A+ A A-

Zentuary

wtorek, 29 styczeń 2019 18:02 Dział: Dewa Budjana

.

Mundane

wtorek, 29 styczeń 2019 17:55 Dział: Kayanis

01. Mundane Intro - 2:34
02. Mundane - 3:30
03. Interludium 2 - 1:20
04. Chapter Two - 4:51
05. Interludium 4 - 2:06
06. Ghostwriter - 4:09
07. Fine - 5:37
08. March On Shiny Soldiers - 4:36
09. Interludium 7 - 1:37
10. Halfway a Sentence - 4:33
11. Interludium 8 - 2:53
12. Tide - 5:28


 

Czas całkowity - 43:14



 

- Kayanis - instrumenty klawiszowe
- Patrycja Modlińska - wokal
- Dawid Wojtkiewicz - wokal
- Piotr Fanki Mrozicki - gitara


 

KING CRIMSON NA DWÓCH KONCERTACH W POLSCE

niedziela, 27 styczeń 2019 14:49 Dział: News

Wydawnictwo Rock-Serwis Piotr Kosiński z radościa i dumą zaprasza na koncerty:

KING CRIMSON Celebrating 50 Years

26.06.2019 WARSZAWA - Teatr Roma, 20:00
27.06.2019 WARSZAWA - Teatr Roma, 20:00
Specjalna urodzinowa trasa pełna niespodzianek, wzruszeń i zaskoczeń!
Bilety w sprzedaży na WWW.ROCKSERWIS.PL oraz w punktach i na stronach TICKETPRO.PL i EVENTIM.PL
Sprzedaż Pakietów Królewskich tylko na https://www.dgmlive.com/tours
Początek sprzedaży biletów: 21.01.2019 godz. 12:00
Ceny biletów: od 269,00zł do 399,00zł


king crimson 2019To może zabrzmieć jak truizm, ale dobry zespół nigdy nie składa broni i pozostaje na placu boju. Tak też stało się w przypadku legendy prog rocka - King Crimson. W 2014r. założyciel, lider i spiritus movens zespołu Robert Fripp po pięcioletniej przerwie w działalności ogłosił, że zespół jesienią wyruszy w trasę po Stanach Zjednoczonych. I trzeba przyznać, że zaskoczył wszystkich. Po latach koncertowania w warunkach dalekich od ideału wydawało się, że Fripp ma już dość swojego flagowego projektu i ograniczy się tylko do okazjonalnej współpracy z innymi muzykami. Krótka, obejmująca cztery miasta i jedenaście koncertów trasa w 2008r., podczas której towarzyszyli mu Adrian Belew, Pat Mastelotto, Tony Levin i znany z Porcupine Tree Gavin Harrison wydawała się ostatnim gwoździem do trumny legendarnego zespołu.
Tym większą niespodzianką dla fanów okazał się wspomniany amerykański cykl koncertów odbywający się pod hasłem "An Evening with King Crimson". Robert Fripp, trzech perkusistów, dwóch gitarzystów i flecista/saksofonista zabrali fanów w niepowtarzalną muzyczną podróż, zachwycając muzycznym mistrzostwem i długimi improwizacjami.

Zespół powołali do życia w 1968r. w Dorset Robert Fripp i bracia Michael i Peter Giles. Ich debiut nagraniowy, "In the Court of the Crimson King" z 1969r. stał się kamieniem milowym brytyjskiego prog rocka: muzycy kładli szczególny nacisk na instrumentalne mistrzostwo, wykorzystanie awangardowej techniki i połączenie rocka z muzyką klasyczną i jazzem. W 1970r. przed premierą drugiej płyty, "In the Wake of Poseidon", w zespole doszło już do pierwszej z licznych zmian składu, lecz mimo to album trafił na 4. miejsce brytyjskiej listy bestsellerów. W następnych dekadach King Crimson nagrali imponującą liczbę albumów z Top 40 zestawień, dzięki czemu stali się jednym z najbardziej uznanych i szanowanych zespołów progresywnych wszech czasów.

Po latach zawirowań, muzycznych przetasowań i fascynacji w 2011r. pod szyldem King Crimson ProjeKct ukazał się album "A Scarcity of Miracles". Wcześniej ProjeKcty były związane z eksperymentalnymi permutacjami i kombinacjami członków podwójnego tria Crimson, które w latach 1994-1997 tworzyli Robert Fripp, Adian Belew, Trey Gunn, Pat Mastelotto, Tony Levin i Bill Bruford. "A Scarcity of Miracles" to była jednak zupełnie zupełnie inna historia. A wszystko zaczęło się od improwizacji Roberta Frippa i gitarzysty/wokalisty Jakko M. Jakszyka, który choć działał na scenie muzycznej od dobrych kilku lat, dał się poznać szerszej publiczności dopiero w nowym wieku jako członek 21st Century Schizoid Band (zrzeszającego muzyków związanych z wczesnymi mutacjami King Crimson). Kiedy panowie przesłuchali nagraną muzykę, postanowili zaprosić do dalszej współpracy saksofonistę i flecistę Mela Collinsa, którego ostatnio można było usłyszeć na albumie "Islands" King Crimson w 1971r. i gościnnie na "Red" (1975). Jakszyk zabrał wspólne nagrania do domu, dopisał teksty i nadał utworom ostateczny kształt. Wkrótce, po zaproszeniu do współpracy Tony'ego Levina i Gavina Harrisona, trio rozrosło się do kwintetu.

Kiedy dwa lata później Fripp ogłosił muzyczne zmartwychwstanie King Crimson, nikogo nie dziwiło, że zespół tworzyli muzycy grający na ww. albumie oraz dwaj dodatkowi perkusiści: Pat Mastelotto i Bill Rieflin.

Ich wspólna amerykańska trasa zachwyciła zarówno krytyków, jak i publiczność, i potwierdziła, że muzyczne instynkty nie zawiodły Frippa po raz kolejny. Trzej perkusiści byli niekwestionowanymi gwiazdami każdego koncertu, zachwycając płynnością przejść i zmianami aranżacji z wieczoru na wieczór, a czasami z minuty na minutę.

Po dwóch spektakularnych koncertach w San Francisco zapanowało powszechne przekonanie, że to jeden z najlepszych składów w historii zespołu, a może nawet najlepszy, z wyjątkiem wcielenia z lat 1972-74. To King Crimson, który przygląda się z uwagą swoim dawnym dokonaniom, lecz na pewno nie jest zespołem retro. Nowy King Crimson to zespół XXI wieku.

Coraz częściej pojawiają się głosy, że nowy King Crimson jest zespołem jeszcze lepszym, bo po uzupełnieniu składu o instrumenty Collinsa i trzech perkusistów, którzy wnieśli ze sobą także elektronikę, a w przypadku Rieflina instrumenty klawiszowe, powstała grupa, która może zagrać wszystko z liczącego 45 lat repertuaru w sposób nieosiągalny dla wcześniejszych, mniej licznych wcieleń. I robi to z idealną intuicją i dynamiką. Jakszyk, dorównujący talentem Adrianowi Belew wokalista i gitarzysta, wpisał się znakomicie w format zespołu, a po powrocie Tony'ego Levina grupa ma basistę, który potrafi zagrać wszystko.

Ich cztery koncerty w Polsce w 2016 określone zostały przez wielu mianem muzycznych misteriów. Zabrze i Wrocław - te miasta gościły zespół trzy lata temu. Bilety rozeszły się błyskawicznie - na wiele miesięcy przed występami. Podobnie było w 2018, kiedy to grupa wystąpiła w Polsce... pięciokrotnie, dwa razy w Poznaniu i trzy razy w Krakowie.

W 2019 na specjalnej trasie pełnej niespodzianek, zespół świętuje 50-lecie swojego istnienia. I tym razem w programie tournee nie mogło zabraknąć Polski. Po 19 latach grupa powróci do Warszawy do teatru Roma, gdzie zagra dwukrotnie - 26 i 27 czerwca.

Każdy ich wspólny występ jest niezwykłym muzycznym przezyciem; z tym większą radością ponownie powitamy King Crimson w Polsce.


Robert Fripp - guitars, soundscapes
Jakko M. Jakszyk - vocals, guitar
Tony Levin - bass
Mel Collins - saxes, flutes
Bill Rieflin - keyboards, electronics, percussion
Gavin Harrison - drums
Pat Mastelotto - drums
Jeremy Stacey - drums

Perfectly Flawed

sobota, 26 styczeń 2019 19:21 Dział: Pinn Dropp

 

01. Significant Someone - 8:07
02. Unresolved - 10:03
03. Kingdom of Silence - 4:56
04. Cyclothymia - 14:31
05. Fluorescent Dreamscape - Part One - 5:17
06. Perfectly Flawed - 20:54
   . Illusion/Confusion
   . Almost Free
   . Victim Of Imagination
   . Disintegrate
   . Words Without Meaning
07. Fluorescent Dreamscape - Part Two - 7:21

Czas całkowity - 1:11:09

- Mateusz Jagiełło - wokal, instrumenty klawiszowe
- Piotr Sym - gitara, gitara akustyczna, instrumenty klawiszowe
- Paweł Woliński - gitara basowa
- Dariusz Piwowarczyk - perkusja, sample, programowanie, gitara
oraz:
- Syndrom N - instrumenty klawiszowe (2)

 

Die Without Living

sobota, 26 styczeń 2019 11:42 Dział: Fizbers

01. I Am the Remedy - 5:16
02. They Fade - 2:15
03. 54 - 6:13
04. Deal Of Red - 4:04
05. Shape - 4:16
06. C. E. L. - 5:48
07. Die Without Living - 17:02


 Czas całkowity - 44:54



- Dawid Lewandowski - wokal, gitara basowa, gitara
- Dominik Pawlus - perkusja, instrumenty klawiszowe, gitara akustyczna
- Szymon Kubala - gitara
oraz:
- Milena Locksmith - wokal
- Wiktor Batek - gitara


 


 

Hittin' The Road

sobota, 26 styczeń 2019 11:03 Dział: White Highway

01. I Wanna Rock Your Love - 5:30
02. You Get Stuck On Me - 5:30
03. Mr. Freaky - 4:40
04. Hit The Road Again - 4:50
05. Free Fallin' - 4:31
06. City Lights - 4:24
07. Monkey-Spirit - 4:30
08. Show That Feelin' - 5:33
09. Lighthouse - 3:43
10. Here I Am - 10:04


Czas całkowity - 53:15



- Katarzyna Bieńkowska - wokal
- Paweł Gromadzki - gitara
- Mirosław Skorupski - instrumenty klawiszowe
- Michał Dybus - gitara basowa, dodatkowy wokal
- Grzegorz Bauer - perkusja
oraz:
- Michał Jelonek – skrzypce (10)
- Piotr Dudkowski – gitara (2,10)
- Piotr Sikora – organy Hammonda (7)



City Lights

sobota, 26 styczeń 2019 10:26 Dział: White Highway

01. City Lights - 4:37
02. Hangover - 4:40
03. Freedom - 5:56
04. Fight For Your Dreams - 5:12


Czas całkowity - 20:25



- Katarzyna Bieńkowska - wokal
- Paweł Gromadzki - gitara
- Mirosław Skorupski - instrumenty klawiszowe
- Michał Dybus - gitara basowa
oraz:
- Michał Jabłoński - perkusja (2-4)
- Paweł Zbrzeźniak - perkusja (1)



Koncert Caravan.

poniedziałek, 21 styczeń 2019 17:23 Dział: News

Serwis www.ProgRock.org.pl i klub Progresja Music Zone zapraszają na koncert CARAVAN!

caravan


Współtwórcy sceny Canterbury wystąpią w warszawskiej Progresji 23 lutego. Legenda rocka progresywnego świętuje swoje 50-lecie na rynku muzycznym.
Zespół został założony w 1968 roku przez gitarzystę Pye’a Hastingsa oraz grającego na organach Davida Sinclaira. Charakterystyczne brzmienie grupy stanowiło połączenie rocka progresywnego z elementami muzyki folkowej i jazzu. Klasyczny skład uzupełniał perkusista Richard Coughlan grający z niezwykłą finezją na wyjątkowo prostym zestawie perkusyjnym. Grupa rozpadła się na początku lat osiemdziesiątych, by powrócić w 1990 roku w oryginalnym składzie, który przetrwał aż do śmierci Coughlana w 2013 roku.
Pięć lat temu zespół wydał swój czternasty i jak dotąd ostatni album studyjny „Paradise Filter”. Obecna trasa koncertowa kontynuuje upamiętnienie pięćdziesiątej rocznicy powstania Caravan, a my zachęcamy do świętowania razem z muzykami!

Rok 2018 niewątpliwie już dawno przeszedł do historii, dlatego też pragnę podzielić się z Wami moimi typami płytowymi. W rocznych podsumowaniach najbardziej nie lubię tego hierarchizowania, wyborów między pierwszym i ostatnim miejscem. Dlatego bardzo proszę, żeby każdy potraktował poniższe zestawienie jako zbiór dobrych albumów, które ukazały się w zeszłym roku, bez patrzenia na kolejność. Z tego powodu z premedytacją pominąłem numerację. Po prostu cieszmy się dobrą muzyką, której zeszły rok dostarczył nam w dużych ilościach. Jak zwykle zaznaczam, że poniższe zestawienie jest absolutnie subiektywne i nie musi nikomu odpowiadać.


 1


Walfad – „Colloids” – nie chodzi o to, że jestem zaskoczony wysokim poziomem nowej płyty Walfad, bo zespół już przyzwyczaił mnie do ciągłego rozwoju, ale nie spodziewałem się czegoś takiego. Walfad nagrał płytę zasadniczo idealną. Oczywiście każdemu nikt nie dogodzi, ale tu nie ma się do czego przyczepić. Wspaniałe, korzenne brzmienie, ciekawe pomysły, różnorodność, dobre teksty. Żyć nie umierać. A to wszystko w wykonaniu bardzo młodych i piekielnie zdolnych ludzi. I choć poziom polskich płyt w zeszłym roku był równy i bardzo wysoki, „Koloidy” należą do albumów, do których moje myśli wracały najczęściej.

 

 


 

2
Thesis – „Kres” – znowu młodzi ludzie (choć trochę starsi od Walfad) i znowu zaskoczenie. Byłem bardzo ciekaw co Warszawiacy wymyślą tym razem, co nie było proste, bo Thesis wypracował charakterystyczny, własny styl, który jest rozpoznawalny, ale jest też pułapką, bo trudno go zróżnicować. Delikatna zmiana rozłożenia akcentów pozwoliła jednak na stworzenie albumu bardzo dojrzałego i klimatycznego. Nie jest to płyta dla wesołków, ale nie dla nich została nagrana.

 

 


3
Katedra – „Człowiek za dużo myślący” – chciałoby się zakrzyknąć „evviva l'arte!”. I słusznie, krzyczmy, że mamy świetne, młode zespoły, które grają niebanalnie i wciąż poszukują, a ich głowy kipią od pomysłów. Katedra udowodniła również, że wciąż da się nagrać płytę z piękną, polską muzyką w starym, dobrym stylu, bez kompleksów i tęsknego zaglądania w zachodnią stronę świata.

 

 


 

4
Art Of Illusion – „Cold War Of Solipsism” – to chyba najcięższa płyta w moim zestawieniu, ale też jedna z najbardziej fascynujących i rozbudowanych, mimo dość krótkiego czasu trwania. Cieszę się, że bydgoski zespół nagrał spójny i konsekwentny album, a muzycy mieli okazję zaprezentować w pełni swój talent kompozytorski i wykonawczy. Nie mówię, że głównie instrumentalny debiut był zły, ale mam wrażenie, że dopiero teraz panowie mogli całkowicie rozwinąć skrzydła, a w przyszłości polecą gdzie tylko będą chcieli.

 


 

5
Halucynacje – „La Petite Blonde – za tych chłopaków bardzo mocno trzymam kciuki. Po kilku małych albumach, nadeszła pora na pełnometrażowy debiut, który okazał się być ciosem między oczy. Psychodeliczny jazz chwyta za gardło i nie odpuszcza. Płyta jest krótka, ale muzyka na niej zawarta jest bardzo bogata brzmieniowo i zróżnicowana. W większej dawce mogłaby rozsadzić co bardziej poczciwe umysły (w tym mój). Liczę na to, że panowie zbiorą się w sobie i wkrótce znowu coś nagrają, bo dobrych Halucynacji nigdy dość!

 


 

6
Riverside – „Wasteland” – byłoby dziwne, gdyby w moim zestawieniu nie pojawił się nowy album Riverside. Tak, zespół mocno się zmienił i odszedł od dawnego brzmienia. Tak, najsłynniejsza polska grupa prog rockowa zgarnia wszelkie możliwe laury, wszyscy ich słuchają i o nich piszą. Tak, muzycy Riverside stali się progresywnymi celebrytami. Nie zmienia to jednak faktu, że nagrali doskonały album, znacznie prostszy w odbiorze niż do tej pory, ale wciąż niezwykle emocjonalny i głęboki. Jest ciężko, surowo i inaczej, czyli tak jak powinno być po apokalipsie.

 

 

 


 

7
Cereus – „Dystonia” – potem będzie, że wspieram głównie warszawskie zespoły, ale są co najmniej dwa, których dobre, zeszłoroczne płyty nie znajdą się w tym podsumowaniu. Znalazł się natomiast Cereus ze swoją debiutancką „Dystonią”. Album, który absolutnie mnie oczarował klimatem, zdolnością budowania nastroju i zapadającymi w pamięć kompozycjami. Wspaniała propozycja dla fanów cięższej i bardziej mrocznej odmiany muzyki progresywnej. Do tego świetne teksty oraz wokal, które łącznie dają fascynującą mieszankę wybuchową.


 

8
Lizard – „Half-Live” – jak to szło? Muzyka ciężka, trudna i nieprzyjemna? Jak zwykle dwa pierwsze się zgadzają, ostatnie już niekoniecznie. Lizard, podobnie jak Katedra, wyskoczył pod koniec roku spod ziemi i zaproponował jeden z lepszych albumów A.D. 2018. Dobrym pomysłem było odejście od bardziej przystępnego brzmienia „Master & M” na rzecz powrotu do klimatu „Psychopulsu”. Jest do bólu karmazynowo, ale i maksymalnie lizardowo. Kompozycje, niczym dobry melodramat, zawierają liczne zmiany, przejścia, pauzy, rozstania i powroty. Przede wszystkim, album nie jest przegadany, tylko krótki i zwarty. I w ogóle mi nie przeszkadza, że jest to jeden utwór, który trwa ponad 40 minut…


 

9
Weedpecker – „III” – kolejny warszawski zespół, ale co ja poradzę, że często stykam się z kapelami, które grają w moim mieście i sprzedają mi swoje płyty… A tak poważnie, to jak na razie, Weedpecker nagrał swój najlepszy krążek. Muzycy wyszli poza sztywne stonerowe ramy, nadając utworom mnóstwo przestrzeni i lekkości, ale też psychodelicznego sznytu. Trzeciego albumu Warszawiaków po prostu przyjemnie się słucha. Nie ma to jak wybrać się w podróż w nieznane w doborowym towarzystwie.


 

10
Long Distance Calling – „Boundless” – szczerze mówiąc, to nie sądziłem, że ten zespół jeszcze kiedykolwiek powróci w taki sposób. Kiedyś grali fajnego, instrumentalnego post rocka z okazjonalnymi gośćmi za mikrofonem. Potem zaczęli kombinować ze stałym wokalistą, grać bardzo nowocześnie i niestety mało oryginalnie. Wreszcie wkurzyli się i w wielkim stylu powrócili do tego co potrafią robić najlepiej. Znowu jest instrumentalnie, ale z pasją, ogromną energią i ciekawymi pomysłami. Cieszę się, że powróciło „jedyne słuszne” Long Distance Calling.


 

11
Subsignal – „La Muerta” – nie sądziłem, że rock progresywny można grać w tak przebojowy sposób. A przede wszystkim, nie sądziłem, że coś takiego mogłoby mi się spodobać. A jednak. „La Muerta” po prostu oszałamia melodiami i nieczęsto niespotykaną w prog rocku chwytliwością. Mimo obezwładniającej przystępności, album jest niebanalny, pozbawiony prostactwa czy nachalności. To czysta pasja i radość tworzenia przelana na piękne dźwięki. Nie zawsze musi być ciężko i skomplikowanie, żeby było dobrze.


 

12
Gazpacho – „Soyuz” – ten zespół albo łyka się w całości albo odrzuca się automatycznie każdy kolejny album. Dlaczego? Bo brzmienie jest bardzo zhomogenizowane, jednolite. A mówiąc wprost, większość płyt Gazpacho brzmi jak… kolejne płyty Gazpacho. Choć Norwegowie są bardzo konsekwentni w swojej twórczości, w zeszłym roku udało im się stworzyć album z naprawdę przekonującą i emocjonalną muzyką. Podstawą jest, jak zwykle, opowiadana przez wokalistę historia, ale w tym przypadku bardzo ciekawa i pozwalająca na swobodną interpretację. Przyjemnie jest zanurzyć się w tej muzyce i nieco odpłynąć.


 

13
Crippled Black Phoenix – „Great Escape” – Justin Greaves znowu to zrobił. Jego grupa nagrała album bardzo długi, rozbudowany i otulający swoją niezwykłą atmosferą. CBP powinno otrzymać medal w kategorii “zasłużeni dla budowania nastroju w muzyce”. Każda płyta tego kolektywu (lider nie obraża się na to słowo, a nawet sam wskazuje je jako prawidłowe) przynosi inne brzmienia i pomysły. Tym razem, muzycy postawili na długie pasaże i powolne rozwijanie kompozycji. Nie uświadczymy tu prostych melodii i chwytliwych refrenów, ale każda wrażliwa dusza drgnie pod wpływem tych dźwięków.


 

14
Dead Can Dance – „Dionysus” – oj, zatańczył Dionizos na tej płycie (polecam wywiady z liderem DCD dotyczące ogólnego konceptu). Lisa Gerard i Brendan Perry powrócili z wyjątkowym albumem. Otrzymaliśmy dwie, głównie instrumentalne suity, z których każda podzielona jest na kilka części. Nie znajdziemy tu typowych utworów, zakładając, że muzyka DCD była kiedykolwiek „typowa”, lecz przenikające się kompozycje, które czerpią inspiracje z muzyki pochodzącej z różnych zakątków świata. Co ciekawe, Brendan Perry nie lubi określenia „world music”. „Dionysus” powinien zadowolić fanów Dead Can Dance, choć album nie brzmi jak ich poprzednie propozycje.


 

15
The Pineapple Thief – „Dissolution” – przy tak wyrównanej rywalizacji innych zespołów, to cud, że „Złodzieje” znaleźli się w moim zestawieniu akurat z tą płytą. W przypadku „Your Wilderness” nie miałem wątpliwości, bo to jeden z najlepszych albumów grupy Bruce’a Soorda. Przy „Dissolution” już nie byłem taki pewny, bo to płyta trochę nierówna, ale dostarczająca, mimo wszystko, wielu wrażeń i kilku kolejnych koncertowych hitów. To również dowód na to, że stara miłość nie rdzewieje.


 


Ubiegły rok przyniósł tak naprawdę masę dobrych płyt, ale niestety nie na wszystkie znalazło się miejsce w moim zestawieniu. Jeśli w rocznym podsumowaniu brakuje nowych albumów takich grup jak Here On Earth, Exlibris, Sunnata, Seasonal, Albion, Mystery, Antimatter czy Galahad, to wiedz, że coś się dzieje…
Gabriel „Gonzo” Koleński

La Petite Blonde

LABORATORIUM zagra premierowy koncert!

sobota, 12 styczeń 2019 13:16 Dział: News

15 marca w Progresji – LABORATORIUM zagra premierowy koncert!
Legenda jazz-rocka, która od 45 lat wciąż zachwyca na estradach krajowych i zagranicznych.

laborato

LABORATORIUM:
JANUSZ GRZYWACZ– piano, el.piano, synth, vocoder, loops programming
MAREK STRYSZOWSKI – soprano sax, alto sax, vocals
KRZYSZTOF ŚCIERAŃSKI – bass guitar, midi bass guitar
MAREK RADULI – guitar
PAWEŁ DOBROWOLSKI – drums
gość specjalny:
BERNARD MASELI – KAT, midi controller, marimba

Laboratorium po 32 latach w zeszłym roku powróciło z 10 w swojej karierze, nowym studyjnym albumem „NOW” w składzie: Janusz Grzywacz, Marek Stryszowski, Marek Raduli, Krzysztof Ścierański oraz RIP Grzegorz Grzyb.

Data premiery płyty z końca 2018 roku nie była dla Zespołu przypadkowa – 2 listopada to dzień urodzin tragicznie zmarłego w lipcu tego roku GRZEGORZA GRZYBA, który w kultowym Izabelin Studio nagrał z Laboratorium pierwszy i zarazem ostatni album.
Na płycie znalazło się 10 utworów, soczysta mieszanka brzmieniowa i muzyka niezwykle osobista ze specjalnym gościnnym udziałem Bernarda Maseli, O.S.T.R.’a oraz Jaroza. Okładkę do płyty stworzył uznany na całym świecie artysta Mirosław Rogala. Warto wspomnieć, że fanem zespołu jest m.in. Russell Hobbs – wirtualny perkusista grupy Gorillaz.

Ceny biletów: 100 zł - miejsca siedzące nienumerowane / 80 zł - miejsca stojące dostępne na www.progresja.com

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.