Zwykłem zestawiać ze sobą King Crimson i Univers Zero. Twórcy tych zespołów wykazywali się podobną wrażliwością i często rozwiązania są konwergentne. Podobny mroczny nastrój, dysonanse, połamane brzmienie. King Crimson zna każdy, kto rzeczywiście zetknął się z rockiem progresywnym, nie wchodząc nawet w nurty uchodzące za bardziej ekstremalne. Univers Zero zna garstka fanów rocka eksperymentalnego, choć zespół ten zdecydowanie zasługuje na szersze rozpropagowanie. Jeśli ktoś z lubością słuchał King Crimson i jakoś nie bawią go współcześni kopiści stylu Króla Karmazyna z lat 70., na pewno pokocha Wszechświat Zero.
Akurat Uzed jest najsłabszą płytą zespołu, co nie zmienia faktu, że ma dobre momenty. Ciężarem gatunkowym zbliża się właśnie do Crimsonowskich Larks' Tongues in Aspic czy Starless and Bible Black. Wyżej wzmiankowane mają opinię stosunkowo trudnych i są przez wielu omijane, choć niesłusznie. Jeśli się z nimi da radę, otwiera to drogę do bardzo ciekawego świata i ułatwia zrozumienie wielu płyt (nie tylko Univers Zero, chociażby koncertowy Hhai Magmy z Didierem Lockwoodem).
Uzed ma takie pośrednie brzmienie między tym, co można usłyszeć w Ceux de Dehours, a później w Heatwave. Wychodzi właśnie taki typowy pośredniak, o mniejszej sile niż poprzednie wyżej wymienione, ale nadal bardzo dobry. W zasadzie, gdyby każdy zespół miał taką najsłabszą płytę, to żylibyśmy w innym świecie! Porównanie do bubli w stylu Yes'owskiego Big Generator byłoby potwarzą... W dodatku są bardzo ładnie wplecione elementy muzyki bliskowschodniej. Instrumentarium zbliża się do stosowanego wówczas przez Aksak Maboul czy Art Zoyd, czyli również taśmy i syntezatory. Widać, że Denis wraz ze swoją orkiestrą nie znali żadnych ograniczeń dla pracy twórczej i nie zatrzymywali się. Uzed stanowi początek bardzo ciekawego kierunku rozwoju - nakładania brzmień instrumentów smyczkowych i dętych na gitary i syntezatory, do tego czasem loopy taśmowe. Osiągnął on potem pełnię w Heatwave - chyba najłatwiejszym w odbiorze albumie grupy. Pewne elementy tego brzmienia odnaleźć można w muzyce kanadyjskiej grupy Miriodor, choć w wersji mniej mrocznej.
Biorąc pod uwagę wysoki poziom Wszechświata Zero, płyta na 4, w porównaniu z takimi majstersztykami jak Heatwave czy Heresie. Nie ma takiego klimatu i takiej siły oddziaływania. Lecz biorąc pod uwagę poziom innych zespołów rocka progresywnego, można spokojnie dać pięć gwiazdek.