ProgRock.org.pl

Switch to desktop

A Little Man and a House and the Whole World Window

Oceń ten artykuł
(4 głosów)
(1988, album studyjny)
1, "A Little Man And A House" - 5:04
2. "In A City Lining" - 5:51
3. "Is This The Life?" - 5:36
4. "Interlude" - 0:47
5. "Dive" - 4:09
6. "The Icing On The World" - 4:02
7. "The Breakfast Line" - 4:54
8. "Victory Egg" - 3:07
9. "R.E.S." - 5:15
10. "The Whole World Window" (Tim Smith, William D. Drake) - 5:56

Czas całkowity: 44:36
- Tim Smith ( guitar, vocals )
- Jim Smith ( bass )
- Sarah Smith ( saxophone )
- William D. Drake ( keyboards )
- Dominic Luckman ( drums )
- Tim Quy ( percussion )
Więcej w tej kategorii: On Land and in the Sea »

1 komentarz

  • Bartosz Michalewski

    Odkąd tylko usłyszałem Cardiacs zastanawiam się co, do jasnej ciasnej, oni mają wspólnego z awangardą. Tylko, żebyśmy się dobrze zrozumieli, ja się nie czepiam żeśmy źle ten zespół przyporządkowali, bo przykleiliśmy mu dokładnie tą samą etykietkę co wszyscy inni. Tylko skąd w ogóle taka kwalifikacja, kto to do cholery wymyślił? Mogę nawet się zgodzić, że ten cały pomysł Tima Smitha z pronkiem (progresywnym punkiem) świadczy ewidentnie, że gość nie wszystkich ma w domu. Jestem też gotów przyznać, że dęciaki trochę wybijają tą muzykę z prostych, nowofalowych torów, ale żeby od razu avant prog? Nie. A już absolutnie nie na A Little Man and a House and the Whole World Window.

    Co to w takim razie jest? Rock. Bardzo melodyjny, mocno osadzony w stylistyce lat 80ych, ale też z pewnym progresywnym, czy wręcz symfonicznym zacięciem. Rock odważny, nieuciekający od eksperymentów, ale cały czas trzymający się konwencji melodyjnej piosenki. Cardiacs różne płyty w swojej karierze nagrywał, ale akurat Kwiatek to po prostu muzyka rozrywkowa. I to wyjątkowo dobra.

    Nie wierzycie mi, prawda? Myślicie sobie jasne, muzyka rozrywkowa - może dla faceta, który słucha Beefhearta przy śniadaniu, ale dla normalnego człowieka to zapewne jest huk i kakofonia. Tak uważacie? To sprawdźcie sobie jeden utwór. Z tej płyty wyszedł singiel (już sam ten fakt o czymś świadczy) na którym pojawił się najbardziej przebojowy numer grupy Is This The Life?. Bez wysiłku można go znaleźć w sieci. Naprawdę, przerwijcie czytanie, wyszukajcie sobie ten kawałek i posłuchajcie.

    Posłuchaliście? Możemy dalej? To zapraszam.

    A Little Man... to był pierwszy duży, wydany na winylu (i w tym samym 88 roku na kompakcie) album zespołu. Trudno powiedzieć, żeby Cardiacsi byli wtedy nowicjuszami, w końcu istnieli od jedenastu lat, mieli na koncie kilka kaset, ale dopiero przy okazji tego albumu wyszli z podziemia i trafili do świata przemysłu muzycznego. Właściwie to trafili na jego obrzeża, ale tak czy siak od tej płyty stali się zespołem w pełni zawodowym. I w tym sensie faktycznie jest to debiut grupy, ale naprawdę głównie w tym.

    Liderem zespołu jest śpiewający gitarzysta Tim Smith, który jest głównym twórcą muzyki i tekstów, producentem, wydawcą, reżyserem teledysków (nie tylko swoich, ale też między innymi Sepultury). Ale nawet gdyby nie był dla zespołu głową, tułowiem i wszystkimi kończynami to i tak powinni go zrobić frontmanem. Facet wygląda jak z rodziny Adamsów, przez co przykuwa wzrok nie mniej niż Ozzy, albo Gabriel w damskiej sukni i masce lisa. Nie próbuję przez to powiedzieć, że odkrywam przed wami jakiegoś herosa o którym jakimś cudem nikt nie wie. Po prostu postać Smitha wydaje się intrygująca i jakoś tak fajnie mi jego gęba współgra z jego płytami.

    O samej muzyce zespołu ciężko powiedzieć coś więcej, niż napisałem na początku. Jest to połączenie post-punka i rocka symfonicznego. Z bogatym wykorzystaniem instrumentów dętych, ale z typowym dla brytyjskiego rocka z lat 80ych wokalem, brzmieniem niby bliskim nowej fali, ale na tyle przez Tima Smitha zindywidualizowanym, że trudno je do czegokolwiek porównać. Wśród swych inspiracji autor wymienia Genesis, XTC, Zappę, Gong czy Gentle Giant, ale tego kompletnie w tej muzyce nie słychać. Cardiacs nikogo nie podrabia i chociaż na pierwszy rzut ucha może się to komuś wydać zanadto oryginalne to proszę mi wierzyć, własny styl to atut. Ta dziwaczna fuzja brudu The Clash, monumentalizmu Genesis i zappowskiej pomysłowości brzmi znakomicie, a w połączeniu z naprawdę dobrymi melodiami (The Whole World Window, A Little Man And A House, In A City Lining czy zwłaszcza wcześniej już wspomniany Is This The Life?) powoduje, że tej płyty słucha się świetnie.

    A Little Man and a House and the Whole World Window to album zarówno dla fanów The Cure jak i zwolenników Franka Zappy. I szczerze mówiąc nie jestem pewien, czy jest to jego atut, czy mankament. Jak coś jest dla każdego, to jest dla nikogo i obawiam się, że z Cardiacs tak właśnie może być - awangardowcy będą wybrzydzać, czy, podobnie jak ja, w ogóle awangardy w tym nie odnajdą, a słuchaczy Trójki zrazi dziwactwo tej muzyki. Ale może być też tak, że zespół Tima Smitha byłby w stanie zauroczyć znienacka wiele osób o bardzo różnych muzycznych gustach. Mógłby, gdyby tylko dostał szansę.

    Album polecam każdemu. Nie mam pojęcia kogo on zachwyci, a kogo znudzi, ale ja go uwielbiam i chciałbym, żeby takich jak ja było jak najwięcej.

    Bartosz Michalewski czwartek, 06, styczeń 2011 19:42 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.

Top Desktop version