Worthless!

Oceń ten artykuł
(0 głosów)
(2013, album studyjny)

1. Quantum Mechanics (7:59)
2. You Are Not Your Body. (7:55)
3. You Are The Subatomic. (4:57)
4. What Is Existence? (7:04)
5. You Are The Illusion That I Perceive. (7:51)
6. Everlasting Freedom! (4:50)
7. A Hundred Trillion Years (5:51)
8. Worthless! (12:24)

- Copernicus: lead vocals, keyboards
- Pierce Turner: musical director, Hammond organ, piano, backing vocal
- Sari Schorr: vocals
- Thomas Hamlin: drums, percussion
- Matty Fillou: tenor saxophone
- Marvin Wright: bass guitar, electric guitar, piano
- Cesar Aragundi: electric and acoustic guitar
- Poppa Chubby: electric guitar
- Bob Hofnar: steel guitar
- George Rush: double bass, electric bass, tuba
- Rob Thomas: violin
- Raimundo Penaforte: violin, mandolin, classical guitar, accordion, percussion
- Juan Castillo: charango, siku-flute, acoustic guitar
- Niyyirrah El: Djembe drums, trumpet bells and stix
- Benjamin Thompson: Djembe drums, trumpet bells and stix
- Kevin Lane: Djembe drums, trumpet bells and stix
- Steven Bernstein: slide trumpet
- James Frazee: recording and mixing engineer

1 komentarz

  • Paweł Tryba

    „Worthless”? Serio? Uwierzyłbym we wszystko, ale nie w to, że Joseph Smalkowski tak zatytułuje swoją kolejną płytę. Toć ego tego faceta nie zmieściłoby się w Empire State Building! Kto nie wierzy – niech zerknie do wywiadu, który kiedyś Jacek Chudzik i ja przeprowadziliśmy z tym nowojorskim oryginałem. To moja szósta „randka” z płytowymi dokonaniami drugiego Kopernika, więc dobrze wiem czego mogę się spodziewać. Dobra, bierzemy szablon i odfajkowujemy. Kilkunastoosobowy skład jest? Jest. (stawiamy krzyżyk w kratce) W składzie tym, zgodnie z tradycją, oprócz instrumentów o rockowej proweniencji, znajdą się też takie bardziej egzotyczne, jak południowoamerykańskie piszczałki, flet o swojsko brzmiącej nazwie „siku”, tuba, trąbka suwakowa, podwójny bas, skrzypce, przeróżne perkusjonalia. (kolejny krzyżyk) Są swobodne improwizacje łączące rocka, jazz i muzykę kameralną? Są. (krzyżyk) Smalkowski znów zafiksowany na temacie fizyki kwantowej i jej filozoficznych implikacji? Jak najbardziej. Tytuły „Quantum Mechanics” czy „You Are Not Your Body” nie pozostawiają co do tego wątpliwości. (krzyżyk) Biedak nadal nie nauczył się śpiewać tylko uskutecznia szalone melorecytacje, które w jego mniemaniu są natchnione? A jakże! (krzyżyk) Kierownikiem muzycznym całego tego bur... khe, khe!... przedsięwzięcia znów jest stary kumpel Kopernika – Pierce Turner? A któż by inny? (krzyżyk). Czy w książeczce znajdziemy bełkotliwy esej autorstwa Copernicusa? Znajdziemy (krzyżyk). Czy znów mam wrażenie, że lepiej byłoby dla historii muzyki i poezji, gdyby Turner wykopał Smalkowskiego ze studia i poimprowizował sobie niezobowiązująco ze wszystkimi zebranymi tam muzykami? Niestety, znów. (krzyżyk). Czyli wszystko na swoim miejscu. Formuła przedziwnego tworu, który pod mianem Copernicus grasuje od końca lat 70tych, nie uległa drastycznej zmianie. Ale kiedy przyjrzeć się dokładniej...

    Gdzie do licha jest klawiszowiec Larry Kirwan? On, Smalkowski i Turner od zawsze stanowili trzon kapeli (przynajmniej, gdy ta stacjonowała w Nowym Jorku, bo Smalkowski działa po tym szyldem przez kilka lat także w Ekwadorze). To kto teraz będzie dośpiewywał Copernicusowi drug głos? Odpowiedź – będzie Sari Schorr, wokalistka o bardzo zróżnicowanej wokalnej ekspresji (potrafi wydobyć z siebie naprawdę chore odgłosy, ale w odróżnieniu od lidera – umie też śpiewać!). Pani za mikrofonem na albumach Copernicus jeszcze nie słyszałem. Zastanawiający jest drugi „świeżak” w kopernikańskim big bandzie - to nie kto inny, jak Poppa Chubby, prawdziwa gwiazda blues rocka. Takiego nośnego, żywiołowego, dla amerykańskich „niebieskich kołnierzyków”. Co wyjdzie z jego współpracy z jajogłowym awangardystą Smalkowskim? Kolejna różnica – tym razem w czasie sesji nagraniowej Copernicus nie szalał pomiędzy muzykami jak ma to w zwyczaju, tylko siedział zamknięty w małej klitce dla wokalisty. Jak to wpłynęło na całość?

    Ano, wpłynęło. Słychać, że to Copernicus, ale jednak trochę inny. Czy płyta była robiona pod Poppa Chubby'ego – tego nie wiem, ale faktem jest, że tak jednoznacznie bluesowego Copernicusa jeszcze nie słyszeliśmy. Większość materiału jest oparta właśnie na bluesie. Zniekształconym, kakofonicznym, godnym Franka Zappy albo późnych płyt Toma Waitsa – ale jednak! Są oczywiście wyjątki – otwierające stawkę „Quantum Mechanics” to przede wszystkim szalony, latynoski rytm (liderowi przypomniały się lata spędzone w Ekwadorze?), a „A Hundred Trillion Years” - awangardowa jazda bez trzymanki. Zostawiony na koniec dwunastominutowy utwór tytułowy to flirt z muzyką kameralną, ale już jego koda jest czysto bluesowa. Utwory są bardziej zdyscyplinowane niż to wcześniej bywało, co ułatwia słuchaczowi zrozumienie muzyki. Wyszła z tego najnormalniejsza, najbardziej przystępna i chyba najlepsza płyta Copernicus. Podporządkowana konkretnemu stylowi, bez niepotrzebnych odjazdów. Smalkowski w wywiadzie dla naszego serwisu zapowiadał, że na kolejnym krążku położy większy nacisk na melodie. Słowa dotrzymał. To jest po prostu inna płyta – nawet, jeśli nadal mieści się w pokazanym wyżej szablonie. Copernicus tym razem wycisnął maksimum ze swojej pokręconej muzyki. Całość zdecydowanie nie jest „Worthless”. Daję trzy i pół gwiazdki.

    Paweł Tryba piątek, 05, lipiec 2013 21:45 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.