Francuski rock progresywny kojarzyć się może z Magmą oraz innymi grupami z kręgu zeuhl - o charakterystycznym brzmieniu pulsującego basu. Przywołać może również awangardową grupę Art Zoyd. Mało kto zwraca uwagę na zespół założony przez filozofa z Sorbony i przyjaciela Phillipa K. Dicka, Richarda Pinhasa. Jest to grupa kompletnie się różniąca od wyżej wymienionych. Wszystkie powyższe są dosyć mocno osadzone w muzyce klasycznej, Art Zoyd dopiero później zaczął eksperymentować z elektroniką. Heldon to jedna z pierwszych grup rocka elektronicznego, no i trzeba przyznać, że dosyć nietypowa.
O ile późniejsze płyty zaznaczone są mocnym wpływem King Crimson - Pinhas jest wielbicielem Roberta Frippa, o tyle ta zdradza odrębny styl, spokojnej głównie syntezatorowej muzyki. Tytuły mogą drażnić słuchacza o poglądach prawicowych... ale od Francuza z Sorbony ciężko czegoś innego oczekiwać niż zaangażowanie w lewicowym aktywie. Pokolenie 1968 roku w końcu.
Początek płyty to spokojne i zapadające w ucho brzmienie nałożonych na siebie partii syntezatorów i melotronu. Motyw powtarzany przez cały utwór. Później zaczynają się syntezatorowe pasaże przywołujące brzmienie sekwencerów - jednakże te nie były tutaj używane, klawiszowa robota kilku osób. Czasem pojawiają się partie grane na gitarze elektrycznej. Ewidentnie rockowym utworem z tej płyty jest "Bassong" robiący za interludium, niekomponuje się on jednak zbytnio z poszczególnymi częściami wieloczęściowego, instrumentalnego Perspective - od komentarza aktywu nihilistycznego przez Baader Meinhoff po psylocybinę. Widać, że ideały hipisowskie...
Zainteresowanym francuskim rockiem progresywnym polecam jako odskocznię od osadzonych w muzyce klasycznej zespołów. Album powinien również przypaść do gustu miłośnikom starszej muzyki elektronicznej spod znaku Tangerine, Kraftwerk, Klausa Schulze czy Vangelisa. Klimatycznie odeń odmienny. Z mojej strony 5/5.