01. Welcome - 3:39
02. Devaluation - 3:20
03. This Goddamn Silence - 3:14
04. It Doesn't Work - 3:38
05. I Inside Me - 3:51
06. Unconcious In A Moment - 4:35
07. Descending - 4:50
08. I'm Comming There For More - 6:20
Czas całkowity - 33:27
- Szymon S. Priebe - wokal, gitara
- Natalia Gburzyńska - instrumenty klawiszowe
- Maciej Kudalski - gitara basowa
- Michał Kośmider - perkusja
"Muzyka to moja obsesja" - rozmowa z Maciejem Werkiem, dyrektorem łódzkiego Soundedit Festival
wtorek, 14 październik 2014 17:43 Dział: Wywiady
Od 23 do 25 października w Łodzi, w Klubie Wytwórnia, odbędzie się szósta edycja Międzynarodowego Festiwalu Producentów Muzycznych SOUNDEDIT. Pomysłodawca, dyrektor i główny organizator - Maciej Werk znalazł czas, by opowiedzieć o Festiwalu, jego historii, przyszłości, idei oraz… O tym, jakim on sam jest dźwiękiem.
Rozmowę przeprowadził Mateusz Królik.
Wywiad udostępniony przez organizatorów Soundedit Festival 2014.
Mateusz Królik: Odkąd zabrałeś się za organizację Soundedit świat muzyczny, środowisko producenckie bardzo się zmieniło?
Maciej Werk: Nie wiem czy od pierwszej edycji przez te sześć lat aż tak bardzo zmienił się świat muzyczny. Przeobrażenia w świecie produkcji muzycznej tak naprawdę mają miejsce odkąd komputery stały się podstawowym źródłem zapisu, a studia nagraniowe - typowe, stare, analogowe i takie klasyczne stały się pewnego rodzaju luksusem i są bardziej niedostępne niż były kiedyś, choćby dlatego, że jest ich coraz mniej i są one po prostu coraz droższe.
W marcu tego roku w Łodzi gościł zespół Red Box. W Radiu Łódź wystąpili z krótkim, akustycznym koncertem. Simon i reszta muzyków, byli zachwyceni właśnie taki studiem „starej szkoły”. Wręcz mówili, że to tu, w Łodzi, chcieliby nagrać następną płytę.
Z jednej strony mamy zatem sytuację, która powoduje, że każdy w domu może sobie nagrać muzykę i każdy może tytułować się mianem producenta muzycznego. To jest oczywiście tak dobre, jak i złe, ponieważ kiedyś była w tym wszystkim większa magia. A z drugiej strony mamy obraz tych klasycznych, dużych, czy też może bardziej analogowych, tradycyjnych studiów, (nie chodzi przecież o wielkość studia, ale bardziej o podejście mentalne do pracy) gdzie jednak ludzie się spotykają, grają na żywo i rola producenta jest bardziej rolą asysty przy pracy zespołowej niż siedzenia przy komputerze i klikania myszką.
MK: Zmienił się więc styl i warsztat pracy?
MW: Wszyscy goście, którzy prowadzą podczas Soundedit warsztaty, czy przyjeżdżają, żeby odebrać nagrodę, (mówię głównie o gościach zagranicznych, choć nie tylko o nich) podkreślają, że te zmiany powodują także zmianę ich trybu życia i pracy.
Są mniejsze budżety nagraniowe, co w przypadku tych największych producentów jest odczuwalne również w ich kieszeni. Zmienił się system pracy, a jednak niczym w haśle Festiwalu: „I Am The Sound”, najważniejszy zawsze w tym wszystkim jest człowiek i nie ma większego znaczenia czy dobra muzyka powstaje na plug’inach czy na prawdziwych instrumentach, czy są tam instrumenty wirtualne, czy tzw. hardwarowe. Podobnie jest ze sprzętem – liczy się zawsze pomysł na to, jaką muzykę chce się grać.
MK: Soundedit to jednak nie tylko warsztaty. To również świetne koncerty, czy tak będzie w tym roku?
MW: Tak jest, fani dobrego brzmienia w trakcie tegorocznego Festiwalu mogą liczyć na, jak zwykle, znakomite koncerty. Zespół Laibach rozpocznie Festiwal w piątek 24 października koncertem, który odbędzie się w ramach trasy promującej ostatni album formacji – „Spectre”. Będzie to początek jedyny i niepowtarzalny, ponieważ trzy utwory związane z 70. rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego, które zespół Laibach zadedykował Powstańcom - ukazały się one na wydawnictwie Narodowego Centrum Kultury, płycie „1 VIII 1944. Warszawa” - zostaną wykonane na żywo tylko w Łodzi.
Później na scenę wejdzie legendarny Karl Bartos, czyli współkompozytor najważniejszych, najbardziej przebojowych utworów grupy Kraftwerk. Następnie na małej scenie wystąpi Jordan Reyne. To dziewczyna, która była już na Festiwalu Soundedit z zespołem The Eden House, a teraz będzie pokazywać, jak można jednoosobowo stworzyć małą orkiestrę, używając tzw. loop’ów, czyli urządzeń, które zapętlają głos i nie tylko.
MK: Jeden dzień i tyle wrażeń, a przecież jest jeszcze sobota…
MW: Drugiego dnia Festiwalu Patrick Wolf, można by rzec: zupełnie młody, choć z dużym już dorobkiem brytyjski wokalista i multiinstrumentalista zagra solowy koncert, jedyny w tym roku w Polsce. Muzyk właśnie pracuje nad nowym albumem. Zniecierpliwieni fani piszą do nas maile… Nie mogą doczekać się tego koncertu!
Później pojawi się człowiek, o którego przyjazd na Soundedit starałem się od samego początku, czyli wspaniały Lech Janerka, zagra koncert bazując na swoich fenomenalnych tekstach. W tym przypadku będą one miały kluczowe znaczenie, ponieważ ten występ odbędzie się w ramach programu NCK „Ojczysty – dodaj do ulubionych”.
Lech Janerka otrzyma również „Nagrodę Człowieka ze Złotym Uchem”, tuż po swoim koncercie podczas krótkiej gali – właśnie za szczególna wrażliwość muzyczną i kunszt słowa. To pierwsza taka nagroda w historii Festiwalu Soundedit i mam nadzieję, że nie ostatnia.
MK: Gala Soundedit to zawsze moment szczególny i wyjątkowy. Zdarza się, że sfilmowani wcześniej muzycy gratulujący nagrodzonym są witani brawami.
MW: O tak, to prawda… Zawsze staramy się, by nasza gala była pełna emocji. Wszyscy z niedowierzaniem patrzyli jak U2 gratuluje nagrody Danielowi Lanois, pojawienie się na ekranie Martina Gore z Depeche Mode spowodowało ekstatyczną reakcję fanów tej grupy. Nikt nie rozumiał co powiedział Lemmy do Billa Laswella, a gdy nagrodę odbierał Władysław Komendarek przywitała go owacja na stojąco, co muzyk skwitował, że dziwi się, ponieważ: „po raz pierwszy ludzie przyznają nagrodę kosmicie”.
Piotr Metz prowadzi naszą galę od roku 2009, a zawsze powtarza, że gala Soundedit to jest dopiero wyzwanie!
Jednak po tegorocznej gali, na której także na scenie pojawią się, aby odebrać statuetki: Howie B., John Cale, i Karl Bartos. Właśnie John Cale, czyli kultowy muzyk, współzałożyciel formacji The Velvet Underground zagra, z pewnością, znakomity koncert. A na koniec, na afterparty Howie B. – producent, Człowiek ze Złotym Uchem, współpracownik m.in. Tricky’ego, Bjork i zespołu U2, wykona set DJ-ski. Przed nim wystąpi jednak jeszcze jeden polski muzyk – Wojtek Pilichowski. Podejrzewam wręcz, że impreza może przeciągnąć się do rana.
MK: Czy zmienił się sposób, w jaki jest postrzegany Festiwal przez te wszystkie lata?
MW: Festiwal Soundedit jest postrzegany w Polsce coraz lepiej. Myślę, że udało się po pięciu latach intensywnej promocji wyrobić solidną markę. Na Świecie jest bardzo podobnie - w tym roku ponownie zgłosiło się do nas wielu dziennikarzy z różnych zagranicznych magazynów, którzy chcą przyjechać i akredytować się na to wydarzenie. W branży producentów muzycznych Festiwal jest już bardzo dobrze znany, a Nagroda „Człowieka ze Złotym Uchem” pożądana.
Agenci zespołów chcieliby, by ich wykonawcy pojawili się w Łodzi, w tym roku zdarzyło się tak, że to Patrick Wolf sam zaproponował występ podczas Soundedit. To bardzo miłe, bo sztab ludzi pracuje przy tej imprezie od wielu lat i tak naprawdę promocja, jak na warunki, którymi dysponuje Festiwal jest moim zdaniem niesamowita i coraz więcej ludzi o tym wydarzeniu wie, chce tu przyjeżdżać.
Ludzie, którzy przyjechali raz, wracają w następnych latach. Mam nadzieję, że tak będzie przez kolejne sześć, a może i sześćdziesiąt lat. Przecież wiadomo – muzyka to moja obsesja. Nie wyobrażam sobie życia i pracy bez niej.
MK: Jak udało się sprawić, że Soundedit tak wyróżnia się na tle innych imprez?
MW: Soundedit zdecydowanie wyróżnia się na tle innych tego typu imprez. Choć w nazwie tego wydarzenia widnieje słowo „festiwal”, tak naprawdę jest to w sumie kameralne spotkanie ludzi, którzy mają bardzo dużo do powiedzenia na temat muzyki i podzielenia się tą wiedzą, swoimi spostrzeżeniami z publicznością, która bardzo mocno chłonie informacje. Jest to jedyne takie miejsce na Świecie, gdzie można spotkać, porozmawiać i niemalże dotknąć wielkich artystów, którzy pracowali z najsłynniejszymi muzykami.
Wspomnę choćby Daniela Lanois który był naszym pierwszym gościem, pierwszym laureatem Nagrody Człowieka ze Złotym Uchem w roku 2009, ale również wtedy zagrał specjalny koncert dla stu osób w studiu nagraniowym. Było to jedno z najbardziej fenomenalnych przeżyć, myślę, że nie tylko dla mnie, ale i dla ludzi, którzy tam byli. Mogliśmy tak naprawdę zobaczyć, jak na żywo rodzi się muzyka. Wspaniała muzyka!
MK: A idea, hasło Soundedit - I Am The Sound – co dla ciebie znaczy?
MW: Hasło Festiwalu „I Am The Sound”… Miałem taki pomysł, któregoś dnia przyszło mi to do głowy… Nie wiem, w jakim momencie, ale stwierdziłem, że jest to bardzo dobre hasło. Miało być jednorazowo użyte przy trzeciej edycji, ale jest ono na tyle silne i na tyle odzwierciedla ideę tej imprezy, że pozostało z nami aż do dziś.
Poszukaj w Internecie. Znani artyści fotografują się w koszulkach z napisem „I Am The Sound”, to miłe i zabawne.
Wszyscy ci ludzie, którzy tu przyjeżdżają, opowiadają o sprzęcie, o mikrofonach, kompresorach, plugin’ach, ale tak naprawdę konkluzja jest zawsze taka sama – sprzęt nie ma znaczenia, najważniejszy w tym wszystkim jest człowiek. A jeśli jest jeszcze do tego ze Złotym Uchem, to może śmiało powiedzieć o sobie, że jest dźwiękiem. I Am The Sound!
MK: Dobrze, ale ty, jakim jesteś dźwiękiem, brzmieniem?
MW: Rozedrganym.
MK: Z pewnością masz już plany na przyszłoroczną edycję Soundedit…
MW: Chciałbym bardzo cały przyszłoroczny Festiwal zbudować wokół postaci, o której myślę od samego początku trwania tej imprezy, a nawet jeszcze wcześniej niż od początku. Jest to dla mnie jeden z ukochanych wykonawców i najlepszych producentów. To Brian Eno.
W tej chwili nie mogę jeszcze powiedzieć czy do tego dojdzie. Jesteśmy po pierwszych rozmowach z mistrzem, jak to się skończy? Być może dowiemy się już niebawem.
MK: Kierujesz się jakimś kluczem przy wyborze laureatów Nagrody „Człowieka ze Złotym Uchem”?
MW: Klucz wyboru laureatów Nagrody „Człowieka ze Złotym Uchem” jest nieco subiektywny, bo nie ma kapituły. W pewnym sensie ja podejmuję decyzję, jako dyrektor i pomysłodawca Festiwalu. Przy wyborze kieruję się wieloma aspektami, również dostępnością danego artysty, który może w konkretnym terminie przyjechać i tę statuetkę odebrać.
Dwa razy wręczyliśmy nagrodę pośmiertnie. Raz, w pierwszym roku uznałem, że absolutnie Polakiem, który powinien tę nagrodę otrzymać jest, nieżyjący już niestety, Grzesiek Ciechowski. To on tę nowoczesną produkcję muzyczną w Polsce zapoczątkował, był jej pionierem. Drugi raz zdarzyło się to w przypadku Martina Hannetta, który był wielkim producentem, złożyło się to akurat z przyjazdem na Soundedit w roku 2010 Petera Hooka (basisty Joy Division, Hannett produkował albumy tej grupy – przyp. red.).
Jest cała lista tych największych nazwisk, ta pierwsza dziesiątka, druga… Jeśli w ogóle można tu stosować jakikolwiek ranking. Oczywiście numerem jeden jest sir George Martin, dla którego statuetka przygotowana jest od wielu lat i nadal jej nie otrzymał, choć były takie plany.
Rozmawiałem z jego synem Gilesem wielokrotnie na ten temat. Padł nawet pomysł, by nagrodę wręczyć mu w ambasadzie Polski w Londynie. Niestety, do tego jeszcze nie doszło. Mam nadzieje, że uda się nam doprowadzić w końcu do wręczenia statuetki człowiekowi, który tak naprawdę zapoczątkował całkowicie światową produkcję muzyczną, o której w tej chwili mówi się na Festiwalu Soundedit.
MK: Misją Soundedit jest ukazanie roli producentów muzycznych i wskazanie, że jest to zawód, profesja tudzież pasja często niedoceniana…
MW: W świecie, w którym dominują mp3 czy You Tube, czyli często bardzo anonimowe podejście do muzyki. Oglądamy obrazek i coś nam do tego obrazka gra, plumka, popiskuje. Można by rzec, że nie interesuje nas kto gra i kto śpiewa, a cóż dopiero kto to produkował…
W ogóle cały pomysł Festiwalu wziął się od tego, że ja zawsze patrzyłem kto produkował płyty, które kupowałem. To była dla mnie taka pierwsza informacja o danym albumie. Dużo krążków kupiłem właśnie z uwagi na producenta, czasami były to płyty, które mnie rozczarowywały. Jednak interesował mnie całokształt dorobku, jak dany producent się rozwijał, z jakimi artystami pracował.
Znam ludzi, którzy kupują płyty z uwagi na okładki, mi zdarzało się kupować ze względu na producenta, który zawsze miał dla mnie duże znaczenie. Przecież to jest właśnie człowiek wyciskający pewnego rodzaju stempel na tym wydawnictwie, na muzyce.
Możemy wiedzieć czego się spodziewać, gdy np. producentem albumu jest Daniel Lanois czy Rick Rubin, choć akurat ten drugi zaskoczył wielokrotnie w swojej karierze słuchaczy, a mnie najbardziej (jak i pewnie wiele osób) współpracą z Johnnym Cash’em, którego odkrył zupełnie na nowo i to właściwie pod koniec życia artysty.
Rola producenta w tych czasach jest moim zdaniem bardzo istotna, ponieważ jest wielu utalentowanych ludzi, którzy mają tak szerokie spektrum możliwości wyboru, że czasami sami zwyczajnie wariują i potrzebują kogoś, kto powie im, że raczej powinni pójść w tym kierunku, niż w tym, w którym pierwotnie chcieli.
To dość skomplikowany aspekt, można o tym rozmawiać godzinami, mam nadzieję, że kiedyś Festiwal Soundedit będzie trwał dłużej niż dwa dni. I w tym roku już się udało. (Podobnie w roku 2012, kiedy w kinie Bałtyk zorganizowaliśmy spotkanie z Alanem Wilderem.) Mamy trzeci dzień, będzie szkolenie, na którym można nauczyć się jak prawidłowo produkować koncerty.
MK: Soundedit będzie odbywał się po raz szósty. Masz pewnie wiele anegdot związanych z pracą nad Festiwalem, mógłbyś jakąś przytoczyć?
MW: Jest ich mnóstwo…
W ubiegłym roku wiozłem swoim autem Johna Lydona i żartobliwie mówię mu, żeby się zachowywał, bo siedzi na miejscu, które zazwyczaj zajmuje mój syn. Na to Johnny do mnie: „Daddy! Daddy! Daddy!”.
Kiedy Władysław Komendarek przyjechał po raz pierwszy na Soundedit na dzień dobry wypalił do mnie: „To ty jesteś ten Werk?! Szkoda, że przestałeś nagrywać z Hedone, to nie było takie złe”.
Rozmawialiśmy od chyba godziny z T. Simenon’em, Youth’em i S. Osbourne’m o nagraniach, produkcji płytach oraz muzyce i nagle Youth krzyczy: „Zaraz, zaraz to ty jesteś TEN Steve Osbourne?! Przecież to właśnie ty zrealizowałeś jedno z moich ulubionych nagrań!”. Panowie poznali się dopiero w Łodzi, podczas Soundedit…
Odbierając Haydna Bendalla z lotniska spytał się mnie uprzejmie, jak ma się do mnie zwracać? Zażartowałem, że jak tylko chce, powiedział: "Hi Julian!”. A ja na to: "Hi John!" i tak staliśmy się rodziną.
Z Maciejem Werkiem, dyrektorem Międzynarodowego Festiwalu Producentów Muzycznych Soundedit rozmawiał Mateusz Królik
Zdjęcia: mat. pras. Fundacja Art Industry
01. Failed Game - 5:10
02. Upside Down - 5:06
03. Treasure - 7:00
04. Awakening - 6:31
05. A Star - 4:39
06. Unbroken Spirit Lives In Us - 7:06
07. The End part I - 3:06
08. The End part II - 4:13
Czas całkowity - 42:51
- Sabina Godula-Zając - wokal
- Piotr Grodecki - gitary
- Krzysztof Lepiarczyk - instrumenty klawiszowe
- Piotr Lipka - gitara basowa
- Grzegorz Fieber - perkusja
01. Delusions of Grandeur - 2:12
02. Obsolescence Pt. I - Sunrise - 3:40
03. Obsolescence Pt. II - Evening - 4:41
04. Obsolescence Pt. III - Close Your Eyes - 5:01
05. Obsolescence Pt. IV - The Dream - 6:12
06. Obsolescence Pt. V - Dawn - 3:49
07. Spring - 2:25
08. Recuerdos - 4:20
09. Heartland - 5:08
10. End Of Rain - 5:33
11. Thank You - 6:57
12. A Portion Of Noodles - 3:22
13. Unconditional - 14:05
14. The Drowning - 5:25
Czas całkowity - 1:12:30
- Stuart MacFarlane - wokal, gitara, gitary akustyczne
- David Mitchell - gitara, gitara akustyczne
- Stephen Donnelly - gitara basowa, kontrabas, fretless bass
- Denis Smith - perkusja, dodatkowy wokal
oraz:
- Jack Webb - instrumenty klawiszowe (1,5,9,10,13), fortepian (2,3), Mellotron (2,3,6), Hammond (3,4,6), dodatkowy wokal
- Hugh Carter - dodatkowy wokal (3), gitara akustyczna (10)
- Ed Higgins - congas (3,10,13), perkusja (10)
- Iain Sloan - pedal steel guitar (3,11), gitara 12-strunowa (13)
- Stevie Lawrence - tin whistle (3), gitara 12-strunowa (5), low whisle (10), dobro (11)
- Hew Montgomery - instrumenty klawiszowe (4)
- Sarah Cruickshank - obój (1)
- Frank Van Essen - skrzypce i altówka (1)
- David Carlton - flet (5)
- Stephen Lightbody - organy kościelne (5)
- Alastair McGhee - trąbka (8,13), flugelhorn (8)
- John Milne - tuba (8), puzon (8,13)
- Joy Dunlop - wokal (9)
- Malcolm Jones - akordeon (11)
- Jerry Donahue - gitara (11)
- William Barbero - gitara (13)
- Andrew Brodie - saksofon (13)
- David MacDonald - saksofon (13)
- Tom MacNiven - trąbka niema (13)
- Brass Band Of Johnstone - instrumenty dęte (14)
- Paul Kiernan - dyrygent (14)
- Chris Brown - aranżacje (14)
- Fiona Cuthill - rejestrator (2,3)
01. Take It Back - 6:01
02. Deep Blues - 5:28
03. Strange How Things Come Back Around - 6:01
04. Being One - 5:07
05. Way Down South - 6:45
06. Tally Ho! - 4:46
07. Mary Jane - 4:38
08. American Century - 5:07
09. Blue Horizon - 7:45
10. All There Is To Say - 7:24
Czas całkowity 59:02
- Andy Powell - wokal, gitara
- Muddy Manninen - gitara, wokal
- Bob Skeat - gitara basowa
- Joseph Crabtree - perkusja
oraz:
- Tom Greenwood - organy
- Lucy Underhill - chórki
- Pat McManus - fiddle, bouzouki
- Richard Young - perkusja
Minęły wakacje, warto więc zestawić najnowsze propozycje wytwórni Transubstans, które ukazały się w ostatnich dniach sierpnia, a także przedstawić zapowiedzi wydawnicze na nadchodzące miesiące. Jak zwykle nie zabraknie płyt spod znaku mocnego uderzenia, a wiec typowych dla tego wydawcy albumów hardrockowych oraz tych ze świata metalu. Miłośnicy bardziej progresywnych brzmień również nie będą zawiedzeni.
Za kilka miesięcy, 3 listopada światło dzienne ujrzy album formacji Skanska Mord zatytułowany po prostu Skanska Mord. Klasyczny hard rock w stylu lat siedemdziesiątych będzie z pewnością prawdziwą gratką dla fanów gatunku.
Skanska Mord - Skanska Mord
1. Illusion 4:13
2. Leaving 3:57
3. A Room Without A View 4:19
4. Black Salad 3:42
Zapowiadany na 22 października album duńskiej grupy Tomrerclaus to rasowy progrock i psychodelia łącząca się też momentami z nieco cięższym brzmieniem. Eteryczne, akustyczne kompozycje mieszają się z siłą gitary elektrycznej, a także (co ciekawe!) wiolonczeli. Egzotyki dodaje duński wokal. Jest to reedycja płyty, która oryginalnie ukazała się w roku 1978. Pozycja obowiązkowa dla fanów starych brzmień.
Tomrerclaus - Tomrerclaus
1. Sorte Mand 4:45
2. Når Spindelvævene Blomstrer 4:00
3. Forvalterdrengen 3:19
4. Prisen For At Ryge Cigar 3:23
5. Cellokarma 4:12
6. Kanibalerne Kommer 2:51
7. En Dag Da Jeg Lå I Luften 3:17
8. Mr Fantastic 1:59
9. Dauu 2:01
10. Sådan Er Den Altid 3:47
11. Koda Er Nedtur 2:09
12. Jeg Vil Gerne Standses 3:02
Już 24 września dostaniemy do rąk album grupy Ironbird zatytułowany Black Mountain. Będzie to solidna porcja dynamicznego hardrocka. Chrapliwe brzmienie gitar inspirowane twórczością Black Sabbath to chyba wystarczająca rekomendacja.
Ironbird - Black Mountain
01 Hard Times Light Shines
02 Black Mountain
03 Waterfall (The Sky Is Burning When Your Soul Turns To Ashes)
04 Tomorrows Dream
05 Ironbird
06 Up On The Hill
07 In Time
08 Nothing’s Real
Kilka dni temu, 10 wrześnie ukazał się album zespołu Lucifer Was zatytułowany DiesGrows. Jest to ciężki rock progresywny. Mieszanka potężnych gitar, organów Hammonda i fletu ze świetnym wokalem. Prawdziwe wydarzenie roku 2014.
Lucifer Was - DiesGrows
01 Afterlife
02 The Devil Is The Boss Animal
03 Crazy World Turns To Me
04 I’m Cornered
05 I Am Outside
06 Glass Shoe
07 Silver Spoon
08 From Behind Everybody’s Blind
09 DiesGrows
10 Yellow House
Płyta zespołu Major Kong zatytułowana Doom For The Black Sun ukazała się jeszcze w sierpniu. Potężne brzmienie sfuzzowanych gitar i potężna sekcja rytmiczna wgniatają słuchacza w fotel.
Major Kong - Doom For The Black Sun
01 Witches On My Land
02 The Swamp Altar
03 Acid Transmission
04 IDDQD
05 Primordial Gas Clouds
W ostatnich dniach sierpnia pojawiła się klasyczna metalowa płyta grupy Wasted zatytułowana Halloween... The Night Of. Duński zespół z roku 1984. Kolejna ciekawa reedycja.
Wasted - Halloween... The Night Of
1. Chained 5:44
2. Evil 4:32
3. Luv 'n' Pain 4:10
4. Goodbye 3:56
5. Halloween 5:52
6. Demons Re Calling 2:42
7. I'm Burning 5:36
8. The King 3:33
01. Darkest Light (6:44)
02. Earthlings (7:52)
03. Crystallised (19:22)
Line-up:
Ross Jennings / vocals
Charles Griffiths / guitars
Raymond Hearne / drums
Richard Henshall / keyboard and guitar
Conner Green / bass
Diego Tejeida / keyboards
With:
Pete Rinaldi (Headspace) / Guitar on Crystallised
Mike Portnoy (Transatlantic / Flying Colors) / Drums on Crystallised
1. Journey to Earth (5:51)
2. Azu Kene Deke Lepe (5:20)
3. Desert Rush (7:23)
4. Aargh (4:41)
5. Instant Karma (10:56)
6. Chopsticks and Gongs (6:07)
7. Indigofera (5:22)
8. Yah Roste Fooroap (8:04)
9. Cowdians (10:05)
10. Journey from Earth (5:47)
- Pete Mush / synths and programming
- Jaro / bass guitar, djemb, didgeridoo, saz
- Gino Bartolini / drums, djemb? & other percussion
- Dario Frodo / lead guitars
With
- Anaisy Gomez (Anima Mundi) / bagpipe
Lista utworów: | Utwory bonusowe: |
1. The Cure (3:53) 2. Alone Awake (4:36) 3. Burning Man (3:31) 4. Lodestar (3:28) 5. I Am (5:33) 6. Say Your Prayers (4:46) 7. The Veil (4:10) 8. Insider (4:17) 9. Lost Without Leaders (4:13) 10. Stand Apart (2:39) 11. Kachina (5:42) |
12. I Am (acoustic) (3:49) 13. Lodestar (acoustic) (3:28) 14. Wake Up (4:00) |
Wydawca: UNFD |
Lista utworów: | Utwory bonusowe: |
1. Here We Divide (5:07) 2. One Step (3:29) 3. Big (3:42) 4. The Space on the Wall (3:57) 5. This Long Hour (4:28) 6. Cage (4:45) 7. Reaction (3:45) 8. The Drum (6:16) 9. The Design (5:46) 10. Next in Line (3:23) 11. Walk (4:11) 12. This Is the Warning (4:46) |
13. Tremors (3:38) 14. The Mile (3:25) 15. Disconnect and Apply (3:04) 16. Lines (3:41) |
Wydawca: Warner Music Australia |