Grecja to ciekawy kraj. Kolebka naszej cywilizacji, z historią, jak wskazują najnowsze badania, dłuższą niż możemy sobie wyobrazić…. Również arcyciekawa muzycznie. Generalnie - Grek Zorba i takie tam pitolenie… Ale jeśli już biorą się za rocka to z reguły na fenomenalnym poziomie . Ta ziemia wydała Vavourę, Vangelisa i Aphrodite Child, a to już budzi szacunek. Była też miejscem narodzin Arkitas – genialnego i jednocześnie efemerycznego bandu, który stał się w Grecji legendą. I nie tylko w Grecji…. Grupa działała w bardzo ciężkim dla tego kraju okresie (polityczno-ekonomicznym…), co niewątpliwie znalazło odbicie w tej muzyce. W 1973 roku wydali swoją jedyną płytę. 33 minuty muzyki, aż 13 utworów , a więc żadnych suit, dziesięciominutowych solówek i piętnastominutowych pasaży... Krótkie, 2-3 minutowe formy, ale na tyle spójne stylistycznie, że słucha się tego jak jednej , większej całości. Muzycznie – rewelacja. To jedna z najlepszych greckich płyt wszech czasów, o ile nie najlepsza. Znakomite klawisze, wspaniałe gitary, pokręcone rytmy, bardzo oryginalne, jako że bazujące na….folku śródziemnomorskim, fantastycznie zaadoptowane do wymogów rocka… a nawet awangardy ! Grecki wokal , za co dodatkowe punkty, bo podchodzę z coraz większym szacunkiem do grup używających ojczystego języka… Stylistycznie przypominają nieco BALLETTO DI Bronzo z okresu „Ys”, a fragmentami nawet Banco , czym wzbudzają mój uśmiech, jako że Włoski Rock okresy Złotej Ery – to mój świat… Polecam wszystkim kochającym stare, mocno pokręcone dźwięki, styk proga i awangardy, a i wielbicielom włoszczyzny humor się poprawi. Oczywiście jak zwykle moim, cholernie subiektywnym zdaniem...
Aleksander Król środa, 27, luty 2013 13:00 Link do komentarza