Wśród fanów prog rocka utrwaliła się opinia, że narodziny punka były największym kataklizmem w historii muzyki rockowej. Jednakże zwrócić uwagę należy na fakt nieuchronności takiego zdarzenia. Nowojorska scena rocka psychodelicznego rozpropagowała minimalistyczne podejście do kompozycji. Istniał też szereg glam rockowych zespołów jak The New York Dolls. Do tego The Stooges, MC5, Television, Suicide czy The Ramones. Do tego doszedł bohater niniejszej recenzji w postaci Neu!... W fermencie panującym w muzyce rockowej lat siedemdziesiątych było wiadomo, że znajdzie się grupka ludzi jaka złoży to wszystko razem... no i z tej mieszaniny wybuchowej wyszedł punk. Tylko że na punkowym szkielecie jeszcze coś można ulepić... czego dowodzi chociażby cały nurt post-punk z grupami takimi jak Joy Division, Chrome czy This Heat... (Natomiast za realny kataklizm uznać należy disco - bo z tego nawet najwprawniejszy twórca nic nie ulepi).
Tyle historycznego i filozoficzno-muzycznego wstępu. Pierwszy album Neu! uważany jest za proto-punkowy i wymieniany często obok Ramones, Suicide czy Television. Estetycznie odbiega od wielu krautrockowych zespołów - muzyka jest często znacznie bardziej organiczna - mimo zabaw gitarowymi feedbackami jak chociażby w "Sonderangebot". Występują długie instrumentalne pasaże jak na przykład w utworach "Hallo Gallo" czy Negativland. Przywołują one wręcz muzykę dronową - 10 minutowy utwór zagrany raptem na dwóch czy trzech akordach. Pojawia się tutaj pewne novum - wykorzystywane później przez punkowców i nie tylko zresztą. Gra 4 na 4, jednostajna praca sekcji rytmicznej, tak zwany motorik. Wykorzystywany był też w Hawkwind, a później w Motorhead. W każdym razie takiego surowego brzmienia gitary elektrycznej jest tutaj niewiele.
Klimatycznie płyta przenosi nas w różne obszary. "Im Gluck" to taka instrumentalna opowieść o pływaniu łodzią zapewne z dziewczyną. "Hallo Gallo" - to niemieckie określenie na imprezę w niedozwolonym miejscu. Jeszcze ckliwy "Lieber Honig", taka pioseneczka na zakończenie. Kiepską wokalizę Dingerowi można wybaczyć. Posmak jest wręcz radosny, a miejscami bardzo energetyzujący.
Album wywarł wpływ na post-punk. Słuchając uważnie np. "Unknown Pleasures" Joy Division nie sposób nie natrafić na zbliżone elementy aranżacji. Neu! wpłynął zatem w ewidentny sposób na muzykę rockową, nie tylko o eksperymentalnym czy progresywnym charakterze, lecz znaną większemu kręgu odbiorców. Warto jeszcze nadmienić, że od utworu "Negativland" nazwał się jeden z zespołów post-punkowych.
Bardzo przystępna płyta, z krautrocka poza pierwszym Scorpions i albumami Jane zdecydowanie najbardziej strawna dla typowego słuchacza. Na swój sposób odkrywcza, choć nie tak jak następna - tam Dinger wykuł złotymi zgłoskami swoje nazwisko w historii muzyki rockowej (i nie tylko). Neu! jest albumem godnym polecenia każdemu słuchaczowi muzyki rockowej, ewentualnie każdemu, kto się za takiego uważa. Solidne 5/5.