Kiedyś zastanawiałem się, czy nie należałoby wydzielić odrębnej kategorii w obrębie sceny krautrocka, jaką planowałem określić mianem "etno-krautrock". Miałaby ona określać zespoły mocno inspirujące się muzyką folklorystyczną różnych stron świata - miejsce dla Popol Vuh, Agitation Free, Kalacakra, Yatha Sidhra, Limbus 4 jak również Mythos, bohatera niniejszej recenzji. Takie to zjawisko będące niejako przedłużeniem niektórych wschodnich odlotów Brytyjczyków.
Dreamlab to płyta jaką można określić jako rock psychodeliczny z dużą ilością muzyki orientalnej, czyli no właśnie ten mój nie doszły "etno-krautrock". Poszczególne utwory podzielone są na części, gdzie nie brakuje smakowitych fragmentów z przestrzennymi partiami syntezatorów jak w początku "Expeditions" - niosący zresztą nieco niepokoju, z rozbudowanymi partiami perkusji, choć później bardzo orientalny. "Dedicated for Wernher von Braun" to z kolei niemalże raga rock, bardzo spokojny kontemplacyjny utwór. "Mythalgia" przypominać może nieco brzmienie Hawkwind z albumu Hall of Mountain Grill (tytułowy utwór ze wzmiankowanego krążka o nieco sentymentalnym charakterze), choć zbudowany przede wszystkim przez partie fletu i talerze, z melotronem pojawiającym się w tle. Tytułowy dla recenzowanego albumy Dreamlab to rozbudowana prog-rockowa suita. Pierwsza część "Echophase" to znowu posmak Hawkwinda, syntezatorowe, elektroniczne efekty w tle, choć główny motyw budowany przez flet z nieco ostrzejszą perkusją. Druga część "Quite Amazed" przestrzennym brzmieniem syntezatora i tą gitarą przywołała żywcem obrazki z Alpha Centauri Tangerine Dream (utwór "Fly and Collision of Comas Sola), choć nie niesie ze sobą tyle emocji i jest nieco żywszy, przede wszystkim więcej do powiedzenia ma tutaj perkusja. Zwłaszcza ta bardziej pod koniec żywiołowa gitara ciężka jest do wyrzucenia z pamięci. Trzecia część "Going to Meet My Lady" otwarta zostaje przez partię gitary i fletu, bardzo sentymentalny, spokojny i niemalże kontemplacyjny. Pod koniec mamy jeszcze partię perkusji i przyśpieszający bardzo żywiołowy flet z drżeniem talerzy w tle. Zamykający płytę "Eternity" to znowu bardziej spokojny utwór. Początkowo minimalistyczna partia na flecie i perkusji z dosyć monotonną linią basową. Potem wchodzi barytonowy wokal Stephana Kaske. Do tego w tle nieco sentymentalna gitara, później z kolei prawdziwy cymes... gitara z efektami syntezatorowymi w tle, zupełnie jak najlepsze próby Hawkwind. Końcówka... najpierw flet, a potem przepiękny melotron na samym zakończeniu; istna wisienka na torcie!
Mythos to kolejny przykurzony zespół, szczególnie godny polecenia miłośnikom rocka psychodelicznego i folk rocka. Naprawdę, wyżej wymienione to nie tylko strefa anglosaska. W b. RFN też były perełki. Dreamlab nie jest jakimś nie wiadomo jak eksperymentalnym porywaniem się z motyką na słońce, w żaden sposób nie przesadzona. Wręcz niezwykle przyjemna i przystępna, nie wiem, czy epitet "psychodeliczny" nie jest tutaj odstraszający (choć musiał być użyty ze względów taksonomicznych). Krązek wart szerszego rozpropagowania. Z mojej strony 5/5.