The Residents przedstawiłem wcześniej jako jedną tranzytowych grup między brzmieniem psychodeliczny i art rockowym a post punkiem. Prawda ta tyczy się pierwszych nagrań tego zespołu. W przypadku Commercial Album sytuacja jest nieco inna. Tutaj praktycznie zespół dopasował się do brzmienia swojej epoki, którą niejako wcześniej antycypował.
Okładka przedstawia Johna Travoltę i Barbarę Streisand. Widać zatem, że już jest komicznie. Sam album natomiast składa się z czterdziestu jednominutowych miniaturek; zapewne stanowi to ośmieszenie ówczesnych trendów nagrywania krótkich piosenek - no cóż, taka to była epoka dominacji disco. Utwory utrzymane są w konwencji grania post-punkowego. Kojarzyć się ono może dwojako, syntezatorowe brzmienie przywołuje nieco album Closer Joy Division, nie są to jednak utwory tak mroczne. Sporo elektroniki sprawia, że skojarzenie z coldwave jest w miarę jednoznaczne. Utrzymane jest to - jak wcześniej już napisałem - w stylu humorystycznym, częste zderzanie przeciwieństw budujące groteskowy nastrój. Odbiera się to zatem w inny sposób niż nurty post-punka, z których wywodzi się na przykład industrial czy rock gotycki. Taki zabieg w postaci humorystycznych miniaturek został później powtórzony przez grupę Fantomas.
Nie wiem, czy album spodoba się miłośnikom stricte rocka progresywnego. Niewątpliwie jest to rock eksperymentalny, ale terminy eksperymentalny, psychodeliczny i progresywny nie są ze sobą tożsame i w żadnym razie się nie pokrywają. Ten album The Residents należy umieszczać w eksperymentalnym nurcie post-punka - z grupami takimi jak Throbbing Gristle, Chrome czy This Heat. Cóż, takie moje skażenie pokoleniowe osoby, która w wieku nastu lat słuchała punka, że mnie się ten album podoba. Z czystym sumieniem daję pięć gwiazdek.