A+ A A-

Ghosts on Magnetic Tape

Oceń ten artykuł
(6 głosów)
(2004, album studyjny)
1. Ghosts on Magnetic Tape I (12:45)
2. Ghosts on Magnetic Tape II (7:02)
3. Ghosts on Magnetic Tape III (10:15)
4. Ghosts on Magnetic Tape IV (8:17)
5. Ghosts on Magnetic Tape V (18:48)
- Steve Wilson ( all instruments )
Więcej w tej kategorii: « Bass Communion I Loss »

1 komentarz

  • Michał Jurek

    Pisałem już przy okazji innej recenzji, że pan Steven Wilson to prawdziwy stachanowiec. Porcupine Tree, No-man, Blackfield, I.E.M., nagrania solowe, no i jeszcze projekt Bass Communion. Aż dziw bierze, ile jeden człowiek może mieć pomysłów i w ilu różnych stylach muzycznych je realizować. Napomknąć bowiem wypada, że muzyka Bass Communion jest zbliżona do tej, którą znaleźć można na płytach I.E.M., z tą jednakże różnicą, że ten drugi projekt pokazuje bardziej psychodeliczno-awangardowe oblicze pana Stefana. Natomiast jako Bass Communion Stefan W. uprawia raczej poletka ambientowe.

    Nie inaczej jest na płycie 'Ghosts on Magnetic Tape'. Zawiera ona muzykę bardzo spokojną, wyciszoną, a jednak pełną mroku i niepokoju. Zaiste, tytuł jest bardzo adekwatny do zawartości albumu. Znajdziemy na nim niespieszne, przetworzone partie instrumentów klawiszowych, nieco psychodelicznych dźwięków i brzdęków, czasami dopełnianych przez drone'owe basowe tony. Co bardziej dociekliwi mogą dokopać się w internecie informacji, że nagrywając te płytę, pan Stefan wykorzystał pomysł niejakiego Konstantina Raudive'a, który uważał, że można komunikować się ze zmarłymi i nagrywać ich głosy na taśmie*. Być może. Mi bardziej muzyka zawarta na płycie nasuwa na myśl odgłosy, jakie można usłyszeć w ostępach leśnych, jaskiniach, ruinach starych budowli, starych cmentarzach. Zupełnie jakby wiatr hulał po opuszczonych salach średniowiecznych zamków (jak np. w części drugiej lub piątej). Niekiedy muzyka z 'Ghosts on Magnetic Tape' mogłaby być niezłym podkładem dla jakiejś wycieczki po katakumbach czy kryptach (część trzecia): tu coś skrzypnie, tam zatrzeszczy jakaś spróchniała deska w podłodze czy jakaś zmurszała okiennica, a i pająk po podłodze potupta (jak w odrzutach, które zamieszczono jako bonus na winylu). Ktoś ukuł kiedyś termin muzyka ciszy. Do tej płyty pasuje on idealnie.

    To z pewnością nie jest muzyka do słuchania w każdych warunkach. Najlepiej wieczorem zagonić rodzinę do łóżek, żeby nikt nie przeszkadzał, zgasić światło, założyć słuchawki, żeby nie uronić żadnego dźwięku i pogrążyć się w ambientowej otchłani. No i dobrze być wyspanym, bo nie da się ukryć, że w większych dawkach 'Duchy' działają usypiająco, z tym że pod wpływem takiej muzyki można sobie wyśnić niezły koszmar.

    Nie ukrywam, mam pewien problem z oceną tej płyty. Niewątpliwie ma ona swój klimat, a w paru miejscach pan Stefan buduje napięcie tak, że ciarki mogą już nie tyle przejść, co przebiec po plecach. Stadami! Ale całość jest nieco przydługa, a niektóre nagrania to już faktycznie same dźwięki i brzdęki bez wyraźnej linii melodycznej (np. początek części czwartej), albo posępne hulanie wiatru (część piąta). Trzeba też otwarcie powiedzieć, że od strony muzycznej nie dzieje się tu zbyt wiele, chodzi raczej o wprowadzenie słuchacza w stan z pogranicza jawy i podszytego lękiem snu. Jako zaprzysięgły fan Stevena Wilsona ocenię 'Duchy' na:
    4/5 z wyraźnym jednak zastrzeżeniem, że nie każdemu miłośnikowi rocka progresywnego album ten przypadnie do gustu.

    * Takie info można znaleźć na stronie http://www.dustedmagazine.com/reviews/1472.

    Michał Jurek środa, 20, październik 2010 19:44 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.