Western Culture

Oceń ten artykuł
(30 głosów)
(1979, album studyjny)
1. Industry (6:58)
2. The Decay of Cities (6:56)
3. On The Raft (4:01)
4. Falling Away (7:39)
5. Gretel's Tale (3:58)
6. Look Back (1:20)
7. 1/2 the Sky (5:14)

Czas całkowity: 36:06
- Tim Hodgkinson ( organs, Alto sax, clarinet, Hawaiian guitar (1,2), piano (3) )
- Lindsay Cooper ( bassoon, oboe, Soprano sax, Sopranino recorders )
- Fred Frith ( electric & acoustic guitars, bass, Soprano sax (3) )
- Chris Cutler ( drums, electric drums, noise, piano (4), trumpet (3) )

oraz gościnnie:
- Anne-Marie Roelofs ( trombone, violin )
- Irene Schweizer ( piano (5) )
- Georgie Born ( bass (7) )
Więcej w tej kategorii: « Leg End Concerts »

1 komentarz

  • Mikołaj Gołembiowski

    Gdyby ktoś mnie spytał, któremu zespołowi z lat 70. udało się w najlepszym stopniu sprawić, aby muzyka rockowa brzmiała jak muzyka poważna, od razu odrzekłbym: Henry Cow. Przy tym, co ten zespół wniósł do świata muzyki bledną nawet najlepsze dokonania symfoników: Floydów, Crimsonów itp. Jakież to cechy tej muzyki sprawiają, że jest ona absolutnie wyjątkowa?

    Przede wszystkim jest to ten rodzaj muzyki progresywnej, gdzie element rockowy, jazzowy i ten zaczerpnięty z XX-wiecznej klasyki uległy tak dalekiej symbiozie, że w ogóle trudno tu mówić o muzyce rockowej sensu stricte. Raczej jest to kwestia pewnego silniej akcentowanego elementu rytmicznego, niż w wypadku klasyki oraz pewnej nieco większej surowości brzmienia, niż znajdujemy zazwyczaj w muzyce jazzowej. Ponadto muzyka Henry Cow jest muzyką absolutnie wyzwoloną w pełnym tego słowa znaczeniu. Konwencja nie określa właściwie niczego w tej muzyce. Nie ma określonych podziałów zwrotka-refren, nie ma solówek, nie ma chwytliwych melodii i riffów. Każdy instrument gra swoją partię osobno i na równych prawach, żaden muzyk nie wydaje się tu uprzywilejowany. Nie ma tu też tematów, które przewijałyby się notorycznie przez cały utwór. Muzyka Henry Cow nieustannie płynie, tematy są krótkie, bez przerwy się zmieniają. Nie ma jednego określonego rytmu, ustalonego dla całego utworu, bądź nawet jego dostatecznie długiej partii metrum. Co gorsza, jest to muzyka improwizowana. Zespół był bowiem znany z tego, że każde wykonanie utworu było inne. Chris Cutler znany jest zresztą z przekonania, że nawet rejestrowanie muzyki na taśmie, płycie, czy twardym dysku powoduje uśmiercenie tego, co w niej najistotniejsze - jednorazowego doświadczenia jakim jest obcowanie z dźwiękiem na żywo. Można rzec wręcz, że ujęcie zmienności i ulotności związanego z bezpośrednim doświadczaniem dźwięku jest najważniejszym celem, jakim kierowała się grupa tworząc swoją muzykę.

    'Western Culture' to muzyka instrumentalna, gdyż podobnie jak na debiucie, a w przeciwieństwie do następnych płyt nie ma na niej muzyków Slapp Happy. Motywem przewodnim jest tu krytyka obecnego stanu kultury, która zdaniem twórców, została sprowadzona do przemysłu. Motyw przemysłu odzwierciedla się tu w warstwie brzmieniowej. Instrumenty brzmią mechanicznie, wydając często odgłosy na podobieństwo maszyn. W związku z tym temu albumowi jest dużo dalej, w przeciwieństwie do debiutu 'Leg End' do jazzu, bliżej zaś do pozostałych zespołów zrzeszonych w R.I.O., jak Univers Zero, czy Art Zoyd. Element zaczerpnięty z muzyki poważnej jest tu jeszcze wyraźniejszy niż na początku kariery zespołu.

    Muzyka Henry Cow jest na tyle trudna, że, jak słusznie zauważył Bartosz w recenzji innego albumu, trudno wybrać najprostszy album, który by zapewnił nowicjuszowi w miarę bezbolesną inicjację. Postanowiłem zarekomendować tę właśnie płytę, tylko z tego powodu, że akurat ona do mnie przemówiła jako pierwsza z całej twórczości Heńka Krowy. Ale nie biorę tu odpowiedzialności za innych. Przede wszystkim, drogi słuchaczu, jeśli dźwięki wydawane przez tę kapelę są Ci zupełnie obce, wiedz, że tak naprawdę zdać się możesz jedynie na bogate doświadczenie z bardzo różnymi odmianami muzyki (od klasyki, przez jazz do proga) i na własną otwartość umysłu na nowe brzmienia i rozwiązania. Co otrzymasz w zamian za poświęcenie tej grupie uwagi, za te godziny spędzone przy głośniku motywowane chęcią zrozumienia, o co w tym wszystkim chodzi? Odpowiedź jest prosta: obcowanie z nieszablonową, piękną i bliską doskonałości muzyką, która przez swoją zmienność, efemeryczność, nie będzie miała szans, aby się Tobie kiedykolwiek znudzić. Gorąco polecam!

    Mikołaj Gołembiowski środa, 26, styczeń 2011 17:27 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.