2. Brujo (10:13)
3. Borogoves (Excerpt from part two) (4:12)
4. Borogoves (Part one)(6:29)
5. Elephants (14:32)
Czas całkowity: 49:58
- Neil Murray ( bass )
- Pip Pyle ( drums, cowbell, gong, tambourine (1), glockenspiel, finger cymbals, shaker, bells (2), Pixiephone (4) )
- Dave Stewart ( acoustic & electric pianos, organ )
oraz:
- Alan Gowen ( Moog Pianos (1 - 3) )
- Jimmy Hastings ( flute, bass clarinet (1), clarinet (3) )
- John Mitchell ( percussion (1), temple blocks, guava (2), congas (3) )
- Amanda Parsons ( Vocals )
1 komentarz
-
Kiedy czasem rozmawiam z nielicznymi fanami rocka, którym Canterbury kojarzy się nie tylko z anglikańską katedrą, ale i z dosyć specyficzną mieszanka jazzu, progresu, psychodelii i awangardy bardzo często zdarza się, że nazwa National Health nie mówi im zgoła nic. I to naprawdę głupio, że im nie mówi, bo uważam, że to był najlepszy po Soft Machine i Gong zespół cantrburiański. Nagrali trzy płyty, wszystkie fenomenalne (tak, absolutnie serio uważam, że D.S. Al Coda niczym nie ustępuje dwóm wcześniejszym!), wszystkie zdumiewająco oryginalne jak na tak późny progres i wszystkie kompletnie zapomniane.
Bartosz Michalewski piątek, 24, grudzień 2010 13:58 Link do komentarza
Nie będę się rozpisywał, bo z tym albumem sprawa jest jasna jak słońce - jak ktoś lubi jazz-rock musi go znać. I koniec. Nie obchodzi mnie czy jest to kanon, czy nie kanon, czy w ogóle NKR. Debiut National Health, a najlepiej całokształt ich pracy artystycznej każdy fan takiej muzyki ma obowiązek znać. Jeżeli nie ma jeszcze w Polsce takiej tradycji, to najwyższy czas ją zainicjować.
Na muzykę NH składają się fusionowe improwizacje i mocne, progowe, ciążące nieco ku awangardzie riffy i tematy. Czasem pojawiają się wokalizy The Northettes (trzech panien doskonale znanych fanom Hatfield and the North), ale na ogół jest to muzyka wyłącznie instrumentalna. Brzmienie balansuje pomiędzy fusion spod znaku Gilgamesh (i nie tylko Alan Gowen jest za to odpowiedzialny), typowym dla Canterbury baśniowo-senno-narkotycznym progresem i mrocznym, trochę przypominającym styl Kultivatora (słychać od kogo Szwedzi się uczyli!) avant-progiem. Pojawiają się tutaj także elementy konceptualne głównie za sprawą genialnego motywu (jednego z najlepszych według mnie, jaki w rocku z Canterbury się pojawił!), który znajdujemy zarówno na początku pierwszego utworu (Tenemos Roads), jak i w środku ostatniego (Elephants). Jednak królują improwizacje, brzmienie i nastrój. Zdecydowanie nie jest to muzyka nastawiona na melodie.
I żeby nie było nawet cienia niedomówień - chciałbym podkreślić, że jest to jazz-rock. Nie lekko jazzujące Caravan, ani nawet nie mocno czerpiący z jazzu Gong czy H&tN. Piszę o tym wyraźnie, bo później reklamacji w stylu: ale tutaj za dużo się dzieje na raz i za mało jest melodii przyjmował nie będę! Chcę też podkreślić dobitnie, że nie każdego progheada jaki istnieje debiut National Health powali na kolana. Album adresowany jest do fanów jazz-rocka i Canterbury. I z moją recenzją też właśnie do nich się zwracam.
No, to jest już chyba wszystko jasne, prawda? W takim razie tych, których pociąga takie granie, a jeszcze tego wydawnictwa nie słyszeli zachęcam do nadrobienia zaległości. Wszem i wobec ogłaszam, że od teraz album National Health zespołu o tej właśnie nazwie, wydany w roku 1977 jest dla jazz-rocka dziełem kanonicznym! Może jeszcze wczoraj nie był, ale dzisiaj już jest. Ministerstwo ProgRocka wydało rozporządzenie, poprzybijano na nim pieczęcie, obwoływacze wnet będą wykrzykiwać jego treść w każdym mieście. Więc proszę nie szemrać, tylko brać się do słuchania!
Albumy wg lat
Recenzje Scena Canterbury
- Swego czasu na Esensji ukazał się wykaz rzekomo najdziwniejszych płyt… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Radio Gnome Invisible Vol. 1 - Flying Teapot (Gong)
- Po przerobieniu King Crimson lat siedemdziesiątych szybko natrafia się na… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Third (Soft Machine, The)
- Scena Canterbury należy do mniej spopularyzowanych obszarów w progresywno-rockowym świecie.… Skomentowane przez Edwin Sieredziński Camembert Electrique (Gong)
- Nawiązania do stylu grup z Canterbury są obecne w twórczości… Skomentowane przez Krzysztof Pabis Burden Of Proof (Soft Machine Legacy)
- Nie jestem pewien czy mogę sam siebie określić jako wielkiego… Skomentowane przez Krzysztof Pabis Grides (Soft Machine, The)
- Supersister… Dziwna nazwa, dziwny zespół… Ale granie znakomite. Mocno w… Skomentowane przez Aleksander Król Present From Nancy (Supersister)
- Beligijski zespół Cos często wrzucany jest do jednej przegródki z… Skomentowane przez Krzysztof Pabis Viva Boma (Cos)
- Quiet Sun to kolejny projekt z kręgu Sceny z Canterbury,… Skomentowane przez Krzysztof Pabis Mainstream (Quiet Sun)
- Ta płyta to zapis najlepszych lat Steve'a. W końcówce lat… Skomentowane przez Konrad Niemiec Live Herald (Hillage, Steve)
- Zespół po odejściu Roberta Wyatta (1971) w zasadzie zupełnie utracił… Skomentowane przez alek filipowski Six (Soft Machine, The)