A+ A A-

2 września

niedziela, 02 wrzesień 2012 11:00 Dział: Kartki z kalendarza

Rok 1947 – w Herne Bay w hrabstwie Kent urodził się Richard Coughlan, znany przede wszystkim jako muzyk związany z tzw. Sceną Canterbury, perkusista  zespołu Caravan. Wcześniej grał także z zespołami: The Rojeens oraz w latach 1965-67 w legendarnym The Wilde Flowers. Można zatem bez przesady powiedzieć, że to jedna z legend związanych z tą odsłoną rocka progresywnego. Obecnie ma 62 lata i jest wciąż aktywny na scenie.

Rok 1950
– w Hamburgu urodził się Michael Rother, muzyk i kompozytor związany ze sceną Krautrocka oraz muzyki elektronicznej, związany choćby z jednym z pierwszych składów zespołu Kraftwerk (rok 1971). Później współpracował jeszcze z kilkoma innymi grupami, min: Neu! czy Harmonia. Nagrywał także albumy solowe. 

The Old Man And The Spirit

sobota, 01 wrzesień 2012 15:35 Dział: Beyond the Bridge

01. The Call  (6:34)
02. The Apparition  (8:04)
03. Triumph Of Irreality  (6:11)
04. The Spring Of It All  (1:48)
05. World Of Wonders  (5:03)
06. The Primal Demand  (2:07)
07. Doorway To Salvation  (7:54)
08. The Struggle  (5:23)
09. The Difference Is Human  (7:56)
10. Where The Earth And Sky Mee t (6:57)
11. All A Man Can Do  (9:33)

Czas całkowity - 1:09:30

 

- Herbie Langhans  (vocals)

- Dilenya Mar  (vocals)

- Peter Degenfeld-Schonburg  (guitar)

- Simon Oberender  (keyboards, guitar) 

- Christopher Tarnow  (keyboards)

- Dominik Stotzem  (bass)

- Fabian Maier  (drums)

 

1 września

sobota, 01 wrzesień 2012 11:00 Dział: Kartki z kalendarza

Rok 1955 – w mieście Woking, w angielskim hrabstwie Surrey urodził się Bruce Foxton, basista, gitarzysta oraz wokalista formacji The Jam.

New Era

wtorek, 28 sierpień 2012 12:35 Dział: Cloudscape

01. Silver Ending  (5:30)

02. Share Your Energy  (3:48)

03. Kingdom Of Sand  (3:47)

04. Pull the Brake  (4:35)

05. Seen It All Before  (6:40)

06. Your Desire  (5:41)

07. Voyager 9  (8:37)

08. Simplicity...Huh  (3:44)

09. Before Your Eyes  (5:41)

10. Violet Eve  (5:05)

11. Into The Unknown  (4:55)

12. Heroes  (4:30)

 

Czas całkowity:1:02:33

 

- Michael Andersson  (vocals)

- Patrik Svärd  (guitars)

- Stefan Rosqvist  (guitars)

- Håkan Nyander  (bass)

- Fredrik Joakimsson  (drums)

 

Appleseed

poniedziałek, 27 sierpień 2012 20:21 Dział: Rekomendacje

Istniejący od 2000 roku poznański zespół Appleseed wydaje się być odzwierciedleniem zasady: „małymi krokami – do Wielkiego Celu”. Wypuszczone w 2002 roku demo i bardzo ciepło przyjęty mini album Broken Lifeforms z 2006 zwróciły uwagę progresywnej Polski na grupę płynnie łączącą stare (głównie przestrzenie Pink Floyd) z nowym (elektronika niczym u Archive). Czas dzielącyBroken Lifeforms i niedawno wydany pierwszy longplay formacji, Night In Digital Metropolis, nie był okresem hibernacji. Muzycy własnymi siłami nagrywali i dopieszczali trzy kwadranse muzyki, która wymyka się klasyfikacjom. Niby nie minęła zespołowi fascynacja Floydami, elektronicznych inkrustacji również nie żałują, a jednak Night In Digital Metropolis wydaje się płytą inną od wcześniejszych dokonań kapeli. Dociążoną, z większym udziałem gitarowych – nader nośnych – riffów. Całości dopełnia chropowaty, ale melodyjny wokal Radka Grobelnego. Czyżby fascynacja Muse? A może wpływ Russian Circles, których polski występ zdarzyło się poznaniakom supportować? Czy po prostu naturalna ewolucja? W sumie nieważne. Night... jest dziełem pomysłowym i chwytliwym z jednej strony, z drugiej – mocnym i żywiołowym. Stawia Appleseed w pozycji, w której mogą bez żadnych stylistycznych zgrzytów zagrać razem z Riverside (jak również wystąpić w eliminacjach do najważniejszej postmetalowej imprezy w Polsce - Asymmetry Festival. Z artystycznego punktu widzenia Appleseed mogą teraz wszystko!

Delusion Squared

czwartek, 23 sierpień 2012 18:35 Dział: Delusion Squared

01. The Very Day 

02. In My Time of Dying 

03. Copyrighted Genes 

04. The Betrayal 

05. Sentenced 

06. By the Lake (Mourning) 

07. By the Lake (Seeding) 

08. Rebirth 

09. What We Will Be 

10. The Departure 

11. A Creation Myth 

 

 

- Lorraine Young (Lead vocals & Guitars)

- Steven Francis (Guitars, keyboards and drums)

- Emmanuel de Saint Meen (Bass & Keyboards)

23 sierpnia

czwartek, 23 sierpień 2012 10:45 Dział: Kartki z kalendarza

Rok 1947 – w Londynie urodził się Keith Moon, znany przede wszystkim jako perkusista zespołu The Who. Z zespołem występował od 1964 roku, kiedy to zastąpił na tej pozycji Douga Sandoma. Zagrał na wszystkich albumach legendarnego zespołu. Dwa tygodnie po wydaniu ostatniej płyty, nagle zmarł (7 września 1978 roku w Londynie). Keith Moon jest postrzegany za jednego z najważniejszych perkusistów w historii muzyki rockowej. Wprowadzał wiele nowych trendów do sposobu gry na perkusji. Słynna Rock and Roll Hall of Fame uznała go za najwybitniejszego perkusistę w historii rocka, a magazyn Hit Parader sklasyfikował go na 2 miejscu w swym rankingu. Wielu uznanych perkusistów wymienia jego osobę za swój wzór.

Rok 1961 – w New Jersey, w Stanach Zjednoczonych urodził się Dean DeLeo, gitarzysta formacji Stone Temple Pilots. Współpracuje także z zespołami Talk Show i Army of Anyone.

Gniewkowskim szlakiem...

wtorek, 21 sierpień 2012 08:47 Dział: Relacje z koncertów

Około 1000 lat przed naszą erą, na terenie dzisiejszego województwa kujawsko-pomorskiego, powstała maleńka osada. Ot, takie kilka szałasów na małej polanie wśród niezmierzonego, dzikiego lasu, który gęstym dywanem pokrywał tereny od Bałtyku do Tatr… minęło kilkaset lat, osada zaczęła się delikatnie powiększać… W tym czasie ludy Europy poznały bursztyn… Szczęśliwym trafem, nasza osada leżała na „bursztynowym szlaku”.  Dopiero teraz zaczęła się dynamicznie rozwijać. Nazywano ją Gniewkowo… 

Znów upłynęło trochę czasu i w pierwszych latach panowania księcia Siemomysła  otrzymała prawa miejskie. Był rok 1268…. Przez nasze miasteczko przewijała się cała śmietanka polskiej kultury i polityki. Ale Gniewkowo nie zasłynęło w Polsce przez fakt, że działał tu Kazimierz Gniewkowski i jego syn Władysław zwany Białym (ze względu na kolor włosów),  nie przez fakt że w Gniewkowie pojawił się Ulryk von Osten, ani również nie z powodu, że król Jagiełło przejeżdżał przez Gniewkowo, by udać się do Torunia w celu podpisania aktu pokojowego. Podobnie fakt, że w czasach następnej wojny był tu Kazimierz Jagiellończyk (Sejm walny dnia 1 maja 1458 roku uchwalił bowiem pospolite ruszenie, którego punktem zbornym wyznaczono Gniewkowo.
Król czekał tu, zatem, na przyjazd wojsk) nie sprawił że nasze miasteczko stało się sławne… Gniewkowo musiało poczekać na swój czas jeszcze kilkaset lat. Ten czas nastąpił teraz… W XXI wieku, za sprawą synów tej ziemi – czyli Sławomira i Janusza Bożków. Cała progresywna Polska wie, że to im zawdzięczamy ów fenomenalny Festiwal Rocka Progresywnego, którego VI edycję mieliśmy przyjemność i niewątpliwy zaszczyt w tym roku podziwiać… Organizacyjnie – perfekcja, gościnność – wręcz nie do uwierzenia, że to Polska…. Gniewkowo, przez te dwa dni staje się progresywną stolicą Polski, enklawą dobrych emocji którą ta muzyka ze sobą niesie… No i TA publiczność… nie ma tu ludzi „przypadkowych”, takich którzy wpadli na piwo i porozrabiać. Są za to ludzie, którzy świadomi jakości tej muzy , przyjeżdżają tu z najdalszych zakątków kraju by uczestniczyć w Święcie Muzyki… Może to zabrzmi głupio i banalnie, ale mam wrażenie że w tym amfiteatrze była jedna wielka grupa przyjaciół, rozumiejąca unikatowość tego festiwalu i niepowtarzalność tego miejsca… A z drugiej strony sceny – muzycy… Co myślą o Gniewkowie?  Nie znam grupy która miała okazję tu zagrać i narzekała by na cokolwiek. Mało tego – występ na tej scenie zaczyna być nobilitacją dla każdego wykonawcy.. i niespełnionym marzeniem dla setek grup, które nie przeszły przez gęste sito eliminacji…Nie będę tym razem pisał o Muzyce – kto był ten wie jakie dźwięki nas zachwycały, kto nie był – niech żałuje i pomyśli o kolejnym, już VII festiwalu, za rok. Bo znając historię poprzednich edycji, wiedząc z jaką starannością organizatorzy dobierają wykonawców jestem głęboko przekonany, że będą to kolejne magiczne dwa dni które wstrząsną muzycznym światem…nie tylko w Polsce… 
Aleksander Król

 

Zbigniew Szatkowski

niedziela, 19 sierpień 2012 19:20 Dział: Parapetówka - ankieta dla klawiszowców

01. Imię i Nazwisko.
Zbigniew Szatkowski

02. Grupa, lub projekt muzyczny, z którym obecnie jesteś związany?
VOTUM

03. Ile miałeś lat, kiedy stwierdziłeś, że chcesz zostać muzykiem?
Antyczne czasy. Przypuszczam, że miałem jakieś jedenaście lat. Mój ojciec wrócił ze mną z koncertu Deep Purple i z wyrazem twarzy wyrażającym olbrzymie wręcz rozmarzenie rzucił: „widziałeś, młody jak Lord gra? Masz jakieś 12 godzin żeby się tego nauczyć. Prześpij się z tym problemem”. Problem pozostał, ewoluował i stał się elementem kariery zawodowej. 

Czy od razu myślałeś o instrumentach klawiszowych? Jak wyglądała Twoja muzyczna edukacja?
Od razu instrumenty klawiszowe. Ciężej, co prawda z przemieszczaniem się z takim draństwem – z pewnością lżej byłoby zostać gitarzystą albo operatorem harmonijki ustnej, ale takie fortepiany na przykład mają w sobie nieśmiertelny czar i urok. Od małego biegałem na różnorakie lekcję, mam za sobą epizod w liceum muzycznym, generalnie dużo się działo, choć mawiają, że prawdziwa muzyczna edukacja nie zaczyna się od pierwszego dnia w szkole, a od pierwszego koncertu (z publicznością – tu nie ma złudzeń) i trwa do ostatniego oddechu muzyka. Do tego, albo do momentu, kiedy dokładnie policzysz ile wywaliłeś na grajkowanie kasy i zdecydujesz się rzucić to wszystko w diabły.

04. Czy jest jakiś zespół, a może konkretny utwór, który miał bezpośredni wpływ na Twoją decyzję?
Raczej nie. Od dziecka byłem wdrażany w rockowe granie, ale zarówno wtedy jak i teraz nie szukałem pojedynczych egzemplarzy „dobrej ścieżki” czy przykładów, które wyznaczyłyby mi drogę. Trochę żałuje, ale nie było też niczego, co w jednym momencie zesłałoby mi snop światła i iluminacje. Choć i tak mam poczucie misji. Ciut jak the Blues Brothers.

05. Napisz coś o swoim instrumentarium (początki, stan obecny, plany na przyszłość)
Początki były mizerne. Kredki i 2 kartki z bloku rysunkowego posłużyły za pierwszą klawiaturę. Później, jak to mówią, było tylko gorzej. Trzeszczące barachło firmy thomasonic było pierwszy wyznacznikiem nurtu „the true sound of midi” i przez długi czas nie zapowiadało się na poprawę.  Chwilę później pojawił się jeden z najprostszych keyboardzików Yamahy (jeden z niższych modeli PSR) musiało minąć kilka lat by mój stan posiadania poprawił się o pianino Korga (model CP 320), które rozpoczęło etap przyzwoitych ćwiczeń i znośnego brzmienia.  Kolejne wiosny przyniosły bardzo dużo wymian sprzętu, jego modyfikacji, upgradów, modułów brzmieniowych i zmian. W tej chwili korzystam z hardwareowego Roland Fantom G6, kilku klawiatur sterujących (często się psują) oraz sporej ciągle poszerzanej gamy instrumentów wirtualnych i wtyczek. Ten stan będzie eksplorowany w przyszłości. 

06. Ile czasu poświęcasz na indywidualne ćwiczenia gry na instrumencie?
Dużo siedzę nad klawiaturą, choć przyznam, że nie ćwiczę tak wiele jakbym chciał. Codziennie znajdzie się kilka chwil na pasażowanie, ale większość czasu spędzam raczej komponując i produkując dźwięki. 

07. Praca w studio i sesja nagraniowa to …?

Ciężka harówka z mnóstwem przyjemności, najczęściej wtedy, gdy zostanie już zakończona. Projektowa praca zawsze ma to do siebie, że przynosi wiele wytchnienia, kiedy już nie trzeba się z nią użerać – troszkę jak z odreagowaniem dużego stresu, czy traumatycznych wydarzeń. Kiedy wspomina się je przy cieple ogniska, czy przysłowiowym piwku, jest pięknie i ślicznie, pamięta się tylko ulgę, która przyszła po deadlinie. Wcześniej jest krew, pot i łzy. 

08. Koncert i gra dla publiczności to…?
To jednorazowy numerek z muzyką, w przeciwieństwie do „związku”, jakiego owoców zażywa się w studio przy produkcji płyty.  Jest adrenalina, jest szał, człowiek spala wszelkie frustracje i emocje skumulowane setkami godzin prób i ćwiczeń. To próba sił i motor do dalszego trzymania się tego co się zaczęło.

09. Czy jest jakiś artysta, z którym chciałbyś odbyć mały "jam session"?
Jammowanie jest bardzo pouczające, więc zawsze dobrze jammować z lepszymi od siebie - jest mnóstwo świetnych instrumentalistów, od których mógłbym się dużo nauczyć, choć przyznam, że przez ostatni rok miałem bardzo mało czasu na takie spontaniczne granie. 
 
10. Czy jest jakiś utwór, w którym zagrałeś i z którego jesteś szczególnie dumny?
Jest sporo numerów, z których jestem dumny, (choć nie będę wskazywał palcami), ale najbardziej zadowolony jestem z tego, że ciągle mam mnóstwo pomysłów na kolejne, a każdy następny poprawia coś, z czego nie byłem do końca zadowolony w poprzednich. Mam nadzieje, że ten stan rzeczy utrzyma się jak najdłużej. 
 
11. Czy zajmujesz się komponowaniem muzyki, piszesz teksty, aranżujesz utwory?
W Votum pracujemy wspólnie. Mamy niezły system, gdzie najpierw wypracowujemy koncept obejmujący całość kompozycji na płycie, przygotowujemy się mentalnie do pracy, a następnie komponujemy materiał na wielogodzinnych krwawy posiedzeniach, nieco przypominających rytuały Azteków ze szczególnym uwzględnieniem wyrywania serc. W mojej „prywatnej praktyce”, przy pisaniu muzyki do reklam, reportaży, sztuk teatralnych, projektów własnych czy "tego wszystkiego, co się w danym momencie nawinie", jest ciut więcej spokoju i sam jestem sobie sterem, żeglarzem i okrętem. I dostarczycielem kawy.
 
12. Czy umiesz grać na innych instrumentach?

Nie w stopniu, który nie wywoływałby zgrzytu zębami u ludzi, którzy faktycznie mieli rzeczone instrumenty w rączkach dłużej niż dobę. 

13. Czy masz jakieś hobby nie związane z muzyką?

Mam całkiem sporo hobby „daleko od muzyki”. W tej chwili życie mi się trochę układa, jak w tym starym żydowskim powiedzeniu o „braku miejsca i kozie”. Gdy tylko wydaje mi się, że nie mam już czasu na nic więcej, wynajduje sobie dodatkowe zajęcie do w gospodarowania w plan dnia. Teraz stosunkowo więcej czasu poświęcam na pisanie scenariuszy i opowiadań. O.

14. Czy zaglądasz na ProgRock.org.pl ?
Pewnie! Trzeba wiedzieć, co w trawie piszczy.

 

01. Imię i Nazwisko.
Krzysztof "KristOv" Owsiak

02. Grupa, lub projekt muzyczny w którym obecnie występujesz?
LOGIC MESS, wcześniej Crystal Lake

03. Ile miałeś lat kiedy stwierdziłeś, że chcesz zostać wokalistą rockowym? Czy był to świadomy wybór, czy raczej przypadek?
 Od kiedy na początku podstawówki zasłuchałem się w Modern Talking w pokoju odgrywałem scenki śpiewane z czymś w dłoni, co imitowało mikrofon. Czasem rakieta tenisowa służyła mi za gitarę, ale i tak wokal był na pierwszym miejscu. Potem nastała era Europe, Scorpions, Guns'n'Roses, Metalllica - wtedy już wiedziałem, że scena rockowa ma mnie w swoich szponach i tak łatwo nie wypuści. Bez żadnego przygotowania razem z dwójką kolegów w 8 klasie podstawówki na dużej przerwie w szkolnym hallu daliśmy "koncert" 3 coverów Gunsów i Metallic'i , co stanowiło wydarzenie zaiste dramatyczne dla uszu słuchających. Perkusista oczekiwał machnięcia ręką, kiedy ma "wejść", gitarzysta o strojeniu gitary miał raczej blade pojęcie, ja na swoje usprawiedliwienie dodam, że przynajmniej od czasu do czasu pamiętałem, iż śpiewając należy oddychać. Basisty nie było, bo przecież po co. To bezprecedensowe wydarzenie nie powinno mieć miejsca, choć grupka fanek, która zawiązała się po naszym występie mogłaby mieć zgoła odmienne zdanie.  Reasumując mój wybór był całkowicie świadomy (co nie oznacza, że podyktowany rozumem)...

04. Czy jest jakiś zespół, a może konkretny wokalista, który miał bezpośredni  wpływ na  Twoją decyzję?
Zdecydowanie największy wpływ miał na mnie zespół Iron Maiden i ich niesamowity wokalista Bruce Dickinson. Niesamowicie ekspresyjny; w ogóle cały zespół taki jest - na scenie robią więcej kilometrów na każdym koncercie niż niejeden długodystansowiec w czasie przygotowań do zawodów (nota bene jeden utwór z płyty Somewhere in Time nosi tytuł The Loneliness Of The Long Distance Runner). A tak poważnie podoba mi się koncepcja rock and rolla i sportowego trybu życia, sam wcielam ją w życie - dlaczego? No chyba wiadomo... Najpiękniejsze kobiety zawsze pociągali albo muzycy (najchętniej niegrzeczni chłopcy) albo sportowcy. Aby zmaksymalizować swoje szanse trzeba było wybrać obydwie opcje. Jestem zatem wokalistą-sportowcem, a co się z tym wiąże, to już inna historia :-)))

05. Śpiewasz po polsku czy w innym języku? Czym jest spowodowany ten wybór?
Śpiewam po angielsku. Jest to spowodowane kilkoma względami. Po pierwsze angielski jest jednym z najbardziej "plastycznych" języków jeśli chodzi o pisanie tekstu, jak i samą wymowę. Czasem wystarczą 3 słowa, podczas gdy po polsku trzeba by wypowiedzieć całą orację. Nasz język jest bardziej rozbudowany i kwiecisty. Poza tym angielski zdecydowanie lepiej brzmi (oczywiście warunkiem jest bardzo dobra wymowa, co było zawsze moim oczkiem w głowie przez naście lat nauki tego języka) szczególnie w muzyce, którą wykonuje nasz zespół. Po trzecie chcemy docierać do odbiorców na całym świecie, a nie ukrywajmy, muzyka ambitna w naszym kraju ma bez porównania mniejszą liczbę słuchaczy niż w Europie Zachodniej czy za oceanem tym i tamtym. Oczywiście pisanie po angielsku wiąże się z dużo większym wysiłkiem, w końcu nie jest to język ojczysty i rzucając się na głęboką wodę koncept-albumu trzeba brać pod uwagę różne niuanse językowe, żeby nie wypaść śmiesznie i nicht szprechen po angielskiemu ;-) . Daleki jestem jednak od ucieczki przed śpiewaniem po polsku. Nasz język jest specyficzny i trudny w wymowie, a mnie pociągają rzeczy trudne. I bardzo lubię śpiewać po polsku, mimo iż subiektywnie uważam, że lepiej brzmię po angielsku. Nasza płyta i można się spodziewać, że następne też, będą jednak ze względów wyżej wymienionych całkowicie anglojęzyczne. Nie ma obawy - zamieścimy na stronie autorskie tłumaczenia tekstów.

06. Czy uważasz , że tekst w utworze  rockowym jest jego ważną częścią, czy pełni on tylko rolę drugoplanową?
Dla mnie zawsze tekst pełnił rolę pierwszoplanową, wcale nie ze względu na moją rolę w zespole. Kiedy zespół, choćby nie wiem jak świetnie grający, śpiewa o przysłowiowej d.... maryni, teksty typu "kocham cię mocno tak", "w pustej szklance pomarańcze", czy generalnie rzecz biorąc teksty (jak ja to określam) w "systemie RPR" (Rozpaczliwe Poszukiwanie Rymu) odwracam się z niesmakiem, nie wiedząc czy chcą mnie obrazić, czy zwyczajnie robią ze mnie durnia. Ironizuję oczywiście, ale poszukuję zawsze inteligentnych tekstów, z konkretnym przesłaniem najchętniej zakończonych puentą, powodujących zastanowienie. Dla mnie genialnym wokalistą/tekściarzem oprócz Bruce'a jest Roy Khan z zespołów Conception i Kamelot. Świetne teksty pisze też np. James Hetfield. Nie lubię natomiast większości tekstów Johna Petrucci'ego z Dream Theater, gdyż są jak dla mnie zbyt rozmyte, właściwie można do nich przyłożyć dowolną interpretację, przypominają mi lekcje języka polskiego, gdzie podczas interpretacji wiersza, bez tej jedynej właściwej wykładni podanej przez panią profesor nie było wiadomo, co podmiot liryczny miał na myśli. No, może z wyjątkiem Alka Fredry - to był prawdziwy masakrator! I Ignac Krasicki też był dobry... Ale odbiegliśmy od tematu. :-) Tekst musi być czymś spójnym z muzyką, musi się z nią zazębiać, dopełniać, ubierać w słowa nastrój panujący w utworze. Przyznam, że kiedy usłyszałem po raz pierwszy materiał muzyczny, który miał stać się naszą płytą od razu ułożyło mi się to w jedną nastrojową całość i wiedziałem, że na koncept pasuje to idealnie. No i zabrałem się za pisanie... zaczynając od ostatniego numeru.

07. Czy sam piszesz teksty do wykonywanych utworów?  Jakie tematy interesują Cię najbardziej?. Skąd czerpiesz natchnienie?
Zdecydowanie sam. Nie z powodów egocentrycznych. Śpiewanie tekstu, który ktoś napisał jest dla mnie tylko coverem. Chyba, że jest to ktoś blisko ze mną związany, jestem w stanie z nim sprawę obgadać, wczuć się w jego emocje. To coś innego. Tekst jest dla mnie czymś bardzo osobistym, acz nie zawsze musi traktować o rzeczach, które mnie dotknęły. Bardzo często wyobrażam sobie jakieś sytuacje, umieszczam siebie w ich środku i zastanawiam się, jak bym się zachował, co bym czuł, potem ubieram to w słowa. Nie mam jakichś szczególnych tematów. Generalnie interesują mnie wszelkie interakcje międzyludzkie, poprzez tworzenie jakiejś historii staram się umieścić w tekście swój pogląd na konkretne sprawy, zachowania. Choć jak tak się głębiej zastanowię, zawsze w moim pisaniu pojawia się jakiś motyw buntu, niezgody z czymś. Ja po prostu nie potrafię żyć z drzazgą pod skórą. Dla przykładu przez długi okres ostatnimi czasy tkwiłem po uszy w wielkim gównie, (przepraszam ale to najlżejsze wyrażenie, na jakie mnie stać) - napisałem o tym tekst, chyba najbardziej pesymistyczny, jaki mi kiedykolwiek wyszedł (bonus track na naszej nowej płycie). I kiedy w ostatnim refrenie śpiewamy chórem razem z chłopakami - strasznie to mną targa. Generalnie cała historia albumu opowiada o jednostce, która nie podporządkowała się ogółowi i jakie były tego konsekwencje. Może trochę dużo piszę o płycie, ale dlatego, że żyję tym od półtora roku, więc dla mnie to sprawa naturalna.

08. Praca w studio i sesja nagraniowa to …?
Hektolitry wypitej wody mineralnej!!! Hahahaha!!!! Serio!! Przynajmniej 6 litrów dziennie!!! Wody, wody, bez kreseczki nad o!!! Uwielbiam pracę w studio. Dlatego, że jestem długodystansowcem, gotowym na ciężką harówę, wiedząc, że czeka mnie na końcu namacalny efekt. Zdecydowanie tak lubię pracować. Niesamowicie rozwijające doświadczenie. Poza tym bardzo spajające zespół - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. 

09. Koncert i gra dla publiczności to…?
To, co tygryski lubią najbardziej... Zdecydowanie najbardziej lubię scenę z tej strony! Koncert to prawdziwy sprawdzian dla zespołu. To nie jest tylko prezentacja własnej twórczości. Najważniejszy jest kontakt z publicznością, interakcja. Stanowczo zabroniłbym wstawiania jakichkolwiek miejsc siedzących na koncertach!!! To w końcu nie żadna orkiestra symfoniczna, ani teatr, tylko pięciu gości grających ostro i konkretnie. Na następne koncerty zrobimy miejsca stojące w promocji, a siedzące po 150 Euro ;-) Pod sceną powinna być zabawa i interakcja. Zdaję sobie sprawę, że publiczność muzyki progresywnej woli siąść, zasłuchać się i odlecieć, jednak nasz zespół to raczej nie spokojne bujanie w obłokach szybowcem, to bardziej bombowiec dalekiego zasięgu, który wpada w ostre turbulencje. Bez pasów bezpieczeństwa ciężko wysiedzieć. Dlatego wiem, co zrobimy - będziemy grać każdy koncert 2 razy - pierwszy do posłuchania, drugi do szaleństwa pod sceną. To jest myśl! A wszystko za pojedynczy bilet! To jest oferta :-) Nie bierzcie wszystkiego, co czytacie tak bardzo serio, oczywiście każdy ma prawo reagować na swój sposób, to naturalne. Po prostu ekstrawertyk zawsze poszukuje ekspresji. A moje doświadczenie jako słuchacza pod sceną jest takie, że kiedy muzyka wylewa się z głośników, usiedzieć nie da rady. Pamiętam w 1997 roku koncert Bruce'a Dickinsona w Spodku. Mieliśmy z żoną miejsca siedzące. Długo nie trwało, kiedy pokonując barierki znaleźliśmy się wśród tłumu pod sceną. Szaleństwo!

10. Dbasz o głos? Szkolisz głos?
Oczywiście staram się dbać o głos i ćwiczyć go jak się da i ile się da, co dla takiego samouka jak ja jest rzeczą niezbędną. Pomagają mi w tym ćwiczenia Jaimie'go Vendery - tego, który głosem rozwala szklanki. Ja oczywiście oszczędzam szkło w domu. Ostatnio z racji bardzo częstych wyjazdów mam z systematycznym ćwiczeniem pewne problemy. Nie jestem niestety profesjonalnym muzykiem, czego bardzo żałuję, od najmłodszych lat byłem sportowcem (czego absolutnie nie żałuję), dlatego staram się obecnie choć w niewielkiej części nadrobić to, czego mógłbym nauczyć się w szkole muzycznej. Nie, żeby był to jakiś mój kompleks, mając warsztat jest po prostu łatwiej. A tak jest po prostu więcej roboty. W każdym razie jestem dla siebie bardzo surowym krytykiem we wszystkim, co robię.  I traktuję to z odpowiednim dystansem. Spinka w niczym nie pomaga, no chyba, że w szybszym dostaniu się do "krainy wiecznych łowów" :-)

11. Czy jest jakiś artysta z którym chciałbyś wystąpić w duecie?
Oczywiście chciałbym wystąpić w duecie z B. Dickinsonem, Royem Khanem, Tobiasem Sammetem i jeszcze pewnie z kilkoma osobami, z polskich wokalistów zdecydowanie z Piotrem Cugowskim. Wyznaję filozofię, że wszystko w życiu jest możliwe, jeśli się do tego dąży, więc nie traktuję niczego w kategoriach "o, ja, chciałbym" tylko "chcesz, to zrób coś w tym kierunku". Oczywiście jak i we wszystkim potrzeba trochę szczęścia. Tak jak na przykład zawsze wiedziałem, że spotkam Bruce'a Dickinsona i z nim pogadam, no i się nie myliłem. Kilka lat temu nocowałem w Warszawie w pewnym hotelu i wracając nocą z imprezy patrzę, a raczej usłyszałem ten charakterystyczny głos w ogródku przed budynkiem. Byłem dość mocno zdziwiony. Przy stoliku razem z dwoma osobami siedział Bruce. Złożyłem mu życzenia z okazji 50-tych urodzin, choć po kilku piwach nie był skory do miłej pogawędki z kudłatym gościem w środku nocy, który na dodatek wciął się mu w rozmowę. Ale to dotarło do mnie dopiero rano i miałem z siebie niezły ubaw. W każdym razie rozmowa z Brucem jest zaliczona. Kto następny? :-)

12. Czy jest jakiś utwór w którym zaśpiewałeś z którego jesteś szczególnie dumny?
Każdy utwór, który nagrałem na płytę Logic Mess napawa mnie dumą. Nie ze względu na jakąś niezwykłość moich dokonań. Ale prosto z faktu, że marzyłem o śpiewaniu w zespole, który gra muzykę na takim poziomie i zmierzeniu się z takim wyzwaniem. Kiedy dostałem propozycję w 2009 roku dołączenia do (wtedy) Crystal Lake i otrzymałem płytę do przesłuchania, pomyślałem, że to żart. Chłopacy muszą być naprawdę w niezłej desperacji. Szczerze uważałem, że nie nadaję się, bo poprzeczka jest zbyt wysoka. Ale powiedziałem sobie, że nic nie mam do stracenia, dopóki nie znajdą sobie porządnego wokalisty. Oczywiście jesli się czegoś podejmuję, to daję z siebie maxa. Miałem wtedy dość długi rozbrat ze śpiewaniem, a mój angaż to w dużej mierze była sprawka Piotra Wypycha (instr. klawiszowe), z którym graliśmy wcześniej razem w zespole Artpark. Miałem w głowie jakiś bezsensowny schemat, że progress to musi być wysoki niemal operowy wokal, więc to nie dla mnie. Głupie to, bo człowiek stara się nie szufladkować, a jednak gdzieś podświadomość działa i wprowadza w jakąś paranoję. Okazało się, że mój bas wcale nie przeszkadza, no i tak rozpoczęło się moje oswajanie z myślą, że przynajmniej w przypadku tego zespołu jest nieco inaczej i może przez to ciekawiej. Zobaczymy jak to, co nagraliśmy zostanie ocenione. Jestem dumny z tego, ile pracy i serca w to wszyscy włożyliśmy i dalej to przecież robimy. Jeszcze jedną sprawę chcę poruszyć skoro już o dumie mowa - niesamowity jest dla mnie fakt, jak bardzo trzeba się starać, żeby takie przedsięwzięcie, jakim jest zespół, czyli solidnych pięciu chłopa utrzymać w ładzie i w składzie. Kompromis i dobra wola. I chęć działania razem. To jest pozytywne i nakręcające. 

13. Czy zajmujesz się komponowaniem muzyki, aranżujesz utwory, tworzysz linie wokalne?
Kiedy piszę tekst od razu układam linię wokalną, a właściwie najpierw układam linię, a potem dopasowuję słowa. Oczywiście dbając o treść. Kompozytorem jest praktycznie w całości Marcin Gawełek (gitarzysta). Utwory aranżujemy wspólnie, każdy wnosi coś od siebie, a utwory niesamowicie ewoluują. Wersje z 2009 roku bardzo różnią się od tych, które będą na płycie, co jest rzeczą dość oczywistą. Dla mnie fantastyczną rzeczą jest to, jaka chemia jest między Marcinem jako twórcą muzyki, a mną jako twórcą tekstu. Słyszę linię gitary, czysty kanał i juz wiem, o czym musi opowiadać ten utwór. Oczywiście wszyscy w zespole mają ogromny wkład w to, jak wyglądają utwory, ale Marcin jako kompozytor nadaje im charakter i klimat już na etapie komponowania. Facet ma niesamowity dar widzenia całego obrazka, zanim powstanie - to wielka sztuka. Myślę, że dlatego tak świetnie się rozumiemy, bo w większości nie główkujemy (co przy takiej muzyce może wydawać się dziwne, ale tak jest), dajemy się ponieść emocjom i to sprawia, że przekaz jest spójny. Oczywiście są fragmenty, gdzie bez kartki i liczydła nie da rady :-). 

14. Czy masz jakieś hobby nie związane z muzyką?
Kocham moją rodzinę - to moje największe przedsięwzięcie i hobby. Od 27 lat gram w tenisa, najpierw jako zawodnik, od 15 lat jako trener. Napisałem powieść - komedię fantasy (nie wydaną jeszcze). Uwielbiam góry, pewnie dlatego, że w moich żyłach płynie góralska krew po ojcu. Intensywnie ćwiczę (najwięcej w siłowni), żeby nie statusieć. Uwielbiam gotować, sam dbam o swoją dietę, przez czas jakiś miałem swoją restaurację z dietetycznym jedzeniem. Kiedyś miałem kiepski okres w życiu - byłem 120 kilowym grubasem, po czym wziąłem się za siebie i w 10 miesięcy pozbyłem się 35 kg. Od tego czasu na serio podchodzę do spraw zdrowia i diety. Skoro człowiek jest naturalnie w stanie dożyć 120-125 lat w zdrowiu, jest to kolejne wyzwanie, które aż mnie kusi, żeby mu sprostać. Tylko kto ze mną tyle wytrzyma???

15. Czy zaglądasz na ProgRock.org.pl ?
Zaglądam to właściwe słowo. No, aż tak całkiem źle z tym zaglądaniem nie jest. 
© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.