Moonberry

Oceń ten artykuł
(5 głosów)
(2010, album studyjny)

1. Slavyanskaya 1 (4:05)
2. Shifting Sands of Time (5:01)
3. Endless Chant of the Sliding Bridge in the Declining Day Twilight (5:37)
4. Rekrutskaya (0:55)
5. Slavyanskaya 3 (3:15)
6. Project X (2:13)
7. For Glass (3:35)
8. Svadebnaya (0:49)
9. Slavyanskaya 5 (4:23)
10. ProeMen. Glare of Sunlight (3:27)
11. Moonberry (6:26)
12. Plyasovaya (0:39)
13. Slavyanskaya Prazdnichnaya (2:54)

Total Time: 43:19
- Maxim Bulatov / bass
- Roman Nikitin / guitar
- Pavel Bushuev / guitar
- Sergey Anelkov / clarinet
- Marina Bulatova / keyboards
- Maruasya Kozheurova / vocals
- Kryazhум Evgeniy / drums, percussion

With:
- Nastya Shapovalova / violin
- Olga Ziborova / viola

1 komentarz

  • Bartosz Michalewski

    Moonberry to debiutancki album grupy Pikapika TeArt. Ten pochodzący z Syberii zespół na swojej pierwszej płycie zaprezentował bogaty instrumentalnie (szerokie wykorzystanie wiolonczeli i skrzypiec, nawiązujący do RIO klarnet, nie brak też instrumentów typowych dla rocka, a więc gitar, basu, perkusji) rock progresywny o mocno folkowym zacięciu i widocznych wpływach avant-proga. Nie będę ukrywał, że niechętnie umieściłem Rosjan w dziale awangardowym, bo naprawdę z równym powodzeniem mogliby się znaleźć wśród grup folk rockowych, ale też jestem świadom, że do Jethro Tull jest im bardzo daleko, chyba jednak dalej niż do Henry Cow.

    Kiedy jakiś czas temu napisałem kilka zdań o Close to the Edge narzekałem, że we współczesnym progresie już prawie nikomu się nie chce wychylać nosa nie tylko poza rock, ale wręcz poza stylistykę kilku kapel. Zespołowi Pikapika TeArt bez dwóch zdań należy oddać, że zalicza się do tej wąskiej grupy zespołów, którym chce się poszukiwać. W ich utworach słychać muzykę klasyczną (powołują się nawet na Strawińskiego i Szostakowicza), folk (zarówno swój regionalny, jak i typowy, zachodni prog folk), rock progresywny (od King Crimson i Henry Cow, po całkiem współczesne Anekdoten), czy nawet post rock. Tak właśnie brzmi prawdziwy, nowoczesny progres! Rosjanie nie udają Pink Floyd i Genesis, ale próbują sami stworzyć coś własnego. I absolutnie należy im się za to szacunek. Tylko, że... no niestety muzyka z Moonberry jest przeciętna i fakt, że zespół ma bardzo rozsądne podejście do grania nie jest w stanie tego przykryć.

    Kiedy słuchałem tego albumu pierwszy raz, zrobił dobre wrażenie. Bez szału, ale nastrój wydał mi się przyjemny, muzyka może trochę zbyt ładna, bo też po albumie wydanym przez AltrOck trochę czego innego się spodziewałem, ale w zasadzie moje odczucia były pozytywne. Niestety z każdym kolejnym przesłuchaniem Moonberry traci na wartości. Album dla odbiorcy awangardowego jest zbyt gładki, nazbyt przewidywalny, sztampowy. A jednocześnie obawiam się, że dla fanów lekkiego, miłego progresu będzie za trudny, momentami wręcz niezrozumiały. I to jest chyba największy jego mankament. Nie mam pojęcia, czy Rosjanie po prostu grają to, co lubią i nie obchodzą ich oczekiwania odbiorców, czy przeciwnie - próbowali stworzyć dzieło dla każdego i w walce tej polegli. Gdybym to wiedział, zapewne mógłbym zespół pochwalić jako wybitnie niezależny, bądź krytykować jako nazbyt komercyjny, ale niezależnie od tego, jak to z nimi jest, muszę napisać jedno - Moonberry jest płytą dla wybitnie wąskiej grupy osób. W zasadzie tylko ktoś, kto cały progres uwielbia jest w stanie Pikapika TeArt się zachwycić. Pozostali, a mam wrażenie, że jest to przytłaczająca większość z nas, znajdą tu zaledwie kilka interesujących dla siebie momentów.

    Kolejnym mankamentem płyty jest jakość samej muzyki. Jest ona po prostu przeciętna. Moonberry to poszukujący prog, a nie awangarda z prawdziwego zdarzenia. A rock progresywny, o ile nie jest bardzo awangardowy, albo bardzo jazzowy nie może się obejść bez dobrych melodii. Jeżeli ich zabraknie, płyta z miejsca skazana jest na zapomnienie, na ciemną niszę, z której wydobędzie ją kilku absolutnych fanatyków progowego grania. I to jest właśnie taki album - wyłącznie dla maniaków. Jeżeli spędziłem z Moonberry już kilka popołudni i po wyjęciu kompaktu z odtwarzacza nie potrafię sobie przypomnieć ani jednego motywu, no to o czymś to świadczy, prawda? W muzyce zespołu z Krasnojarska ciekawy jest wyłącznie główny zamysł. Natomiast wszystko inne, z melodiami na czele kuleje i dlatego, o ile czegoś ze sobą nie zrobią, nie wróżę im wielkiej kariery, nawet w maleńkim, progresywnym światku.

    Ciężko jest mi zająć jednoznaczne stanowisko wobec Pikapika TeArt. Bo z jednej strony Rosjanie zaprezentowali muzykę, która w odróżnieniu od wielu nowoczesnych gigantów jest prawdziwym rockiem progresywnym, a nie popłuczyną po dawnych wielkich. Tylko, że z drugiej strony ta muzyka sama w sobie jest przeciętna. Nie ma tutaj ani szokujących, czy chociaż ciekawych pomysłów, które czyniłyby z niej prawdziwą awangardę, ani melodii, które robiłyby na słuchaczu jakiekolwiek wrażenie. Folkowy pierwiastek, bardzo mocno wyczuwalny na Moonberry oferuje nam jakąś namiastkę urokliwego nastroju zza wiecznej zmarzliny, tylko, niestety zespół wchodząc w tę estetykę nie uniknął ani przerysowania ani banału. Niestety jakąś ocenę wystawić będę musiał i myślę, że będzie to trója z minusem. I to jest naprawdę wysoka nota, wywindowana dzięki chęci stworzenia przez Pikapika TeArt czegoś w miarę swojego. Bo za samą muzykę musiałbym niestety dać mniej.

    Bartosz Michalewski poniedziałek, 07, marzec 2011 14:54 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.