- Charles Hayward ( drums, percussion, keyboards & voices )
- Dave Jarrett ( keyboards )
- Phil Manzanera ( guitars, keyboards )
- Bill MacCormick ( bass & voices )
oraz:
- Brian Eno ( synthesizers, treatments and oblique strategies )
- Charles Hayward ( drums, percussion, keyboards & voices )
- Dave Jarrett ( keyboards )
- Phil Manzanera ( guitars, keyboards )
- Bill MacCormick ( bass & voices )
oraz:
- Brian Eno ( synthesizers, treatments and oblique strategies )
Quiet Sun to kolejny projekt z kręgu Sceny z Canterbury, który przemknął błyskawicznie po progrockowym firmamencie, aby zagubić się gdzieś w bezmiarze dobrej muzyki z lat siedemdziesiątych. Formacja ta nagrała jeden, ale za to bardzo dobry album, który w ogólnym zarysie wpisuje się w propozycje wspomnianego wcześniej nurtu. Z drugiej strony wyraźnie różni się on od płyt zespołów najbardziej utożsamianych z obrazem tej stylistyki, takich jak Soft Machine, Matching Mole, National Health czy Hatfield and The North. Grupa powstała z inicjatywy gitarzysty Roxy Music Phila Manzanery. Kompozycje składające się na album łączą się w spójną całość jednak każdy z członków zespołu napisał przynajmniej jeden utwór spośród tych, które znalazły się na oryginalnej wersji płyty.
Album rozpoczyna się od delikatnego, przywodzącego na myśl padający deszcz pianina, do którego dołącza się obłędna, chrapliwa gitara Manzanery. Ponad siedmiominutowy Sol Caliente to jeden z najbardziej charakterystycznych i zapadających w pamięć utworów nagranych przez wszystkie grupy z Canterbury. Szczególnie poruszają nastrojowe, odrealnione fragmenty zagrane na instrumentach klawiszowych, natomiast energii dodaje gitara oraz świetna sekcja rytmiczna. Po tym doskonałym początku dostajemy gitarowy Trumpets With Motherhood, który jest w zasadzie dopełnieniem poprzedniej kompozycji. Następny na płycie Bargain Classics rozpoczyna się od nieco szalonego, chaotycznego wstępu by jednak po chwili przeistoczyć się w kolejny przykład wysokiej formy jaką prezentowali wówczas muzycy Quiet Sun. Muzyka niesie tu słuchacza od jednej do kolejnej zmiany nastroju, cały utwór jest niezwykle dynamiczny, a momentami zbliża się do stylistyki spacerockowej. Warto przytoczyć tu opinię zawartą w recenzji Dave'a Fudgera z magazynu Disc, który napisał, że w tym niewiele ponad pięciominutowym kawałku zmieściło się więcej mocy niż na całym albumie Led Zeppelin Physical Graffiti. Z kolei krótki R.F.D. to delikatny, pełen pogłosów przerywnik oparty o brzmienie instrumentów klawiszowych Jarreta. Daje on chwilę oddechu przed kolejną dynamiczną częścią albumu jaką jest Mummy Was An Asteroid, Daddy Was A Small Non-Stick Kitchen Utensil. Ciężki bas kompozytora tego utworu Billa McCormica przykuwa uwagę już od samego początku, jednak z drugiej strony jest to kompozycja, w której mają szansę popisać się wszyscy członkowie grupy. Taki jest też cały album - różnorodny a jednocześnie nie zdominowany wizją jednego muzyka. Ponadto Manzanera po raz kolejny daje się tu poznać jako jeden z najlepszych gitarzystów tamtej epoki. W następnym na płycie utworze Trot zachwyca delikatne solo zagrane na Stainway grand piano, który to instrument - o dziwo - bardzo często wysuwa się na pierwszy plan, w tym, napisanym przez Manzanerę utworze. Zamykający album Rongwrong to również kwintesencja stylu grupy nakierowanego na prezentację możliwości wszystkich jej członków. Dla odmiany jest to jednak jedyna kompozycja z wokalem. Choć podobne porównania są zawsze ryzykowne to jednak warto wspomnieć, że głos Haywarda przypomina momentami styl wokalisty Supertramp Rogera Hodgsona, a chwilami także Syda Barreta. W całym Rongwrong możemy też odnaleźć fragmenty, które przywołują nam na myśl właśnie Supertramp. Jest to utwór niezwykle melodyjny. Doskonałe zamknięcie albumu.
Podsumowując można powiedzieć, że na Mainstream nie ma w zasadzie słabych momentów i jednocześnie trudno jest wskazać możliwości jednoznacznego porównania tej muzyki do innych propozycji z tego okresu. Tym samym dostajemy chyba najbardziej oryginalny, a na pewno jeden z najlepszych albumów zaliczanych do stylistyki Canterbury. Warto o tym pamiętać gdyż nadal pozostaje on niedoceniony przez szerszą publiczność i rzadko można znaleźć go na półkach krajowych wielbicieli rocka progresywnego.
Na koniec chciałbym wszystkich zachęcić do odnalezienia wydanej w roku 2011 wersji CD przygotowanej przez Expression Records. Znajdziemy na niej nie tylko cztery dodatkowe utwory, ale także kilkudziesięciostronicową książeczkę pełną ciekawych informacji oraz archiwalnych fotografii. Warto w tym miejscu dodać, że nieco bardziej jazzujące bonusy niewiele ustępują oryginalnemu albumowi. Należą do nich Years Of The Quiet Sun, bardziej drapieżna wersja demo utworu Trot i wersja demo R.F.D., a także dynamiczny R.F.D. Part 1. Polecam.