Błąd
  • JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 72
A+ A A-
W środowy wieczór 7 marca 2011 roku wybrałem się na długo wyczekiwany koncert Fisha w łódzkiej Dekompresji w ramach trasy Fish Heads Acoustic Tour. Moja wyjątkowa fascynacja Marillion i Fishem pojawiła się nie tak dawno temu (od razu zaznaczam, że pozostaję wierny formacji Genesis i nic tego nie zmieni). Była to niezwykła okazja zobaczenia po raz pierwszy na żywo legendy sceny progresywnej i to jeszcze kilkaset metrów od mojego domu. Moje oczekiwania względem byłego wokalisty Marillion były znaczne i muszę z radością przyznać, że nie zawiodłem się. Mimo problemów ze strunami głosowymi i zabiegiem chirurgicznym w zeszłym roku, Fish jest w bardzo dobrej formie, co było słychać i widać.

SBB - klub Stodoła - Warszawa, 30 marca 2012

poniedziałek, 04 kwiecień 2011 13:32 Dział: Relacje z koncertów

Koncert naszej rodzimej legendy SBB zawsze gromadzi grupkę bardzo oddanych fanów, którzy doskonale wiedzą, czego się spodziewać po występie zespołu. Tak samo było i tym razem w piątek 30 marca 2012 roku. Frekwencja w warszawskiej Stodole może nie była imponująca, ale na pewno nie znalazł się tam nikt przypadkowy. Nawet miejsca siedzące, które zajmowały niecałe pół sali, od czasu do czasu świeciły pustkami. Ale to wszystko mało ważne, bo liczyło się to, co usłyszeliśmy ze sceny. Zespół wyszedł kilka minut po 20:00, a więc bardzo punktualnie jak na rockowe standardy.

{mosimage} W mieście Łodzi w ostatnich miesiącach było sporo koncertów z naszego ogródka. Niestety, pomimo faktu, że grały naprawdę dobre zespoły to na ich występy przychodziła ledwie garstka ludzi… Smutne to, ale prawdziwe! Wraz z moim koncertowym, łódzkim towarzyszem Michałem Włodarskim doszliśmy do wniosku, że nasze miasto staje się dla muzyki rockowej bardzo obojętne. Nie ukrywam, że ze sporą rezerwą wybraliśmy się do pobliskiego Piotrkowa Trybunalskiego na koncert zespołów: Kuriozum i Figuresmile. {mosimage} Wszak w Klubie Spirala jeszcze nigdy nie byliśmy, a skoro Piotrków jest miastem kilka razy od Łodzi mniejszym to ile osób może przyjść tam na koncert? 

Faithful

sobota, 19 marzec 2011 08:59 Dział: M. Wasilewski; S. Kurkiewicz; M. Miśkiewicz

1. The Secret Marriage
2. Night Train To You
3. Faithful
4. Mosaic
5. Ballad Of The Sad Young Men
6. Oz Guizos
7. Song For Swirek
8. Woke Up In The Desert
9. Big Foot
10. Lugano Lake


- Marcin Wasilewski (fortepian)
- Sławomir Kurkiewicz (kontrabas)
- Michał Miśkiewicz (perkusja)


 
ImageNick Barrett kipi na scenie entuzjazmem, może dlatego kiedy do niego dzwoniłem spodziewałem się zastać po drugiej stronie wulkan energii. Nick okazał się jednak człowiekiem rzeczowym i spokojnym, przy tym bardzo rozmownym. Wychodzi na to, że całą swoją pasję uwalnia na deskach. Właśnie o pasji rozmawialiśmy najwięcej – o tej przywołanej w tytule nadchodzącego albumu i o pasji życia.

Nie mogę znaleźć związku miedzy okładką nowego albumu a tytułem „Pasion”. Jak według Ciebie te azteckie rzeźby oddają pasję?

Pierwotnie okładka była ciut inna, były na niej te dwie głowy ze splecionymi językami i to właśnie była pasja, te języki jak gdyby się nawzajem pieściły. Ale grafik wrócił z innym pomysłem – iskierek latających pomiędzy rzeźbami. Stwierdziłem, ze wolę ten projekt od poprzedniego z językami. W Anglii mówimy, że kiedy miedzy ludźmi iskrzy – to właśnie jest pasja.

W lipcu 1969 roku po raz pierwszy na wspólnej próbie spotkali się Martin Turner, Steve Upton, Ted Turner i Andy Powell. Wkrótce potem wymyślili dla siebie nazwę Wishbone Ash. W ciągu tych czterdziestu dwóch lat, które upłynęły od tamtych dni, wiele zmieniło się na świecie - upadło kilka dyktatur, powstało kilka nowych państw, kilka razy zmieniła się moda, ale muzyka zespołu właściwie się nie zmieniła. Mimo upływu czasu i zmian personalnych Wishbone Ash brzmi dzisiaj tak, jak czterdzieści lat temu. Strażnikiem pieczęci, czyli unikalnego brzmienia jest Andy Powell - jedyny oryginalny członek grupy i grający w niej bez chwili przerwy od czterdziestu dwóch lat. Zespół nadal regularnie występuje na żywo i wydaje płyty. W ostatnim dziesięcioleciu ukazały się jego trzy płyty studyjne z premierowym materiałem, kilkanaście płyt z nagraniami koncertowymi i kilkanaście najprzeróżniejszych kompilacji.

Są wydarzenia w życiu każdego miłośnika rocka progresywnego, które wpisuje on do swojego terminarza z wielotygodniowym wyprzedzeniem. Ma to miejsce przede wszystkim w przypadku imprez cyklicznych. Nie ma w tym nic nadprzyrodzonego, zadowolenie w jednym roku powoduje chęć uczestnictwa w latach kolejnych. Banał. W moim terminarzu było tak w przypadku festiwalu ArtRock w konińskim Oskardzie, jak również powracającym do tego klubu włoskim zespole The Watch. Osobiste festiwalowo-koncertowe podsumowanie roku ubiegłego zamknąłem postanowieniem, że również w aktualnym roku nie może mnie na tych imprezach zabraknąć.
Tak się też stało. Traf chciał, że organizatorzy połączyli dwie ubiegłoroczne przyjemności w jedną, gdyż jedną z gwiazd ArtRock festiwalu był właśnie The Watch. Czy przyniosło to podwojenie przyjemności??  Sprawdźmy…

Książka ta, Fifty Years with the Beatles, The Impact of the Beatles on Contemporary Culture (czyli: 50 lat z Beatlesami, Wpływ Beatlesów na współczesną kulturę, pod redakcją Jerzego Jarniewicza i Aliny Kwiatkowskiej, Łódź University Press, 2010) stanowi typową publikację pokonferencyjną, zbiór wystąpień, czy – jak kto woli – referatów. I pewnie nie różniłaby się niczym od tego typu kompilacji, gdyby temat konferencji nie był wyjątkowy. Nikt chyba nie ma wątpliwości co do tego, że konferencja naukowa poświęcona Beatlesom (Łódź, maj 2008r.) musiała być ciekawsza niż konferencja naukowa poświęcona zmianom klimatycznym czy podatkowi liniowemu (szczególnie afterparty). Dlatego żałuję, że na niej nie byłam. Może wtedy i zbiór tekstów wydałby się bardziej wciągający...
Od razu zaznaczę, że koncertu The Watch w warszawskiej Progresji nie mogłem się doczekać. Genesis w mojej prywatnej klasyfikacji wyrosło na zespół wszech czasów, więc usłyszenia na żywo ich utworów (co prawda wykonywanych przez Włochów, ale jednak) było dla mnie nie lada okazją. Warto dodać że muzycy zapowiadali, że podczas trasy koncertowej zaprezentują wszystkie utwory z Selling England by the Pound, który zdaniem wielu jest najwybitniejszym dziełem Byrtyjczyków z Genesis. Dla mnie czyli osoby, która rock progresywny lat 70-tych była zmuszona poznawać z tzw. puszki, miało być to ogromne przeżycie i jak się okazało takim było. Zacznijmy jednak od początku.
29 Stycznia w Krakowskim klubie „Re” odbył się koncert nowojorskiej grupy Kayo Dot. W roli suportów zaprezentowali się klarnecista Jeremiah Cymerman z występem solowym, oraz złożona głównie z muzyków Kayo Dot formacja Tatar Lamb 2.

Salka w „Re”, w której odbywają się koncerty nie jest zbyt wielka, więc od początku było jasne, że tłumu na Kayo Dot nie będzie. Jednak nie ukrywam, że spodziewałem się, że przyjdzie nieco więcej osób. Na sali było wystarczająco dużo miejsca, żeby część publiki mogła rozsiąść się na podłodze i to w całkiem wygodnych pozycjach. I może organizatorzy nie podzielają mojego zdania, ale ja odbieram to jako duży plus. Bo miało się wrażenie, że nie ma między nami zbyt wielu przypadkowych osób i od razu wytworzyła się bardzo przyjemna atmosfera. Niby to detal, ale dobrze nastrajał do koncertu.

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.