Artyści tworzą z różnych pobudek - dla siebie, na zamówienie, dla odreagowania rzeczywistości& Niezależnie jednak od powodów mają prawo, a wręcz obowiązek, zawrzeć w swojej sztuce siebie, łącznie z bagażem przekonań i idei które ich ukształtowały. Maciej Braciszewski od lat godnie się z tego obowiązku wywiązuje. Niejako w przerwie pomiędzy kolejnymi częściami płytowego tryptyku o najważniejszych chwilach początków polskiej historii (A.D.966 wydał w 2009 roku, w przygotowaniu A.D.1000 i A.D. 1025) ten organista z wykształcenia, a elektronik z zamiłowania przygotował mini album szczególny - oto zapis muzycznej ilustracji do widowiska wystawionego 1 maja tego roku w Bazylice Prymasowskiej w Gnieźnie. Był to dzień w historii naszej ojczyzny szczególny - tego dnia do godności ołtarzy wyniesiony został Jan Paweł II. A pan Braciszewski nie mógł na to pozostać obojętnym. Beatificare... zawiera w istocie jedynie część zaprezentowanej wówczas muzyki - reszta to pieśni kościelne w aranżacjach pana Macieja w wykonaniu chóru Metrum (ponoć Barka wyszła wspaniale - nie miałem okazji sprawdzić). Materiał zawarty na krążku jest całkowicie premierowy, pierwsze jego publiczne wykonanie miało miejsce owego pamiętnego dnia. No, w przypadku Bogurodzicywypadałoby raczej powiedzieć o premierowym aranżu&
Nie oszukujmy się - to w dużej części muzyka ilustracyjna, służebna wobec tematu widowiska, na który składały się także wizualizacje i fragmenty słów z życia wielkiego kapłana. Znakomitym pomysłem jest zintegrowanie historycznych wypowiedzi z dźwiękami syntezatorów, uczynienie ich elementem kompozycji. Mamy okazję posłuchać słów, które słyszeliśmy tysiąc razy (zwłaszcza my, Polacy) w nowej futurystycznej oprawie. Znaczą to samo, stawiają te same wymagania, tak samo zasiewają w sercach po równo nadzieję i niepokój, ale muzyka Macieja Braciszewskiego to jakby sygnał, że Jan Paweł II, jak każdy błogosławiony, jest darem na zawsze. Także na stechnicyzowaną przyszłość. A przyszłość według Braciszewskiego jest bardzo sympatyczna. To ciepłe syntezatorowe melodie i tła, którym zdecydowanie bliżej do Francji niż Berlina. Patentem charakterystycznym dla całej EPki są muzyczne erupcje podkreślające najważniejsze zdania z papieskich homilii. Kiedy Jan Paweł II dochodzi do konkluzji swoich rozważań - muzyk funduje nam podniosły fragment, jakby fanfary. Podobnie jest w Habemus Papam - skok dynamiki następuje po wymienieniu nazwiska Wojtyła i po ujawnieniu jakie imię przyjął nowy pasterz Kościoła. Zaskakująco ciekawie wypadła wspomniana już Bogurodzica - pierwszy polski hymn, w którym gnieźnieński klawiszowiec wykorzystał też brzmienia organowe (wykształcenie daje o sobie znać!) do złudzenia przypomina autorskie kompozycje pana Macieja z jego historycznego cyklu. Są też dwa fragmenty instrumentalne. Intro, choć rozbudowane, ma nas po prostu wprowadzić w atmosferę, N3 to już inna półka. Nie wiem jaką rolę spełniała ta kompozycja podczas koncertu I maja, ale nawet nie chce mi się w to wnikać. Wolę słuchać. Toż to brzmi jak żywcem wyjęte z jednej z najpiękniejszych płyt polskiej el-muzyki - Wolnych lotów Marka Bilińskiego. Pan Maciej nigdy nie ukrywał atencji dla dokonań starszego kolegi. To podobna dynamika, podobnie nośne melodie, ale też podobne rozmarzenie. I jeszcze ta przetworzona wokaliza (to chyba wokaliza???) w tle. Cudo! Jeśli zbliżające się wielkimi krokami A.D. 1000 będzie utrzymane w podobnym duchu, to zajeżdżę tę płytę w odtwarzaczu w kilka tygodni.
Oceny nie będzie. Przyjąłem zasadę niepunktowania mini albumów, a nawet gdyby był to longplay to trzeba byłoby użyć innych kryteriów, bo to projekt szczególny. Zamiast gwiazdek więc - serdeczne podziękowania dla Artysty, że o tak ważnym dla Polski i świata wydarzeniu wypowiedział się w języku muzycznym bliskim memu sercu. Zaraz po podziękowaniach prośba o jak najwięcej utworów w stylu N3.