A+ A A-

MoodMan - "Man Of The New Age"

sobota, 02 marzec 2019 07:39 Dział: Zapowiedzi wydawnicze

Pod koniec lutego miał swoją premierę album ‘Man Of The New Age’ wykonawcy MoodMan. Pod tym pseudonimem kryje się jeden człowiek, w którego głowie powstał cały oprawiony w dźwięki zamysł płyty. Krążek zawiera 8 utworów, łącznie nieco ponad 48 minut muzyki w klimatach art-rockowych i progresywnych stanowiących swoisty koncept album, który w całości porusza tematy z życia człowieka w XXI wieku. Okładka i booklet zostały zaprojektowane przez MoodMan’a. Rysunki wykonała artystka Aga Pe.moodmannews
Płyta jest również dostępna w wersji zdigitalizowanej na platformach streamingowych.

01. Man Of The New Age - 4:51
02. The Trip - 7:06
03. Stony Beach - 7:26
04. The Wisest One In The Room - 6:51
05. I'm Stuck Here - 6:19
06. Right Place - 3:30
07. Forward - 5:51
08. Live Better - 6:19

Czas całkowity - 48:13

Koniec dekady to zwykle czas jubileuszów w muzyce progresywnej, a ostatnio tacy giganci jak Jethro Tull, King Crimson czy Caravan obchodzą swoje pięćdziesięciolecie i organizują z tej okazji specjalne trasy koncertowe. Ci pierwsi pojawili się w Polsce w zeszłym roku, ci drudzy w sumie też, ale w tym przybędą do nas ponownie, a ci ostatni nawiedzili nasz kraj niedawno. I choć Caravan nigdy nie dorównał popularnością swoim równie wiekowym kolegom, jeden z głównych przedstawicieli sceny Canterbury jest nie mniej ciekawy i zasłużony dla brytyjskiej sceny progresywnej.
Rzadko się zdarza, żeby tego typu występy uzupełniały supporty, ale w tym przypadku, zanim na scenie pojawiła się gwiazda wieczoru, publiczność rozgrzewała krakowska grupa FREN. Młody zespół został bardzo dobrze dobrany pod kątem ideologicznym. Tak jak Caravan 50 lat temu, Fren zdaje się grać na przekór wszystkim i wszystkiemu, jak na dobrą awangardę przystało. Nie miałem wcześniej do czynienia z twórczością tego zespołu, dlatego było to dla mnie pewne novum. Przyznaję, że póki co, muzycy nie przekonali mnie szczególnie. Ich propozycja jest bardzo hermetyczna i trudna w odbiorze. Introwertyzm nie zawsze sprawdza się na żywo, zwłaszcza w takiej kakofonicznej formie. Oczywiście, te dźwięki miały swój psychodeliczny urok, a zespół zwłaszcza pod koniec rozkręcił się i zaczął grać bardziej dynamicznie. Niestety, gdy już zapowiadało się dobrze, występ Fren dobiegł końca. Nie mówię zespołowi nie, ale póki co nie zostałem kupiony.
Z kolei absolutnie mnie ujęli starsi panowie z CARAVAN! Nie, nie jestem typowym młodym gnojkiem, który śmieje się ze starszych ludzi, ale średnia wieku w zespole wynosi około 70 lat. Zaniża ją jedynie perkusista Mark Walker. Swoją drogą, jest to fantastyczny muzyk i niezły showman, z niespożytą energią i szelmowskim uśmiechem. Tak naprawdę każdy z występujących tego wieczoru muzyków zasługuje na ogromny szacunek i uznanie. Klawiszowiec Jan Schelhaas, nawet jeśli nie grał pierwszych skrzypiec, to wykonywał swoje partie nienagannie, pięknie ubarwiając cały występ. Za to dosłownie pierwsze skrzypce (i nie tylko) grał multiinstrumentalista Geoffrey Richardson, który poza skrzypcami i fletem, obsługiwał również gitarę i różne, dziwne instrumenty perkusyjne (solo na drewnianych łyżkach? Pewnie!). Muzyk udowodnił też, że na skrzypcach można zagrać solówkę w podobny sposób jak na gitarze…pociągając za struny. Witamy w Canterbury. Skład uzupełnił zasłużony dla brytyjskiej sceny rockowej basista Jim Leverton, znany ze współpracy z Noelem Reddingiem, Stevem Marriottem czy zespołem Blodwyn Pig. Mimo licznych zmian w składzie, na czele Caravan w dalszym ciągu stoi niestrudzony Pye Hastings, którego kondycja niestety budzi najwięcej kontrowersji. O ile gra na gitarze nie stanowi dla niego żadnego problemu, o tyle śpiewając, sprawia wrażenie, jakby nieco się męczył. Mimo wszystko, nie przeszkodziło to zespołowi w perfekcyjnym wykonywaniu poszczególnych utworów. Setlista nie została przygotowana idealnie chronologicznie i nie obejmowała wszystkich albumów, ale ogólnie pierwsza część występu była poświęcona wczesnym płytom Caravan (rozpoczęli od „Memory Lain, Hugh / Headloss”, który otwiera mój ukochany album „For Girls Who Grow Plump In The Night”), a druga tym późniejszym. Jako fan pierwszych albumów grupy, z radością i podziwem obserwowałem i słuchałem jak muzycy fenomenalnie radzą sobie z wymagającymi partiami. Szczytem wszystkiego było doskonałe odegranie długiej suity „Nine Feet Underground” pod koniec koncertu. Coś niebywałego! Z drugiej strony, miałem wrażenie, że te nowsze, spokojniejsze kawałki, takie jak „Farewell My Old Friend”, „Nightmare”, „Dead Man Walking”, czy „I'll Be There for You” sprawiają większą przyjemność samym muzykom. W końcu, występ jest też dla artysty, nie tylko dla słuchacza. W połączeniu, starsze i nowsze kompozycje stanowiły ciekawą i eklektyczną mieszankę.
W dobrej kondycji i z uśmiechem na ustach, Caravan grał prawie 2 godziny, co jest niemałym wyczynem i wspaniałym osiągnięciem dla tak doświadczonych muzyków (dobra, już nie czepiam się wieku). To był absolutnie magiczny wieczór wypełniony wyborną muzyką w najlepszym wykonaniu. Ktoś dobrze napisał, że młodzi ludzie są biedni, bo czego oni będą słuchać, jak ci wszyscy giganci odejdą. Trudno mi powiedzieć czego sam będę słuchał za jakieś 20 lat, ale na pewno będę wracał do płyt takich zespołów jak Caravan, a wspomnieniami do takich koncertów jak ten.
Przybył, zobaczył, wysłuchał, wrócił i spisał,
Gabriel „Gonzo” Koleński'

Chyba nie ma drugiej imprezy, która miałaby takiego pecha jak druga edycja festiwalu Prog On Days. Po ogłoszeniu bardzo mocnego składu i wielu niespodzianek, koncerty, które początkowo były planowane na styczeń, zostały przełożone ze względu na żałobę narodową po śmierci prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza. Z listy wykonawców wypadły wówczas Tenebris, Hipgnosis i Sounds Like The End Of The World, pojawił się za to znany z Maze Of Sound gitarzysta Rafał Galus z występem solowym. Po śmierci Jana Olszewskiego ogłoszono kolejną żałobę, która skróciła festiwal do jednego dnia, usuwając występy Frontal Cortex i ATME, które miały uzupełnić skład. Ale spokojnie, co się odwlecze, to nie uciecze.
Festiwal kameralnie rozpoczął się po godzinie 19 w znajdującej się w Łódzkim Domu Kultury restauracji Łódka od występu STEP ASIDE. Czym jest ten enigmatyczny zespół? Dzieckiem Prog On Days, ponieważ trio powstało tuż przed i niejako na potrzeby imprezy. Do wspomnianego wcześniej Rafała Galusa dołączyli wokalistka oraz basista. Muzycy zaproponowali czarującą mieszankę akustycznego bluesa i ballad. Szczególnie urzekający był utwór „For Lucy”, zadedykowany małej córeczce Rafała, która również była obecna w czasie koncertu. Mnie do gustu przypadło wykonanie „Higher Ground”, znane rockowej publiczności głównie w wersji Red Hot Chilli Peppers. Nie zabrakło też szczypty repertuaru Maze Of Sound.
Po godzinie 20 przenieśliśmy się na dół, do Sali Kolumnowej, gdzie odbywała się zasadnicza część festiwalu. Pierwszy zespół to kolejna niespodzianka, choć fani łódzkiej (i nie tylko) sceny progresywnej doskonale wiedzieli czego się spodziewać. LET SEE THIN powstał na gruzach Leafless Tree i odrodził się z popiołów z częścią muzyków dawnego składu. Nie zabrakło wokalisty Łukasza Woszczyńskiego oraz gitarzysty Radka Ossowskiego. Ten ostatni grał głównie na gitarze akustycznej, ale zrobił wyjątek podczas wykonania „This Is Not America” z repertuaru Davida Bowiego, gdy zagrał piękną solówkę na gitarze elektrycznej. Zespół zaprezentował premierowy materiał, którego póki co nie jest dużo, ale jest bardzo obiecujący. Wyrazista rytmika, zgrabne melodie, emocjonalny wokal dobiegający z głębi duszy i chwytające za serce solówki tworzą piękną całość z ogromnym potencjałem. Mam nadzieję, że ten projekt przemieni się w regularny zespół.
Następna kapela to kolejny przykład, że Prog On Days nie jest poświęcone wyłącznie metalowi progresywnemu. Wokalista pochodzącego z Warszawy zespołu ATOM HEART od razu zapowiedział, że nie grają prog metalu, tylko hard rocka, ale kochają muzę, a to jest najważniejsze. Nic dodać, nic ująć. Propozycja Atom Heart to archetypiczny i pełnokrwisty hard rock, który zdecydowanie najlepiej sprawdza się na żywo. Muzycy nie biorą jeńców, grają szybko, ostro i głośno. Twórczość młodych Warszawiaków jest pełna mniej lub bardziej zamierzonych cytatów z takich klasyków jak Led Zeppelin, Deep Purple czy Budgie, ale też SBB (czy tylko ja słyszałem fragment „Walkin’ Around The Stormy Bay”?). Ten występ był ekscytujący, bo energia muzyków była zaraźliwa, ale pod koniec wkradało się już niestety zmęczenie jednostajną stylistyką.
Poziom ciężkości oraz poprzeczka poszły jeszcze bardziej w górę, gdy na scenie zainstalowali się twardziele z MECHANISM. Pochodzący z Gdańska zespół robi coraz większą karierę muzyczną. Po przerwie, jaka nastąpiła po wydaniu debiutanckiej płyty w 2015 roku, grupa powróciła do koncertowania, w tym zagrała u boku Riverside podczas europejskiej części trasy „Wasteland Tour” oraz wydała drugą płytę, zatytułowaną „Entering The Invisible Light”. Nigdy wcześniej nie widziałem koncertu Mechanism, dlatego byłem bardzo ciekaw. Ich występ zdecydowanie nie zawiódł, tym bardziej, że muzycy chyba maksymalnie wykorzystali możliwości Sali Kolumnowej. Przestrzenne, ciężkie, ale niezamulone brzmienie, precyzyjne wykonania oraz mocny głos wokalisty Rafała Stefanowskiego dopełniły udany występ.
ART OF ILLUSION widziałem na żywo już tyle razy, że czasem zastanawiam się co jeszcze mogę napisać o koncertach tego fantastycznego bydgoskiego zespołu. Jednak jeśli grają tak jak na finał Prog On Days 2019 to nie mam się nad czym zastanawiać! Muzycy weszli na scenę i rządzili nią przez kolejne 1,5 godziny. Zespół wciąż promuje wydany w zeszłym roku album „Cold War Of Solipsism”, dlatego poza utworem tytułowym panowie zaprezentowali z tego krążka również „Devious Saviour”, „Allegoric Fake Entity” i „King Errant”. Zestaw utworów był jednak dość przekrojowy, dlatego usłyszeliśmy też „The Rite Of Fire”, zagrane na bis „For Her” i całkiem długi set instrumentalny. Muzycy Art Of Illusion, mimo młodego wieku, mają spore doświadczenie sceniczne i to procentuje. Zespół jest doskonale zgrany i wykonuje poszczególne utwory z ogromną pasją. Ileż w tym było emocji! Ogromnym atutem tego występu było również brzmienie. Chyba nigdy nie słyszałem tak dobrze nagłośnionego występu AOI. Było słychać każdy drobny szczegół, zwłaszcza jeśli chodzi o klawisze Pawła Łapucia, które niestety często giną w ogólnej zawierusze, a przede wszystkim było przestrzennie i nie za głośno. Wspaniały występ na zakończenie udanego wieczoru.
Niełatwo przyszło, ale niestety szybko zleciało. Szczerze podziwiam organizatorów Prog On Days 2019 za upór i pasję, bo chyba tylko one pozwoliły na doprowadzenie imprezy do szczęśliwego finiszu. Kolejna edycja tego festiwalu pokazała, że jest miejsce na polskiej scenie dla metalu progresywnego (i nie tylko), ponieważ mamy w tym gatunku mocnych przedstawicieli, których warto promować. I to by było na tyle. Wypatruję kolejnych ciekawych opcji koncertowych i chętnie wrócę za jakiś czas do Łódzkiego Domu Kultury.
Przybył, zobaczył, wysłuchał, wrócił i spisał,
Gabriel „Gonzo” Koleński
Zdjęcia Krzysztof"Jester"Baran





 

Legacy

piątek, 22 luty 2019 22:56 Dział: Myrath

01. Jasmin - 1:48
02. Believer - 4:32
03. Get Your Freedom Back - 3:57
04. Nobody's Lives - 5:43
05. The Needle - 5:06
06. Through Your Eyes - 5:37
07. The Unburnt - 4:36
08. I Want To Die - 4:38
09. Duat - 5:26
10. Endure The Silence - 4:44
11. Storm Of Lies - 4:35


Czas całkowity - 50:42



- Zaher Zorgatti - wokal
- Malek Ben Arbia - gitara
- Elyes Bouchoucha - instrumenty klawiszowe
- Anis Jouini - gitara basowa
- Morgan Berthet - perkusja





Human

piątek, 22 luty 2019 19:13 Dział: Darkwater

01. A New Beginning - 6:20
02. In Front of You - 7:28
03. Alive (Part I) -1:26
04. Alive (Part II) - 7:21
05. Reflection of a Mind - 11:32
06. Insomnia - 6:46
07. The Journey - 8:04
08. Burdens - 8:15
09. Turning Pages 9:47
10. Light of Dawn - 9:09

Czas całkowity - 1:16:08

- Henrik Båth - wokal, gitara
- Markus Sigfridsson - gitara
- Simon Andersson - gitara basowa
- Magnus Holmberg - instrumenty klawiszowe
- Tobias Enbert - perkusja

 

The Atlantic

piątek, 22 luty 2019 18:57 Dział: Evergrey


01. A Silent Arc - 7:47
02. Weightless - 6:41
03. All I Have - 6:15
04. A Secret Atlantis - 5:30
05. The Tidal - 1:06
06. End of Silence - 4:45
07. Currents - 5:29
08. Departure - 6:30
09. The Beacon - 5:23
10. This Ocean - 4:30


Czas całkowity - 53:56



- Tom Englund - wokal, gitara
- Henrik Danhage - gitara
- Rikard Zander - instrumenty klawiszowe
- Johan Niemann - gitara basowa
- Jonas Ekdahl - perkusja




Distance Over Time

piątek, 22 luty 2019 18:31 Dział: Dream Theater

01. Untethered Angel - 6:14
02. Paralyzed - 4:17
03. Fall Into The Light - 7:04
04. Barstool Warrior - 6:43
05. Room 137 - 4:23
06. S2N - 6:21
07. At Wit's End - 9:20
08. Out of Reach - 4:04
09. Pale Blue Dot - 8:25

Czas całkowity - 56:51

 

- James LaBrie - wokal
- John Petrucci - gitara
- Jordan Rudess - instrumenty klawiszowe
- John Myung - gitara basowa
- Mike Mangini - perkusja

 

Wydawnictwo Rock-Serwis Piotr Kosiński ma niezwykłą przyjemność zaprosić na koncerty połowy duetu NO-MAN i zarazem posiadacza najbardziej melancholijnego głosu świata...

TIM BOWNESS z zespołem

2.06.2019 WROCŁAW, Klub FIRLEJ, godz. 20:00
3.06.2019 WARSZAWA, Progresja Music Zone, godz. 20:00

Bilety w sprzedaży na WWW.ROCKSERWIS.PL oraz w punktach i na stronach EVENTIM.PL i TICKETMASTER.PL
Bilety w sprzedaży od 1.03.2019
CENA BILETU: 119,00zł

Tim Bowness 3

Tim Bowness - głos No-Man, właściciel "najbardziej melancholijnego głosu świata" powraca ze specjalnym projektem do Polski. Artysta promować będzie swoje ostatnie solowe albumy, ale podczas koncertów nie zabraknie też muzyki No-Man.
Niesamowicie wysublimowana, wyrafinowana muzyka, jaką tworzy Bowness wymyka się wszelkim klasyfikacjom. Różnorodność zainteresowań muzycznych artysty jest wręcz nieograniczona.
Bowness, urodzony i wychowany w Warrington w Cheshire, po raz pierwszy zainteresował się muzyką w dzieciństwie. Wśród swoich inspiracji muzyk wymienia: Roberta Wyatta, Petera Hammilla, Nicka Drake'a, Scotta Walkera, Nico i Tima Buckleya oraz... muzykę disco lat 70. czy angielski punk.
Przez blisko trzydzieści lat muzycznej kariery Bowness zyskał miano artysty kultowego, któremu nie są obce różne gatunki muzyczne: drum'n'bass, muzyka taneczna, jazz czy rock. Współpracował m.in.: ze Stevenem Wilsonem (No-Man), Giancarlo Errą (projekt Memories Of Machines), Richardem Barbieri, Stefano Panunzim, grupami Samuel Smiles, Slow Electric, Fjieri, Centrozoom, Henry Fool czy Plenty. Razem z Richardem Barbierim w 1994r. nagrał album Flame, jest też współproducentem i współautorem znakomicie przyjętego albumu Judy Dyble (ex-Fairport Convention) Talking With Strangers z 2009r.
W 2001 roku wraz Pete'em Morganem i Peterem Chilversem założył niezależną wytwórnię płytową Burning Shed.
W 2004 roku ukazał się pierwszy solowy album artysty (My Hotel Year). O genezie powstania płyty opowiadał w następujący sposób: "Czułem że nadszedł czas na zmiany i podjęcie ryzyka [wydania solowej płyty - A.T.]. Nawet kiedy piszę piosenki dla siebie, polityka zespołu wchodzi często w drogę. Tym razem, chociaż skomponowałem mniej [muzyki] niż na dwa ostatnie albumy No-Man chciałem mieć większą kontrolę nad końcowym rezultatem procesu twórczego".
Wydany w 2014 roku (10 lat po debiucie) drugi "prawdziwy solowy" album Bownessa Abandoned Dancehall Dreams spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem prasy muzycznej i znalazł się w rankingach najlepszych płyt roku. W nagraniach wspomogli artystę Pat Mastelotto (King Crimson), Colin Edwin (Porcupine Tree), Anna Phoebe (Trans-Siberian Orchestra) oraz członkowie zespołu towarzyszącego No-Man w czasie koncertów (Stephen Bennett, Michael Bearpark, Pete Morgan, Andrew Booker i Steve Bingham). Kompozytor i aranżer Andrew Keeling (m.in.: The Hilliard Ensemble, Evelyn Glennie, Robert Fripp) opracował aranże smyczkowe dla utworów zamieszczonych na płycie.
Także wydana rok później płyta Stupid Things That Mean The World spotkała się z równie ciepłym przyjęciem, a wśród muzyków, którzy wzięli udział w jej nagraniu roiło się od znamienitych nazwisk: ponownie Colin Edwin, Pat Mastelotto czy Anna Phoebe, ale także Pater Hammill, Phil Manzanera, David Rhodes czy Bruce Soord (z The Pineapple Thief).
Po sukcesie ww. płyty Tim Bowness powrócił w 2017 albumem Lost In The Ghost Light totalnie różniącym się od wszystkich pozycji w swoim dorobku. O miksy i mastering zatroszczył się Steven Wilson, a Bownessowi w studiu towarzyszył zespół w składzie: Stephen Bennett (Henry Fool), Colin Edwin (Porcupine Tree), Bruce Soord (The Pineapple Thief), Hux Nettermalm (Paatos) i Andrew Booker (Sanguine Hum). Nie zabrakło też znakomitych gości: Kit Watkins (Happy The Man/Camel), Steve Bingham (No-Man) i legendarny Ian Anderson (Jethro Tull). Adrew Keeling (Robert Fripp/Hilliard Ensemble/Evelyn Glennie) zaaranżował partie kwartetu smyczkowego i fletu w trzech utworach.
"Lost In The Ghost Light" to concept-album, na który składają się sceniczne i pozasceniczne refleksje fikcyjnego "klasycznego" rockmana u schyłku kariery. Od hipnotycznego otwierającego całość "Worlds Of Yesterday" po smutny kulminacyjny "Distant Summers", przez porywające szaleństwo "Kill The Pain That's Killing You" i pełen orkiestrowego rozmachu "You'll Be The Silence", album kryje w sobie hipnotyczne solówki i bogate harmonicznie kompozycje, które w dotychczasowym dorobku artysty nie mają sobie równych.
Teksty to rozważania o tym, jak epoka ściągania wszystkiego z sieci i starzejącej się publiczności wpływa na proces twórczy, jaki wpływ na prawdziwe i rodzinne życie wywiera bezgraniczne poświęcenie muzyce, a idealizm początków kariery ustępuje miejsca samozadowoleniu i obawie przed naporem młodszych, pełniejszych wigoru artystów.
Aktywność nagraniowa Bownessa mogła przyprawić o ból głowy tym bardziej, że w 2018 na rynku pojawiła się kolejna płyta, w której nagraniu wziął udział. Po 30 latach od chwili powstania, w sprzedaży pojawiły się bowiem pierwsze nagrania formacji Plenty (It Could Be Home). Plenty to grupa, którą w 1986r. założył Tim Bowness razem z Brianem Hulse'em i Davidem K Jonesem. W swojej muzyce nawiązywali do dokonań takich wykonawców jak The Blue Nile, David Bowie, David Sylvian czy Peter Gabriel. Niestety, nigdy nie udało im się wydać debiutanckiego albumu. Do pomysłu powrócili po latach - w 2016 i 2017r. Bowness, Hulse i Jones ponownie nagrali stare utwory, starając się zachować ich dawnego ducha. W studiu wspomogli ich: Jacob Holm-Lupo (White Willow, The Opium Cartel), Steve Kitch (The Pineapple Thief), były gitarzysta Plenty, Michael Bearpark, pianista Peter Chilvers (Brian Eno, Karl Hyde) i skrzypek Steve Bingham (No-Man).
Chyba nikogo nie zdziwił fakt, iż niedługo przyszło nam czekać na kolejne solowe dzieło artysty. W marcu 2019 ukazał się chyba najlepszy w ostatnim okresie album Flowers At The Scene.
Na tle klimatycznego art rocka Tim prezentuje pełne rozmachu historie i rozbrajająco szczere teksty. W studiu znów nie zabrakło znamienitych gości, wśród których znaleźli się: Peter Hammill (Van Der Graaf Generator), Andy Partridge (XTC), Kevin Godley (10cc), Colin Edwin (Porcupine Tree), Jim Matheos (Fates Warning/OSI), David Longdon (Big Big Train), współproducent Brian Hulse (Plenty), trębacz z Australii Ian Dixon oraz perkusiści Tom Atherton and Dylan Howe.
Tuż przed premierą płyty Tim zapowiedział dwa koncerty w Polsce: 2.06. we Wrocławiu i 3.06. w Warszawie.
Charakterystyczne, niemalże z pogranicza jawy i snu partie wokalne, subtelne melodie, będące punktem wyjścia do starannych, wyrafinowanych aranżacji to cechy charakterystyczne twórczości Bownessa. Jakie utwory usłyszymy podczas koncertów Tima Bownessa i towarzyszącego mu zespołu? Nie zabraknie z pewnością znanych fanom twórczości Anglika utworów No-Man, przepięknych kompozycji zawartych na solowych płytach Bownessa oraz… niespodzianek.

Wybrana dyskografia (nie uwzględnia wydawnictw No-Man):

Another Beauty Blooms (with Ian Simpson, Mike Bearpark) (1986)
Flame (with Richard Barbieri) (1994)
World Of Bright Futures (with Samuel Smiles) (1999)
California, Norfolk (with Peter Chilvers) (2002)
My Hotel Year (2004)
Never Trust The Way You Are (with Centrozoon) (2004)
Talking with Strangers (with Judy Dyble) (2009)
Warm Winter (with Giancarlo Erra as Memories of Machines) (2011)
Abandoned Dancehall Dreams (2014)
Stupid Things That Mean The World (2015)
Lost In The Ghost Light (2017)
It Could Be Home (with Plenty) (2017)
Flowers At The Scene (2019)

Tim Bowness w sieci:
http://timbowness.co.uk/
https://www.facebook.com/timbowness

opracowała: Agnieszka Truszkowska/Piotr Kosiński

Lotus

środa, 13 luty 2019 09:21 Dział: Soen

01. Opponent -5:44
02. Lascivious - 5:37
03. Martyrs - 6:08
04. Lotus - 5:24
05. Covenant - 5:42
60. Penance - 6:17
70. River - 5:21
08. Rival - 5:51
09. Lunacy - 8:05

Czas całkowity - 56:09

- Joel Ekelöf - wokal
- Cody Ford - gitara
- Lars Åhlund - instrumenty klawiszowe
- Stefan Stenberg - gitara basowa
- Martin Lopez - perkusja

Tales From Outer Space

sobota, 09 luty 2019 12:50 Dział: RPWL

01. A New World - 8:38
02. Welcome to the Freak Show - 6:15
03. Light of the World - 10:08
04. Not Our Place to Be - 6:06
05. What I Really Need - 5:20
06. Give Birth to the Sun - 8:58
07. Far Away from Home - 4:33

Czas całkowity - 49:58

- Yogi Lang - wokal, instrumenty klawiszowe
- Kalle Wallner - gitara, gitara basowa
- Markus Jehle - instrumenty klawiszowe
- Marc Turiaux - perkusja
oraz:
- Guy Pratt - gitara basowa (4)

 

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.