Love 2

Oceń ten artykuł
(7 głosów)
(2009, album studyjny)
1. Do The Joy
2. Love
3. So Light Is Her Footfall
4. Be A Bee
5. Missing The Light Of The Day
6. Tropical Disease
7. Heaven's Light
8. Night Hunter
9. Sing Sang Sung
10.Eat My Beat
11.You Can Tell It To Everybody
12.African Velvet
Nicolas Godin - guitar, bas, vocals, vocoder
Jean-Benoît Dunckel - vocals, piano, keyboards

1 komentarz

  • Michał Jurek

    'Love 2' stanowi zwieńczenie swoistej trylogii, zapoczątkowanej albumami 'Talkie Walkie' i 'Pocket Symphony'. I niestety, według mnie, jest to płyta słabsza od poprzedniczek. Na 'Talkie Walkie' panowie z Air ostatecznie wypracowali swój styl, na 'Pocket Symphony' go utrwalili, a na 'Love 2'... no właśnie. Opracowana wcześniej formuła zaczęła się wyczerpywać. Jak to mówili w pewnym filmie: 'veni, vidi tak, vici nie do końca' :-).

    Na 'Love 2' panowie Dunckel i Godin korzystają ze sprawdzonych patentów: jest ciepło, kołysząco, melodyjnie i beztrosko. Już w pierwszym nagraniu 'Do the Joy' informują nas: 'do the joy, do, do, do'. Całkiem miłe to nagranko: przesterowana gitara, bujający bas i syntezatory. Bez większych wzruszeń, ale jako otwieracz może być. Jeszcze prostszy, wręcz dadaistyczny tekst panowie z Air zaserwowali w następnym utworze pt. 'Love'. Oto próbka 'love, love, love, love, love, love, love' itp., itd. Rozumiem, że akurat w muzyce Air teksty nie są najbardziej istotne, ale bez przesady! Przyjemnie się tego słucha: tu plumkną dzwoneczki, tam brzdęknie syntezator, ale całość jest tak błaha, że w pamięci nie zostaje. Nieco lepszy jest kolejny 'So Light Is Her Footfal', z ostrzejszą partią gitary, subtelną grą na fortepianie i wreszcie jakimś sensowniejszym tekstem, choć w środku piosenki znowu można usłyszeć taką oto frazę: 'all alone, alone, alone, alone, alone, alone, all alone, alone...' Litości. Ale muzycznie nagranie trzyma poziom, mogłoby się spokojnie znaleźć na 'Talkie Walkie'. Niestety, poziom ten obniża się w następnym, bardzo rytmicznym 'Be a Bee'. Tytuł już mniej więcej zdradza, jakichże to głębokich przemyśleń możemy się spodziewać. A sama piosenka, no cóż... 'Lot trzmiela' to to nie jest, choć opiera się na podobnym pomyśle. Również kolejne 'Missing the Light of the Day' nie zachwyca: ot, proste, elektropopowe granie z wokalem przekształconym vocoderem. Broni się ładna partia fortepianu, przewijająca się w pierwszej części gdzieś na drugim planie. Na szczęście potem następuje najdłuższe i najlepsze nagranie na płycie, czyli 'Tropical Disease'. Świetna partia saksofonu, urocze partie fortepianowo-syntezatorowe i ciepłe brzmienie basu stanowią o urodzie tej piosenki. Dla tego nagrania niewątpliwie warto po 'Love 2' sięgnąć. Ładne jest też kolejne 'Heaven's Light', gdzie bodajże po raz pierwszy na płycie odzywa się w większym wymiarze gitara akustyczna, przywołując klimaty znane z 'Talkie Walkie' i zachęcając, by położyć się na trawie i patrzeć na płynące obłoki. Instrumentalny 'Night Hunter' to z kolei powrót do patentów z okresu 'Moon Safari': jednostajny perkusyjny bit wzbogacają nieco psychodeliczne syntezatorowe odjazdy, a w zasadzie odjaździki. Niestety, potem znowu poziom płyty się obniża, a to za sprawą nagrania o wdzięcznym tytule 'Sing Sang Sung'. Nie będę się już pastwił nad tekstem, ale kto wymyślił, żeby akurat to nagranie było pierwszym singlem promującym całą płytę? Nie wypromowało, i wcale mnie to nie dziwi. Błahe to jest aż do bólu zębów i całkowicie bezbarwne. Na szczęście słuchacz może się ożywić przy kolejnym 'Eat My Beat' (ten tytuł... :-( ). Żywiołowa gra na fortepianie bardzo ładnie koresponduje z przesterowaną gitarą. Bronią się też ostatnie dwa nagrania: 'You Can Tell It To Everybody' delikatną partią gitary i oszczędną grą instrumentów klawiszowych, a instrumentalny 'African Velvet' zgaszoną partią saksofonu i brzdąkającą gitarą.

    'Love 2' jest dla mnie świadectwem pewnego zmęczenia materiału. Błędem podstawowym było to, że panowie Godin i Dunckel chcieli nagrać wszystko sami, nie zaprosili do współpracy innych muzyków ani tekściarzy, którzy mogliby nieco wzbogacić muzykę Air. Zamiast tego powstała zwykła muzyczna konfekcja, którą można traktować jako tło codziennych czynności. Szefowie muzyczni odpowiedzialni za radiowęzły w hipermarketach powinni być zachwyceni. Bardzo łatwo i przyjemnie się tej muzyki słucha, ale nic nie zapamiętuje. Całość jest też dość przeciętnej urody, za wyjątkiem 'Tropical Disease'. Choć 'Love 2' trzyma pewien poziom i album niewątpliwie ugruntowuje pozycję Air wśród zespołów popu elektronicznego w wydaniu retro, to według mnie nie jest to płyta, do której chciałoby się często wracać, stąd też taka a nie inna ocena:
    3/5

    Michał Jurek środa, 27, październik 2010 19:46 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.