Back To The Labyrinth

Oceń ten artykuł
(8 głosów)

1. Grand Parade Of Narcissistic Wiseacres 05:36
2. Family Row At Mr & Mrs Quark's House 11:14
3. Curiosity Seeker 07:53
4. Back To The Labyrinth (feat. Dominik Chmurski & Jarek Figura) 22:31
5. It Was A Wrong Pill, Honey! 01:44
6. Asymptotic Approach To Full Understanding 09:36

Przemysław Rudź: synthesizers

guests:
Dominik Chmurski: electric violin
Jarek Figura: guitar

Media

1 komentarz

  • Paweł Tryba

    Ilu „elektryków” zaczynało od grania rocka? Oj, to byłaby długa litania. Choćby u nas ojcowie-założyciele polskiej elektroniki: Biliński, Komendarek i nie ograniczający się do jednej tylko stylistyki Skrzek. Kitaro też na początku był klawiszowcem w Far East Family Band, a Vangelis – wiadomo – mózgiem Aphrodite’s Child. Okazuje się, że podobne doświadczenia miał Przemysław Rudź. Jeden z najlepszych polskich el-muzyków zanim zajął się czystymi „parapetami”, grał na „parapecie” w elbląskim art-rockowym zespole Labirynt. Były to lata 1993-1996 – Wielka Smuta, kiedy w polskim progresie poza chlubnym wyjątkiem Collage niewiele się działo. Labirynt też nie wypłynął. A trochę szkoda, bo gdy schodził z areny dziejów, właśnie ukazywały się debiuty Quidam, Lizard, Abraxas - wracał klimat na takie granie. Ale kompozycje zostały i co rusz odzywały się w głowie Rudzia. Postanowił więc do nich wrócić reinterpretujące je w swoim obecnym, elektronicznym języku. Czego efektem jest omawiany krążek. Czy te dwa muzyczne światy da się pogodzić?

    Zaczyna się tak, że wątpliwości trochę opadają. Marszowe, skoczne dźwięki mogłyby być zagrane przez Tony’ego Banksa w złotych latach Genesis, że o podobieństwie do, par excellence, „The Great March” zespołu Camel nie wspomnę. Ale pod koniec utworu „Grand Parade Of Narcissistic Wiseacres”(Wielki Marsz, Wielka Parada – co za różnica w sumie) wchodzi już bardziej klasyczne, oparte na Moogu elektro, przechodzące w kosmiczny ambient – ot, zajawka, że ten krążek niejedno będzie miał oblicze. Co dalej? Dość długie, bo jedenastoominutowe „Family Row At Mr & Mrs Quark’s House”. To dynamiczne, czysto syntezatorowe granie. Staram się odnaleźć w nim jakieś elementy progresu i… nie potrafię! Co nie znaczy, że nie jest fajnie. Podobny problem mam z „The Curiosity Seeker”. Sprawdza się jako kawał soczystej elektroniki, ale jak to mogło brzmieć pierwotnie? Uuu, moja wyobraźnia tak daleko nie sięga. Choć pojawia się tam dość nośny motyw, który mógł stanowić bazę pierwotnej, rockowej kompozycji… Żarty na bok, bo dochodzimy do czegoś, co każdy art-rockowy band w swoim repertuarze mieć powinien. Tytułowej suity – potężnej, trwa ponad 22 minuty. Witają nas triumfalne fanfary (trochę a’la Komendarek w Exodusie), by potem na tle klawiszowych plam odezwały się… elektryczne skrzypce Dominika Chmurskiego. Niby nieźle się wtapiają w syntezatory, ale przydają rockowego klimatu. Bardzo sympatyczny moment. Znajome fanfary wieszczą przejście do kolejnej, bardziej psychodelicznej części suity. Sporo tu wyrazistego rytmu. Potem syntezatorowa galopada, trochę przypominająca „Wolne loty” Marka Bilińskiego, a na koniec dosłownie na trzy minutki dostajemy porcję naprawdę rockowego grania dzięki wejściu drugiego gościa – gitarzysty Jarosława Figury. Sznytu dodają dźwięki Hammonda (lub udatnie go emulujące). Lubicie te ostrzejsze fragmenty utworów Tangerine Dream? Lubicie nasze polskie Electronic Revival? To zróbcie w tym momencie głośniej. I jeszcze króciutka coda na skrzypcach. No! NO!!! To mnie bierze!

    Następna w kolejności miniaturka „It Was A Wrong Pill’ Honey” oparta jest na pokręconych fortepianowych dźwiękach. Syntetyka w ilości ograniczonej, wyłącznie na drugim planie. Taki odpoczynek po monumentalnej formie. Wieńczące całość „Asymptotic Approach To Full Understanding” (świetny tytuł swoją drogą!) to znów typowe, dynamiczne elektro.

    Dużo się tu dzieje, przynajmniej jak na tę stylistykę. Rudź zdecydował się na daleko idącą przeróbkę wyjściowego materiału, do czego miał święte prawo jako jego współtwórca. Natomiast ja, odbiorca, choć jestem „Back To The Labyrinth” ukontentowany, wolałbym jednak ciut więcej rockowego pierwiastka. Ale to moje osobiste odczucia, a ja należę do tej mniejszości słuchaczy Tangerine Dream, która za najlepszą ich płytę uznaje Cyclone (dla nieobeznanych z tematem – to ta najbardziej rockowa, z dużym wkładem gitary, wokalistą i fletem). Najważniejszy polski elektronik XXI wieku (bez żadnej przesady!) znów nagrał świetną płytę. I znów inną. Szacunek!

    Punktowo: 4,5/6

    Paweł Tryba sobota, 22, listopad 2014 10:42 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.