo kuriozalnej nazwie, który jest moim największym odkryciem zeszłego roku w kategorii rocka progresywnego. Panowie pochodzą z Finlandii, nigdy o nich nie słyszałem, ale ich muzyka bardzo mnie zauroczyła. Szczególnie polecam album „Toki No Kaze”, ale ten niestety ukazał się w 2019 roku, więc nie mogłem wziąć go pod uwagę w podsumowaniu. W zeszłym roku The Samurai of Prog wydał chyba ze trzy (!!!) różne płyty pod tym szyldem (a poszczególni muzycy jeszcze więcej), a wybrałem moim zdaniem najciekawszy. „Beyond the Wardrobe” to symfoniczny rock progresywny z licznymi odniesieniami do muzyki klasycznej, który może przypaść do gustu chociażby fanom wymienionego powyżej The Tangent.
-----
Crippled Black Phoenix – „Ellengæst” – Justin Greaves wie jak zrobić remont – co kilka lat wrzuca granat i zaczyna wszystko od początku. Tak mniej więcej funkcjonuje Crippled Black Phoenix od lat i w przypadku tej ekipy, ta metoda doskonale się sprawdza. Jest mniej przestrzeni niż ostatnio, zrobiło się bardzo mrocznie, nawet jak na standardy tego zespołu (tudzież kolektywu, jak lubią być nazywani). Doszły elementy folkowe oraz przede wszystkim liczni, gościnni wokaliści, wśród nich między innymi Vincent Cavanagh z Anathemy, Gaahl (niegdyś w składzie Gorgoroth), czy jeszcze do niedawna znany z Tribulation, Jonathan Hultén. Do tego, dużo częściej niż kiedyś słychać głos Belindy Kordic, między innymi w interpretacji „She’s in Parties”, pochodzącego z repertuaru Bauhaus. Bardziej zachwalać chyba nie muszę.
-----
Lunatic Soul – „Through Shaded Woods” – ten album pojawi się we wszystkich, okołoprogresywnych zestawieniach najlepszych płyt zeszłego roku. Mariusz Duda postanowił nie brnąć jeszcze głębiej w elektronikę, co osobiście mnie cieszy, tylko wrócić do korzeni swojego solowego projektu. Powrót ten jest udany, choć trudno pozbyć się wrażenia, że na „Through Shaded Woods” jest dużo rozwiązań i melodii, które już słyszeliśmy. Nie mniej, album broni się, choć moim zdaniem wyłącznie w wersji dwupłytowej, która dopiero wtedy jest pełna i bogata. Pomijam już fakt, że niektóre fragmenty z płyty instrumentalnej podobają mi się bardziej niż część utworów stanowiących podstawowy materiał.
-----
Maciej Meller – „Zenith” – pisałem już o tym w recenzji, że spodziewałem się typowego gitarowego „pitolenia”, a otrzymałem pełnoprawny album, który oddycha, pulsuje i trzyma w napięciu. Zaskakująco piękna i osobista płyta, choć za teksty odpowiada wokalista, Krzysztof Borek, a nie lider. Widocznie, panowie dobrze się dogadują, bo całość jest bardzo przekonująca, szczera i emocjonalna. Życzę sobie, by artyści spotkali się jeszcze raz, a najlepiej wiele razy.
-----
Lonker See – „Hamza” – album, przy którym można odlecieć daleko i wysoko, będąc całkowicie trzeźwym. Trudno powiedzieć, co tak naprawdę gra Lonker See, dlatego na własne potrzeby określam ich muzykę jako transową. Taka etykieta może kojarzyć się z techno, ale na szczęście muzycy Lonker See stoją po rockowo-psychodeliczno-jazzowej stronie mocy. I oby pozostali tam długo.
-----
Greg Dulli – „Random Desire” – emocjonalnie, to chyba najbliższa mi płyta zeszłego roku. Greg Dulli wreszcie nagrał pełnoprawny album solowy i zrobił to po mistrzowsku. Muzycznie, jest tu wszystko, czego do tej pory raczej nie uświadczyliśmy na płytach The Afghan Whigs, The Gutter Twins czy The Twilight Singers. Jednak, wrażliwość pozostała ta sama. Tak zaśpiewać potrafi tylko Dulli, co w połączeniu ze świetnymi tekstami, niebanalnym instrumentarium (między innymi melotron, trąbka, saksofon, harfa) i po prostu doskonałymi kompozycjami, tworzy niesamowitą całość. Złote, a skromne.
-----
Mark Lanegan – „Straight Songs of Sorrow” – na początku ten album nie spodobał mi się. Pomyślałem sobie: „no dobra, Mark, fajnie, że nagrałeś nową płytę, tylko w sumie po co”. Zrozumiałem to dopiero po pewnym czasie, gdy uważnie wsłuchałem się w muzykę i wczytałem w teksty. To bardzo intymna, osobista płyta, na której Lanegan wyśpiewuje swoje życie. Niby standard w przypadku tego artysty, ale porusza do głębi, co zasadniczo nie powinno dziwić, bo taka jest cała twórczość Marka Lanegana. Mimo, że jego kondycja wokalna mocno osłabła na przestrzeni lat, na „Straight Songs of Sorrow” wokalista brzmi wyjątkowo mocno i czysto. Tło? Oczywiście ultra elektroniczne, ale zróżnicowane.
-----
Fontaines DC – „A Hero’s Death” – kilku bezczelnych, młodych Irlandczyków znowu nagrało świetną płytę, chyba nawet lepszą niż debiutancki „Dogrel”, bo dojrzalszą, bardziej eklektyczną i oryginalną. „A Hero’s Death” to szczera wypowiedź młodych ludzi, którzy mówią co ich boli i wkurza, ale potrafią zrobić to w niemal poetycki sposób, właściwie bez agresji. Znacznie więcej tu melancholii, ale są i pozytywne akcenty. Mówi się, że Fontaines DC to bohaterowie współczesnego, irlandzkiego post punku i ten album zdecydowanie to udowadnia.
-----
Katatonia – „City Burials” – jeśli ktoś wątpił w to, że ten album znajdzie się w moim podsumowaniu, to znaczy, że słabo mnie zna. Nie jestem już tak bezkrytyczny wobec twórczości Katatonii jak kiedyś, „The Fall of Hearts” podobał mi się umiarkowanie, ale nowy album zdecydowanie zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Przestałem martwić się o kondycję zespołu, który musiał się na chwilę rozpaść, żeby móc się odrodzić. Czasem myślę sobie, że może więcej kapel powinno iść w ich ślady.
-----
Paradise Lost – „Obsidian” – ten zespół miał już wiele różnych epizodów w swojej karierze, włącznie z graniem muzyki, która była tak plastikowa, że nie dało się jej słuchać. Chyba mieli później strasznego kaca, bo potem wrócili najpierw do ciężkiego rocka, a następnie do doom metalu, od którego kiedyś zaczynali i który doskonale im wychodzi. To się nazywa robić swoje. „Obsidian” to nie tylko solidne rzemiosło, ale też kilka murowanych, nowych hitów koncertowych. Właśnie uświadomiłem sobie, że nigdy nie widziałem Paradise Lost na żywo. Smuteczek.
-----
Daniel Toledo Quartet – „Fletch” – a na koniec odrobina jazzu. Z całym szacunkiem dla Daniela Toledo, obawiam się, że jego album mógłby trochę przejść bez echa, gdyby nie młodzi, ale już bardzo uznani muzycy, którzy towarzyszyli mu w nagraniu płyty. Z drugiej strony, Kuba Więcek i Piotr Orzechowski (Pianohooligan) nie współpracują z byle kim. Kompozycje na „Fletch”, za które odpowiada lider, obroniłyby się same w sobie, jednak z partiami Więcka i Orzechowskiego bronią się jakby bardziej. Świetna płyta!
-----
Maciej Gołyźniak Trio – „The Orchid” – z jakiegoś powodu byłem przekonany, że to będzie słaba płyta. Nie wiem czemu, ale spodziewałem się popisywania się i przerostu formy nad treścią. Oj, lubię się tak pomylić. Maciej Gołyźniak ze swoim triem (w ponad połowie utworów rozciągniętym do kwartetu ze skrzydłówką) proponuje piękne połącznie jazzowej klasyki z nowoczesnością. Choć technika muzyków jest nienaganna, nie jest kluczowym elementem „The Orchid”. Wszystkie kompozycje zostały wykonane z ogromnym uczuciem i dbałością o stronę melodyczną, dzięki czemu otrzymaliśmy album nagrany również dla słuchaczy, a nie tylko dla siebie. Zaskoczenie roku!
01. Forever Outsider - 4:09
02. Where August Mourn - 5:31
03. Stories - 6:40
04. A Dandelion Cipher - 4:34
05. The Beholder - 5:49
06. In the Absence of Sun - 6:07
07. Eternal Nocturnal - 4:34
08. Escape of the Phoenix - 4:11
09. You from You - 5:18
10. Leaden Saints - 5:56
11. Run - 5:51
Czas całkowity - 58:40
- Tom S. Englund - wokal, gitara
- Henrik Danhage - gitara
- Rikard Zander - instrumenty klawiszowe
- Johan Niemann - gitara basowa
- Jonas Ekdahl - perkusja
oraz:
- James LaBrie - wokal (5)
01. Herald - 4:33
02. For The Future - 5:46
03. Time - 5:40
04. Change - 5:33
05. Leave - 4:37
06. To The Stars - 5:01
07. Keep Calm - 5:18
08. Mist - 5:49
Czas całkowity - 42:17
- Łukasz Woszczyński - wokal
- Maciej Włodarczyk - gitary
- Paweł Wężyk - instrumenty klawiszowe
- Michał Dziomdziora - gitara basowa
- Przemysław Kaźmierski - perkusja
01. Sliver - 4:09
02. Not Enough Time - 4:43
03. Spark - 3:28
04. Dive Again - 4:37
05. Snatch Of The Day - 5:05
06. The Trail - 4:11
07. Anorexia - 3:34
08. With Unnecessary Words - 4:25
09 Tuff - 4:05
10. 921 - 3:53
Czas całkowity - 42:10
- Patrycja Mrowiec - wokal
- Radosław Lisik - gitara
- Marcin Tomczyk - gitara
- Przemysław Skrzypiec - gitara basowa, syntezator, dodatkowy wokal
- Konrad Gąsiorowski - perkusja