Wydana przez wydawnictwo GAD książka Marcina Gajewskiego "Rockiem na całe zło" to bardzo ciekawa i przyjemna lektura. Wydana w serii Rock Kontekst pozycja opisuje historię rockowego boomu polskich lat osiemdziesiątych. Interesujący jest fakt, że autor w wielu miejscach oddaje głos muzykom. Korzysta z różnych, zarówno pochodzących z tamtego okresu, jak i współczesnych wywiadów i wplata w tekst książki cytaty dobrze ilustrujące jej treść. Książkę rozpoczyna charakterystyka biograficzna (również zawierająca liczne cytaty) najważniejszych zespołów tego okresu takich jak: Manaam, Republika, Perfect, TSA, Lady Pank, czy Lomabard, a następnie pojawia się kilka rozdziałów tematycznych np. o roli ówczesnych mediów lub festiwali. Przedstawione są także sylwetki zespołów drugiego planu w tym między innymi: Exodus, Aya RL, Rezerwat i Turbo. Nie jest to może praca wyczerpująca temat, ale chyba nie to było tak naprawdę jej celem. W zwarty, syntetyczny sposób prezentuje ona zarys historii boomu polskiego rocka lat osiemdziesiątych, zapełniając niewątpliwą lukę w rockowej literaturze. Warto bowiem podkreślić, że inne książki o polskim rocku takie jak "Scena rockowa w PRL" Przemysława Zielińskiego, czy Rock w PRL-u Anny Idzikowskiej-Czubaj skupiały się na odmiennych aspektach historii tej muzyki.
Tyle na plus. Przejdźmy teraz do kilku ewidentnych niedociągnięć tej publikacji. Niektóre, bardzo ciekawe wątki są potraktowane bardzo pobieżnie i czytelnik czuje się rozczarowany, że dostał na ich temat jedynie niewielką wzmiankę. Tak jest chociażby w przypadku sesji I Ching, czy polskiej fonografii z tamtego okresu. Podrozdział o prasie muzycznej w okresie boomu ma zaledwie pół strony. Trochę szkoda także, że na końcu notek biograficznych nie pojawiło się skrótowe scharakteryzowanie biografii danego zespołu po okresie, który był zasadniczym tematem książki. Pewne mankamenty ma także strona ilustracyjna. W tekście znajdują się interesujące ilustracje oraz kopie różnych innych materiałów archiwalnych, w tym np. oryginalnych recenzji prasowych z tamtych czasów. Bardzo szkoda, że ilustracje te są słabej jakości, w najlepszym razie sięgającej poziomem dobrej kserokopii. Ponadto żadna z nich nie jest podpisana, nie wskazane są ich źródła, ani to co przedstawiają. Aż prosi się aby podać nazwę czasopisma i rok, w którym zostały opublikowane. Niekiedy mówią one do pewnego stopnia same za siebie, np. większość zdjęć wykonawców (choć pamiętajmy, że gdyby książkę czytała młoda osoba, która chce sie dopiero czegoś dowiedzieć o tych zespołach wcale nie musiałaby znać wszystkich pokazanych na fotografiach muzyków), jednak w przypadku innych można się jedynie domyślać co prezentują. Przykładem może być choćby odręcznie rozpisana lista przebojów radiowej trójki. Co jeszcze ważniejsze wiele z tych materiałów zawiera teksty, które są z dzisiejszej perspektywy bardzo ciekawe, a niekiedy zabawne. Szkoda więc, że wiele z nich to wyrwane fragmenty stron, na których bardzo często recenzja jest ucięta w połowie i nie mieści się po prostu na karcie książki. Być może, że wszystkie te wstawki miały być traktowane jako elementy graficzne ilustrujące poszczególne rozdziały, ale siłą rzeczy chętnie się je czyta, często z żalem, że tekst jest niekompletny. Brak spisu wywiadów, książek i artykułów, które cytuje w książce autor również zależy zapisać na minus. Ponadto jedynie w kilku miejscach podane są w tekście numery i rocznik magazynu, z którego pochodzi dana wypowiedź
Dla zagorzałych miłośników polskiego rocka książka ta będzie przyjemną lekturą, choć pewnie wielu z nich wskaże na pewne jej braki i zaniechania. Dla osób, które dopiero zaczynają słuchać polskiego rocka z tego okresu to lektura obowiązkowa, chociażby z tego powodu, że nie istnieje inna, podobna publikacja. Miejmy nadzieję, że książka w następnym wydaniu zostanie uzupełniona gdyż jest naprawdę ciekawa. Szkoda, tylko że nie zwrócono wcześniej uwagi na wspomniane wyżej braki, gdyż wiele z tych błędów można w bardzo prosty sposób poprawić podnosząc znacznie jakość tej publikacji.
Krzysztof Pabis
01.Imię i Nazwisko.
Rafał Galus
02.Grupa, lub projekt muzyczny w którym obecnie występujesz?
Maze Of Sound
03.Ile miałeś lat kiedy stwierdziłeś, że chcesz zostać gitarzystą?
Miałem 14 lub 15 lat kiedy stwierdziłem, że chcę zostać muzykiem. Początkowo gitara miała być tylko instrumentem, dzięki któremu będę mógł komponować muzykę do tekstów, które pisałem. Chciałem, być takim grającym na gitarze wokalistą. W pewnym momencie stwierdziłem jednak, że nie podoba mi się barwa mojego głosu i nie ma większego sensu iść taka drogą. Tak naprawdę na samej gitarze zacząłem sie skupiać chyba w wieku 16 czy 17 lat.
04.Czy jest jakiś zespół, a może konkretny utwór, który miał bezpośredni wpływ na Twoją decyzję?
Pamiętam, że spory wpływ wywarło na mnie kilku wykonawców krajowych m in Jan Borysewicz, zwłaszcza kiedy współpracował z Budką Suflera, solówki Maćka Gładysza na pierwszej płycie Wilków, Robert Sadowski i zespół Madame. Z czasem wiele się zmieniło, fascynowali mnie kolejno Brian May, Jimmy Page, David Gilmour, jednak prawdziwą pasję obudzili we mnie Robert Fripp i jego twórczość w King Crimson, Steve Hackett i Genesis, a także Steve Howe i Yes. To dla mnie trzech najważniejszych muzyków. Ostatnio pochłania mnie także twórczość Allana Holdswortha.
05.Czy pamiętasz swoje pierwsze gitary?
O tak, pamiętam - gitara klasyczna Rosario. Pamiętam z jaką dumą wychodziłem ze sklepu muzycznego, ze mam już własną gitarę. Była także stara czeska Jolana - telecaster, a w liceum Epiphone model SG.
06.Jakich gitar używasz teraz?
Obecnie używam gitary Epiphone Les Paul Goldtop sygnowany nazwiskiem Joe Bonamassy oraz gitary akustycznej Lag Tramontane T200DCE.
07.Czy masz jakiś wymarzony model na którym chciałbyś zagrać?
Chciałbym kiedyś posiadać Gibsona Les Paula Goldtopa z 1957 roku.
08.Wolisz pracować w studio czy występować na scenie?
Zdecydowanie wolę występować na scenie. Czas spędzony w studiu, to praca, na której należy się skupić i wykonać ją jak najlepiej, ponieważ jej efekt ma cieszyć ucho słuchacza, a przede wszystkim zostaje już na zawsze zarejestrowany na nagraniach. Koncerty są jednak tym, co sprawia, że czuję się wolny. Uwielbiam improwizować, grać to co odzwierciedla moje myśli, uczucia. Te chwile są naprawdę wyjątkowe i to właśnie dla nich gram na gitarze.
09.Czy jest jakiś artysta z którym chciałbyś odbyć mały "jam session"?
Tak, oczywiście jest to Steve Hackett. Jego muzyka bardzo mnie inspiruje i wiem, że spotkanie i wspólna gra właśnie z nim pozwoliłaby mi odnaleźć pewne pokłady ekspresji,o których sam jeszcze nie wiem, że istnieją we mnie.
10.Czy jest jakiś utwór w którym zagrałeś z którego jesteś szczególnie dumny?
Szczególnie dumny jestem z utworu Mad Hatter, który gramy z Maze of Sound
11. Czy zajmujesz się komponowaniem muzyki, piszesz teksty, aranżujesz utwory?
Tak, komponowałem już w poprzednich zespołach, pisałem też teksty. Co prawda, mój wkład w Maze of Sound to dopiero jeden utwór "Animal", w przyszłości jednak będzie ich więcej. Jeśli chodzi o aranżacje to razem z reszta zespołu robimy to wspólnie na próbach.
12.Czy umiesz grać na innych instrumentach?
Próbowałem gry na mandolinie. Jednak na razie nie rozwijałem bardziej tego pomysłu.
13.Czy masz jakieś hobby nie związane z muzyką?
Mam kilka innych pasji - archeologia, która jest także zawodem zdobytym podczas studiów (niestety na ten czas nie zajmuję sie nią) i stare układy komunikacji tramwajowej w miastach w Polsce (może to dziwne, jednak dla mnie jest to fascynujący temat).
14. Czy niekomercyjne, tematyczne strony poświęcone muzyce mogą pomóc w promocji zespołu? Czy zaglądasz na ProgRock.org.pl ?
Myślę, że tak, ponieważ skupiają ludzi z pasją do muzyki, a oni "zarażają" swoimi ulubionymi zespołami dalsze rzesze osób, które mogą stać się naszymi fanami.
Pod nieco zwariowaną nazwą Chuck Norris Experiment kryje się kolejna nowość z katalogu Transubstans Records. Wytwórnia coraz częściej stawia na skandynawskie zespoły. Muzyka tej szwedzkiej formacji doskonale wpisuje się w estetykę typową dla Transubstans. Płyta przynosi ostre gitarowe granie z pogranicza klasycznego hard rocka, NWOBHM oraz momentami także punk rocka. Album ukaże się w ostatnich dniach stycznia tego roku jako CD, oraz na czarnym i czerwonym winylu. Dla wielbicieli energetycznego, dynamicznego rocka to pozycja obowiązkowa.
Chuck Norris Experiment - Right Between Your Eyes
1. You're One of Us 2:27
2. Black Leather 3:28
3. White Devil 2:21
4. Earth Is Shaking Tonight 4:08
5. Under The Knife 4:03
6. Eaten Alive 3:11
7. Gratitude 2:37
8. If I Could I Would 4:08
9. The World Burns 3:55
10. Midnight Strangler 5:25
11. Right Between The Eyes 3:09
Skład zespołu:
Chuck Ransom - Vocals
Chuck The Ripper - Guitar
Chuck Dakota - Bass
Chuck Buzz – Drums
Chuck Rooster - Guitar
Wytwórnia Transubstans przygotowała na święta i nowy rok kilka kolejnych propozycji z muzyką ulokowaną gdzieś po mrocznej i cięższej stronie mocy. Trzy albumy z pogranicza metalu, stoner rocka i hard rocka z pewnością ucieszą fanów podobnej muzyki.
Elevators to the Grateful Sky - Cloud Eye
Włoski zespół grający muzykę, która nie kojarzy się z graniem ze słonecznej Italii. Ciężkie chropowate brzmienie, doskonałe partie harmonijki ustnej to wyróżniki tej muzyki.
1. Ridernaut 5:41
2. Sonic Bloom 3:30
3. Red Mud 2:43
4. Turn In My Head 3:52
5. Mirador 3:06
6. Handful Of Sand 4:51
7. Upside 2:18
8. Sirocco 3:52
9. The Moon Digger 3:31
10. Xandergroove 0:19
11. Cloud Eye 3:46
Deep - Vol. 1
Deep to kolejny włoski zespół, który przynosi doznania muzyczne bliższe dokonaniom klasycznego składu Black Sabbath. Momentami nieco monotonne granie, które wgniata słuchacza w fotel. Kawał dobrej muzyki.
1. Sun 7:36
2. Let It Roll In 4:05
3. The Wizard & The Mountain 7:04
4. Hyperventilation Revelation 4:38
5. Nazca 6:33
6. Teepee 0:27
7. Long Haired Youth 3:57
8. Sonic Mantra 6:39
Moon Coven - Amanita Kingdom
Stonerowy zespół ze Szwecji. Nieco brudne brzmienie, potężne gitary i hipnotyczne partie instrumentalne. Sfuzzowana gitara na pierwszym planie.
1. Ruler Of Dust 7:19
2. Amanita Kingdom 7:03
3. Amanita Kingdom II 8:00
4. East 6:37
5. We Were Conquerors 5:22
Wytwórnia Transubstans proponuje słuchaczom kolejne ciekawe nowości na zimne listopadowe wieczory. 6 XI 2013 ukaże się album szwedzkiej grupy The Brimstone Days zatytułowany The Healer. Muzycy zespołu powołują się na zamiłowanie do stylu Paula Kossoffa a ich płyta to ciekawy przykład bluesującego hard rocka w stylu lat siedemdziesiątych. Album zostanie wydany zarówno na CD jak i na winylu. Z premierą płyty idzie także w parze trasa koncertowa po Europie.
The Healer
1. Black And Blue 2:57
2. We Come In Peace 3:53
3. Matter Of Moments 2:53
4. Clap Your Hands 3:40
5. Bag Of Bones 3:46
6. Nightmare Is Here 2:11
7. The Healer 3:32
8. Miss Understood 3:07
9. Hold Me 3:03
Na miłośników bluesa i klasycznego hard rocka czeka także niespodzianka w postaci trzeciego albumu formacji Gudas Skymning zatytułowanego Höj Era Glas. Będzie on dostępny już od 13 listopada tego roku. Wielbiciele dobrego gitarowego grania będą autentycznie zachwyceni. Energia i dynamika to słowa przychodzące do głowy podczas słuchania tej płyty. Wszystkie utwory są zaśpiewane po szwedzku co dodaje tej muzyce egzotyki.
Höj Era Glas
1. Höj Era Glas 3:18
2. Staffansvisan 3:44
3. Grumliga Visioner 4:27
4. Sluskblues 3:49
5. Gåtor I Mörkret 6:21
6. Skymningsvals 4:21
7. Hells Klockor 4:45
8. Alla Kungens Män 6:40
9. Stormen 4:44
10. Den Långa Vägen Hem 6:37
01. Hungry Face - 2:24
02. Jaguar - 2:21
03. The Huts - 4:02
04. Kill Jester - 3:29
05. This Messiah Needs Watching - 4:37
06. Whisky Time - 1:39
07. Special N - 3:49
08. Relative Hysteria - 3:40
09. Fridge Magic - 3:22
10. Portugal - 4:01
11. Eagle Tax - 3:21
12. Modern - 2:48
13. What Are They Doing in Heaven Today? - 5:52
14. Wizard Motor - 4:41
Czas całkowity - 50:11
- Stuart Braithwaite - gitara
- John Cummings - gitara
- Barry Burns - gitara, instrumenty klawiszowe
- Dominic Aitchison - gitara basowa
- Martin Bulloch - prekusja
oraz:
- Sonia Cromarty - wiolonczela
Anna Mysłajek
niedziela, 03 listopad 2013 14:59 Dział: Struny głosowe i pudło rezonansowe - ankieta dla wokalistów
01. Imię i Nazwisko.
Anna Mysłajek
02. Grupa, lub projekt muzyczny w którym obecnie występujesz?
Buenos Agres
03. Ile miałaś lat kiedy stwierdziłaś, że chcesz zostać wokalistką rockową? Czy był to świadomy wybór, czy raczej przypadek?
Żeby nie skłamać… Miałam 14 lat i była to dość spontaniczna inicjatywa :-). Trudno powiedzieć co wtedy myślałam… Z perspektywy czasu mogę podziękować sobie i innym ludziom, że pchnęli mnie do tego, żeby pójść tą drogą :-). Poza tym nie wyobrażam sobie w tym momencie, że miałabym przestać robić to co robię.
04. Czy jest jakiś zespół, a może konkretna wokalistka, która miał bezpośredni wpływ na Twoją decyzję?
Wtedy kiedy zaczynałam, nie ukrywam, uczyłam się muzyki. Wszystko co poznałam, czego doświadczyłam było zupełnie nowe. Nie skupiałam się na danych wokalistach i do dziś się nie skupiam, bo biorę utwór jako całość. Ale owszem, kiedy zaczynałam często było tak, że „przerabiałam” wokale, którym kompletnie nie dorastałam nawet do pięt :-). Czas uczy i wzbogaca… Dziś jestem bardziej świadoma i jestem przede wszystkim po innej stronie, bo sama biorę udział w tworzeniu.
05. Śpiewasz po polsku czy w innym języku? Czym jest spowodowany ten wybór?
Śpiewam zarówno po polsku jak i po angielsku.
06. Czy uważasz , że tekst w utworze rockowym jest jego ważną częścią, czy pełni on tylko rolę drugoplanową?
Nie można śpiewać o niczym. Przynajmniej ja osobiście nie dałabym rady brać w czymś takim udziału.
07. Czy sama piszesz teksty do wykonywanych utworów? Jakie tematy interesują Cię najbardziej?. Skąd czerpiesz natchnienie?
Z pisaniem tekstów bywało różnie. Obecnie w Buenos Agres sama piszę teksty ( taki przypadł mi zaszczyt ) :-). O czym traktuję najczęściej? … O czasie.
08. Praca w studio i sesja nagraniowa to …?
... intensywny czas pracy całej kapeli i finalizacja tego co udało nam się wspólnie ukształtować.
09. Koncert i gra dla publiczności to…?
... zawsze najlepszy sprawdzian naszych zespołowych możliwości, często walka ze swoimi emocjami, możliwość oddania części siebie innym.
10. Dbasz o głos? Szkolisz głos?
Wiem, że to źle, ale raczej nie dbam jakoś specjalnie o głos i nie biorę udziału w żadnych lekcjach.
11. Czy jest jakiś artysta z którym chciałabyś wystąpić w duecie?
Jest wiele takich artystów. Nie chce tego zdradzać, by nie zapeszyć na przyszłość :-). Jeśli kiedyś udałoby mi się z którymś z nich wystąpić, byłby to największy zaszczyt jakiego doświadczyłam.
12. Czy jest jakiś utwór w którym zaśpiewałaś z którego jesteś szczególnie dumna?
Nie ukrywam, że takich numerów trochę jest. Do tworzenia kawałka podchodzę zawsze z pełnym zaangażowaniem i daję z siebie 100 %. I jest tak zarówno w numerach autorskich jak i w coverach, choć tych jest zdecydowanie mniej. Np. jestem naprawdę zadowolona z mojej interpretacji „Fuck U” zespołu Archive.
13. Czy zajmujesz się komponowaniem muzyki, aranżujesz utwory, tworzysz linie wokalne?
Moją domeną w Buenos Agres jest układanie wokalów i niejednokrotnie także biorę udział w aranżacji utworów, które gramy.
14. Czy masz jakieś hobby nie związane z muzyką?
Tak. Gotowanie :-)
15. Czy niekomercyjne, tematyczne strony poświęcone muzyce mogą pomóc w promocji zespołu? Czy zaglądasz na ProgRock.org.pl ?
W pewnym stopniu na pewno. Nie każdy korzysta tylko z komercyjnych stron muzycznych i taka baza jaką jest ProgRock spaja własnie takich ludzi oferując im fajne artykuły, newsy, recenzje i sporą dawkę muzyki godnej polecenia.
Piotr Witkowski
sobota, 02 listopad 2013 16:24 Dział: Niskie tony - ankieta dla gitarzystów basowych
01.Imię i Nazwisko.
Piotr Mintay Witkowski
02.Grupa, lub projekt muzyczny w którym obecnie występujesz?
Collage
03.Ile miałeś lat kiedy stwierdziłeś, że chcesz zostać muzykiem? Czy od razu myślałeś o gitarze basowej?
Pamiętam, że pod koniec szkoły podstawowej miałem takie marzenie aby zostać gwiazdą rocka, ale tak naprawdę fakt zostania prawdziwym muzykiem nie był wynikiem mojego dążenia do tego, a raczej przypadkiem. Od dziecka uczyłem się grać na akordeonie, potem chyba w 8 klasie wzorem innych kolegów zapragnąłem grać na gitarze. W szkole średniej założyłem wraz z kolegami pierwszy zespół rockowy, gdzie pierwszy raz w życiu miałem w ręku gitarę basową, która niestety rozpadła się już na pierwszej próbie i zmuszony zostałem grać na pianinie. W wojsku poznałem Piotrka Boimskiego, z którym graliśmy razem w zespole garnizonowym. To tam po raz pierwszy (oprócz innych instrumentów) zacząłem na poważnie grać na gitarze basowej. Po wojsku Piotr Boimski namówił mnie, abym kupił sobie własną gitarę basową i niedługo potem dzięki niemu poznałem zespół Collage, którego był wówczas managerem. Początkowo zostałem technicznym, czasem grałem na basie na próbach, a na koncertach śpiewałem w chórkach i grałem na akordeonie oraz na gitarze akustycznej. W 1992 koledzy z zespołu zaproponowali mi podczas nagrywania ‘Nine Songs of John Lennon” abym to właśnie ja nagrał tę płytę i został nowym basistą Collage.
04. Czy jest jakiś zespół, a może konkretny utwór, który miał bezpośredni wpływ na Twoją decyzję?
Ponieważ tak naprawdę nie było decyzji o zostaniu muzykiem, trudno więc mówić o jakimś wpływie na nią, ale jeśli miałbym kogoś wymienić, niewątpliwie był to zespół Rush, a z basistów Tony Levin.
05.Czy pamiętasz swoje pierwsze gitary?
Oczywiście, że pamiętam, to była podróbka Fender Precision Bass zakupiona tuż przed poznaniem Collage w 1990 roku.
06.Jakich gitar używasz teraz?
Używam tylko jednej gitary i jest nią mój ukochany Warwick Streamer Stage I o budowie neck-through w całości wykonany z woskowanego drewna klonowego. Kiedy zobaczyłem ją w Hamburgu i wziąłem do ręki, wiedziałem, że jest to miłość od pierwszego wejrzenia i nie wyobrażam sobie innej gitary basowej. Dla mnie jest to najpiękniejsza i najlepsza gitara na świecie!
07.Czy masz jakiś wymarzony model na którym chciałbyś zagrać?
Moje marzenie spełniło się w 1994 roku od kiedy jestem szczęśliwym posiadaczem mojego Warwicka.
08.Wolisz pracować w studio czy występować na scenie?
Praca w studio oczywiście przynosi wiele radości i satysfakcji, szczególnie po zakończeniu nagrań i wydaniu płyty, jednak zdecydowanie wolę koncerty na żywo i bezpośredni kontakt z ludźmi dla których gram koncert.
09.Czy jest jakiś artysta z którym chciałbyś odbyć mały "jam session"?
Nie czuję takiej potrzeby aby grać z kimkolwiek innym niż mój zespół, szczególnie, że nasze utwory powstają często na próbach podczas swoistych „jam session”.
10.Czy jest jakiś utwór w którym zagrałeś z którego jesteś szczególnie dumny?
Dumny jestem z całej płyty „Moonshine” i naprawdę trudno jest mi wybrać tylko jeden utwór.
11.Czy zajmujesz się komponowaniem muzyki, piszesz teksty, aranżujesz utwory?
Nigdy nie zajmowałem się samodzielnie komponowaniem muzyki (byłem tylko współkompozytorem kilku utworów), pisaniem tekstów czy też aranżowaniem. W Collage aranżowaniem utworów zajmujemy się wspólnie, więc sam układam swoje linie basu i podobnie jak pozostali koledzy mogę mieć też wpływ na końcowy efekt naszej wspólnej pracy.
12.Czy umiesz grać na innych instrumentach?
Oprócz gitary basowej, czasem ze względu na potrzeby zespołu gram na akordeonie i na gitarze akustycznej.
13.Czy masz jakieś hobby nie związane z muzyką?
Moja działka, a ściślej domek na działce, w którym uwielbiam wszystko robić sam.
14. Czy niekomercyjne, tematyczne strony poświęcone muzyce mogą pomóc w promocji zespołu? Czy zaglądasz na ProgRock.org.pl ?
W dzisiejszych czasach istnienie takich stron bardzo ułatwia życie zarówno zespołom, jak i ich fanom. Oczywiste jest zatem, że pomagają promować zespoły, które nie mają szans na stronach komercyjnych nastawionych przede wszystkim na tanią sensację i na zyski. Szukając różnych informacji o nowych wydawnictwach i nieznanych mi wykonawcach bardzo często zaglądałem również w ostatnich latach na ProgRock.org.pl. Teraz, gdy wróciłem po przerwie do grania w Collage obiecuję, że będę zaglądać tu jeszcze częściej.
Rudessowe opowiastki w Radiu Gdańsk, czyli o konferencji słów kilka.
piątek, 01 listopad 2013 00:11 Dział: Relacje z koncertówJordana Rudessa nie trzeba nikomu przedstawiać, ale nie wszyscy wiedzą, że muzyk na pewien czas zawitał do Polski, by popracować nad swoim solowym projektem – „Explorations”. Czym właściwie jest jego nowe przedsięwzięcie? Klawiszowiec Teatru Marzeń postanowił nawiązać współpracę z Michałem Mierzejewskim oraz jego orkiestrą – Sinfonetta Consonus, która w tym roku zasłynęła z doskonale przyjętego krążka „Symphonic Tribute To Dream Theater”. Z tego właśnie powodu, 30 października odbyła się konferencja prasowa w siedzibie Radia Gdańsk.
Wszyscy zebraliśmy się w studiu nagraniowym i cierpliwie czekaliśmy na pojawienie się gości konferencji. Gdy światła się rozjaśniły na sali pojawił się Paweł Luciński, który zapowiedział gwiazdę oraz pozostałych gości spotkania: Wiolettę Jedynak (panią manager orkiestry Sinfonetta Consonus), Szymona Morusa (dyrygenta projektu Explorations) i oczywiście Michała Mierzejewskiego. Pytania padały (głównie do Jordana) naprzemiennie od uczestników konferencji oraz Pawła Lucińskiego, dzięki czemu udało się utrzymać płynność całego spotkania. Warto w tym miejscu wyróżnić panią tłumacz, która po mistrzowsku (dosłownie) tłumaczyła każdą kwestię – zarówno Jordanowi, jak i uczestnikom konferencji. Na spotkaniu przeważały pytania dotyczące projektu „Explorations”. Dowiedzieliśmy się, że będzie to w pełni symfoniczny projekt, oparty na orkiestrowych kompozycjach (Michał użył sformułowania: „progresywna muzyka klasyczna”), które w tym momencie są dopracowywane oraz nagrywane w studiu Radia Gdańsk. Jordan opowiadał o zapoznaniu się z przedsięwzięciem Symphonic Theater Of Dreams oraz ogromnej chęci nawiązania współpracy z Michałem. Kilkakrotnie podkreślał niesamowity kunszt naszych muzyków, wyróżniając przy tym dyrygenta - Szymona Morusa. Był także zachwycony akustyką studia oraz brzmieniem samych instrumentów (zauroczyło go „ciepłe” brzmienie orkiestry). Pani Wioletta powiedziała – co nieco - na temat nawiązania współpracy z Jordanem (padło klasyczne „każdy myślał, że to żart”) oraz o działaniach promocyjnych. Padały także pytania dotyczące klasycznych inspiracji muzyka oraz samego postrzegania rocka progresywnego. W przypadku tego pierwszego muzyk opowiedział anegdotkę ze swojego dzieciństwa, wspominając przy tym matczyne prośby grania czegoś nieco innego, np. Chopina. Jeśli chodzi o istotę rocka progresywnego, to artysta podkreślił dziedzictwo klasycznych zespołów pokroju Genesis, czy Pink Floyd , a także wyraził swoją opinię na temat ich wpływu na ogół światka muzycznego. Zapytany o polskie zespoły, z którymi miał okazję się zapoznać, wymienił Riverside (głównie dlatego, że ekipa Mariusza Dudy koncertowała razem z Dream Theater). Cóż, może kiedyś usłyszy nieco więcej o naszej scenie progresywnej. Wśród dziennikarzy padały pytania dotyczące procesu twórczego nowej płyty Dream Theater, kolejnej aktualizacji do jego autorskiej aplikacji na IPhone’y, natomiast ja byłem ciekaw jak wyglądała współpraca z Arjenem Lucassenem przy tworzeniu tegorocznego „Theory Of Everything”. W międzyczasie Paweł Luciński zapytał o chęć zamieszkania muzyka w Polsce, przytaczając przykład - mieszkającego obecnie w Poznaniu – Raya Wilsona. Jordan podszedł do tego bardzo entuzjastycznie, ale obawia się, że prędzej przeprowadzi się z żoną do Chin, co jest bardzo ściśle związane z jej nową pracą. Na zakończenie nasz magik zagrał krótką, ale niezwykle urokliwą improwizację na fortepianie Steinwaya.
Po spotkaniu wszyscy uczestnicy mogli porozmawiać z muzykiem, zdobyć autograf oraz zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Do dyspozycji byli także inni goście konferencji i o ile – wiecznie zalataną i zapracowaną -Wiolettę złapać było ciężko, to z Michałem zamieniłem kilka słów. Bardzo chwalił współpracę z Jordanem, podkreślając jego zdolności kooperacyjne, niezwykły talent, kontaktowość oraz otwartość na rozmaite pomysły.
W podsumowaniu wypada pogratulować organizatorom bardzo udanej konferencji – doskonale zaplanowanej, która chwilami przybierała formę swobodnej, spontanicznej rozmowy. Sam Jordan był bardzo podekscytowany pytaniami i skrupulatnie na nie odpowiadał. Trzeba przyznać, że muzyk był w centrum uwagi, co nie znaczy, że reszta gości nie udzielała się w trakcie spotkania. Cóż… nieczęsto przydarza się okazja rozmowy z tak znamienitą osobistością. Dowiedzieliśmy się wielu, ciekawych rzeczy na temat projektu „Explorations” i wierzę, że nasz Czarodziej po raz kolejny nas zauroczy, tym bardziej, że ma przy sobie ekipę niezwykle utalentowanych muzyków z Sinfonetta Consonus. W końcu… Polska Progiem Stoi!
Łukasz ‘Geralt’ Jakubiak
P.S. Ogromne podziękowania dla serwisu (szczególnie dla Marcina), Wioletty Jedynak oraz Michała Mierzejewskiego - bez Waszej pomocy nie mógłbym dotrzeć na spotkanie i cieszyć się niesamowitymi wrażeniami.
P.S. 2. Emilowi dziękuję za pomoc w zestawieniu wszystkich informacji oraz przede wszystkim za niezapomniane towarzystwo. Pamiętaj, że marzenia się spełniają :)
01. Ace - 7:03
02. Edge Of Insanity - 12:18
03. Istanbul - 2:54
04. Orient Express - 9:31
05. Venice - 1:04
06. I Am You - 14:10
Czas całkowity - 47:04
- Martin Stavrovskỳ - wokal, gitara
- Martin Huba – gitara
- Adam Kuruc – instrumenty klawiszowe
- Timo Strieš – gitara basowa
- Ján Šteňo – perusja
oraz
- Jana Vargova – wokal(6)
Galahad i Lilith - kolorowy wieczór w Koninie
niedziela, 27 październik 2013 19:55 Dział: Relacje z koncertów
Są w Polsce koncertowe miejsca na których nigdy się nie zawiodłem, i myślę że ten stan rzeczy będzie trwał wiecznie. O tym że Gniewkowo darzę specjalnym sentymentem większość z Was wie doskonale. Drugim takim miejscem z całą pewnością jest Dom Kultury Oskard w Koninie, gdzie swego czasu wspaniałą robotę zrobił nieodżałowany RoRo a dziś bardzo stara się ją kontynuować Rysiu Bazarnik. Ma często bardzo pod górkę... Czasy są ciężkie, o czym wiemy doskonale wszyscy. I organizatorzy, i promotorzy, i stali bywalcy a także Ci bywający od czasu do czasu. Na szczęście co jakiś czas zdarza się wyjątkowy, magiczny wieczór koncertowy, który wszystkich nas podbudowuje, daje kopniaka na rozpęd i dawkę niesamowitej, pozytywnej energii.
Tak właśnie było 26 października w konińskim Oskardzie, gdzie zawitała brytyjska legenda rocka neoprogresywnego, czyli Galahad w towarzystwie poznańskiej formacji Lilith. Obydwa zespoły miały za sobą przed tym wieczorem koncerty w Piekarach Śląskich i w Warszawie. Oczywiście prześledziłem w kilku miejscach opinie o owych występach. Były bardzo różne. Od entuzjastycznych, przez umiarkowane po niepochlebne. Traktowałem jak zawsze te wpisy z dozą rezerwy bowiem w naszym kraju malkontentów nie brakuje, a wiele osób wszystko ostatnio przyrównuje do wysoko nakładowych występów Dream Theater, Porcupine Tree albo kilku innych wykonawców. Nie wszędzie w Polsce można zgromadzić takie środki, by zrobić wszystko z takim rozmachem jak koncerty w/w zespołów. Ale zaręczam, że nie wszędzie gdzie z środkami jest skromniej wszystko musi być do bani. Wręcz przeciwnie! Wczorajszy koncert i after party zorganizowane po nim były jednymi z najlepszych w jakich mogłem uczestniczyć ostatnimi czasy. I tu serdecznie pragnę podziękować Witkowi Andree z Agencji Oskar, oraz Rysiowi Bazarnikowi z konińskiego In-Artu, za to że pośród tego całego „kręcenia nosami” przez wielu prze wygodnickich odbiorców nie poddają się i organizują wspaniałe koncerty, o których długo nie da się zapomnieć.
Sala Klubu w Koninie jest wymarzonym miejscem do takich przedsięwzięć. W sobotni wieczór była wypełniona w ¾ przez publiczność, która wiedziała co można z tego miejsca wycisnąć i to dostała! Wspaniałe nagłośnienie (brawo Zbyszek Florek!). Super światła i znakomita organizacja, na którą mogli narzekać tylko wybitni mistrzowie malkontenctwa. A co najważniejsze, spotkanie z mnóstwem stałych, koncertowych bywalców, którzy jeżdżą po Polsce wszędzie gdzie tylko mogą. Te spotkania to naprawdę wspaniałe i bardzo rodzinne chwile.
Jako pierwsza na scenę wyszła formacja Lilith z Poznania. ElMuz czyli Aleksander Kubacki zaintonował koncertowe intro na swym keyboardzie. Tak rozpoczął się muzyczny wieczór w Oskardzie. Przesympatyczna wokalistka, Agnieszka Stanisz przywitała się z publicznością, obiecując że zespół nas rozgrzeje przed występem Galahad. Jak obiecała, tak też się stało! Koncertowy set oparty na wydanym oficjalnie ledwie parę dni wcześniej albumie „Alter Ego” przeniósł nas w świat muzyki o zabarwieniu mocno symfonicznym, chwilami drapieżnym, po chwili bardzo melodyjnym a jeszcze za kolejną chwilę mrocznym, o delikatnym posmaku gotyku. Jest w muzyce Lilith doza Nightwish. Jest pierwiastek bardziej progresywnie brzmiących dokonań Closterkellera. Ponadto nad ich muzyką zawisła fascynacja takimi zespołami jak Mostly Autumn, Lacrimosa a także i Galahad, którego koncerty otwierali przecież już na drugiej trasie w Polsce. Tym razem zespół bardzo dojrzał scenicznie. Brzmią bardzo spójnie, wyraźnie znając już swój muzyczny kierunek. Zresztą stan tej rzeczy potwierdza album „Alter Ego” którego słucham pisząc niniejszą relację. ElMuz ma swój ciekawy styl gry na klawiszach, w którym podobnie jak Dean Baker z Galahad wykorzystuje wiele elektronicznych cudeniek. Ale od razu zaznaczę, że podobnie jak klawiszowiec Galahad nie przesadza z nimi. Agnieszka śpiewa bardzo czysto, mocno i pewnie. Posiada wspaniałą barwę głosu o bardzo dużej rozpiętości. I musze przyznać, że pośród wokalistek ambitnych zespołów rockowych (których co prawda za wielu w naszym Polandzie nie ma) jawi mi się w absolutnej czołówce. Grający na gitarze Łukasz Weiss również sposobem swej gry znakomicie wpisuje się w power-progowo-symfoniczno-gotycki klimat muzyki Lilith. Bardzo fajnie sprawdza się zarówno w ostrych, niemal metalowych riffach i sprzężeniach jak i w stricte progresywnych, odjechanych solówkach gitarowych. Sekcja rytmiczna gra pewnie i równo, znakomicie trzymając ten dość zmienny klimat w ryzach. Tworzą ją: Tomasz „Bafan” Baranowski (perkusja) oraz Juliusz Posern-Zieliński (bas). Jak już wspomniałem, zespół bardzo dobrze wprowadził nas w klimacik przed występem gwiazdy wieczoru, Galahad, grając godzinny set. Ci, którzy siedzieli w klubowym barze, zamiast rozkoszować się muzyką Lilith na Sali Widowiskowej Oskarda niech żałują, a na przyszłość... zastanowią się czy nie warto jednak sprawdzić czasem co się dzieje w polskiej muzyce. Zaręczam Wam drodzy „barowcy” że dzieje się naprawdę dużo dobrego. Czasem o wiele lepszego niż po za granicami naszego kraju... Taka tam refleksja, pod którą z pewnością podpiszą się chociażby Dean i Roy z Galahad, którzy podczas występu Lilith świetnie bawili się z publicznością, zgromadzoną pod samą sceną. I nie odpuścili ani na minutę! Wyraźnie im się podobało!
Po krótkiej przerwie na scenę wyszli Dean Baker i Spencer Luckmann. Ten pierwszy zaintonował intro z najnowszego albumu Galahad i... zaczęło się danie główne wieczoru. Koncert Galahad, zespołu który w swej historii przeszedł wiele odmian stylistycznych. Taki właśnie był ten koncert. Oparty głównie na materiałach dwóch najnowszych albumów: „Beyond Realms Of Euphoria” oraz „Battle Scars”, ale z wycieczkami do poprzednich płyt ale za to z zupełnie nowymi aranżacjami. Już po kilku minutach pod sceną zrobiło się tłoczno. „Salvation” i „Guardian Angel” rozpaliły publiczność na kolorowo, zupełnie jak wspaniała gra świateł nad sceną. Mi osobiście także było bardzo miło, bowiem zespół wykorzystał pośród wizualizacji moje skromne grafiki, które sporządziłem do celów promocyjnych trasy „Alter Ego/Euphoria Tour”. Dla takich chwil warto żyć ;) podobnie jak i dla odśpiewania niczym hymnu, refrenu „Empires Never Last”, które chyba niemal wszystkich już poruszyło. Dean Baker nie omieszkał bawić się swymi elektronicznymi cudeńkami (choćby przy „Singularity”) a Mark Spencer czyli nowy basista Galahad oraz gitarzysta Roy Keyworth wyraźnie szybko nawiązali wspólną nić porozumienia z dobrze bawiącą się pod sceną publicznością, bo nie tylko tryskali świetnymi humorami ale i wprost szaleli na scenie. Stuart Nicholson przy mikrofonie był niczym mistrz ceremonii. Chwilami potrafił gestami skupić uwagę na sobie, a za chwilę,
podczas bardziej rozbudowanych partii instrumentalnych skrywał się gdzieś w oddali sceny oddając pierwszy plan kolegom z zespołu. W imieniu całego zespołu także wspomniał postać Neila Peppera, poprzedniego basisty Galahad, którego duch z całą pewnością był w Sali Widowiskowej Oskarda, tym bardziej że w utworze „Beyond The Barbed Wire” Dean odtworzył Jego oryginalne partie basu... Nie mogło zabraknąć klasyków, choć jednego, na który bardzo czekałem („Bug Eye”) tym razem nie było. Po cichu liczyłem też na powrót do korzeni (i na przykład utwór „Suffering In Silence”) na który także się nie doczekałem. Ale za to mogliśmy rozkoszować się przearanżowaną wersją klasyka „Sleepers”. Utworu który niemal 20 lat temu wyniósł Galahad na szersze wody progresywnego oceanu. Zespół grał znakomicie! Z polotem, iskrą i na wielkim luzie. Tak grają tylko najlepsi, a po konińskim koncercie jestem skłony wciąż twierdzić że koncertowo Galahad to wciąż europejska czołówka. Prywatnie zaś to wspaniali, weseli, otwarci i bardzo wrażliwi ludzie czemu dowiedli schodząc na dłuuuugie after party do mniejszej sali Oskarda. Rozmowom, wspólnym pozom do zdjęć i autografom chyba mogłoby być bez końca, ale niestety czas było kończyć ten troszkę zwariowany ale i przepełniony znakomitą muzyką wieczór.
Wszystkim uczestnikom wspólnej zabawy pragnę serdecznie podziękować! Sporo osób bowiem przyjechało z dość daleka, udowadniając że warto czasem się trochę przemęczyć, by doznać zastrzyku strawy duchowej i pozytywnej energii. Była zatem ekipa z Gniewkowa i Inowrocławia. Były wesołe przedstawicielki Śląskiego Zagłębia Progresywnego ;) Byli Łodzianie, Zielonogórzanie, Wielkopolanie oraz rzecz jasna miejscowi fani i stali bywalcy konińskich koncertów, oraz zapewne i przedstawiciele innych zakątków naszego kraju. Byli też Witek i Rysiu którym pragnę serdecznie podziękować w imieniu wielu osób (zostałem o to wczoraj poproszony :) ) za zorganizowanie kolejnego udanego widowiska w Koninie.
Konin progiem stoi. Niezmiennie!!! I tak trzymać!
Krzysiek „Jester” Baran
GALAHAD:
LILITH:
Kuba Olejnik
piątek, 25 październik 2013 08:56 Dział: Struny głosowe i pudło rezonansowe - ankieta dla wokalistów
01. Imię i Nazwisko.
Kuba Olejnik.
02. Grupa, lub projekt muzyczny w którym obecnie występujesz?
Maze Of Sound
03. Ile miałeś lat kiedy stwierdziłeś, że chcesz zostać wokalistą rockowym? Czy był to świadomy wybór, czy raczej przypadek?
To było w liceum, miałem chyba 18 lat. Założyliśmy wtedy z kolegami pierwszy zespół rockowy, którego próby odbywały się w schronie piwnicy mojej babci - nazwaliśmy się Schronsi :) Zawsze chciałem śpiewać i być w muzyce. Sam do końca nie wiedziałem jak się to potoczy. Była szkoła muzyczna, granie garażowe, później pojawiły się lepsze składy, aż wylądowałem w Maze Of Sound :)
04. Czy jest jakiś zespół, a może konkretny wokalista, który miał bezpośredni wpływ na Twoją decyzję?
Słuchałem wielu różnych wokalistów i robię to do tej pory. Był jednak jeden, który kompletnie zawrócił mi w głowie. Kiedyś wpadła mi w ręce kaseta zespołu INXS z Michaelem Hutchencem na wokalu ...
05. Śpiewasz po polsku czy w innym języku? Czym jest spowodowany ten wybór?
Obecnie śpiewam w języku angielskim. Nie jestem oczywiście wrogiem języka polskiego, jednak w angielskim jest "coś takiego", co wynosi muzykę wysoko ponad. Jest też elastyczny i melodyjny, co daje wokaliście dużą swobodę wykonania. Nie ukrywamy, że bardzo chcielibyśmy zaistnieć w Polsce oraz zagranicą - angielski powinien więc być tu atutem.
06. Czy uważasz , że tekst w utworze rockowym jest jego ważną częścią, czy pełni on tylko rolę drugoplanową?
Myślę, że tekst pełni bardzo ważną rolę. Przed jego powstaniem często rozmawiamy na próbach o tematyce czy fabule danego utworu, wtedy tekst wypływa łatwiej.
07. Czy sam piszesz teksty do wykonywanych utworów? Jakie tematy interesują Cię najbardziej?. Skąd czerpiesz natchnienie?
Tak, teksty głównie piszę sam, wcześniej ewentualnie robimy w zespole burzę mózgów co do pomysłu na temat utworu. W muzyce Maze Of Sound fantastyka spotyka się z rzeczywistością, a powaga z groteską. Pojawia się Szalony Kapelusznik, Lustrzany Sobowtór czy Mechaniczni Ludzie. W tekstach staramy się pokazać też trochę tego magicznego klimatu. Pisząc tekst kieruję się głównie wyobraźnią, ewentualnie doświadczeniem i staram się łączyć ze sobą różne elementy, tak aby zaciekawić słowem pojawiającym się w muzyce Maze Of Sound.
08. Praca w studio i sesja nagraniowa to …?
Praca w studio i sesja nagraniowa to nasze najbliższe przeznaczenie :) Tak, wkrótce wchodzimy do studia i nagrywamy nasz pierwszy album!
09. Koncert i gra dla publiczności to…?
Koncert i gra dla publiczności to dla nas fantastyczne przeżycie - nieprzewidywalne i zawsze ekscytujące - uwielbiamy występować "na żywo" i poznawać nową publikę!
10. Dbasz o głos? Szkolisz głos?
Przez pewien czas brałem udział w zajęciach z emisji głosu i myślę, że sporo się na nich nauczyłem. Obecnie ćwiczę wprawki i emisję w domu, staram się również lepiej pracować głosem podczas prób zespołu.
11. Czy jest jakiś artysta z którym chciałbyś wystąpić w duecie?
Bono :) Uwielbiam U2. Bono to nie tylko świetny wokalista i muzyk, ale również człowiek.
12. Czy jest jakiś utwór w którym zaśpiewałeś z którego jesteś szczególnie dumny?
Bardzo lubię śpiewać nasz "Man In The Balloon" :)
13. Czy zajmujesz się komponowaniem muzyki, aranżujesz utwory, tworzysz linie wokalne?
Jako wokalista tworzę linie wokalu, pomagam też w aranżacji, kompozycją zajmuje się głównie Piotrek Majewski.
14. Czy masz jakieś hobby nie związane z muzyką?
Tak, uwielbiam grać w piłkę nożną.
15. Czy niekomercyjne, tematyczne strony poświęcone muzyce mogą pomóc w promocji zespołu? Czy odwiedzasz ProgRock.org.pl ?
Na pewno tak. Strony te mają często wielu czytelników totalnie oddanych muzyce. Oczywiście! Często zaglądam na ProgRock.org.pl, zwłaszcza, gdy jest coś o 'mejzach' :)